poniedziałek, 13 czerwca 2011

"Wake Wood" (2011)

Louise i Patrick, po tragicznej śmierci córki, przeprowadzają się do małego, spokojnego miasteczka. Jego mieszkańcy proponują im przywrócenie do życia ich córeczki, ale tylko na trzy dni - później dziewczynka będzie musiała wrócić do świata umarłych. Małżeństwo przystaje na taki układ, jednakże nie wszystko układa się tak, jak powinno...

Brytyjski horror wytwórni Hammer, który garściami czerpie ze skądinąd znanej ekranizacji powieści Stephena Kinga pt. "Smętarz dla zwierzaków". Praktycznie cały główny wątek filmu bez wątpienia zainspirowany był tamtym kultowym już obrazem - zobaczymy tutaj nawet wędrówkę rodziców na cmentarz, celem odkopania ich córki (z czymś wam się to kojarzy?). W filmach grozy rzadko kto ma odwagę łamać temat tabu, jakim jest obsadzenie dziecka w roli ofiary podczas krwawej jatki. Reżyser, David Keating, już na początku wbija widza w fotel niezwykle sugestywną sceną mordu, podczas której mała dziewczynka jest wręcz "rozszarpywana na strzępy" przez psa. Po tej bombie akcja diametralnie zwalnia. Obserwujemy rodziców małej, którzy usilnie starają się pogodzić z jej śmiercią, a pomóc ma im w tym przeprowadzka do cichego miasteczka. I w tym momencie wkraczają sąsiedzi, dając im możliwość trzydniowego obcowania z córeczką... I tutaj akcja znowu przyśpiesza.

Realizacja "Wake Wood" nie zachwyca. Wiadomo, film europejski, więc i praca kamery przypomina trochę produkcję niskobudżetową. Jednak w tym przypadku w odbiorze filmu dodatkowo przeszkadzała pewna niestabilność w kręceniu. Momentami kamera latała bezwładnie z miejsca na miejsce. Na szczęście takich wpadek nie było zbyt wiele, a z czasem widz przyzwyczaja się do tej wątpliwej jakości realizacji. Zdecydowanym plusem filmu jest główny motyw muzyczny. Może nie przyczynił się zanadto do potęgowania atmosfery, ale za to wpadał w ucho:) No właśnie, skoro jesteśmy przy klimacie to jak na dłoni było widać, że reżyser bardzo się stara wywołać u widza odrobinę dreszczyku, na pewno chciał tchnąć w swoją produkcję odrobinę grozy i tajemniczości. Tyle, że nie wyszło. Chciałabym, żeby było inaczej, tym bardziej, że podczas seansu zaobserwowałam parę momentów, gdzie tylko krok dzielił twórców od zaserwowania nam solidnej dawki strachu. W takich chwilach siedziałam "jak na szpilkach" czekając z utęsknieniem na to jedno posunięcie, które zapewniłoby mi prawdziwie klimatyczną bombę. Niestety reżyser nie skorzystał z okazji równocześnie odbierając swojemu obrazowi bardzo istotny element, obdzierając go z całej aury tajemniczości i zostawiając jedynie przyzwoitą produkcję. A szkoda, bo "Wake Wood" mimo wtórnej fabuły mógł okazać się prawdziwie przerażającym horrorem.

Końcówka filmu odrobinę zrekompensowała mi początkowe potknięcia. No cóż, skoro nie dostałam upragnionego klimatu to zostały chociaż sceny krwawej jatki. Skoro to produkcja europejska to na jakąś nad wyraz wiarygodną rzeźnię nie miałam co liczyć (już sama konsystencja i barwa sztucznej krwi pozostawiała wiele do życzenia), ale bynajmniej nie był to taki rażący mankament. Powiem więcej: właśnie owe sceny mordów najskuteczniej przyciągnęły moją uwagę w trakcie całego seansu.

O aktorstwie wolałabym nie wspominać. Nawet znana wielbicielom kina grozy Eva Birthistle ("The Children", "Pogłos") nie zdołała udźwignąć swojej roli. Wszyscy bohaterowie "Wake Wood" są tak beznadziejnie wykreowani, że momentami naprawdę ciężko jest na nich patrzeć. Myślę, że Wielką Brytanię stać na lepszą obsadę... Za to zakończenie pozytywnie mnie zaskoczyło. Nie chodzi mi wyłącznie o brak happy endu, ale przede wszystkim o ostatnią aluzję do widza, każącą mu samemu domyślić się, jaki będzie finał tej historii. I szczerze mówiąc nie trudno wyciągnąć z tego wnioski, które na pewno wbiją w fotel niejedną osobę...

"Wake Wood" jest filmem przeciętnym - ani zbytnio nie nudzi, ani zanadto nie zachwyca. Ot, kolejna średnia produkcja grozy, o której stosunkowo szybko się zapomina. Można obejrzeć, ale nie należy nastawiać się na jakieś nadzwyczajne widowisko.

7 komentarzy:

  1. Kurczę, jeśli faktycznie początek zerżnięty z Kinga, to marnie :-) Super, że robisz recenzję takich nowych filmów. Zawsze lepiej wiedzieć, jaki film jest godny uwagi a które omijać szerokim łukiem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cat, cały główny wątek jest zaczerpnięty ze "Smętarza dla zwierzaków". "Wake Wood" to taki filmik na jeden raz, może się podobać, ale do wybitnych obrazów grozy na pewno nie będzie nigdy należał...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się podobał:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry film! O wiele lepszy niż wiele dzisiejszych horrorów

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj moja koleżanka jakoś nie mogła go długo zapomnieć. Przez pewien czas miała wrażenie, że dziewczynka stoi nad jej łóżkiem :)) W tym filmie przewija się dobrze znany nam motyw ze wskrzeszeniem. Za każdym razem ktoś nas uświadamia, że nie jest to w pełni możliwe i wiążą się z tym zawsze jakieś konsekwencje.

    OdpowiedzUsuń
  6. jak to obejrzeć?

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądaliśmy. Finałowa ganianina po lesie mnie przeraziła. A końcówka, do dziś do niej wracam myślami i mam ciary.

    OdpowiedzUsuń