niedziela, 16 lutego 2014

„Słodkich snów” (2011)

Cesar jest cieszącym się sympatią lokatorów dozorcą kamienicy. W ciągu dnia sumiennie wykonuje swoje obowiązki, a w nocy oddaje się odrażającemu procederowi. Włamując się do domu jednej z lokatorek, Clary i odurzając ją podczas snu może swobodnie poruszać się po jej mieszkaniu.

Hiszpańska adaptacja powieści Alberto Marini na postawie jego własnego scenariusza pt. „Kiedy śpisz”, wyreżyserowana przez twórcę m.in. „[Rec]”, „Delikatnej” i „Ciemności” Jaume Balagueró. W wielkim skrócie „Słodkich snów” to thriller opowiadający o okrutnym stalkerze, którego pomysłowość w sukcesywnym niszczeniu psychiki młodej kobiety przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Tym filmem Europa udowodniła, że ani myśli inspirować się konwencjonalnym modus operandi prześladowcy znanym z amerykańskiej kinematografii – ma swoje, o wiele bardziej przerażające pomysły na osobowość tej postaci.

Hiszpańskie thrillery mają w sobie tak wielkie pokłady napięcia i mrocznego klimatu, że pozostawiają daleko w tyle niektóre bardziej znane, szeroko reklamowane horrory. A ich scenariusze często porażają daleko idącą innowacyjnością. Tak też jest i tutaj. Balagueró, wykorzystując pomysł pisarza Marini’ego pokazał mi coś, czego długo nie zapomnę, przy okazji zdumiewając mnie swoim wyczuciem dramaturgii – naprawdę nie spodziewałam się takiego talentu po reżyserze „[Rec]”. Powoli, acz z wykorzystaniem ciekawych trików realizatorskich twórcy wprowadzają nas w porażającą historię Cesara (znakomita kreacja Luisa Tosara). Pierwszy raz widzimy go stojącego na skraju dachu, planującego samobójczy skok. W następnej scenie patrzymy, jak mężczyzna budzi się w łóżku obok młodej kobiety, ubiera się i schodzi na dół do recepcji, aby rozpocząć kolejny dzień pracy. Przez cały dzień mamy wrażenie, że oto obserwujemy zapracowanego, uczynnego, miłego dla lokatorów dozorcę. Aż do nastania nocy, kiedy to włamuje się do mieszkania Clary i czeka pod łóżkiem aż kobieta przekroczy próg domu i położy się do łóżka. Kiedy to czyni Cesar odurza ją, tym samym mając swobodny dostęp do jej prywatności. Szybko odkrywamy, że mężczyzna każdą noc spędza z niczego nieświadomą Clarą. Obsesyjna miłość? Nic podobnego. Jak się kogoś kocha pragnie się go uszczęśliwiać, natomiast Cesar dąży przede wszystkim do mentalnego pogrążenia swojego obiektu zainteresowania. Czuje się spełniony jedynie wówczas, gdy otaczający go ludzie cierpią. Sam nie zaznając szczęścia robi wszystko, aby uniemożliwić spełnienie innym, w szczególności tryskającej niespożytą energią Clarze. Tak, więc mamy tutaj do czynienia z prawdziwie zdemoralizowanym osobnikiem, który niszczy życie niewinnej kobiecie wykorzystując zarówno typowe dla stalkerów wybiegi (pełne gróźb listy, smsy i e-maile), jak i te zupełnie niespotykane w kinie. Już sam fakt, że sypia z kobietą wbrew jej wiedzy jest odrażający, ale to nie wszystko. Weźmy na przykład mocno zniesmaczającą scenę jego porannego szczotkowania zębów – z tej samej szczoteczki za kilka godzin skorzysta również Clara. Oczywiście, mężczyzna na tym nie poprzestaje. Aby unieszczęśliwić kobietę wywołuje na jej ciele wysypkę i pozwala karaluchom wylęgnąć się w jej mieszkaniu. Jego modus operandi jest prosty – w nocy robi wszystko, aby zniszczyć życie Clary, a w dzień wspaniałomyślnie oferuje pomoc, a to przy przetkaniu zlewu, a to przy dezynfekcji. Słowem: człowiek o dwóch obliczach.

Dążąc do większego skomplikowania fabuły, a co za tym idzie jeszcze silniejszego zdemonizowania głównego bohatera Balagueró poza relacją Cesar-Clara wprowadza również inne postaci. Jak się okazuje ofiarami mężczyzny są również chora matka, zmuszona wysłuchiwać jego odrażających spowiedzi oraz starsza lokatorka mieszkająca z dwoma psami. Chwila, w której Cesar bez ogródek wyznaje biednej staruszce, co o niej myśli jest naprawdę przykra – dawno tak nie zaangażowałam się w seans filmu, żeby odczuć tak paraliżujące współczucie, jak na widok tej płaczącej kobieciny… Ponadto mamy postać impertynenckiej dziewczynki, mieszkającej naprzeciwko Clary, która odkryła tajemnicę Cesara i szantażuje go. Jedyna relacja, której nie rozumiem, bo została mocno zaniedbana przez scenarzystę, to ta pomiędzy Cesarem i jego pracodawcą, który zauważalnie nie pała do niego sympatią. Co więcej ostatnie słowa, które kieruje do dozorcy niejasno sugerują, że zna jego odrażający proceder. Niestety, twórcy nie pociągnęli należycie tego wątku.

Oglądając „Słodkich snów” w pełnym skupieniu, będąc wręcz zahipnotyzowana zarówno elektryzującą osią fabularną, jak i pełną napięcia atmosferą przez większą część seansu podejrzewałam twórców o tchórzostwo. Owszem, wszystkie czyny, jakich dopuszczał się Cesar względem Clary były okrutne, ale biorąc pod uwagę fakt, że mógł on zrobić ze śpiącą kobietą, co tylko zechciał cały czas brakowało mi pójścia na całość, w stronę całkowitego zezwierzęcenia. I Balagueró mnie nie zawiódł – tyle, że ten ostateczny cios zostawił sobie na koniec. UWAGA SPOILER Czy może być coś bardziej odrażającego niż gwałt na śpiącej kobiecie? Może! Jeszcze gorsza jest ciąża, będąca jego owocem, uświadomiona jej po porodzie w liście od stalkera. Finałowa scena, w której Clara poznaje porażającą prawdę miażdży tak wielkimi pokładami bezsilnej rozpaczy, że aż przykro na to patrzeć. Cesar osiągnął swój cel – zniszczył niewinną kobietę, wydarł z niej wszelką radość życia pozostawiając jedynie pustą skorupę KONIEC SPOILERA.

„Słodkich snów” to prawdziwe mistrzostwo fabularne, podane w iście niepokojącym, mrocznym klimacie. Thriller, którego wstyd nie znać. Tak, więc kto nie oglądał marsz przed ekran na spotkanie z prawdziwie odrażającą postacią.  

8 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać obejrzenia tego filmu. Zgadzam się, że hiszpańskie thrillery czy horrory biją na głowę produkcje z innych krajów. Mnie urzekają najczęściej skomplikowaną, totalnie nieprzewidywalną intrygą. Jednak zanim obejrzę Słodkich snów, muszę przeczytać książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.. Film widziałam dawno temu i jakoś nie przypadł mi do gustu. Mogę jedynie powiedzieć, że był średni. W napięciu jakoś nie za bardzo mnie trzymał, ale mam tak zazwyczaj przy produkcjach hiszpańskich :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakiś czas temu przeczytałam "Kiedy śpisz". Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, dlatego od razu rzuciłam się na film, i cóż, uważam, że wkranizacja nie dorównuje powieści, ale to żadna nowość :-) Owszem film nie był zły, jednak zmiana kilku wątków, jak i miejsca akcji, nie przypadła mi do gustu, no i zakończenie... w książce było lepsze. Nie zmienia to jednak faktu, że film warty jest uwagi, ale "Kiedy śpisz" jeszcze bardziej :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś czas temu próbowałem obczaić parę hiszpańskich horrorów i oglądałem m.in. Los Sin Nombre/The Nameless/Bezimienni w reż. Jaume Balagueró (film na podstawie powieści Ramsey'a Campbella; kumpel Balagueró od REC, Paco Plaza, też nakręcił ekranizację Campbella - El segundo nombre/Second Name) i to nie był dobry film, nawet fajnie wyglądał, ale zdecydowanie nie był dobry.

    OdpowiedzUsuń
  5. A mi się bardzo podobał. W ogóle uwielbiam kino hiszpańskie jak żadne inne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie najpierw książka. Opis zachęcający, mówiąc szczerze. Dopiero zaczynam przygodę z horrorami i zobaczymy co z tej przygody ekscytującego się wyłowi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam szczerze, że najpierw czytam Twoje recenzje od końca, bo zazwyczaj tu podsumowujesz film i jeśli zadowoli mnie końcówka recenzji to nie czytam jej dalej, tylko zapisuję tytuł filmu. Tak jest i tym razem. Muszę go obejrzeć :) Ponownie, wielkie dzięki za rekomendacje. Przy okazji, czy oglądałaś: The purge? Would you rather chyba z Twojego bloga wynalazłam i bardzo mi się ten film podobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam. Recka tutaj http://horror-buffy1977.blogspot.com/2013/08/noc-oczyszczenia-2013_16.html

      Usuń