poniedziałek, 10 czerwca 2013

„Alyce” (2011)

Recenzja na życzenie
Nieśmiała Alyce po zażyciu narkotyku spycha z dachu swoją jedyną przyjaciółkę. To wydarzenie zostawia piętno na jej psychice, która z dnia na dzień ulega coraz mocniejszym rozchwianiom. Alyce zagłębia się w światek narkotyków i seksu, nie bacząc na swoje coraz dziwaczniejsze zachowania.
Niskobudżetowy horror Jaya Lee, porównywany do powstałej rok później „American Mary”. W istocie oba filmy utrzymane są w duchu „May” z 2002 roku. Ostatnim horrorem w tym klimacie, który całkowicie przypadł mi do gustu był „Excision”, do którego „Alyce” jeszcze bardzo daleko. Już z chwilą zepchnięcia przyjaciółki z dachu nabrałam pewności, że oto mam do czynienia z kolejnymi „popłuczynami” po „May”, których głównym zamysłem będzie proces prowadzący do całkowitej zguby psychicznej głównej bohaterki. I wszystko byłoby w porządku, nawet mimo braku oryginalności fabularnej, gdyby Lee posiadał jakikolwiek własny pomysł na rozwinięcie tej historii, coś co podobnie, jak w „Excision” pozwoliłoby mi śledzić przemianę wewnętrzną Alyce w choćby minimalnym zainteresowaniu.
Cała fabuła „Alyce” sprowadza się do wizyt rozchwianej psychicznie kobiety w „norze” dilerów i oddawanie się jednemu z nich w zamian za działkę. Po każdej takiej, oszczędnej w pokazywaniu czegokolwiek scenie (widzowie poszukujący golizny i mocniejszej erotyki mocno się zawiodą) i powrocie do mieszkania, Alyce przystąpi do szprycowania się narkotykami, które wymuszą na niej niekonwencjonalne zachowania (barwienie swojego ciała szminką, mającą imitować krew) oraz zwizualizują w jej umyśle kilka niepokojących obrazów, z których na największą uwagę zasługuje widmowa postać jej przyjaciółki. Po przebrnięciu przez delikatniejsze, mocno nużące, amatorsko zrealizowane sceny przejdziemy do konkretniejszych, dobitnie wskazujących na chorobę Alyce momentów, które charakteryzują się większą ilością komizmu, aniżeli grozy, przede wszystkim przez wzgląd na humorystyczne odzywki Alyce, skierowane do zaniepokojonych jej zachowaniem znajomych. Scena na pogrzebie jej przyjaciółki, kiedy to nasza tytułowa bohaterka decyduje się na lesbijsko-nekrofilskie obmacywanki oraz jakże zabawny stosunek z zalecającym się do niej mężczyzną z baru, kiedy to kobieta wyciska mu pryszcze na plecach i rani sutek, za co ten odpłaca jej się mordobiciem dobitnie wskazują, że Alyce dotarła już do kresu swojej wytrzymałości psychicznej, przestała kontrolować swoją chorobę i przeszła do drugiej, destrukcyjnej fazy. Na większy rozlew krwi będziemy musieli poczekać, aż do końcówki seansu, kiedy to będziemy mieli okazję świadkować iście komicznym, przesadnym scenom gore, których sztuczne wykonanie przeszkadza w odczuciu zniesmaczenia. No, ale jeśli ktoś poszukuje takich mocno krwawych sekwencji to może śmiało sięgnąć po końcówkę „Alyce”, bowiem wszystkie wydarzenia ją poprzedzające to zwykła kalka o wiele sprawniej zrealizowanej „May”, podana w tak mało interesującym stylu, że człowiek tylko czeka, aż dziewczyna w końcu sfiksuje i to wszystko wreszcie się skończy. Tym bardziej, że odtwórczyni jej roli, Jade Dornfeld, wypada tak mało przekonująco w tej jakże trudnej, i wziąwszy pod uwagę inne horrory tego typu, mało oryginalnej kreacji.
Szczerze mówiąc zaczynają mnie już męczyć te wszystkie kalki „May”, które biorąc pod uwagę ich coraz większą ilość, wkrótce chyba wykształcą kolejny podgatunek horroru. Szkoda, że twórców nie obchodzi fakt, iż kolejna historia obrazująca chorobę psychiczną kobiety, prowadzącą w finale do sporego rozlewu krwi przestała już czymkolwiek zaskakiwać, że nie ma w sobie już żadnego potencjału i właściwie już na początku filmu wiemy, jak będzie wyglądało jego zakończenie. Na „Alyce” przysypiałam i jestem przekonana, że podobnie będzie z każdym kolejnym obrazem, nawiązującym do „May”, ponieważ ten temat dla mnie całkowicie się już wyczerpał.

6 komentarzy:

  1. Piszesz, że na „Alyce” przysypiałaś:-) Czyli można wykorzystać ten film dla osób mających problemy ze snem he he :-) A tak na poważnie skoro wieje schematyczną nudą, to ja także spasuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. A już miałam nadzieję, że to "Alicja w krainie czarów" jako horror. Swoją drogą czekam na coś takiego od x czasu. Coś na podstawie "American McGee's Alice" albo nowszej wersji gry, ale pewnie się nie doczekam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Cię do konkursu: http://horrorsandscaryshits.blox.pl/2013/06/Versatile-blogger-award.html
    :)
    Ilsa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale nie biorę udziału w tego rodzaju zabawach. Zanudziłabym ludzi wynurzeniami o swojej nudnej osobie;)

      Usuń
  4. Ja również ostatnio trafiłem na ten film. Jak na mój gust: dziwny na siłę, chory na siłę, wszystko na siłę i wymuszone. Ale w kwestii gore mam inne zdanie, według mnie te sceny wyglądały całkiem nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi sie film podobał

    OdpowiedzUsuń