niedziela, 6 stycznia 2013

„Kronika opętania” (2012)

Clyde kupuje na wyprzedaży garażowej swojej córce, Em, antyczną skrzynię, na punkcie której dziewczynka wkrótce dostaje prawdziwej obsesji. Jej niecodzienne zachowanie zmusza Clyde’a do poszukiwania odpowiedzi na temat zawartości pudełka. Wkrótce dowiaduje się, że zamieszkuje go żydowski dybuk, który „przywędrował” prosto z Polski.

Szeroko reklamowany w Polsce, ponoć oparty na faktach horror Ole’go Bornedala. Kręcąc film o opętaniu nie trzeba się zanadto starać o klimat grozy, wszak już sama tematyka znacznie go potęguje. Jednakże twórcy „Kroniki opętania” chyba zanadto wzięli sobie tę zasadę do serca, ponieważ w moim odczuciu wszystko pozostawili fabule, która przez większą część seansu bardziej skupia się na dramatycznej egzystencji rozwodnika Clyde’a i jego relacjach z dwiema córkami, aniżeli dosłownej grozie. Nie mam pojęcia, czy wielbiciele horrorów znajdą tutaj upragniony klimat grozy i umiejętne stopniowanie atmosfery – ja takowych elementów, integralnych dla tego gatunku filmowego nie znalazłam. Powiem nawet więcej: w moim mniemaniu powinno się mu nadać kategorię wiekową „od lat dwunastu”.
 

Fabuła jest rażąco nierówna. Monotonna egzystencja Clyde’a miesza się tutaj ze schematyczną relacją z opętania jego córki przez polskiego dybuka, przemawiającego z antycznej skrzynki w naszym języku. Akcent polski i oryginalny pomysł, oczywiście, zasługują na pochwałę, aczkolwiek wtórna realizacja, inspirowana głównie ponadczasowym „Egzorcystą”, w dodatku w wersji lajt mocno mnie znużyła. Abstrahując od nudnawych wstawek z życia Clyde’a, które w zamyśle miały być siłą napędową fabuły, a w efekcie przyprawiły mnie o daleko idącą senność, przyjrzyjmy się kolejnym fazom opętania Em. Tutaj jest podobnie, jak i z całą osią fabularną – mamy momenty mniej widowiskowe, żeby nie rzec nudnawe i do bólu schematyczne oraz kilka bardziej spektakularnych scen, których jest zdecydowanie mniej i trwają zbyt krótko. Podczas wczesnej fazy opętania Em wykazuje niezdrową obsesję na punkcie skrzynki, okłada pięściami kolegę ze szkoły oraz i tutaj uwaga obraża ojca i wpada w histerię – czyli podobnie, jak w początkowych sferach opętania Regan z „Egzorcysty”, aczkolwiek radzę nie spodziewać się takich przerażających dosłowności, jak masturbacja krucyfiksem tudzież Gwiazdą Dawida, bo to chyba nie ta kategoria wiekowa. Poszukujący czegoś mocniejszego widzowie dostaną płaczącą krwią nauczycielkę, ale tylko przez kilka sekund, gdyż zaraz potem wpadnie w sidła dybuka, który sponiewiera ją po całej klasie, rzecz jasna prawie w całości rozegra się to poza kadrem, ażeby nie zaszokować, co wrażliwszych odbiorców. Ponadto zobaczymy moim zdaniem jedyną maksymalnie nastrojową scenę nocnego buszowania Em po kuchni i spożywania surowego mięsa oraz najoryginalniejszy moment palców wyłaniających się z jej gardła. Kulminacyjne fazy opętania Em w żadnym razie nie rekompensują wszechobecnej nudy większości seansu – pozbawienie Bretta (nowego chłopaka matki dziewczynek) zębów, mało widowiskowy atak Em i maksymalnie efekciarska scena wędrówki dybuka pod jej skórą twarzy, zakończona widokiem jej białek ocznych (i znowu „Egzorcysta”).
 

Podczas ostatnich sekwencji filmu na scenę ponownie wkroczy inspiracja „Egzorcystą”, podczas badania rezonansem magnetycznym, które zaraz potem zostanie zastąpione egzorcyzmami wykonanymi przez rabina. Już abstrahując od zachowania egzorcysty, który gibał się w tak komiczny sposób, iż po prostu nie mogłam powstrzymać się od śmiechu pragnę zaznaczyć, że wygląd i kaskaderskie wyczyny Em godne Spidermana naprawdę robią wrażenie. Charakteryzator chyba wreszcie się obudził, szkoda tylko, że tak późno. Natomiast zakończenie jest równie schematyczne, jak i cały film, absolutnie nie zaskakuje niczym odkrywczym, a nawet mocno irytuje. UWAGA SPOILER W finale wraca nasz dzielny rabin, „robi swoje czary-mary”, co jest pretekstem do popisania się nowoczesnymi, spektakularnymi, aczkolwiek mało realistycznymi efektami specjalnymi. Wygenerowany komputerowo, do bólu sztuczny wizualnie dybuk wychodzi z Clyde’a i koniec, mamy happy end! Wielka szczęśliwa rodzinka znowu w komplecie. Ale nie dajcie się zwieść, wszak przeklęta skrzynka wkrótce znajdzie nowego właściciela! KONIEC SPOILERA.
 

Obsadzie nie mogę absolutnie niczego zarzucić. Najlepiej spisał się Jeffrey Dean Morgan, na którym przede wszystkim opierała się cała fabuła filmu. Ponadto na uwagę zasługuje Kyra Sedgwick, Grant Snow i Natasha Calis, która dała się z siebie wszystko, aby realistycznie oddać opętanie Em, w końcu to nie jej wina, że charakteryzator bał się dosłowności.
 

Cały czas nie mogę wyjść z podziwu do twórców „Kroniki opętania”, wszak potrzeba „talentu”, aby tak zepsuć doskonały pomysł na film, aby tak oryginalny motyw podlać tak schematycznym, pozbawionym jakiegokolwiek klimatu sosem. Jeśli ktoś lubi takie horrory w wersji lajt to oczywiście śmiało może sięgnąć po „Kronikę opętania”. Ja zdecydowanie wolę po raz enty obejrzeć „Egzorcystę”, niż wracać do tego obrazu.

13 komentarzy:

  1. Opętania to ciekawy motyw filmu, chociaż dla mnie niezmiennie idealny pod tym względem jest "Egzorcysta" :)
    Szkoda, że film poszedł nie w tym kierunku co powinien, jednak ten polski dybuk ciekawi mnie ogromnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żydowski dybuk, który „przywędrował” prosto z Polski? Już sam ten fakt budzi we mnie ogromną ciekawość. Dodatkowo jestem zszokowana, że historia jest oparta na faktach.Szkoda tylko, że jego realizacja pozostawia wiele do życzenia, ale mimo wszytko chce obejrzeć ten film.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nędza.
    Wczoraj obejrzałem, licząc w końcu na jakiś dobry film o opętaniu. Rozczarowanie było znaczne. Sam pomysł jeszcze się bronił, ba, nawet nieco pachniał świeżością, niestety rozwinięcie historii waliło już schematami na kilometr.
    Motyw polski ciekawy.
    Też chciałem pisać recenzję, ale chyba jednak jestem zbyt zniechęcony.
    A moja ocena to 4/10

    OdpowiedzUsuń
  4. O filmie coś słyszałem wcześniej, ale nie wiedziałem, że wprowadzono tutaj polski wątek... Jej, jacy my jesteśmy światowi... ta :P.
    Ale może, może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam zamiar go niedługo obejrzeć, ale pewnie będzie tak jak mówisz, więc się za bardzo nie napalam ;-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oglądałam już ten film i moim zdaniem polski głos demona trochę zepsuł moje wrażenia, mógłby chociaż mówić jakimś grubym, strasznym głosem, a nie takim spokojnym. :P Może w innych krajach mają inne wrażenia, bo nie rozumieją co ten demon mówi, ale dla mnie to nie było zbyt przekonujące. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. zarąbisty ten film aż się bałam iść po cukierka do kuchni :P

    OdpowiedzUsuń
  8. jedynym faktem jest to ze ktoś opylił drewnianą skrzynkę na ebayu twierdząc ze jest nawiedzone przez żydowskiego dybuka i to jest ten fakt zawarty w filmei

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogólne film na : tak, ale twórcy mogli poważniej podejść do na przykład polskich zdań wydobywających sie ze skrzynki: "Czy mogę zamieszkać w ciebie " - rozłożyło mnie. No chyba że dybuk tak długo siedział w zamknięciu że zapomniał polskiej gramatyki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak na nowy horror, to naprawdę dobry. Za każdym razem jak zaczynam oglądać jakis współczesny horror, to mam obawy czy to nie będzie starta czasu. W tym przypadku nie była. "Kronika opętania" jest dużo lepsza od masakrycznie nudnych "Egzorcyzmów Emily Rose". Oczywiście, temat opętania jest już do bólu oklepany, jednak dzięki świetnemu scenariuszowi i zdjęciom, ten film wciąga i trzyma w napięciu. Co do napięcia włąsnie, jest ono tutaj dawkowane stopniowo, nie ma tutaj tandetnych scen, gdzie jest totalna "rozwałka" przed oczami widza. Polecam.

    Jarek KG

    OdpowiedzUsuń
  11. Może mi ktoś powiedzieć co to za jedna ta ella wade co podkładała głos dybukowi

    OdpowiedzUsuń
  12. jeden z najlepszych filmów jakie widziałam ^^ jak usłyszałam jak dybuk mówi po polsku, to wybuchłam śmiechem! serio! ale ogółem rzecz biorąc film świetny.
    zapraszam do siebie: wyczytane-z-obrazu.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń