niedziela, 27 maja 2012

Edward Lee „Sukkub”

Zapracowana prawniczka Ann Slavik postanawia wziąć urlop i spędzić trochę czasu w Paryżu wraz z narzeczonym Martinem i nastoletnią córką Melanie. Ich plany psuje telefon od matki Ann, która informuje ją, że jej ojciec miał wylew i nie zostało mu zbyt wiele czasu. Kobieta postanawia zabrać bliskich do swojego rodzinnego miasteczka Lockwood. Tymczasem z zakładu psychiatrycznego ucieka dwóch mężczyzn – dawny mieszkaniec Lockwood Erik i wykazujący ewidentne cechy psychopatyczne Duke. Obaj zmierzają do wspomnianego miasteczka, które wkrótce stanie się centrum przerażających wydarzeń.
Wydaje wam się, że dla Clive'a Barkera i Jacka Ketchuma taki zwrot, jak „tematy tabu” nie istnieje? Wydaje wam się, że ich proza przekroczyła granicę dobrego smaku i dalej już posunąć się nie można? Jeśli tak to szybko zweryfikujecie swoje poglądy po zapoznaniu się z pierwszą na polskim rynku powieścią amerykańskiego autora ekstremalnych horrorów. „Sukkuba” po raz pierwszy wydano w 1992 roku, a nasz rynek musiał czekać, aż dziewiętnaście lat na zapoznanie się z tą pozycją. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika, które 22 maja tego roku zaprezentowało czytelnikom kolejną powieść Lee zatytułowaną „Ludzie z bagien” Polacy mieli pierwszą okazję do zapoznania się z szokującą literaturą tego autora, powieścią polecaną przez samego Jacka Ketchuma, mistrza bezkompromisowej grozy. Czy Polska jest na to gotowa? Nie wiem. Wiem natomiast, że dla wielbicieli ekstremalnego horroru otwarto kolejną furkę do mrożącej krew w żyłach przygody. Właśnie dla nich przeznaczona jest lektura „Sukkuba” – ludzie o słabych nerwach i przede wszystkim osoby niepełnoletnie nie powinny nawet brać tej książki do ręki, że już nie wspomnę o jej czytaniu. Proza Edwarda Lee przypomina ostre igły, które z każdą kolejną przeczytaną przez nas stroną niemiłosiernie wbijają się w nasz umysł, zakotwiczają się w naszej pamięci i przez długi czas, ani myślą popuścić. Sceny, których będziemy biernymi świadkami podczas obcowania z tą pozycją przejdą nasze najśmielsze wyobrażenia, ale przy okazji udowodnią, że horror wkracza na nowy poziom straszenia.
Zaczyna się od mocnego akcentu, podczas którego archeologowie rozmawiają o dziwnych zwyczajach zaginionego plemienia, gustującego w potrawach z ludzkiego mięsa. Rozległe opisy kulinarnych zamiłowań antropofagów już na początku wywołają w czytelniku odruch wymiotny – po zapoznaniu się z prologiem pewnie wielu odłoży książkę z niesmakiem i nigdy do niej nie wróci. Natomiast odważni, którzy zdecydują się zapoznać z dalszymi wydarzeniami zostaną skonfrontowani z tak niewyobrażalną dawką przemocy, kanibalizmu i wyuzdanego seksu, o jakiej nawet im się nie śniło. Pierwsze rozdziały nie przygotują nas na to, czego będziemy świadkami w drugiej połowie lektury. Akcja skupi się na borykającej się z tajemniczymi koszmarami sennymi prawniczce oraz pensjonariuszu zakładu psychiatrycznego, którego gnębią podobne sny, co Ann. Po zapoznaniu się z pozytywnymi bohaterami będziemy świadkami ucieczki Erika i Duke’a ze szpitala dla obłąkanych i równocześnie poznamy urlopowe plany Ann, które ulegną drastycznej zmianie po telefonie jej matki. Kolejne strony przygotują nas odrobinę na koszmar, który będzie miał miejsce później. Lee wprowadza we właściwą akcję motyw drogi – Erik i Duke zmierzają do Lockwood, pozostawiając za sobą kilka trupów, z których paru przed śmiercią cierpiało nieludzkie męki. Gdy Ann wraz z rodziną dociera do małego sennego miasteczko przed czytelnikiem otwiera się prawdziwie idylliczna wizja przyjemnej egzystencji z dala od przestępczości i problemów finansowych. Mieszkańcy Lockwood, wśród których dominuje płeć żeńska zdają się być pozbawiani problemów gnębiących ludzkość poza jego granicami. Tworzą zintegrowaną społeczność, pomagając sobie nawzajem, wręcz ustanawiając własne prawo, nad którym czuwa, zdawać by się mogło, najważniejsza osoba w mieście – apodyktyczna matka Ann. Już wkrótce tajemnica tak skrupulatnie budowana przez autora, już od pierwszej strony lektury, zostanie rozwiana, a czytelnik stanie się mimowolnym świadkiem tak daleko posuniętych perwersji seksualnych, tak wstrząsających scen mordów i kanibalizmu, że jego wyobraźnia zwyczajnie może tego nie wytrzymać… To co będzie miało miejsce w spokojnym na pozór miasteczku przejdzie jego najśmielsze oczekiwania – tym bardziej, że w ostrej prozie Edwarda Lee nie ma czegoś takiego, jak granica makabry, tutaj może wydarzyć się dosłownie wszystko!
Obok szokujących scen na szczególną uwagę zasługuje charakterystyka postaci. Mnie najbardziej urzekła postać Ann – jej cięty język i niezależny sposób bycia z miejsca zyskały moją sympatię, a co za tym idzie dopingowałam jej w walce z potężnymi siłami zła. Postać Erika również ma szansę zaintrygować niejednego czytelnika. Pozornie potwór w rzeczywistości bojownik, uwięziony przez mroczne moce, ale za wszelką cenę starający się im przeciwstawić. Podobnie jest z antagonistami – nie chcę zbyt wiele zdradzać, więc powiem tylko, że sam pomysł na wykreowanie negatywnych bohaterów naznaczony jest sporą dozą oryginalności. Natomiast zakończenie… No cóż, w moim mniemaniu, lepszego finału zwyczajnie nie dałoby się wymyślić. Tak mocny akcent na koniec z pewnością sprawi, że wielu odbiorców przez długi czas po odłożeniu lektury na półkę będzie zastanawiało się, jak też wyglądałaby dalsza oś fabularna, gdyby Lee zdecydował się pisać dalej. Szybko dojdzie do wniosku, że tego po prostu nie da się wyobrazić.
Lektura „Sukkuba” była dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Wiem, jak to brzmi, jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie perwersje, których byłam świadkiem, podczas obcowania z historią nakreśloną przez Edwarda Lee. Jednak tak mocnych wrażeń niedane mi było przeżyć już od dawna - uczucia, jakie wzbudziła we mnie ta pozycja niebezpiecznie oscylowały pomiędzy fascynacją a obrzydzeniem. Żaden film gore jak dotąd nie dostarczył mi tak mocnej dawki negatywnych emocji, przy okazji zamieniając mój mózg w pewnego rodzaju papkę. Właśnie przez wzgląd na tę bezkompromisową makabrę lekturę „Sukkuba” z czystym sumieniem mogę polecić jedynie wielbicielom ekstremalnej, łamiącej wszelkie tematy tabu grozy. Tylko oni mają szansę dostrzec potencjał, jaki kryje się w ostrym piórze Edwarda Lee.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

10 komentarzy:

  1. Kilka razy obiło mi się to o uszy, ale jakoś nigdy nie wzbudziło większego zainteresowania, przekonałam się dopiero po "Makaku" opublikowanym w Cosiu i chyba w końcu rozejrzę się za "Sukkubem" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, ale ostrzegam, że jest baaardzo brutalna.
      Podczas czytania przemknęło mi przez myśl, jak wyglądałaby ekranizacja tej książki, gdyby się na nią zdecydowano i szczerze mówiąc wolałabym, żeby jednak nie przenoszono jej na ekran - wystarczyło mi to, co sobie wyobraziłam dzięki autorowi i czego jeszcze nie udało mi się wyrzucić z pamięci...
      Wygląda na to, że na polski rynek zawitał pisarz na miarę Jacka Ketchuma, z czego ogromnie się cieszę:)

      Usuń
  2. Sukkub? Gdzieś o tym słyszałam. Nie powiem, ale brzmi naprawdę ciekawie. Może po skończonej sesji sięgnę po taką lekturę? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mnie zainteresowała ta książka. Z reguły z barku czasu nie sięgam po książki, ale w tym przypadku się to zmieni. Na allegro trzeba wydać za nią ok. 30-40 zł ale porównam jeszcze ceny w księgarni.

    Super recenzja! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja recenzja Ludzi z bagien zaciekawiła mnie na tyle, że postanowiłem zapoznać się z Edwardem Lee, o którym wcześniej w ogóle nie słyszałem. W księgarni był tylko Sukkub, więc to jego właśnie wybrałem na początek. I z miejsca muszę ci podziękować, bo spodobał mi się on na tyle, że specjalnie wybrałem się dziś do innej księgarni w poszukiwaniu (owocnym) Ludzi z bagien. Co prawda po opisie Sukkuba spodziewałem się czegoś innego, to jednak książka ta wciągnęła mnie już od pierwszego akapitu prologu. Lee posługuje się wspaniałym, prostym językiem, bez zbędnych ozdobników, co mi się niesamowicie spodobało. Czuć tutaj ducha Lovecrafta: małe miasteczko wraz z jego nie do końca przyjaźnie nastawionymi w stosunku do obcych mieszkańcami, ta unosząca się w powietrzu atmosfera tajemnicy i niepokoju - coś wspaniałego. Fajnie też, że bohaterowie są zwykłymi ludźmi, ze swoimi realnymi problemami (zwłaszcza postać Ann), zachowują się w logiczny sposób. Nurtowało mnie tylko jedno pytanie, na które nie potrafię sobie odpowiedzieć, dlaczego Ann zachowała się w pewnej sytuacji tak, a nie inaczej, czemu nie pojawiło się w jej myślach podejrzenie, nieścisłość. Jedyne czego mi zabrakło podczas lektury, to bardziej szczegółowych opisów mordów czy tortur, na które się przygotowałem po przeczytaniu opisu z okładki (i tej oto tutaj recenzji). Rzeczywiście miejscami jest dość brutalnie, ale jakoś nie miałem problemów po projekcji tych obrazów w wyobraźni. Ogółem jest to świetny materiał na film, ja tam bym chętnie obejrzał jakąś adaptację. Zabieram się dziś za Ludzi z bagien, z nadzieją, że wciągną mnie jeszcze mocniej. Jeszcze raz dzięki za tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ksiązka Ci się spodobała:) Co do "Ludzi z bagien" to jest tam o wiele mniej rozlewu krwi, ale za to więcej psychologii postaci. Jeśli miałabym wybierać to wskazałabym właśnie "Ludzi z bagien" jako tą lepszą pozycję - moim zdaniem bardziej zmusza do myślenia, zamiast tylko szokować. Ale z tego co się zorientowałam jestem odosobniona w tej opinii, bo inni recenzenci wyraźnie optują za "Sukkubem".

      Usuń
  5. Droga Buffy, cieszę się, że książka "Ludzie z bagien" Ci się podoba. Jak oceniasz pracę tłumacza? Ja wysoko, ale jestem jego przyjacielem. Szkoda tylko, że Replika niekoniecznie - do tej pory nie zapłacono mu za tłumaczenie. Książki też nie dostał. Wszyscy recenzenci i blogerzy - tak, a on nie. Co o tym myślisz? Czy nie popadasz w większy pesymizm?
    Pozdrawiam, Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą sprawą chyba powinieneś napisać do wydawnictwa, a nie do mnie. Ja tłumacza nie zatrudniałam:)
      Swoją drogą ciekawie załatwiasz sprawy - zamiast kontaktować się z pracodawcą kontaktujesz się z blogerami? Dziwne, naprawdę.

      Usuń
  6. Zgadzam się z Tobą w stu procentach:) Książka wzbudza zgrozę,obrzydzenie i fascynację. Czytałam naprawdę dużo strasznych książek.Ale ta książka przeszła wszelkie wyobrażenia.Niesamowicie mocna rzecz.Dosadny język,makabryczne opisy a do tego ocieka seksem.Mnie wciągnęła bez reszty.Obawiam się,że teraz już żadna książka mnie nie przerazi:-)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Obrzydliwie wciągająca.

    _naena

    OdpowiedzUsuń