wtorek, 25 lutego 2014

Jack Ketchum „Czas zamykania”


Drugi, po „Królestwie spokoju”, wydany w Polsce zbiór opowiadań Jacka Ketchuma. Tym razem autor zabiera swoich czytelników w dziewiętnaście melancholijnych podróży, w których odnajdziemy zarówno echa czystego horroru, jak i konwencjonalnego dramatu. Porównując „Czas zamykania” do wcześniejszego genialnego zbiorku Ketchuma łatwo zauważyć sporą nierówność prezentowanych opowiadań, tak jakby autor chwilami tracił „pazur”, pragnął odciąć się od szokowania ciemną naturą ludzką na rzecz delikatnych refleksji o otaczającym go świecie. W ten sposób w ręce czytelnika trafia dziewiętnaście opowieści, z których można wyłowić parę prawdziwie wstrząsających perełek literackich, kilka zwykłych średniawek i niestety garść nic nie wnoszących, wręcz monotonnych dramatów. Co ciekawe, po każdym opowiadaniu możemy zapoznać się z notką odautorską, w której Ketchum wyjawia nam, w jakich okolicznościach wpadał na poszczególne pomysły.

„Ciało, które niegdyś bezsprzecznie podtrzymywało życie, teraz padało ofiarą upływu czasu i podlegało rozkładowi. Trudno było wytłumaczyć nawet sobie samemu, że ciało stało się niegodne zaufania […] że przekształciło się we wroga.”

Gdybym miała wyłowić mojego faworyta „Czasu zamykania” bez zastanowienia postawiłabym na „Nieuchwytne”. Pomysłowa opowieść o mężczyźnie, który usilnie próbuje obejrzeć pewien szeroko reklamowany, ponoć najbardziej przerażający horror w historii kina. Niestety, zawsze coś staje mu na przeszkodzie – jakby los nie chciał, żeby go zobaczył. Gdy mężczyzna dowiaduje się, że w owym filmie występuje łudząco do niego podobny aktor, który ginie w iście szokującej scenie zaczyna przeczuwać, że owa sekwencja będzie miała kluczowy wpływ na jego egzystencję. Ketchum znakomicie przedstawił tutaj zacieranie się fikcji z rzeczywistością, nadnaturalnego wpływu tej pierwszej na życie głównego bohatera.
Drugą perfekcyjną historią jest „Na słowo honoru”. Opowiadanie o kobiecie, która przemierzając nocą pełną zwierzęcego truchła, mało uczęszczaną drogę, zmierzając do znajdującego się w szpitalu wujka natrafia na przedziwny motel. Nie ma w nim obsługi, a opłaty za wszelkie usługi goście winni dokonywać „na słowo honoru” – sami się podliczać, zgodnie z obowiązującym cennikiem. Tutaj autor w prawdziwie intrygującym stylu zasygnalizował czytelnikom, jak też zmienił się nasz świat na przestrzeni kilkudziesięciu lat – jak ludzie przestali sobie ufać, przez co zamienili dawną przyjazną idyllę w pełne wzajemnych podejrzliwości swego rodzaju więzienie.
Bardzo pouczający jest również „Olivia - monolog”, w którym Ketchum dokonuje czegoś na kształt rozliczenia z psychiką homofobów, które akcentuje jakże prawdziwymi końcowymi zdaniami: „Zapytali dlaczego. Bo byłyśmy lesbijkami, powiedział. Lesbami. Bo widział, jak się całujemy. Bo nie mógł znieść tego widoku. Dwojga zakochanych ludzi.” Podobnej oceny innych społecznych zachowań Ketchum dokonuje w „Rozchmurz się”, w którym zarzuca przeciwnikom palaczy papierosów malkontenctwo, które doprowadziło do dzisiejszego życia na marginesie uzależnionych od nikotyny– zepchnięcie ich w gorszą kategorię klasową. Ale choć podzielam poglądy autora zabrakło mi w tej historii jakiegoś typowego dla niego mocniejszego akcentu, ażebym mogła ocenić go powyżej przeciętnej.
Umiarkowanie interesujące jest również pierwsze wzruszające opowiadanie pt. „Powroty”, traktujące o mężczyźnie, który wraca zza grobu tylko po to, aby ujrzeć, jak jego żona każe uśpić jego ukochaną kotkę. Jako refleksyjna opowieść o więzi pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem historia całkowicie zdaje egzamin. Podobnie, jak „Potwór”, poruszający podobną tematykę, tyle, że o miłości pomiędzy psem i jego właścicielami.
Wydaje mi się, że w „Czasie zamykania” Jack Ketchum tylko raz pokazał swoją prawdziwą twarz, w historii pt. „Za zgodą”, która choć nie jest najlepszym tekstem w niniejszym zbiorze to przynajmniej szokuje w typowo ketchum’owskim stylu. A traktuje o kobiecie, którą podnieca, gdy ktoś łamie jej kości. Doprawdy niebywały fetysz… Niniejszy tekst pierwotnie został zamieszczony w magazynie dla panów – ciekawe, czy erotyczna wizja Ketchuma nakręciła, chociaż jednego jego czytelnika;)
Nie należy również zapominać o „W domu z magnetowidem” będącym swoistym hołdem dla „Wściekłości” Davida Cronenberga, bo choć historia ewidentnie niczym szczególnym się nie wyróżnia to wielbiciele niniejszego filmu, tacy jak ja, z pewnością przyklasną autorowi oddającemu mu literacki pokłon.
Mocne jest również drugie opowiadanie, które wręcz zachłystuje finałem. „I tak niedobrze” opowiada o człowieku, który zwierza się swojemu terapeucie z problemów małżeńskich. A gdy wraca do domu… Sami przeczytajcie.

Oprócz ewidentnych perełek w „Czasie zamykania” odnajdziemy również kilka umiarkowanie intrygujących średniawek, które zachwycają jedynie zakończeniem. „Dzielna dziewczynka” to opowieść o czterolatce, która ratuje życie swojej matce wbrew jej nieludzkiemu zachowaniu, o którym słyszymy codziennie w wiadomościach. „Fontanna” bardzo długo się rozkręca, ale za to morałem wchodzi na poruszaną już w twórczości Ketchuma problematykę nieuzasadnionego okrucieństwa dzieci (czytaj: „Dziewczyna z sąsiedztwa”). Akcja „Sekcji drugiej” rozgrywa się w greckiej restauracji, do której nawiązuje jeszcze kilka innych tekstów z tego zbioru, ale niestety jest tak mocno przewidywalna, że raczej ciężko dobrnąć do końca. „Papa” i „Kochasz swoją żonę?” to typowe dramaty, bez jakiegokolwiek mocniejszego akcentu, co oczywiście jest niepodobne do Ketchuma, a co za tym idzie oferuje czytelnikom kawałek prawdziwie rozczarowującej prozy. Podobnie zresztą, jak „Gorąca linia”, traktująca o byłym policjancie, który zatrudnia się w centrali tylko po to, żeby sobie poużywać na potencjalnych samobójcach, przez których w trakcie pracy w zawodzie miał sporo nieprzyjemności. Nieco lepiej prezentuje się historia o niezwykłym kliencie baru „W tych traperach do nieba nie zajdziesz” oraz czysto refleksyjny tekst o nieuchronności śmierci pt. „Pejzaż nadmorski”. Zdecydowanie najgorzej czytało mi się napisaną w formie bezokoliczników opowieść z punktu widzenia martwego kota, zatytułowaną „Warczeć, syczeć, pluć, kroczyć”, która choć fabularnie była całkiem znośna to jej męczący styl przyprawił mnie o prawdziwy ból głowy. Zdecydowanie najsłabsze opowiadanie w niniejszym zbiorze. I na koniec tytułowy „Czas zamykania”, zamieszczony również w „Królestwie spokoju” (kto wpadł na tak bezsensowny pomysł, aby umiejscowić ten sam tekst w dwóch zbiorkach?), opowiadający o człowieku okradającym bary na tle żałoby po zamachu na World Trade Center.

Wielbiciele prozy Jacka Ketchuma z pewnością mimo wszystko sięgną po „Czas zamykania”, ale szerokiemu gronu odbiorców, które również zaczytuje się w jego twórczości zalecam dystans. Oczywiście, zbiorek nie zasługuje na całkowitą dyskredytację, bo jednak znalazło się w nim miejsce na kilka prawdziwie genialnych opowiadań, ale przez wzgląd na te parę słabszych tekstów radzę na zbyt wiele się nie nastawiać.

7 komentarzy:

  1. No, trochę ostudziłaś mój zapał. I dobrze, bo i tak nie mam w chwili obecnej kasy, a książka strasznie mnie kusiła - Ketchuma bardzo, bardzo lubię :-) Pierwszy wydany u nas zbiór opowiadań pochłonąłem z przyjemnością ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w trakcie czytania tej książki, przed chwilą skończyłam "Nieuchwytne", taak, własna śmierć na VHS to makabryczne zjawisko, swoją drogą, kilka razy wyśniłam swoją śmierć, więc to blef, że nie można jej zobaczyć, jakkolwiek to zwał :-) Póki co Czas Zamykania bardzo mi się podoba, ale przerobiłam dopiero cztery opowiadania, więc nie wiem co czeka mnie dalej, mam jednak nadzieję, że nie rozczaruje mnie ta antologia, bo musiałabym się obrazić na Ketchuma ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To coś zdecydowanie dla mnie. Nie miałam okazji zapoznać się z twórczością autora, ale z pewnością to nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie zaczynaj przygody z tym autorem od "Czasu zamykania". Na początek sięgnij po "Dziewczynę z sąsiedztwa", albo "Jedyne dziecko". Mocne wrażenia gwarantowane;)

      Usuń
  4. Ketchum to mój ulubiony autor i ominięcie tego zbiorku nie wchodzi u mnie w grę. Zdaję sobie sprawę, że jak jak to w zbiorach opowiadań bywa - są lepsze i gorsze teksty, ale kurna, chyba by mnie sumienie zżarło, gdybym nie sięgnął.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, mnie do Ketchuma ciągnie jak kota do kocimiętki, zwłaszcza do "Dziewczyny z sąsiedztwa" ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja próbuję dorwać tę książkę, więc póki co się nie będę zniechęcać ;) Recenzja w każdym razie będzie jak znalazł po lekturze!

    OdpowiedzUsuń