poniedziałek, 25 czerwca 2012

„Krąg wtajemniczonych” (2000)

Recenzja na życzenie
Pacjentka zakładu psychiatrycznego, Adrien Williams, dzięki pomocy swojego lekarza, dostaje szansę na powrót do normalnego życia, najmując się do prestiżowego letniego klubu, w którym spędzają wakacje bogaci, młodzi ludzie. Na miejscu poznaje lokalną gwiazdkę, Brittany Foster, która wprowadza ją do prestiżowego towarzystwa. Wkrótce Adrien odkrywa, że jest łudząco podobna do siostry Brittany, która przed laty uciekła z miasta. Tymczasem ludzie z jej otoczenia zaczynają ulegać niewyjaśnionym wypadkom, z czasem śmiertelnym. Adrien zaczyna rozumieć, że świat, w którym się znalazła mimo zewnętrznego przepychu skrywa mnóstwo przerażających tajemnic, a ona wbrew sobie znalazła się w samym sercu sieci wyrafinowanych intryg. Będzie musiała odkryć i zdemaskować osobę stojącą za wszystkimi zbrodniami – stawką jest jej powrót do zakładu psychiatrycznego.
Zachodnia kinematografia swego czasu zainaugurowała modę na thrillery, w których można wyróżnić kilka integralnych elementów wspólnych dla wszystkich tego rodzaju obrazów. Bohaterami zawsze są młodzi ludzie, żyjący w luksusie, na ogół wykorzystując do maksimum majątek swoich rodziców. Spośród nich wyróżnić można piękną „przywódczynię”, wyrafinowaną intrygantkę, która nie cofnie się przed niczym, aby utrzymać swój prestiż, przy okazji dostając wszystko, czego zapragnie. Modelowy kobiecy czarny charakter.  Sztandarowymi przykładami tego rodzaju produkcji są „Szkoła uwodzenia”, czy seria „Dzikie żądze”. W 2000 roku swojego szczęścia w tym gatunku filmowym spróbowała, znana wielbicielom kina grozy Mary Lambert, której w 1989 roku znakomicie udało się przenieść na ekran jedną z najpopularniejszych powieści Stephena Kinga pt. „Smętarz dla zwierzaków”. „Krąg wtajemniczonych” mocno trzyma się schematu, tych a la teen-thrillerów (mimo młodych protagonistów fabuła nie jest przeznaczona tylko i wyłącznie dla nastolatków, dorośli również mają szansę zasmakować w tej osobliwej konwencji).
Główną bohaterką jest Adrien, dziewczyna z „mroczną” przeszłością, starająca się na nowo ułożyć sobie życie. Ale paradoksalnie akcja nie skupia się na niej, to nie ona „świeci tutaj najjaśniej”. Znana z drugiej części „Dzikich żądz” Susan Ward, choć większość Polaków o tym nie wie, zważywszy na fakt, że w naszym kraju „Krąg wtajemniczonych” nie cieszy się taką popularnością, jak wspomniany wyżej tytuł, wciela się tutaj w rolę rozpieszczonej, zmanierowanej manipulantki, która bez trudu „okręca sobie wokół palca” każdego, na kim akurat jej zależy. Jak nietrudno się domyślić tym razem jej celem staje się nowa pracownica klubu, Adrien. Brittany, z sobie tylko znanych powodów, wprowadza ją w krąg swoich bogatych przyjaciół, dla których nadrzędną wartością w życiu jest dobra zabawa, suto zakrapiana alkoholem. Adrien wkracza w świat całonocnych imprez i niewybrednych rozrywek, w świat spływający dolarami, którymi nasi bohaterowie szastają na lewo i prawo. Hollywoodzki przepych, tzw. amerykański sen całkowicie wypełnia tę produkcję, realizacja wręcz krzyczy o wielkim bogactwie. Z pewnością znacznie przyczyniła się do tego sceneria prestiżowego klubu z basenami, kortami tenisowymi i polem golfowym, oddalonymi o kilka małych kroczków od dużej plaży i przejrzystego morza. Obserwujemy elegancko odzianych członków klubu, beztrosko spędzających swój wolny czas w promieniach gorącego słońca. Miły obrazek, prawda? Tyle, że to thriller, a więc ten fałszywy obraz amerykańskiego snu dosyć szybko zostanie zakłócony przez intrygującą tajemnicę sprzed lat, która obecnie zbiera swoje krwawe żniwa.
Nie ma sensu szukać w tym obrazie tzw. drugiego dna, bo zwyczajnie go tutaj nie ma. „Krąg wtajemniczonych” należy przypisać do pokaźnego grona niewymagających myślenia produkcji, których nadrzędnym zadaniem jest przyciągnięcie uwagi widza i zapewnienie mu określonego typu rozrywki nakładem małego wysiłki intelektualnego. Dokładnie tak. „Krąg wtajemniczonych” to obraz na wskroś przewidywalny, nieskomplikowany fabularnie, niemający najmniejszych szans zaskoczyć wytrawnego kinomaniaka. I tutaj znowu pojawia się pewien paradoks, bo choć produkcja ta nacechowana jest elementami, które z definicji nie mają prawa przyciągnąć uwagi odbiorcy, jakimś niewyjaśnionych sposobem intrygują go, wręcz zmuszając do zrelaksowania się po ciężkim dniu.
Myślę, że przysłowiowym strzałem w dziesiątkę okazała się obsada z piękną Susan Ward na czele. Zważywszy na fakt, że kilka lat później ponownie będzie miała szansę wykazać się w roli czarnego kobiecego charakteru, w „Dzikich żądzach 2” i ponownie spisze się na medal można chyba śmiało wysnuć tezę, że jest stworzona do kreacji takich postaci. Gdyby nie jej udział w tym filmie, „Krąg wtajemniczonych” sporo straciłby na swojej czysto rozrywkowej wartości, choć krążą plotki, że rolę Brittany odrzuciła sama Sarah Michelle Gellar, która w „Szkole uwodzenia” udowodniła, że to ona jest numerem jeden w kreacjach tego rodzaju antagonistek. Choć Ward całkowicie przyćmiła główną bohaterkę należy oddać sprawiedliwość Lori Heuring, bo choć nie mogła konkurować z tak wyrazistą postacią, jak Brittany ze swojej, de facto nieciekawej roli wywiązała się naprawdę przyzwoicie.
Myślę, że istnieje pokaźna grupa wielbicieli thrillerów, które reprezentuje między innymi „Krąg wtajemniczonych”. Ale mam nieodparte wrażenie, że ta produkcja ma szansę spodobać się nie tylko nastolatkom, ale również dorosłym odbiorcom, znużonym ambitnymi obrazami, wymagającymi od widza nieustannego skupienia intelektualnego. Wyłącz myślenie, zrelaksuj się i włącz „Krąg wtajemniczonych” – to idealny przepis na przyjemne spędzenie swojego wolnego czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz