piątek, 21 września 2012

„Uśpiony obóz” (1983)

Ricky spędza lato wraz ze swoją nieśmiałą kuzynką Angelą na obozie Arawak. W przeszłości dziewczyna straciła rodzinę podczas wypadku na łodzi i od tego czasu nie może dopasować się do swoich rówieśników, co naraża ją na nieustanne kpiny z ich strony. Wkrótce w obozie Arawak zaczynają ginąć ludzie. Opiekunowie z początku są przekonani, że to nieszczęśliwe wypadki, ale coraz większa liczba trupów jednoznacznie wskazuje na celowe morderstwa z ręki niezidentyfikowanego sprawcy.
Po komercyjnym sukcesie „Piątku trzynastego” w latach 80-tych amerykańscy twórcy horrorów zauważyli spory potencjał drzemiący w tzw. camp slasherach – niskobudżetowych, umiarkowanie krwawych obrazach, których akcję umiejscowiono w realiach obozowych. Do najsłynniejszych obrazów powstałych na fali popularności „Piątku trzynastego” z pewnością należy „Uśpiony obóz” – pierwsza część długiej serii camp slasherów, wyreżyserowana przez mało znanego w światku horroru Roberta Hiltzika.
Fabuła z pewnością niczym oryginalnym się nie wyróżnia – ot, mamy obozowiczów spędzających lato na beztroskich zabawach w zacisznym Arawak, gdzie wkrótce zaczynają ginąć. Twórcy szczególnie skrupulatnie przybliżają nam sylwetkę Angeli – nieśmiałej dziewczynki, która początkowo nie odzywa się słowem do nikogo, nawet własnego kuzyna. Z czasem dowiadujemy się o tragedii, która pozbawiła życia jej rodzinę i zmusiła Angelę do zamieszkania z ekscentryczną ciotką (znakomita, na wskroś przesadzona, groteskowa kreacja Desiree Gould) i jej synem Rickim. Oczywiście alienacja Angeli stosunkowo szybko narazi ją na niewybredne żarty ze strony innych obozowiczów, co zbiegnie się w czasie z brutalnymi zgonami, mającymi miejsce w Arawak. Do najbardziej spektakularnych scen mordów z pewnością można zaliczyć kąpiel we wrzątku, gniazdo os podrzucone kolesiowi siedzącemu akurat na „tronie” oraz ewidentnie nawiązujące do kultowej „Psychozy” zabójstwo pod prysznicem. Jednakże fabuła nie skupia się tylko i wyłącznie na „widowiskowych” scenach mordów. Twórcy przede wszystkim stawiają na obozowe życie – gry i zabawy, młodzieńcze miłości oraz niewinne, ale również okrutne żarty na kolegach. Myślę, że głównie na tym skupia się fabuła „Uśpionego obozu”, a wyszukane sposoby eliminacji poszczególnych ofiar są jedynie swego rodzaju dodatkiem. Zdawać by się mogło, że taki zabieg nie ma szans zainteresować wielbicieli brutalnych slasherów, ale jeśli o mnie chodzi rezygnacja z nadmiernego epatowania przemocą na rzecz, może mało oryginalnej, ale za to jakże wciągającej fabuły, całkowicie zdała egzamin. Znacznie przyczynia się do tego niezwykła dbałość twórców o klimat wszechobecnego zagrożenia, który jest znakomicie wyczuwalny nawet w trakcie beztroskich młodzieńczych zabaw. Najmocniej potęguje go szarpiąca nerwy ścieżka dźwiękowa, skomponowana przez Edwarda Bilousa oraz jak na niskobudżetowy obraz umiejętna praca kamery.
Większość widzów pewnie już na początku seansu domyśli się, kto stoi za brutalnymi mordami, mającymi miejsce w obozie Arawak. Ich reakcja pewnie będzie zbliżona do mojej lekceważącej postawy – byłam przekonana, że finał niczym szczególnym mnie nie zaskoczy, że twórcy postawią na oczywiste, na wskroś przewidywalne zakończenie, które ja w swoim mniemaniu rozszyfrowałam już podczas pierwszych minut projekcji. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie odmienna od moich wyobrażeń – jeśli ktoś nie słyszał wcześniej o kultowym finale „Uśpionego obozu” z pewnością będzie wręcz wstrząśnięty tak zaskakująco spektakularnym końcowym motywem.
Myślę, że „Uśpiony obóz” może okazać się doskonałą rozrywką dla wielbicieli klasycznych slasherów, nieepatujących zanadto przemocą, ale za to dbających o sugestywny klimat grozy, potęgowany charakterystyczną ścieżką dźwiękową. Jak dla mnie to znakomity przykład doskonale zrealizowanego camp slashera – mówcie, co chcecie, ale osobiście cenię go bardziej od kultowego „Piątku trzynastego”.

15 komentarzy:

  1. Powiem szczerze, że już go w ogóle nie pamiętam. Będę musiała sobie odświeżyć, bo stare slashery bardzo lubię, a tych nowych dobrych jest znikoma ilość. W ogóle lata 80-te w kinie grozy wspominam bardzo dobrze. Taki klimat już się raczej nie powtórzy, więc... dobrze, że można sobie jeszcze pooglądać takie fajne starocie. Recenzja jak zwykle rzeczowa. Pozdrawiam i czekam na kolejne, bo już nie wiem, co oglądać w weekendowe wieczory ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie mogę sobie przypomnieć tego filmu. Może jakbym zobaczyła jego zwiastun, bądź urywek, to bym wiedziała czy oglądałam go, czy też nie. Ale mimo to i tak się za ta produkcją rozejrzę, bo jestem zagorzałą fanką klasycznych slasherów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chyba też cenię ten film bardziej od Piątku, głównie za sprawą oryginalniejszych scen morderstw. Za żadnym z nich jednak szczególnie nie szaleję i są mi mniej lub bardziej obojętne. Bardziej do gustu przypadł mi natomiast Sleepaway Camp II: Unhappy Campers (części trzeciej nie miałem okazji jeszcze zobaczyć, podobnie jak niedokończonej części czwartej), a także swoisty remake zrobiony przez nikogo innego, jak reżysera oryginału, pt. Return to Sleepaway Camp. Oba mają lżejszy klimat, bardziej komediowy + są nieco głupawe, co zdecydowanie mi odpowiadało.
    I, jasna sprawa, życzę wszystkiego najlepszego z wiadomej okazji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia:)
      Ja jeszcze drugiej części nie widziałam, ale na pewno to nadrobię. Widziałam za to "Return..." i nie podobał mi się - jak napisałeś za dużo komedii, która mnie osobiście nie śmieszyła:/

      Usuń
  4. Film zapowiada się naprawdę obiecująco. Trzeba będzie jak najszybciej nadrobić rażące braki i przyjrzeć się bliżej serii, a przynajmniej pierwszej jej części. Skoro to ma być lepsze od "Piątku trzynastego"... No muszę przyznać, że rozbudziłaś moją ciekawość.

    OdpowiedzUsuń
  5. No i obejrzałem. Faktycznie kawał dobrego slashera. Po Twojej recenzji spodziewałem się zaskakującego zakończenia, próbowałem przewidzieć kto jest zabójcą, że to niby aż takie zdziwko ma być... I mimo, że spodziewałem się, to końcówka i tak mnie zaskoczyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SPOILER Ja też przewidziałam kto zabija, ale nie przwidziałam, że ten ktoś jest kimś innym. I o to mi w recce chodziło. Być może wprowadziłam troszkę w błąd, za co przepraszam, ale nie chciałam spoilerować:)

      Usuń
    2. Nie no, właśnie dobrze. Recenzja zdradza dokładnie tyle ile może zdradzić i nie zaspoilować. Wiadomo, że coś będzie na rzeczy, ale nie wiadomo co. Zresztą ja byłem zaskoczony mimo przeczytania recki, więc chyba jest wszystko ok ;)

      Usuń
  6. zabieram sie powoli w najbliższych dniach do zapoznania się ze wszystkimi częsciami Uśpionego Obozu i przyznam szczerze ze jestem strasznie ciekawy, czytając opinie Buffy czy Nukie jakoby był to obraz lepszy aniżeli oryginalny Piątek 13 :) także zostało mi sprawdzić samemu. PS Aniu mam do Ciebie krótką prośbe-pytanie, napisz swoją ulubioną, najlepszą 5tke- obozowych slasherów z tego okresu.które zrobiły na Tobie największe wrażenie? piatek 13, the burning, sleepaway camp, i jeszcze jest tego dość dużo. jaka jest Twoja pierwsza liga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasna cholera - przypomniałeś mi o "Podpaleniu". Kurczę, już dawno obiecałam jednemu z przeglądających bloga, że obejrzę i kompletnie o nim zapomniałam:/ Dzięki za odświeżenie pamięci - obejrzę i zrecenzuję w tygodniu:)
      Co do obozowych slasherów to nie licząc sequeli widziałam chyba tylko trzy: "Uśpiony obóz", "Piątek trzynastego" i "Madman" i chyba w takiej kolejności bym te filmy ustawiła. "Madman" po obejrzeniu wydawał mi się lepszy od "Piątku trzynastego", ale po odświeżeniu tego drugiego jednak zmieniłam zdanie i jak na tę chwilę tak to chyba będzie wyglądać;)

      Usuń
  7. oj Aniu Aniu, jak dobrze pamiętam to własnie mi obiecałaś recke Podpalenia hehe faktycznie to już dawno temu było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, moja pamięć bije wszelkie rekordy - demencja chyba;) Ale w tygodniu będzie na pewno, już sobie w telefonie zapisałam heh:)

      Usuń
  8. Ten bym chętnie obejrzała. Teraz będę się zastanawiać, kto zabijał. :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Wczoraj go obejrzałam. Niejeden horror w życiu widziałam, ale ostatnia scena z tego filmu będzie mi się chyba po nocach śniła.

    OdpowiedzUsuń
  10. Całkiem niedawno powiedziałem się o tym filmie, bo ok.3 lata temu, ale z miejsca go obejrzałem. I co? I generalnie jako fan gore i slasherów powinienem ten film w zasadzie określić, a cholernie go lubię. Po pierwsze jest nazywany slasherem i poniekąd tak jest, ale na pewno nie do końca. Jest mało krwawy, widzimy efekty zabójstw, a nie samą"rzeź", choć słowo rzeź jest w tym wypadku przesadą. Pierwsze co zauroczyło mnie w tym filmie to klimat lat osiemdziesiątych do czego mam sentyment. Drugie to kapitalnie oddane obozowe życie wlekące się w zasadzie niemiłosiernie, ale mnie to nie przeszkadzało, bo kocham te klimaty, ale rozumiem, że większości ten film będzie się dłużył. Film w zasadzie rozkręca się w ostatnich dwudziestu minutach. O zakończeniu już pisał nie będę, bo już wszystko na ten temat napisano i ją już nic twórczego w tej kwestii pewnie nie wniosę, ale powiem to - też mnie rozwaliło.
    Teraz odnośnie Felissi Rose grającej Angelę. Jej pustka w twarzy i oczach, które nomen omen tworzą klimat co w dużej mierze jest atutem tego filmu, ale w "Powrocie do uśpionego obozu" jest masakrycznie karykaturalny. Ją rozumiem, że może taki był zamysł Roberta Hiltzika, ale mnie to jednak dobiło.
    Jak dla mnie Pamela Springsteen grająca Angelę w dwójce i trójce była mega. Była dalece nadgorliwa i miała tę dzicz w sobie i to Ona jest dla mnie prawdziwą, soczystą Angelą.
    A poza tym to mój pierwszy wpis tutaj, więc pozdrawiam wszystkich, a zwłaszcza Buffy i mam nadzieję, że będę tu częstym gościem i będziemy prowadzili inteligentne spory na tematy filmowe, a zwłaszcza jeśli będziemy się pięknie na pewne tematy nie zgadzać.

    OdpowiedzUsuń