sobota, 7 lipca 2012

Guy N. Smith „Pan ciemności”

Recenzja na życzenie (Marek Adamkiewicz)
Nauczycielka, Ann Rawsthorne, zatrudnia się prywatnej szkole dla bogatych nastolatków, położonej na uboczu, w Szkocji. Niepodzielną władzę nad wszystkim sprawuje tutaj surowy dyrektor, Dean Lazenby, którego sadystycznych metod wychowawczych boją się zarówno uczniowie, jak i personel szkoły. Ann wraz z nauczycielem wychowania fizycznego, Philem Cumbesem, z czasem odkrywa, że Lazenby wplątał niektórych uczniów w wyznawaną przez siebie, świętokradzką religię, w której czci morderczą istotę, która z dnia na dzień robi się coraz bardziej wymagająca. Ann i Phil będą musieli powstrzymać jej wskrzeszenie.
Autor horrorów klasy B, krótkich, jednorazowych czytadeł, bez aspiracji na coś bardziej ambitnego, Guy N. Smith, jak wielu innych twórców literatury grozy, jest osobą niezwykle płodną. Jak dotąd angielski autor napisał ponad osiemdziesiąt powieści, nie licząc masy opowiadań. Wydany po raz pierwszy w 1988 roku „Pan ciemności” trafił do rąk polskich czytelników dzięki uprzejmości wydawnictwa Phantom Press, którego zaprzestanie działalności było wielkim ciosem dla odbiorców literatury grozy. Wraz z tym wydawnictwem czytelnicy stracili niebywałą okazję zapoznania się z mało znanymi, niedocenianymi pozycjami zarówno znanych autów horrorów, jak i tych, którym nie udało się wybić. Z pewnością polski rynek wydawniczy nigdy już nie będzie taki, jak za czasów świetności Phantom Press. „Pan ciemności”, jak to u Smitha, ma za zadanie jedynie opowiedzieć zgrabną historyjkę grozy, bez zwracania najmniejszej uwagi na górnolotny styl wypowiedzi, jakąkolwiek oryginalność fabularną, czy chociażby zaskakujące zwroty akcji. Wszystko tutaj jest do bólu szablonowe i przewidywalne, z wszystkim w takiej czy innej formie zapoznaliśmy się już wcześniej w niezliczonej liczbie powieści i filmów. Czytelnik, który decyduje się na lekturę twórczości Smitha dokładnie tego po nim oczekuje – pragnie jedynie zrelaksować się przy niewymagającej myślenia opowieści, którą pochłonie w dosłownie jeden wieczór, po czym natychmiast o niej zapomni. I całe szczęście, że istnieją również tacy pisarze, jak Smith – w końcu każdemu od czasu do czasu należy się jakaś mało ambitna rozrywka, choćby w formie groszowej prozy.
Jak już wspomniałam fabuła nieustannie podąża utartym schematem. Wszystkie obrzędy Lazenby’ego na cześć jego okrutnego Mistrza, czarne msze z obowiązkowym piciem kurzej krwi i zapładnianiem dziewicy nie są niczym odkrywczym w tym gatunku, ale muszę przyznać, że teraz w porach burzowych owe momenty czytało się z całkiem przyjemnym dreszczykiem emocji – to samo można powiedzieć o wątkach wykradania jednego ciała z kostnicy, a drugiego wykopywania z ziemi. Ponadto będziemy również świadkami kilku zgonów sterroryzowanych przez Lazenby’ego uczniów. Czyli dla każdego coś miłego:) Z całej plejady bohaterów największą fascynację z pewnością budzi postać Lazenny’ego – osobnika z ewidentnie dyktatorskimi zapędami, wyładowującego swoją agresję na niewinnych uczniach, pragnącego stworzyć z nich rasę nadludzi (pachnie trochę Hitlerem), która pod przewodnictwem jego Mistrza zawładnie światem. Metody wychowawcze dyrektora rzeczywiście szokują swoim nieludzkim wręcz okrucieństwem, a sam Lazenby mimowolnie zaczyna wzbudzać strach nie tylko w fikcyjnych uczniach i nauczycielach, ale również w czytelniku. Kluczowymi protagonistami są Ann i Phil, którzy oczywiście z miejsca zdobędą naszą sympatię, mimo ich ewidentnej gapowatości – w końcu, kiedy już znajdują bezsprzeczne dowody bluźnierczej działalności Lazenby’ego, kiedy wszystkie części układanki idealnie dopasowują się do całości nasi bohaterowie w gruncie rzeczy przechodzą nad tym do porządku dziennego - zamiast ułożyć jakiś plan zwyczajnie wracają do swoich zwykłych zajęć, przy okazji na własne życzenie pakując się w jeszcze większe kłopoty. Tak, Smith choć dał czytelnikom kogoś, z kim mogliby sympatyzować, niestety nie pozwolił na całkowite utożsamienie się z nimi, zaniedbując nie tylko psychologiczny wymiar swoich postaci, ale również ich aspekt przyczynowo-skutkowy.
Jeśli ktoś szuka lekkiej lektury, w celu przyjemnego spędzenia nudnego, burzowego wieczora „Pan ciemności” powinien być w sam raz. Powieść skierowana jest tylko i wyłącznie do osób czytających dla rozrywki, niezainteresowanych napuszonym, ozdobnym stylem, czy oryginalną osią fabularną. Koneserom ambitnej, obsypanej licznymi nagrodami literatury stanowczo radzę trzymać się z daleka od twórczości Smitha.

2 komentarze:

  1. Czytałam tę pierwszą książkę :D Jest niesamowita i inspirująca, a najlepsze jest to, że kocham horrory!
    Zapraszamy na Naszego bloga: www.pill-dreams.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja dokładnie oddaje to, jaki jest "Pan Ciemności". Lecz mimo jego nieskomplikowanego charakteru, coś sprawia, że można tę powieść uznać za jedną z lepszych w karierze Smitha. Ja zresztą lubię czy to filmy, czy też książki, których akcja dzieje się w szkole, nie wiem nawet dlaczego tak mam, ale bawi mnie (w pozytywny sposób) motyw odkrywania (np. przez uczniów) tajemnic placówki.

    Dzięki za wzięcie pod uwagę mojej sugestii co do recenzji. ;)

    OdpowiedzUsuń