niedziela, 6 listopada 2011

"Hellraiser: Revelations" (2011)

Nico i Steven wybierają się w podróż do Meksyku. W pewnym barze włóczęga przekazuje im dziwną kostkę, obiecując, że dostarczy im ona niezapomnianych wrażeń. Nico korzysta z niej i zostaje zabity przez odrażających cenobitów. Steven postanawia pomóc przyjacielowi w odzyskaniu jego ludzkiej postaci.

W 1987 roku Clive Barker nakręcił przerażający horror na podstawie własnego opowiadania, który szybko zyskał ogromne rzesze fanów na całym świecie. Nic więc dziwnego, że zdecydowano się zrealizować również jego kontynuacje. Mijały lata, co jakiś czas pojawiał się kolejny "Hellraiser", a każda kolejna część była gorsza od poprzedniej. Takim oto sposobem docieramy do bieżącego roku 2011 i dziewiątej odsłony kultowej serii horrorów. "Hellraiser: Revelations" wyreżyserował Victor Garcia, twórca takich filmów grozy jak "Lustra 2" oraz "Powrót do domu na Przeklętym Wzgórzu" (widać ten pan wprost uwielbia sequele). Film nakręcono specjalnie na potrzeby DVD, nie wkładając w jego realizację zbyt wielkiego budżetu. Oczywiście, moje zamiłowanie do niskobudżetowych produkcji okazało się tak wielkie, że mimo niepochlebnych recenzji oraz moich zdecydowanie nie najlepszych przeczuć postanowiłam zaryzykować i tak oto straciłam ponad godzinę życia.

Już od pierwszych minut filmu widzom rzucą się w oczy jego niedoróbki realizacyjne. Szczególnie razi praca kamery, która jest na tyle rozproszona, że siłą rzeczy nie pozwala skupić się na dłużej na fabule. O ile pierwsze odsłony serii posiadały dwa charakterystyczne elementy (surrealistyczny klimat oraz obrzydliwe sceny gore), dzięki którym zdobyły serca fanów, o tyle w tym przypadku będziemy mieć do czynienia jedynie z tym drugim elementem. Krew leje się strumieniami, to fakt, ale owe momenty gore nie będą niestety w stanie obrzydzić wytrawnego widza kina grozy. Kurczę, to dopiero osiągnięcie - skoro horror nie potrafi nawet wywołać odruchu wymiotnego u odbiorcy (co akurat w tym gatunku najłatwiej jest osiągnąć) to zastanawiam się, po co on w ogóle powstał. Krwawe sceny są do tego stopnia sztuczne i amatorsko przedstawione, że już na pierwszy rzut oka widać, że to zwykła ściema - nie ma mowy, aby ktokolwiek uwierzył, że patrzy na prawdziwe sceny mordów. Tylko jedna taka scena przypadła mi do gustu, mowa tutaj o akcji cenobita z martwą prostytutką w łóżku, natomiast jeśli chodzi o pozostałe elementy gore to niestety już dawno nie widziałam, czegoś tak rażącego zmysły. Rzecz jasna klimatu nie ma wcale, ani odrobiny, więc śmiało można powiedzieć, że część dziewiąta oddarła tę serię z jej integralnego elementu.

Kolejnym mankamentem jest oczywiście obsada. Pinheada nie zagra już wspaniały Doug Bradley tylko mężczyzna o śmiesznej twarzy, która po ucharakteryzowaniu jej na odgrywaną przez tego pana postać sprawia iście komiczne wrażenie. Zresztą to samo można powiedzieć również o pozostałych cenobitach, których wygląd aż krzyczy: FAŁSZ. Z odtwórcami pozostałych ról również nie jest dobrze - szczególnie jeśli chodzi o nastolatków, którzy niestety nie potrafili zrobić absolutnie nic przekonującego, nawet ich krzyki brzmiały niezwykle sztucznie. Tracey Fairaway wypadła chyba najbardziej groteskowo - jej mimika twarzy zwyczajnie wywoływała u mnie niepohamowane ataki śmiechu.

Podsumowując powiem jedno: nie oglądajcie tego filmu! Zarówno wielbiciele serii, jak i osoby z nią niezaznajomione będą mocno zawiedzeni po skończonym seansie. Jeśli już naprawdę macie ochotę na przygodę z cenobitami to radzę po raz wtóry sięgnąć po wcześniejsze wersje zamiast katować się tym niepotrzebnym tworem nakręconym nie wiadomo dla kogo i po co. Mam nadzieję, że twórcy dadzą już sobie spokój z tą serią, gdyż z każdym kolejnym sequelem dopuszczają się coraz to większej profanacji.

7 komentarzy:

  1. Skoro mówisz,żeby nie oglądać,to na pewno tego nie zrobię;)

    OdpowiedzUsuń
  2. proszę następnym razem nie psuć gry uczestinkom :) albo wybrać horror o jakim mam napisać recenzje z dedykacją

    OdpowiedzUsuń
  3. Krytyk, napisz reckę "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" remake'u:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog, dobre recenzje, obiektywna krytyka.
    Lubię. c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech... A ja właśnie go dostałam do obejrzenia w tym tygodniu :-/ Jak zobaczę, napiszę coś :-) Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam "Hellraisera", każda część mniej lub bardziej mi się podobała, ale to co powstało teraz jest jakąś pomyłką. Filmu nie widziałam, ale wystarczył mi trailer żeby wyrobić sobie opinię o tym filmie i po Twojej recenzji widzę, że opinia była słuszna. Na początku myślałam, że to jakiś amatorski filmik, ale widzę, że to kolejna część serii.
    Możemy mieć tylko nadzieję, że to pierwsza i ostatnia tak znacząca skaza na serii...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem już "po" i naprawdę dawno nie widziałam takiego drewna ;-) Zero aktorstwa, zero ciekawych i przerażających scen, klimat sztuczny na maksa, a mała blondi płacze i drze japę przez cały niemalże film aż chciałoby się jej czymś przyłożyć. Także zgadzam się z tobą Buffy1977 i nie polecam nikomu.

    OdpowiedzUsuń