czwartek, 25 października 2012

Dan Simmons „Drood”

Rok 1865. Wybitny pisarz, Charles Dickens, bierze udział w katastrofie kolejowej. Jako, że nie odniósł poważnych fizycznych obrażeń, niezwłocznie przystąpił do udzielania niezbędnej pomocy innym rannym pasażerom, a pomagał mu w tym tajemniczy jegomość nazwiskiem Drood. Po powrocie do Londynu Dickens zwierzył się z tej przygody swojemu najbliższemu przyjacielowi, pisarzowi Wilkiemu Collinsowi, dodając, że pragnie odnaleźć Drooda. Ten szalony pomysł doprowadzi obu panów na skraj prawdziwego szaleństwa, w samo serce mrocznego, zdegenerowanego podziemnego Londynu.
Polecana między innymi przez Stephena Kinga i Guillermo del Toro najnowsza w Polsce powieść amerykańskiego autora science fiction, która z całą pewnością nie klasyfikuje się do tego konkretnego gatunku literackiego. Pierwszą moją myślą po zobaczeniu tego ogromnego tomiszcza w eleganckiej twardej oprawie była pewność, że nie przeczytam go przed upływem miesiąca (ponad 800 stron). Natomiast już pierwsze przeczytane zdania kazały mi sądzić, że oto mam do czynienia z jedną z nielicznych współczesnych powieści napisaną tak uwielbianym przeze mnie staroświeckim stylem, ale równocześnie ograniczającym do absolutnego minimum wszelkie archaizmy. Tak, bez dwóch zdań najmocniejszym elementem tej książki jest piękny język Simmonsa – sugestywne, szczegółowe opisy miejsc i wydarzeń pozbawione jakichkolwiek niedopowiedzeń oraz znakomicie scharakteryzowani bohaterowie, ze szczególnym wskazaniem na Charlesa Dickensa i narratora Wilkiego Collinsa. Liczne zwroty bezpośrednio do czytelnika również całkowicie zdają egzamin, sprawiając, że ta mieszanka literatury faktu i zupełnej fikcji wciąga odbiorcę do tego stopnia, że niejednokrotnie ma wrażenie, iż jest jeszcze jedną postacią tej powieści. Jedyne, co może męczyć od strony narracyjnej to częste przeskoki w czasie, które niejednokrotnie wywoływały u mnie lekką dezorientację. Pomijając ten drobny mankament mogę śmiało zapewnić potencjalnych czytelników „Drooda”, że to najlepiej napisana pozycja, z którą miałam do czynienia w ciągu ostatnich kilku, a może nawet kilkunastu lat – włączając prozę samego Stephena Kinga.
„Jeżeli Drood jest iluzją, mój drogi Wilkie, to taką, która przybrała kształt najstraszliwszego koszmaru naziemnego Londynu. Jest ciemnością w sercu najmroczniejszej ciemności duszy. Jest uosobieniem gniewu tych, którzy utracili ostatnie wątłe promyki nadziei w naszym nowoczesnym mieście i nowoczesnym świecie.”
Niełatwo jest zaklasyfikować tę powieść do jednego konkretnego gatunku literackiego. Mroczne fantasy subtelne łączy się tutaj z najprawdziwszym horrorem i intrygującym kryminałem, a wszystko to polane jest jakże obyczajowym sosem, obrazującym życie i twórczość wybitnych angielskich pisarzy XIX wieku.  SImmons niemalże przez cały czas, czy to opisując liczne, przepełnione suspensem intrygi kryminalne, czy mroczne siły nękające naszego narratora trzyma się sugestywnej, często surrealistycznej subtelności, tak naprawdę więcej pozostawiając indywidualnej interpretacji czytelnika niż własnemu zamysłowi. Jednakże miejscami autor przekracza wszelkie granice dobrego smaku – rezygnuje z subtelności na rzecz porażającej wręcz dosadności. Obnaża prawdziwe oblicze XIX-wiecznej Anglii pełnej przysłowiowego brudu, smrodu i ubóstwa. Nieczystości spływające do Tamizy; przepełnione cmentarze, ze zbyt płytko pochowanymi ciałami, które na skutek rozkładu nieodmiennie wydzielają nieprzyjemny zapaszek; odpady mięsne zalegające na brzegach i w samej rzece oraz rzecz jasna wyziewy spoconego, brudnego społeczeństwa. Simmons mówi: tak wyglądał XIX wiek, a jego dosadne opisy sprawiają, że czytelnik siłą wyobraźni zaczyna go czuć. Niedawno narodzone niemowlaki zamordowane i porzucone na ulicach w tamtych czadach były czymś całkowicie naturalnym, o czym autor nie omieszka bez ogródek poinformować zniesmaczonego czytelnika. Dodajmy do tego uzależnienie od opium, które nęka również Wilkiego Collinsa oraz jego przerażające omamy (lub rzeczywistość – Simmons pozostawia interpretację odbiorcy), podczas których widuje zjawę zielonej kobiety oraz własnego sobowtóra i dostaniemy najprawdziwszy horror, którego sugestywny klimat, miejsce i przybliżony czas akcji nieodmiennie nasuwał mi skojarzenia z filmem „Z piekła rodem” z 2001 roku. Jednak oprócz elementów najczystszej grozy mamy również liczne wątki kryminalne i obyczajowe, których powolne tempo akcji z pewnością przeznaczone jest jedynie dla cierpliwych czytelników, którzy znajdują przyjemność w monotonnym suspensie.
Główni bohaterowie z pewnością zainteresują wielbicieli prozy Dickensa i Collinsa, jednak ja żywiłam do nich ambiwalentne uczucia. Z jednej strony ich altruistyczne podejście do najbiedniejszych wzbudza podziw, a z drogiej ich zarozumialstwo, rozbuchane ambicje i współzawodnictwo wywołuje pewien niesmak, wszak prędzej czy później dociera do nas, że oto mamy do czynienia z dwoma zapatrzonymi w siebie, narcystycznymi mężczyznami, którzy kreują się na wybitne jednostki w oczach społeczeństwa, a w rzeczywistości nie zwracają zbyt wielkiej uwagi na uczucia innych. Muszę przyznać, że taka bądź, co bądź negatywna kreacja głównych postaci ma swój urok – sprawia, że czytelnik pragnie jak najszybciej dowiedzieć się, jaki finał będzie miało dla nich takowe podejście do życia.
„Drooda” polecam przede wszystkim osobom zakochanym w barwnym stylu pisarskim i znajdującym przyjemność w monotonii fabularnej, która stawia przede wszystkim na sugestywny klimat niż dynamiczną akcję. Szkoda tylko, że cena (69 zł.) jest tak wygórowana, bo chociaż wydanie jest naprawdę zjawiskowe nie każdy będzie gotowy wydać taką sumę na jedną książkę, a moim zdaniem każdy literacki pasjonat powinien ją przeczytać. Więc apel do wydawnictwa Mag: bardzo proszę o drugie, tańsze wydanie „Drooda”, aby dać szansę wszystkim Polakom na zapoznanie się z tą niepowtarzalną lekturą!
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

12 komentarzy:

  1. No właśnie, cena... Skutecznie odstrasza. Zwłaszcza mnie, który poluje głównie na wyprzedaże i promocje. Za tę cenę mogę mieć osiem innych książek :p Nawet przy - minionym już - 20% Empikowym rabacie było wciąż drogo. Cóż ;-) Simmonsa bardzo sobie cenię, mistrz budowania klimatu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cena rzeczywiście poraża ale historia warta poznania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozwoliłam sobie umieścić u siebie na blogu link do Twojego bloga. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza:)
    Ilsa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie - bardzo dziękuję. Zresztą ja do Twojego bloga już dawno zamieściłam;)

      Usuń
  4. Tak wiem i postanowiłam się zrewanżować, gdy tylko burdel na blogu uporządkuje - co dokonało się dziś:)
    Ilsa

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się świetnie,ale czy dorwę ją w bibliotece? Wątpię:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli objętość Cię nie przeraża, a styl Simmonsa Ci się spodobał to gorąco polecam jego "Terror". Moim zdaniem jedną z najlepszych powieści jakie czytałem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cena szalona, ale jestem w stanie przeczekać bo i tak już od dawna mam chrapkę na tą książkę :) Twoja recenzja tylko mnie utwierdziła, że czekać warto.

    OdpowiedzUsuń
  8. O, cieszę się, że jednak się spróbowałaś i się spodobało. ;)
    Podpisuję się też pod postem Jerry'ego (zresztą sam wcześniej to sugerowałem), że warto zapoznać się z "Terrorem". Jeszcze lepszy niż "Drood".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, skoro tyle osób poleca "Terror" to chyba nie mam innego wyjścia, jak przeczytać:)

      Usuń
  9. ciekawe :)

    a swoją drogą to świetna okładka..

    OdpowiedzUsuń
  10. "Drood" jest wysmienity. Zgadzam sie z recenzentka :)
    Szkoda, ze tak trudno go dzisiaj dostac.

    PS. Zapraszam i na swoje zestawienie: 30 najlepszych opowiadan grozy.
    www.milczenieliter.pl/2020/05/30-najlepszych-opowiadan-grozy.html

    OdpowiedzUsuń