środa, 24 kwietnia 2013

Stephen King „Rage”

Licealista, Charles Decker, po ciężkim pobiciu nauczyciela zostaje wydalony ze szkoły w swoim rodzinnym miasteczku Placerville. Jednak nie zamierza tak łatwo się poddać i grzecznie opuścić placówkę. Zamiast tego zabija dwoje belfrów, a 24 uczniów więzi w małej klasie. Podczas, gdy na zewnątrz zbierają się służby ochrony społecznej, Decker prowadzi osobliwe psychologiczne gierki za pośrednictwem interkomu ze znienawidzonymi pracownikami oświaty oraz snuje długie rozmowy egzystencjalne z przychylnymi sobie zakładnikami.
Po wypuszczeniu na rynek jednego nakładu powieści „Rage” w Stanach Zjednoczonych w 1977 roku, Stephen King zakazał wszelkich wznowień, przez co polscy czytelnicy nigdy nie doczekali się tej historii w wersji papierowej. Jako, że cenzura (choćby dokonana przez samego autora) zawsze stanowiła najlepszą reklamę przetłumaczony e-book krąży w Sieci „zarażając” coraz większą grupę odbiorców. Nie lubię czytać z ekranu, więc jak tylko wersja elektroniczna do mnie dotarła (dzięki uprzejmości znajomej blogerki, której jestem za to dozgonnie wdzięczna) skorzystałam z małej pomocy drukarki, a potem pozostało mi tylko przeczytać najbardziej kontrowersyjną opowieść Stephena Kinga, napisaną pod pseudonimem Richarda Bachmana.
„Oni już zapomnieli, jak to jest być dzieckiem, żyć ramię w ramię z przemocą, z powszednimi bójkami w sali gimnastycznej, awanturami na koncertach w Lewiston, oglądaniem bijatyk w telewizji, morderstw w filmach. Większość z nas widziała w lokalnym kinie dla zmotoryzowanych małą dziewczynkę, wymiotującą na księdza zupą groszkową. Stara Teczuszka [czyt. zastrzelona nauczycielka], w porównaniu z tym, nie była zbyt wstrząsająca. […] Mówię wam, że amerykańskie dzieciaki przyzwyczajone były do życia pełnego przemocy, zarówno tej rzeczywistej, jak i udawanej.”
Powodem ocenzurowania swojej książki był niepokój Kinga, wywołany coraz częstszymi zamachami uczniów na placówki szkolne (oto, proszę państwa, rzeczywistość dogoniła fikcję literacką), więc aby uniknąć wszelkich niesnasek z czytelnikami autor postanowił zwyczajnie wykreślić tę pozycję ze swojej bibliografii, co jak widać nie bardzo mu wyszło, a biorąc pod uwagę jej oś fabularną raczej nie dziwi ta wyrywność w stronę, tak mocno potępianej przez niego, cenzury. Charles Decker jest typową osobowością psychotyczną – nieprzeciętnie inteligentną, ale kierowaną czystym gniewem, narastającym w nim z dnia na dzień. Gdy fala wściekłości osiąga w końcu swój kres nastolatek sięga po broń, zabija dwoje nauczycieli i bierze, jako zakładników 24 kolegów z klasy. Bachman zdecydował się na narrację pierwszoosobową, z punktu widzenia antagonisty i równocześnie zrobił absolutnie wszystko, abyśmy sympatyzowali z nim od początku do końca opowiadanej historii. Na tym polega kontrowersyjność tej pozycji. Nie potępiamy Deckera za jego czyny, podobnie, jak niemalże wszyscy (za wyjątkiem jednego chłopca, Teda) jego zakładnicy, a powodem na pewno nie jest jego traumatyczna przeszłość. Bachman w dobitny sposób kreśli nam obraz zbuntowanego, młodego pokolenia, wychowanego w realiach przemocy rodzinnej i fikcyjnej. Chociaż King wielokrotnie stawał w obronie horroru we wszelkich pogadankach na temat jego negatywnego wpływu na odbiorców tutaj postanowił niemalże wszystko przypisać jego winie. W pewnym momencie stwierdza wprost, że ciało nauczycielki, leżącej w klasie w towarzystwie zakładników Charlesa i jego samego nie robiło na nikim wrażenia, bowiem byli pokoleniem wychowanym na o wiele bardziej przerażających obrazach dziewczynki wymiotującej grochówką na księdza (czytaj: „Egzorcysta”), byli osobami nieustannie „bombardowanymi” tragicznymi reportażami na temat morderstw, gwałtów i katastrof na świecie, żyjąc równocześnie w małomiasteczkowych realiach, w których każdy dorosły, każdy rodzic ukrywał swoje „brudne sekrety” przed sąsiadami – puszczalska mamusia, matka alkoholiczka, ojciec wyładowujący swoje frustracje na synu itd. Wszystkich tych rewelacji dowiadujemy się od samych ofiar przemocy, zakładników Charlesa, którzy podobnie jak czytelnik od początku z nim sympatyzują. Wyłączając ułożonego Teda, będącego oazą rozsądku i bezskutecznie, próbującego nakłonić kolegów do skierowania swojego gniewu we właściwym kierunku, tj. ich oprawcy, co paradoksalnie odnosi zupełnie odwrotny skutek (zarówno czytelnik, jak i zakładnicy obracają się przeciwko niemu) wszyscy uczniowie zdają się być ofiarami syndromu sztokholmskiego, ale nie do końca, bo dzięki subtelnym wstawkom Bachmana przeczuwamy, iż licealiści jeszcze przed owymi tragicznymi wydarzeniami posiadali wszelkie znamiona osobowości Deckera, że wystarczył tylko impuls, aby to oni, nie Charles, weszli do szkoły z bronią w ręku.
„Ludzie ciągną cię w dół, tak to właśnie jest. Zmiażdżą cię, jeżeli im pozwolisz […] Wszyscy ściągają cię w dół do swojego własnego poziomu i obrzucają cię błotem.”
Chociaż cała fabuła obraca się wokół okrutnych gierek Charlesa z kontaktującymi się z nim przez interkom pracownikami oświaty i służby ochrony publicznej oraz zwierzeń zakładników na temat swoich niełatwych, ale o dziwo pozbawionych większej drastyczności egzystencji powieść przykuwa uwagę czytelnika, od pierwszej do ostatniej strony. Nie tylko z powodu swojego kontrowersyjnego wymiaru, ale przede wszystkim przez wzgląd na niezwykle trafne wczucie się autora w zdezorientowane umysły młodych ludzi – on doskonale rozumie ich zagubienie w świecie kłamstw, obłudy i towarzyszącej im nieustannie przemocy, potrafi usprawiedliwić ich haniebne czyny na tyle, aby zmusić odbiorcę do „trzymania z nimi”, a nie jedynym protagonistą, Tedem. Takie odwrócenie ról sprawia iście przerażające wrażenie i nawet, jeśli w moim mniemaniu Bachman zepsuł zakończenie (liczyłam na większą dawkę okrucieństwa) to w ogólnym rozrachunku osiągnął rzecz niemożliwą – zrobił ze swoich czytelników współwinnych podwójnego morderstwa, tym samym dobitniej niż jakikolwiek psycholog udowadniając zgubny wpływ przemocy na ekranie na nasze bezbronne umysły.
Pewnie niejedna osoba myśli sobie, iż w dobie tak daleko posuniętej przemocy, której świadkujemy przed telewizorami i Internetem, że w realiach dzienników informacyjnych, które przeprowadzają nas przez całe akty zamachów terrorystycznych (od momentu wybuchu, bądź strzelaniny po skazanie sprawców) „Rage” nie ma szans niczym szczególnym nas zaszokować. Sama tak myślałam przed przystąpieniem do lektury i szybko zweryfikowałam swoje poglądy na ten temat. Ta książka to osobliwe „pranie mózgu”, okrutne stawianie czytelnika na pozycji współwinnego i bezkompromisowe zmuszenie go do zadania sobie niewygodnych pytań odnośnie jego własnej z pozoru bezkonfliktowej natury. Polecam jedynie odważnym, skłonnym do myślenia osobom, aczkolwiek ostrzegam: to, kim się staniecie podczas lektury może wam się bardzo nie spodobać.

16 komentarzy:

  1. Nigdy nie mogłam się przekonać do Bachmana. Dla mnie jego styl jest zbyt surowy, taki "suchy" w porównaniu z dokonaniami Kinga. Tematyka książki mnie strasznie zainteresowała, podoba mi się też otoczka "nielegalnego" czytania, ale chyba jednak spasuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam nigdy o tej książce, ale z drugiej strony nie ma się co dziwić, wszak King, to bardzo płodny pisarz. Muszę jednak przyznać, że tematyka tej książki szalenie mnie zaintrygowała i ja jestem skona ją poznać bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo zaintrygowała mnie ta książka i wcale nie wynika to z tego, że to co zakazane zawsze jest fajne. Czytałem kilka ksiązek Kinga, "Carrie" mi się najbardziej podobała :)) Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową recenzję głośnego filmu "Spring Breakers". http://filmowe-abecadlo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jakiej mi ochoty narobiłaś na tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam ją na czytniku ale też wolę wersje papierowe,dlatego jeszcze nie przeczytałam. Nadrobię na pewno,bo Kinga bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
  6. :) Do podobnych doszłyśmy wniosków. Nie wiem, co mogłabym dodać. Uważam, że King dobrze zrobił, że zabronił tej książki wznawiać - owszem, dzieją się znacznie gorsze rzeczy, niż w "Rage", ale mimo wszystko bardzo gościa za to podziwiam. A książeczka jest w porządku, podobała mi się też.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i teraz nie wiem czy się za to zabrać czy też nie... Oj tam, oj tam, biorę to na klatę :D.
    A wiesz, że właśnie ostatnio sobie przypomniałem, że Paulina mi wysłała Rage'a :P. Tylko ciężko mi jest się za niego zabrać, bo nienawidzę czytać z ekranu komputera... no ale lektura obowiązkowa, bo to przecież King :).

    Spokojnej nocy!
    Melon :)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo chciałabym ją przeczytać, jest jakaś możliwość, że mi ją udostępnisz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam w wersji elektronicznej, a potem trochę na temat samej książki w Sieci i doszukałam się informacji, choć nie wiem, czy można traktować to jako pewnik, że ponoć u jednego z takich młodocianych zamachowców po dokonaniu masakry w szkole, znaleziono Rage Kinga. Po części to miało wpłynąć na decyzję autora co do przyszłości książki. Choć teraz tak się zastanawiam, czy nie było to czasem celowe działanie, mające przyciągnąć czytelnika i nadać całej historii pikantnej otoczki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie sama książka nie powaliła jeśli chodzi o sam styl (jak napisał Pusiek jest zbyt surowy. Chociaż w innych książkach Bachmana tego tak nie odczuwam, a do takiego Wielkiego Marszu pasuje to idealnie). Widać, że pisana była przez amatora. Podobno Blaze, żeby zostać opublikowane musiało zostać poprawione przez edytora, by różnica w pisaniu nie była aż tak widoczna. Chętnie zobaczyłbym Rage właśnie po takim zabiegu. W odcinku RadiaSK pada nawet odważne stwierdzenie, że samym powodem wycofania książki mogło być właśnie to jak jest napisana. Sama fabuła, chociaż trochę niepasująca do Kinga, nie była taka zła.

    "Po wypuszczeniu na rynek jednego nakładu powieści „Rage” w Stanach Zjednoczonych w 1977 roku, Stephen King zakazał wszelkich wznowień, przez co polscy czytelnicy nigdy nie doczekali się tej historii w wersji papierowej."

    Oj, nie do końca prawda. Książka była wznowiona w pierwszych (pierwszym) wydaniu Bachman Books, dopiero później została wycofana

    Co do wypowiedzi Edyty - King wypowiadał się na ten temat w filmie dokumentalnym Stephen King: Shining in the Dark (nie wiem czy jest wersja polska tego filmu, ale jeśli ktoś zna angielski to warto poszperać za nim w internecie. On sam nie sądzi, by ta książka (a także muzyka i inne media) spowodowały masakrę. Uważa jednak, że mogą one posłużyć jako "zapalnik"

    Warto też sprawdzić odcinki podcastu RadiaSK mówiące o Rage'u i Bachmanie. Można się dowiedzieć paru ciekawostek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Oj, nie do końca prawda. Książka była wznowiona w pierwszych (pierwszym) wydaniu Bachman Books, dopiero później została wycofana"

      Aha, no to teraz będę już bardziej doinformowana:) Dzięki za poprawkę i sorki za pomyłkę:/

      "On sam nie sądzi, by ta książka (a także muzyka i inne media) spowodowały masakrę. Uważa jednak, że mogą one posłużyć jako "zapalnik"."

      Pewnie tak nie uważa, co można wnosić z tego co pisał w "Danse Macabre" i we wstępie do "Nocnej zmiany", ale w "Rage" mocno sugeruje, że przemoc w filmach może doprowadzić do takich zamachów (jak słusznie zauważyłeś). Ale w tej kwestii zauważyłam, że często zmienia zdanie - raz broni przemocy na ekranie, twierdząc, że w człowieku już wcześniej coś musi siedzieć, aby zabił i żaden film absolutnie go do tego nie zmusi, a w "Rage" sugeruje zupełnie co innego. No, ale wychodzę z założenia, że każdy człowiek od czasu do czasu zmienia zdanie i raczej świadczy to o jego inteligencji, a nie odwrotnie.
      Moim zdaniem zakazaniem książki zrobił sobie lepszą reklamę niż jakikolwiek inny marketing, w końcu ludzi zawsze ciągnęło do "zakazanych owoców", ale popieram również Paulinę, bo moim zdaniem trzeba być kimś, aby napracować się nad książką, a potem zrezygnować z zysku z niej i pozostawić wszystko "czarnemu rynkowi".


      Usuń
    2. On te słowa wypowiedział we wspomnianym wcześniej filmie dokumentalnym, który był kręcony w 98 albo 99, raczej na pewno przed największą (przynajmniej najbardziej znaną) masakrą tego typu (Collumbine). A więc lata po Danse Macabre (swoją drogą świetna książka). Czy tak sądził naprawdę? Nie wiem.

      Zakazanie w tamtych czasach rzeczywiście zrobiło reklamę, ale bardziej nazwisku Kinga, a nie samej książce. To nie były czasy, gdy każdy zainteresowany mógł zdobyć daną książkę wpisując jej tytuł w Google. Osobiście ja bym się nie dzielił takim unikatem (tylko nieliczne osoby, co do których mam pewność). Dla mnie teoria o tym, że została wycofana ze względu na formę zastosowanego języka ma najwięcej sensu.

      A jeśli komuś nie chce się szukać informacji lub słuchać podcastu - ta książka miała legalnie ukazać się w Polsce na początku lat 90. Nawet w Wielkim Marszu (pierwsze wydanie CIA Books) pojawiła się zapowiedź. Podobno gotowe było już oficjalne tłumaczenie. Niestety wydawnictwo upadło (jeśli nic nie pomieszałem) zanim powieść wydano. Ciekawe jakie ceny widniałyby obecnie na Allegro :D

      Usuń
    3. Hehe, każdy ma inną teorię:) Ja obstawiam reklamę przez cenzurę (jak mówisz wypromował chociaż swoje nazwisko, choć na tym nie zarobił, a były to ponoć czasy, kiedy kasy potrzebował, choć nie wiem, czy to nie plotki tylko) i wierzę również, że bał się reakcji fanów, którzy odczuliby to usprawiedliwianie zamachowca i zmuszanie czytelnika do sympatyzowania z nim, które ja odczułam w trakcie lektury. Co do stylu to ja tam nie odczułam amatorszczyzny - już prędzej w "Carrie" zauważyłam sporą nierówność. No, ale ja w ogóle na ogół wszystko odbieram odwrotnie niż inni (i czytałam "Rage" po "Kandydacie" Condona, która odrobinę zawiodła mnie, przez meeega rozproszony styl, więc może uodporniłam się na to).

      Usuń
  11. Szukałam kiedyś bardzo mocno tej książki, ale nie znalazłam tłumaczenia. Bezczelnie zatem wysłałam prośbę na maila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby ktoś miał to bardzo , bardzo prosze wyślijcie na maila sokol4@o2.pl

      Usuń