niedziela, 23 września 2012

R.J. Ellory „Cicha wiara w anioły”

Czasy drugiej wojny światowej, małe miasteczko w stanie Georgia. Joseph Vaughan traci ojca w wieku jedenastu lat i od tego czasu mieszka tylko z matką. Kiedy zostaje znalezione ciało jego koleżanki z klasy – zgwałcone i okrutnie zmasakrowane – Joseph nawet nie podejrzewa, że ofiar będzie o wiele więcej, a jego życie już zawsze będzie naznaczone piętnem zmarnowanego dzieciństwa.
Po przeczytaniu „Śmiertelnie prostego rozwiązania” postanowiłam jak najszybciej zapoznać się z drugą (i jak na razie ostatnią) wydaną w Polsce powieścią angielskiego autora R.J. Ellory’ego. Przede wszystkim miałam nadzieję, że „Cicha wiara w anioły” również napisana jest tak pięknym stylem, jak poprzednia książka Ellory’ego, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Moja nadzieja okazała się płonna, bowiem znakomity język, jakim popisuje się autor w „Śmiertelnie prostym rozwiązaniu” nawet w części nie może równać się ze stylem tej powieści. Nigdy nie czytałam tak emocjonująco napisanego thrillera i podejrzewam, że już nie przeczytam, ponieważ „Cicha wiara w anioły” jest książką jedyną w swoim rodzaju, jest lekturą, obok której nie sposób przejść obojętnie, której nie da się tak po prostu bez emocji przeczytać. Głęboka empatia autora, aż wylewa się z absolutnie każdej strony powieści, a liczne powtórzenia, akcentujące większe tragedie wbijają się w pamięć czytelnika tak mocno, że jeszcze długo po skończonej lekturze nie będzie w stanie szczęśliwie egzystować.
„W miarę jak stajemy się coraz starsi, obrastając cynizmem i zgorzknieniem, tracimy dziecięcą niewinność. Wraz z tym zyskujemy wgląd w serca innych. Patrzymy w ich oczy i widzimy, kim naprawdę są. Oczy są oknami duszy; przyjrzysz się bliżej i zobaczysz odbite jej ciemniejsze aspekty.”
Pierwsza połowa książki opowiada o dzieciństwie Josepha Vaughana – dzieciństwie naznaczonym śmiercią niewinnych dziewczynek bestialsko gwałconych, mordowanych i ćwiartowanych. Jeśli ktoś myśli, że oto ma do czynienia z kolejnym thrillerem o seryjnym mordercy to srogo się zawiedzie. Owszem, wątek okrutnych mordów jest jednym z kluczowych, ale autor nie traktuje swoich fikcyjnych ofiar w kategoriach mięsa wystawionego na rzeź – opisuje ich tragedię tak wzruszająco, że niejednokrotnie łezka zakręciła mi się w oku. Ellory nie epatuje bezsensowną przemocą, nie podchodzi do problematyki swojej powieści beznamiętnie, niczym jakiś wyzuty z uczuć kronikarz – on naprawdę przeżywa ten koszmar całym sobą, a swoje emocje przelewa na bezbronnego czytelnika. To w połączeniu z melancholijnym dzieciństwem oraz z jakże trafnymi konkluzjami na temat drugiej wojny światowej dostarcza odbiorcy tak wiele negatywnych emocji, że chyba tylko osoba całkowicie pozbawiona empatii mogłaby czytać tę powieść bez przerwy – ja musiałam często odkładać tę lekturę, ponieważ czułam, że większego nagromadzenia cierpień, które dotknęły niewinne, małe dziewczynki oraz narratora Josepha zwyczajnie nie jestem w stanie pomieścić.
„Przywiózł swoje szaleństwo aż z Georgii i tym szaleństwem zniszczył wszystko, co miałem. Ogołocił moje dzieciństwo z niewinności, pokazał mi mroczny i zdeprawowany świat, gdzie koszmary stawały się rzeczywistością, gdzie dzieci odbierano rodzicom, bito, gwałcono i zabijano.”
W głębokim przeżywaniu lektury „Cichej wiary w anioły” znacznie pomaga narrator, którego wręcz nie da się nie kochać. Już w okresie jego dzieciństwa widzimy, że jest inteligentnym, współczującym chłopcem, który całym sercem pragnie pomagać potrzebującym, który jak chyba nikt inny chce chronić bezbronne dziewczynki ze swojego miasteczka. Bezustannie zadaje sobie pytania o naturę ludzkiego zła, nurtuje go, co też może zmusić człowieka do tak bestialskich czynów – i jak wielu przed nim, nie otrzymuje na nie odpowiedzi. Ale stara się coś zmienić, stara się ochronić niewinne istoty – plan z góry skazany na niepowodzenie, jednak Joseph się nie zraża. Od tego momentu będziemy świadkami ciągłych klęsk życiowych naszego narratora, który każdą minutę absolutnego szczęścia będzie musiał okupić latami cierpienia. Każdy, do kogo się zbliży zostanie mu odebrany, wszystkie próby polepszenia swojej marnej, samotnej egzystencji spełzną na niczym. Tragedie, które nieustannie towarzyszą Josephowi wkrótce zmuszą czytelnika do podejrzeń, że nie może on zrobić absolutnie nic, żeby wyrwać się z tej matni, a każda osoba, którą pozna wkrótce i tak odejdzie. Tak sympatycznego, naznaczonego piętnem cierpienia bohatera próżno szukać w innych literackich thrillerach – to w połączeniu z obyczajowo-kryminalną fabułą i pięknym stylem autora sprawiło, że zwyczajnie zakochałam się w tej powieści i na pewno jeszcze nie raz do niej wrócę.
Jeśli ktoś nie czytał „Cichej wiary w anioły” powinien w trybie natychmiastowym to nadrobić, w przeciwnym razie straci niepowtarzalną okazję obcowania z naprawdę przejmującą powieścią, nietypowym thrillerem, który na długo pozostanie w jego pamięci. Jak dla mnie to jedna z najlepszych książek, z którą dotychczas miałam do czynienia, prawdziwa perełka, jakich mało we współczesnej literaturze. Mam tylko nadzieję, że polskie wydawnictwa również dostrzegą wielki potencjał, drzemiący w Ellory’u i zdecydują się na przetłumaczenie innych jego powieści – nie robiąc tego, odbiorą polskim czytelnikom niepowtarzalną szansę obcowania z naprawdę dojrzałą, pełną emocji literaturą.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Nie słyszałam o tej książce, ale muszę przyznać, że ogólny zarys fabuły bardzo mnie zaciekawił a twoja recenzja tylko podsyciła moje zainteresowanie tym thrillerem. Rzadko można spotkać prawdziwą literacką perełkę. Ja do tej pory jedynie najbardziej zachwalam dzieło Senecala ,,Oko za oko'' i nie zmalałam jeszcze żadnej innej powieści grozy, która by mnie tak poruszyła. Pragnę więc jednak przeczytać „Cichą wiarę w anioły”. Mam nadzieję, że także wywrze ona na na mnie wielkie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń