niedziela, 30 marca 2014

„In Fear” (2013)

Recenzja na życzenie

Młoda para, Lucy i Tom, zmierza do luksusowego hotelu na odludziu, aby uczcić swoją dwutygodniową znajomość. Choć cały czas kierują się znakami niezmiennie docierają do punktu wyjścia, co gorsza nie mogąc odnaleźć drogi powrotnej. Krążąc po leśnych drogach dochodzą do wniosku, że cały czas są śledzeni przez zamaskowanego mężczyznę, który z jakiegoś powodu jest do nich wrogo nastawiony.

Brytyjski obraz Jeremy’ego Loveringa, poruszający się zarówno w estetyce horroru, jak i thrillera. Choć „In Fear” jest typowym przykładem minimalistycznego straszaka, którego akcja w przeważającej większości rozgrywa się w samochodzie, z zaledwie trzyosobową obsadą, twórcy położyli szczególny nacisk na umiejętną realizację i mroczny klimat. Co i tak w pewnym momencie zaprzepaścił zwrot akcji.

Początek okazał się, aż nazbyt obiecujący. Młoda parka (słabo odegrana przez Alice Englert i Iaina De Caesteckera) krąży samochodem po odludnych drogach w leśnej scenerii, w poszukiwaniu hotelu. Którykolwiek kierunek by nie obrali i tak dojeżdżają do punktu wyjścia. Pomysł być może mało oryginalny, w końcu coś łudząco podobnego mieliśmy już w „Drodze śmierci”. Aczkolwiek tego rodzaju motyw niezmiennie zachwyca mnie swego rodzaju klaustrofobicznym oddźwiękiem, wpływem nieznanego na postrzeganą przez nas rzeczywistość, stworzeniem niezdefiniowanej pułapki bez wyjścia. Na dodatek Loveringowi bardzo pomogła sceneria skąpanego w ciemności, gęstego lasu i mroczna kolorystyka obrazu. Ot, brytyjski straszak pozbawiony typowej dla tejże kinematografii surowości na rzecz gęstej aury tajemniczości. Z czasem sytuację znacznie skomplikuje obecność na drodze zamaskowanego mężczyzny, który z sobie tylko znanego powodu poluje na naszych bohaterów. W pierwszej połowie filmu dosłownie wszystko jest na swoim miejscu – potęgowanie atmosfery oraz niezdefiniowane (droga bez wyjścia) i zdefiniowane (zamaskowany oprawca) zagrożenie. Jedyne, co można wówczas „In Fear” zarzucić to brak oryginalności – nawiązania do wspomnianej „Drogi śmierci”, ale również „Smakosza”. W końcu tutaj także mamy do czynienia z „filmem drogi”, w którym bezpieczną oazą protagonistów jest wnętrze ich samochodu – prawie każdorazowe opuszczenie pojazdu zmusza ich do konfrontacji z oprawcą.

„Kiedy człowiek skrzywdzi niewinną osobę zło wróci i zniszczy tegoż głupca.”

W drugiej połowie seansu film traci dużo ze swojej tajemniczości. Z chwilą zabrania autostopowicza (chyba nie muszę mówić, z jaką produkcją mi się ten motyw skojarzył…) i jego mętnej argumentacji krążenia w kółko prawdopodobna ingerencja sił nadprzyrodzonych w znaną nam rzeczywistość, gdzieś wyparowuje, ale tylko do pewnego stopnia. Na domiar złego coś, co początkowo zapowiadało iście intrygujące, choć mało innowacyjne kino zamienia się w zwykłą rąbankę, krwawą (i tutaj należy się pochwała za realistyczne ujęcia gore) konfrontację z psychopatą, i tak aż do przewidywalnego zakończenia. Jedyne, co mnie zaintrygowało w drugiej połowie projekcji i to dopiero w trakcie napisów końcowych to tekst piosenki, który wraz z początkowym napisem umieszczonym przez psychopatę w knajpianej toalecie pozostawia pole do dwojakiej interpretacji. Z tym, że to drugie, metafizyczne objaśnienie fabuły również oryginalne nie jest – aż bije po oczach „Zapachem śmierci”.

Myślę, że „In Fear” mogą spokojnie obejrzeć osoby nieprzykładające większej wagi do oryginalności fabularnej (tutaj nie uświadczymy jej wcale) oraz widzowie akceptujący miszmasze gatunkowe. Druga połowa filmu istotnie wskazuje na niewykorzystany potencjał, ale pierwsza to prawdziwe mistrzostwo klimatu grozy i choćby dla niej warto poświęcić troszkę wolnego czasu.

10 komentarzy:

  1. Tak sobie czytam i świta mi, że przed chwilą czytałem to samo tutaj http://horrorsandscaryshits.blox.pl/2014/04/Zlo-wroci-i-skrzywdzi-tego-glupca.html
    No ale paczę na daty i widzę że to nie Ty zrzynałaś tylko ktoś od Ciebie:-)
    Trafna recenzja, zdanie podzielam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę rzec? Cieszy mnie, że są osoby, które uważają moje spostrzeżenia na temat filmów na tyle wartościowe, aby je powielać (łącznie z nawiązaniami do innych filmów). Ale z drugiej strony dziwi mnie to, bo są absolutnie subiektywne - o obiektywnej prawdzie w moich reckach nie może być mowy;)

      Usuń
  2. Zastanawiałam się czy w ogóle wypowiadać się na ten temat, ale po odpowiedzi Buffy chyba nie mam innego wyjścia. Z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś podziela Twoje zdanie to znaczy, że zrzyna z Ciebie wpisy? Czy czytelne i ewidentne nawiązania do innych produkcji (bardzo znanych z resztą) w tym obrazie są po za percepcją innych widzów? Nie mogłam dopatrzeć się tego samego? Nie mogłam zauważyć, że film ma ciekawy klimat, ale nie koniecznie oryginalną fabułę? Dzień po moim wpisie o tych samych aspektach wspomniał w swojej recenzji Bagiennik i teraz wypadałoby uznać, że ze mnie zerżnął. A może on też zerżnął z Ciebie tylko z większym opóźnieniem? Kto go tam wie. Widzę, że jesteś w centrum blogosfery i wszystkie drogi prowadza do Ciebie, jak do Rzymu. Jeśli ktoś nie zgadza się z Twoja opinią (dyskusja u mnie na temat Lśnienia) to mu zarzucasz nienawiść do autora dzieła, jeśli natomiast opinie podziela to znaczy, że uznał Twoje zdanie za wartościowe i je 'powielił'. Innej opcji nie ma? To Ci powiem gwoli ścisłości, że swoje wpisy czynie ' na zapas' kiedy mam taką możliwość, płodzę po trzy naraz, a później je publikuje, więc istnieje duża szansa na to, że mój wpis powstał wcześniej, ale tego też nie bierzesz pod uwagę. Teraz ja powinnam Ci się odwdzięczyć i powiedzieć, że jesteś na tyle nie rozgarnięta, żeby samodzielnie nie dopatrzeć się słabego aktorstwa odtwórczyni głównej roli w "Opętaniu Heleny", bo w końcu, ja napisałam o tym pierwsza, na swoim blogu, więc na pewno to 'powieliłaś'.
    Ilsa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze to nie ja użyłam słowa "zrzynać" tylko jakiś inny użytkownik. Po drugie moja odpowiedź ma celowo żartoblliwy ton, ażeby podkreślić, że nie mam zamiaru dociekać kto coś tam ode mnie powiela, a kto nie. Po trzecie najnowszej recki nie przeczytałś uważnie, bo nie zjechałam gry głównej bohaterki tak jak Ty tylko ją usprawiedliwiłam wersją językową. A po czwarte odnośnie naszej dyskusji na temat "Lśnienia" ja tam przedstawiłam tylko swoje zdanie to Ty na mnie napadłaś. A po czwarte przy okazji jak już zrzynasz (tak tutaj nie boję się użyć tego słowa) ode mnie formułę moich konkursów i głosowań to uprzedź o tym swoich czytelników, bo mam dość maili od nich, że to ja coś tam od kogoś kopiuję - mam na to potwierdzenia w datach Twoich i moich postów. Co do recek to inspiruj się czym chcesz, nie mam wyłączności na spostrzeżenia danych motywów i zwisa mi co tam powtarza się na innych blogach (może niezamierzenie, nie wiem) z moich subiektywnych spostrzeżeń.

      Usuń
  3. Ee tam dziewczyny pogódźcie się i będzie oki. Co to za różnica kto, czym się inspiruje skoro obie prowadzicie świetne blogi. Trzymajcie tak dalej i już.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz nazwijmy go "konfikt" rozpoczął się od burzliwej dyskusji na temat "Lśnienia" i szczerze mówiąc obie nas w pewnym momencie poniosło. Teraz z perspektywy czasu uważam, że był mega dziecinny, dlatego też dziwi mnie, że nadal po tylu miesiącach Ilsa to wywleka. Teraz, borykając się z przewlekłą, poważną chorobą (która być może doprowadzi wkrótce do zamknięcia mojego bloga) zmieniłam troszkę perspektywę - widzę, że są rzeczy o niebo ważniejsze od jakiegoś tam filmu, czy książki:)
      Ale na temat: naprawdę nie mam nikomu za złe, że coś tam się w jego reckach powtarza ode mnie. Wręcz przeciwnie - schlebia mi to. Sama nieraz zauważałam w filmach to samo co Ilsa (pewnie ktoś powie, że zrzynałam) - w końcu o niektórych filmach można napisać tylko jeden wariant recki. Jedyne, co mnie irytuje to te maile od jej czytelników odnośnie formuły moich konkursów i głosowań. Nie dlatego, że zaczerpnęła ode mnie pomysł, ale z powodu braku czasu i nerwów na odpisywanie na te maile. Nie mówię, że ma ich nie urządzać, bo uważam, że im więcej takich inicjatyw tym lepiej. Chciałabym jedynie, żeby wyjasniła czytelnikom, że ja tego od niej nie zaczerpnęłam. Znaczy się teraz już nie musi, bo głosowania już mnie zmęczyły, więc ich nie urządzam, a jak przyjdzie czas na konkurs to wymyślę coś innego i problem z głowy;)
      A odnośnie punktu zapalnego, czyli "Lśnienia" to to już nie mój problem, bo jak już mówiłam dla mnie to już się dawno przedawniło.

      Usuń
    2. I taka postawa mi się podoba. Wyciągasz rękę i idziesz dalej. Szkoda że adwersarz się uparł i focha strzelił.
      Przykro mi że chorujesz. Mam nadzieję tylko że jednak nie wpłynie to na bloga. Z każdą chorobą da się wygrać więc głowa do góry!

      Usuń
    3. A jaki jest sens w ciągnięciu kłótni w nieskończoność? Przecież i tak wszyscy umrzemy hehe;)
      A tak na serio to nie przeszkadza mi, że ktoś tam się na mnie obraża. Pewnie ma trochę racji, bo jak teraz czytam ten pierwszy mój koment to wierzę, że nie każdy mógł wyłapać moje natrząsanie się z wpisu anonima. Wczoraj ta ironia wydawa mi się czytelna, ale teraz widzę, że ktoś mógł to odebrać tak jak Ilsa, że robię z siebie Boga. Następnym razem postaram się po prostu nie zapominać dopisać w nawiasie słowa "żart", żeby każdy wyczuł moje bądź co bądź dziwaczne poczucie humoru;)

      Usuń
  4. Nie wywlekam, nie wywlekam, wspominam tylko, bo mi się przykro zrobiło jak się obraziłaś, owszem to był bardzo dziecinne. A teraz znowu mnie zaatakowałaś do spółki z Anonimem. Czy w żarcie, czy nie w żarcie, oskarżanie kogoś o powielanie nie jest fajne. Zwłaszcza, że podstawy do tego dość liche. Co do konkursów, to sama dodawałaś do nich linki u siebie o ile dobrze pamiętam, więc nie przyszło mi do głowy, że masz do mnie jakiś żal - można powiedzieć, nie rób konkursu ze zdjęciami, bo to moja rzecz- przecież bym zrozumiała. Myślałam, że Ci się to podoba- szczerze. A głosownie było u mnie tylko jedno, w ramach podsumowania filmowego roku, a czegoś takiego u Ciebie nie widziałam, może przegapiłam- sorry. Sam pomysł głosowań ma dość długą historię i obawiam się, że ktoś przed Tobą też mógł robić coś takiego. Jeśli chcesz podaj mi namiar do tych zamachowców co mają do Ciebie ból dupy o te konkursy to im sprawę wyjaśnię. A na przyszłość postaram się uważniej śledzić Twojego bloga, będę pilnować żeby uniknąć podejrzeń o powielanie, bo na tę chwilę zdarza mi się co najwyżej przeczytać ostatni akapit, bom leń, a wpisy robisz nieprzytomnie długie.
    ilsa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja przepraszam, bo serio zachowałam się jak taki typowy cham:/
      Rzeczywiście, masz rację powinnam powiadomić Cię o tych mailach, ale teraz już spoko. Głosowań już nie robię, bo strasznie mi się przejadły, więc możesz, a nawet musisz je urządzać (żeby osoby zainteresowane takimi zabawami mogli brać w nich udział). Swoją drogą masz rację nie wiem, czy byłam pierwszą osobą, która takie coś wymysliła. Drugą formułę głosowań zgapiłam z FW, ale pierwsza sama mi na myśl wpadła - co nie znaczy, że wcześniej już jakiś bloger tego nie robił.
      A co do konkursów to na razie żadnego nie planuję, ale jak zdarzy mi się zrobić jakiś starą formułą i znajdzie się jakiś szczególnie namolny troll, co się będzie pyszczył to zwyczajnie nie będę odpisywać.
      Cieszę się bardzo, że udało nam się dojść do porozumienia, bo naprawdę lubię Twój blog i nie mam żalu jeśli czymś tam się inspirujesz, bo samej mnie też się zdarza coś zauważyć, co Ty już opisałaś. Zakopmy topór wojenny i jak mówi Anonim jeźdzmy dalej z szerzeniem grozy heh;)
      Ps. Naprawdę przykro mi, że zrobiło Ci się żal po moim pierwszym komencie tutaj, szczerze nie było to moją intencją. MAm po prostu chore poczucie humoru, więc tym bardziej przepraszam, że ono Cię zraniło. Jedynie uwaga, żeby ktoś (niekoniecznie Ty ktokolwiek) nadmiernie nie czerpał inspiracji z moich tekstów była napisana na serio, bo często są czysto subiektywne, a więc obiektywnie kłamliwe, ażeby nie szerzyć na necie niedomówień. Reszta naprawdę nie miała mieć wymowy obraźliwej, ale rozumiem, że można tak ten mój koment zrozumieć, dlatego nie dziwię się Twojej złości, a nawet dziękuję za nią. Na przyszłość będę wiedziała, żeby żarty doprecyzowywać;)

      Usuń