piątek, 22 marca 2013

„Drakula” (1992)

Schyłek XIX wieku. Młody prawnik Jonathan Harker przyjeżdża do zamku w Transylwanii w celu sprzedania hrabiemu Draculi posiadłości w Anglii. Podczas rozmowy Draculi wpada w oko zdjęcie narzeczonej Harkera, Miny, która do złudzenia przypomina mu jego utraconą przed kilkuset lat ukochaną. Wampir zamyka prawnika w zamku, po czym wyrusza do Londynu, aby zyskać kolejną oblubienicę.
Kasowy przebój Francisa Forda Coppoli. Obsypana licznymi nagrodami (m.in. trzema Oscarami) adaptacja ponadczasowej powieści Brama Stokera. Choć film wprowadził kilka istotnych zmian w znaną czytelnikom historię książkową (jak na przykład rozbudowanie wątku miłosnego Draculi i Miny) to powinien stanowić swego rodzaju instrukcję dla innych twórców przenoszących prozę na ekran, bowiem Coppoli, pomimo kilku cięć fabularnych, udało się nie spłycić zarówno problematyki, jak i bohaterów, stworzonych przez Stokera. I choć wielu widzów zarzuca tej produkcji wyższość melodramatu nad horrorem, muszę nie zgodzić się z tą opinią. Owszem, całość utrzymana jest w klimacie lekko romantycznym, aczkolwiek wątek miłosny nie jest jedynym – scen grozy jest aż nadto, aby zadowolić wielbicieli horroru.
Draculę poznajemy, jako młodego bojownika kościelnego, który po samobójczej śmierci jego ukochanej odwraca się od Boga, zawierając pakt z Siłami Ciemności. Czterysta lat później, podczas spotkania z Harkerem prezentuje się, jako pozornie sympatyczny staruszek z fantazyjną fryzurą, który, dzięki znakomitej pracy kamery, zwracającej uwagę widza na wszystkie podejrzane zachowania hrabiego sprawia iście złowieszcze wrażenie. Początkowe sceny na zamku Draculi przeładowano dalece posuniętą grozą, którą podobnie, jak i cały seans dodatkowo potęguje idealnie zsynchronizowana z obrazem ścieżka dźwiękowa, skomponowana przez Wojciecha Kilara. Nie uświadczymy tutaj zbyt wiele dosłowności w prezentowaniu makabry, aczkolwiek same ujęcia unikającego lustra i oblizującego zakrwawioną brzytwę hrabiego dzięki operatorowi robią naprawdę spore wrażenie. Kulminacja mrożących krew w żyłach, nadnaturalnych wydarzeń na zamku w Transylwanii ma miejsce podczas rozbuchanej erotyzmem sceny łóżkowej pomiędzy Harkerem i trzema wampirzycami, które ostatecznie decydują się na wypicie krwi niemowlęcia. W dalszej części seansu Dracula przybierze postać dystyngowanego, odmłodniałego dżentelmena, na czym nie skończą się jego liczne metamorfozy, bowiem wampir jest zdolny między innymi przybierać postacie wilkołaka, uskrzydlonego upiora (największy popis wizualny charakteryzatora) oraz plagi szczurów, z czego skwapliwie będzie korzystał podczas walki ze swoimi wrogami. Według mnie Gary Oldman w roli Draculi wypadł zdecydowanie najlepiej, co szczególnie rzuca się w oczy podczas jego interakcji z Harkerem, młodziutkim Keanu Reeves’em, który aktorsko pozostawał daleko w tyle za swoim starszym kolegą.
Kiedy akcja przeniesie się do Anglii poznamy drugiego ciekawego protagonistę, Abrahama Van Helsinga (perfekcyjna kreacja Anthony’ego Hopkinsa)- charyzmatycznego, nadpobudliwego i mocno nietaktownego genialnego lekarza, który zostaje wezwany do niezwykłego przypadku z pozoru samoistnej utraty krwi u młodej damy, Lucy, przyjaciółki Miny. W tym momencie nastąpi według mnie najciekawszy ciąg wydarzeń, pełen grozy idealnie współgrającej z realiami XIX-wiecznej egzystencji klasy wyższej, podkreślanej pięknymi kostiumami i przepychem mieszkaniowym, a to wszystko w towarzystwie mrożącej krew w żyłach nocnej scenerii. Kiedy Van Helsing odkryje już tajemnicę choroby Lucy, co niestety nie uchroni jej przed śmiercią, widz będzie miał szansę skonfrontować się z najbardziej przerażającą sceną w filmie, mającą miejsce w kaplicy, miejscu spoczynku dziewczyny. Moment, kiedy odziana w biel wampirzyca schodzi w dół krypty z dzieckiem na ręku w takt subtelnej, nastrojowej muzyki i późniejsze jej unicestwienie to prawdziwa kwintesencja horroru – mroczny klimat, osiągnięty tutaj przez Coppolę zasługuje, co najmniej na Oscara. Oczywiście, wszystkie te nadnaturalne wydarzenia (łącznie z pożywiającym się owadami, oddanym sługą Draculi, Renfieldem) stanowią tło dla właściwej problematyki filmu – zakazanej miłości potężnego wampira do śmiertelniczki. Odnoszę wrażenie, że Winona Ryder (odtwórczyni roli Miny) na początku swojej kariery miała niesamowite szczęście do ról w kasowych hitach, tak też jest i w tym przypadku. Pomimo jej niepotrzebnej egzaltacji w niektórych ujęciach w ogólnym rozrachunku idealnie wczuła się w swoją postać, tym samym przyczyniając się do sukcesu jednej z najpopularniejszych par kinematografii – okrutnego i równocześnie samotnego, pragnącego odzyskać utraconą miłość hrabiego Draculi i opętanej jego zwierzęcym magnetyzmem, niewinnej damy z wyższych sfer. Nie lubię wątków miłosnych w horrorach, aczkolwiek muszę przyznać, że Coppoli udało się zyskać moją uwagę, podsycając zaciekawienie finałem tego niecodziennego romansu. A zakończenie istotnie robi wrażenie swoją nieefekciarską widowiskowością, przeładowaną zarówno zapierającą dech w piersiach akcją, jak i mocną grozą.
„Drakula” jest typowym przykładem na to, jak sprawnie przenieść na ekran kultową prozę, urozmaicając ją nowymi wątkami i co najważniejsze nieopatrznie jej nie spłycając. Tutaj dosłownie wszystko stoi na wysokim poziomie od kostiumów i scenografii przez ścieżkę dźwiękową i klimat po wciągającą fabułę i perfekcyjną obsadę do tego stopnia, że naprawdę nie sposób jest orzec, który element składowy filmu wypadł najlepiej. Jak dla mnie to najlepszy horror wampiryczny, jaki kiedykolwiek nakręcono, bezapelacyjne arcydzieło amerykańskiej kinematografii!

16 komentarzy:

  1. Gary Oldman jako "Dracula" to majstersztyk:) Największe wrażenie zrobiła na mnie scena, w której widz ogląda cień wilkołaka uprawiającego seks z młodą kobietą. Wspaniale niedosłowne.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja zawsze mialem problem zeby wybrac ten najlepszy, jak sie wyrazilas, horror wampiryczny pomiedzy nim a Nosferatu: Phantom der Nacht (1979), to zupelnie inne podejscie do tematu i inna forma (widowisko vs. zimna oszczednosc), ale kazdy z nich jest rewelacyjny i chyba nie potrafilbym sie ostatecznie zdecydowac ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba każdy miłośnik grozy oglądał słynnego ,,Drakulę''. Ja w każdym razie znam i również podzielam twoje zdanie, że jest to najlepszy horror wampiryczny, jaki kiedykolwiek nakręcono.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z moich ulubionych filmów :) Gary Oldman jako hrabia Drakula jest zniewalający. Taki właśnie wampir być powinien :)
    I przyznam szczerze, że film podobał mi się bardziej niż literacki oryginał...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przymierzam się do przeczytania książki, nim sobie na dobre przypomnę adaptację filmową. Ale tak - takie wampiry lubimy, nie błyszczące, z deficytem testosteronu metroseksualne twory prozy dla nastolatków. "Chcę wyssać twoją krew" nabiera innego znaczenia, gdy w grę wchodzi porządny wampir. Tak "Dracula", jak i panowie z "Wywiadu z wampirem" - moi ulubieni krwiopijcy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dracula to mój superbohater, ukochałam "stokerowskiego" krwiopijcę, ukochałam też wampira Copoli :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialna adaptacja, genialnej książki. A Gary Oldman w roli Draculi stanął na wysokości zadania. W roli hrabiego lepiej wypadł tylko Max Schreck w Symfonii Grozy z 1922 roku, ale to inne czasy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno, dawno temu... za Tatrami i Wisłą, w mieście o przerażającej nazwie Puławy, mały Melonik, przełączając kanały w TV, natknął się na upiorną twarz filmowego Pana Draculi i została mu ona w pamięci całkowicie odpychając go od tej produkcji na wiele, wiele lat :D. Legenda głosi, iż wątpi, żeby kiedykolwiek to obejrzał, ale zdaje sobie sprawę, że w końcu będzie musiał nadejść taki czas ;P.

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham horrory i oglądam je z przyjemnością...
    A ten blog oferuje tak dużo jeśli chodzi o horrory, że na pewno ktoś tutaj znajdzie coś dla siebie.
    Zapraszam na mojego bloga:
    janboyqsims.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie chcę nic ujmować Draculi Coppoli, bo to film wielki. Ale nie ukrywam, że nie byłem zadowolony z tej ekranizacji. Właśnie ten wątek miłosny, który w pewnym momencie wychodzi zdecydowanie na pierwszy plan, raczej mi się nie spodobał. O fatalnej grze Reevesa nie wspomnę, szczególnie, że fantastyczna kreacja Oldmana naprawia to wszystko. Ale i tak wolę nieoficjalne adaptacje Muraua i Herzoga niż tę zamerykanizowaną wersję Coppoli.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja myślę, że najlepszym Draculą jest i tak Bela Lugosi z "Draculi" z '31. Zawsze jak słyszę hasło "Dracula" w głowie wyświetla mi się postać tego właśnie aktora i nikt inny.
    Ilsa

    OdpowiedzUsuń
  12. "Jak dla mnie to najlepszy horror wampiryczny, jaki kiedykolwiek nakręcono, bezapelacyjne arcydzieło amerykańskiej kinematografii!"

    wiesz Aniu, nie zgadzamy się w niektórych kwestiach na temat filmów grozy, jednak w tym przypadku zgadzam się z Tobą w 100%. bezapelacyjne arcydzieło, najlepszy najbardziej wartościowy film o Draculi, jaki kiedykolwiek powstał. aż chyba sobie go odświeże z tej okazjii :) absolutnie fenomenalna kreacja Oldmana, jak również świetne role Hopkinsa i Keanu :) a do tego klimat, prócz grozy wkradająca sie nuta romansu, scenerie, kostiumy.. coś pięknego, coś niesamowitego. dzięki za recenzje.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uff dawno nie pisałam.
    Zgadzam się z twoją recenzją. Dracula jest nie tylko wartościowym filmem o wampirach, ale również piękną ekranizacją powieści. Też sobie odświeżę ten film.

    OdpowiedzUsuń
  14. nie wiem czemu ale zawsze jak ten film leci w telewizji jakoś nie mogę wytrwać do jego końca

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny film, znakomici aktorzy... Wspaniale zrobiony, aż chce się obejrzeć po latach kolejny raz. Nie przepadam za tą tematyką, ale jednak film ten jest znakomity i naprawdę wart polecenia, jeśli chodzi o "wampiryczne".

    OdpowiedzUsuń
  16. Według mnie najlepszy horror w dziejach światowej kinematografii.

    OdpowiedzUsuń