wtorek, 14 czerwca 2011

"May" (2002)

May od dziecka jest samotna. Jej jedyną przyjaciółką jest lalka, którą dostała kiedyś od matki. Pewnego dnia May udaje się zaprzyjaźnić ze swoją koleżanką z pracy oraz umówić z chłopakiem. Kiedy dziewczyna myśli, że nareszcie znalazła swoje miejsce w świecie nagle wszyscy ją opuszczają i znów zostaje sama. Wtedy coś w niej pęka...

Film Lucky'ego McKee nieźle namieszał mi w głowie. Fabuła podzielona jest na dwie części, co od razu rzuca się w oczy. Na początku widz zostaje brutalnie wciągnięty w dołujący świat głównej bohaterki. Jej wyalienowanie, brak zrozumienia u innych ludzi oraz głęboki smutek, aż bolą. Ta część filmu ma na celu przedstawienie widzom postaci May, reżyser stara się wzbudzić w nas współczucie do jej osoby - współczucie dla jej jałowej egzystencji, której centralnym elementem jest straszliwa samotność. Ale równocześnie odczuwamy pewien niepokój obserwując niektóre dziwne wyskoki May, z minuty na minutę zdajemy sobie sprawę, że coś z nią jest mocno nie w porządku. Nie wiem, co na ten temat sądzą inni widzowie, ale moim zdaniem połączenie litości i niepokoju nie należy bynajmniej do najlepszej emocjonalnej mieszanki, a co za tym idzie po przebrnięciu przez pierwszą połowę filmu miałam uczucie, jakby właśnie poddano mnie praniu mózgu. Do połowy ta produkcja jest solidnym obrazem psychopatologicznym, a jak powszechnie wiadomo takie filmy nigdy nie należały do prostych w odbiorze. Tak też było i tutaj - żeby całkowicie zrozumieć, o czym mówię należy w ogromnym skupieniu prześledzić tę część obrazu, należy poddać się powolnej akcji, niepokojącemu klimatowi oraz oczywiście fenomenalnej ścieżce dźwiękowej. Jeśli już komuś się to uda to na pewno nie poczuje się zbyt komfortowo, jego umysł dostanie potężną dawkę wyłącznie negatywnych bodźców i z pewnością zbyt szybko nie dojdzie do siebie.

"Jeśli nie możesz znaleźć przyjaciela... zrób go sobie"
Druga część filmu to podróż do samego jądra szaleństwa. Początkowo w May powoli kumulowały się wszystkie nieprzyjemne emocje. Cierpiała, ale choć czasem zachowywała się dosyć osobliwie, jakoś sobie z tym radziła. Tyle, że tama kiedyś musi pęknąć.
UWAGA SPOILERY UWAGA SPOILERY
May przeszła daleką drogę - od nieszkodliwej depresji do groźnej psychozy, która zrobiła z niej istną maszynę do zabijania. Tutaj nie ma już miejsca na litość. Skoro wszyscy ją opuścili dziewczyna postanawia sama stworzyć swojego przyjaciela, wykorzystując do tego poszczególne części ciał swoich znajomych. Na końcu reżyser daje nam nawet krótki wgląd w umysł naszej bohaterki - pokazuje nam jej sposób widzenia, jej sposób postrzegania świata i na pewno nie jest to dla nas przyjemnym przeżyciem.
KONIEC SPOILERÓW KONIEC SPOILERÓW
O ile pierwsza część filmu jest horrorem psychologicznym (tak, to z pewnością horror, choć wielu fanów upiera się przy klasyfikowaniu go jako thriller) to druga okazuje się mocną rzeźnią, obfitującą w całe mnóstwo obrzydliwych scen gore, które niestety tracą trochę na swojej wymowie, przez wzgląd na mało przekonującą barwę sztucznej krwi. Jednakże mimo tego obiecuję fanom rzezi na ekranie iście widowiskowe przeżycie, podczas wymyślnego eliminowania kolejnych ofiar.

Najmocniejszym akcentem filmu jest niewątpliwie Angela Bettis w roli głównej. Przypomnę, że podobną rolę miała do odegrania w remaku "Carrie" również z 2002 roku. Tutaj pokazała nam kwintesencję swoich możliwości aktorskich. W pewnym momencie przemknęło mi nawet przez myśl, że nikt inny nie zdołałby tchnąć w postać May tego, co ona. Angela Bettis wręcz ożywiła swoją bohaterkę i to przede wszystkim jej zawdzięczamy większość emocji, które targają nami podczas seansu. Podobała mi się również Anna Faris, którą do tej pory znałam wyłącznie z serii "Strasznych filmów". Ta pani jest chyba stworzona do kreowania lekko zakręconych postaci:)

"May" nie jest filmem lekkim. Cały obraz jest podróżą przez zwichrowany umysł samotnej dziewczyny. To nie jest pozycja, którą można obejrzeć w celach relaksacyjnych, podczas seansu nie możemy "wyłączyć myślenia" i zwyczajnie cieszyć się z oglądania. To produkcja, którą trzeba obejrzeć w głębokim skupieniu - tylko wtedy będziemy mieć szansę odczuć na własnej skórze, czym jest prawdziwe szaleństwo. Ja chyba nigdy nie zapomnę tego filmu, dziwię się tylko, jakim cudem wcześniej go przegapiłam... Już dawno żaden horror nie zaofiarował mi takiego przeżycia, więc tym bardziej polecam go osobom o mocnych nerwach.

10 komentarzy:

  1. muszę obejrzeć bo zapowiada się ciekawie


    świetna recenzja

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam ten film już kilka dobrych lat temu, ale wtedy w ogóle mi się nie spodobał. Pamiętam że początek mnie nudził.
    Być może tak jak piszesz, trzeba oglądać ten film w skupieniu i być może jeszcze raz do niego wrócę i dam mu drugą szansę, bo wiele osób się nim zachwyca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy, obejrzyj koniecznie:)
    Gosia, też zauważyłam wiele wypowiedzi na forach, że pierwsza połowa filmu jest strasznie nudna. Natomiast ja po przeczytaniu paru recek tego filmu postanowiłam obejrzeć go trochę uważniej niż te wszystkie proste horrorki, których ostatnio mamy coraz więcej. Po seansie odkryłam, że chociaż zawsze wolałam rzeź na ekranie zamiast rzeczy niewidzialnych to w tym przypadku o wiele bardziej podobała mi się właśnie pierwsza połowa filmu. Nie wiem, czy tylko ja tak miałam, ale przez cały czas odczuwałam dziwny niepokój, obserwując postać May, domyślałam się, co stanie się później. Nie wiem, może miałam dobry dzień na oglądanie tego konkretnego filmu i może każdy inny widz oglądając go przez pierwszą połowę potwornie się wynudzi, ale ja cieszę się, że odebrałam ją w zupełnie inny sposób:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podczytuję blog, jest super :)
    Sama jestem fanką grozy w każdej postaci, nie tylko filmów... film May oglądałam wieki temu i mi się strasznie podobał.. polecam obejrzyj LOVED ONES, chyba z 2009 roku...

    OdpowiedzUsuń
  5. Senna Wiedźmo dzięki wielkie za cynk, już pobieram. Jak będzie ciekawy to umieszczę tutaj też reckę z tego filmu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. To dosyć zaskakujący film ;)
    Zresztą zobaczysz sama .... i miłego seansu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już się boję, ale... będę dzielna i obejrzę!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo lubię tego typu filmy. Jak dla mnie naprawdę wart obejrzenia. Świetna recenzja :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Buffy. Niestety, ten film jakoś mi nie podszedł. Świat ukazany jest tam w krzywym zwierciadle, wszystko jest chore i nienormalne. UWAGA SPOILER Nie tylko May, która już na pierwszy rzut oka wydaje się być ciężko niezrównoważona, ale i oboje jej kochankowie są nieźle pokręceni. Miejscami wygląda to tak, jakby reżyser nie traktował swego dzieła poważnie, niektóre sceny sa zbyt spłycone (np. dzieciństwo), inne sugerują, że jest to czarna komedia (np. zgubiona noga psa). Jednak podobała mi się upiorna lala i jej spojrzenie. KONIEC SPOILERA Doceniam również talent aktorki grającej May, choć miejscami jej gra jest tak przesadna, że aż nieprzekonująca. Uważam jednak, że przez zbyt szybką akcję i spłycone, stereotypowe postaci, film dużo stracił.
    Pozdrawiam, luksusowyjacht

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz rację, bohaterowie filmu to kompletne świry i mnie osobiście takie przedstawienie postaci bardzo przypadło do gustu. Wolę takie eksperymentowanie niż kolejnych sztampowych bohaterów, których wzorzec psychologiczny powtarza się w każdym kolejnym horrorze - to już robi się nudne. Za to w "May" mamy wreszcie coś nowego, reżyser bawi się konwencją, co bardzo mi się podoba:) Tak samo też nie uważam, że akcja jest tutaj szybka - w końcu coś zaczyna się dziać dopiero w drugiej połowie filmu. Wydaje mi się, że ten obraz na wielu poziomach wyłamuje się z utartych schematów oferowanych nam przez inne filmy grozy i za wyjątkiem idealnej charakterystyki psychologicznej May to jest właśnie namocniejszym akcentem filmu.
    Ale rozumiem, że nie każdemu może się podobać taka wizja przedstaiownych wydarzeń, w końcu gusta są różne:)
    Dzięki za komentarz, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń