poniedziałek, 24 listopada 2014

Arthur Machen „Inne światy”


Arthur Machen był walijskim pisarzem, z przełomu XIX i XX wieku, którego twórczość stała się inspiracją dla między innymi takich autorów, jak H.P. Lovecraft, Stephen King, Peter Straub, Clark Ashton Smith, Ramsey Campbell i Robert E. Howard. Lovecraft w swoim długim eseju zatytułowanym „Nadnaturalny horror w literaturze” nazwał Machena jednym z czterech mistrzów nadprzyrodzonego horroru i przyznał, że jego twórczość miała duży wpływ na powstanie Cthulhu Mythos. Natomiast Stephen King również przyznający, że prace Machena często inspirowały jego literackie historie, powtarza, że jego opowiadanie „Wielki Bóg Pan” jest jednym z najlepszych literackich horrorów w języku angielskim. Zbiór dziewięciu opowiadań pod tytułem „Inne światy” został po raz pierwszy zebrany w 1948 roku, czyli już po śmierci ich twórcy i zyskał tak dużą popularność, że nakład wymagał kilku wznowień. Jedno z najlepszych, ale równocześnie najmniej reklamowanych wydawnictw w naszym kraju, C&T, jako pierwsze przybliżyło polskim czytelnikom ułamek twórczości Arthura Machena. Polskie wydanie opatrzono notą biograficzną i skrótową analizą najpopularniejszych dzieł pisarza autorstwa Marka S. Nowowiejskiego oraz grafikami Antoniego Sobeckiego.

„Widzi pan, że stoję obok niego, słyszy pan mój głos, ja jednak powiadam panu, że to wszystko… owszem, od tej gwiazdy, która właśnie zapłonęła na niebie, po litą ziemię pod naszymi stopami… że wszystko to jeno sny i cienie, co skrywają przed naszymi oczami prawdziwe oblicze świata. Bo istnieje świat prawdziwy, tyle, że ukryty przed nami pod wszystkimi urokami i zwidami, za opowieścią idioty, pełną wrzasku i wściekłości; kryje się za tym wszystkim niczym za woalem.”

Pióro Machena charakteryzuje się angielską surowością, która znakomicie sprawdza się przy tworzeniu tajemniczego klimatu z delikatną aurą nadnaturalności. Co ciekawe w większości opowiadań fabuła rozwija się za pośrednictwem dialogów, co jest niełatwą sztuką, ale choć Machenowi w takim stylu bezbłędnie udaje się wytworzyć odpowiednią atmosferę, chwilami ponosi go ze zbiegami okoliczności. Protagoniści częstokroć stają się świadkami podobnych niewyjaśnionych wydarzeń, które następnie nawzajem sobie relacjonują. Ale to drobny mankament, właściwie nieistotny w klasycznej literaturze, tym bardziej w opowieściach Machena, w których autor potrafi do maksimum wykorzystać charakterystyczną dla XIX i XX-wiecznej literatury ewokację grozy. Sporą zasługę ma w tym archaiczny, kwiecisty styl pisarza, ale też dokładne opisy poszczególnych miejsc i wydarzeń, które jestem przekonana nawet czytelnikom obdarzonym mniejszą wyobraźnią bez problemu odmalują w umyśle niepokojące, ale też urokliwe obrazy narzucane przez Machena. Pomimo bezdyskusyjnego geniuszu Machena, podobnie jak to ma miejsce u innych pisarzy, zbiorek „Inne światy” oprócz perełek literatury grozy zawiera również teksty nieco słabsze – nadal nietuzinkowe, ale zauważalnie odstające od kilku mistrzowsko skomponowanych historii.

„Było to oblicze kobiety, a jednak nie było w nim niczego ludzkiego. […] Kiedy ujrzałem w oknie tę twarz, mimo błękitu nieba nad głową i ciepłych zefirków igrających dokoła, od razu wiedziałem, że dane mi było wejrzeć w inny świat: zajrzałem w okno pospolitego, nowiutkiego domu i zobaczyłem otwierające się przede mną piekło.”

Wychwalany przez Stephena Kinga, „Wielki Bóg Pan”, z którego garściami czerpał Peter Straub podczas pisania swojej fenomenalnej „Upiornej opowieści” jest sztandarowym przykładem umiejętnego przedstawienia mnogości wątków, które pod koniec idealnie się ze sobą łączą. Wstęp traktuje o burzycielu, który poddaje nowatorskiemu zabiegowi młodą kobietę, Mary, pragnąc umożliwić jej dojrzenie niewidocznych dla ludzkiego oka tajników świata. Eksperyment kończy się okaleczeniem umysłu biednej pacjentki, po czym akcja przeskakuje o kilkadziesiąt lat do przodu. Kilku przyjaciół, w tym niegdysiejszy asystent nieodpowiedzialnego naukowca, zgłębia historię tajemniczej Helen Vaughan, femme fatale, rozkochującej w sobie mężczyzn i ograbiającej ich ze wszelkich bogactw i radości życia. Kiedy bogate persony Londynu zaczynają popełniać samobójstwa główni bohaterowie są przekonani, że w jakiś sposób Helen wpłynęła na ich wolę. Machen ani przez chwilę nie zapomina tutaj o gęstej atmosferze wszechobecnej tajemniczości, znakomicie kompilując ją z wątkami stricte kryminalnymi. Przez cały czas trwania lektury wydaje się, że wszystkie te niepokojące wątki nijak mają się do mocnego prologu - autor umiejętnie odwraca uwagę czytelnika od właściwej osi fabularnej, dzięki czemu finał jest tak zaskakujący i przede wszystkim logicznie spinający się ze wszystkimi wcześniejszymi wydarzeniami. Nie dziwię się zachwytom Kinga nad „Wielkim Bogiem Panem”, bo już po jednym przeczytaniu tej zjawiskowej lektury dopisałam ją do najlepszych opowiadań grozy, z jakimi dotychczas dane mi było się zapoznać.
Przy „Wielkim Bogu Panu” każda kolejna historia zamieszczona w „Innych światach” wypada troszkę słabiej (w czym nie ma niczego dziwnego – w końcu niemożliwe jest zdeklasowanie czystego geniuszu), ale to wcale nie zmienia faktu, że w porównaniu z twórczością innych domorosłych autorów literatury grozy niektóre opowiadania znacząco wybijają się ponad przeciętność. „Światło ducha” na przykład w malowniczy i niepokojący sposób odmalowuje przed oczami czytelnika obraz przedmieścia Londynu, Harlesden, w którym główny bohater, Dyson zgłębia przerażającą tajemnicę. Większość wydarzeń poznajemy z relacji Dysona zdawanej swojemu przyjacielowi Salisbury’emu, a w skrócie traktują one o pewnym małżeństwie, którzy jakiś czas temu wprowadzili się do Harlesden. Wkrótce po ich przybyciu młoda żona zniknęła, a kiedy odnaleziono jej ciało patolodzy utrzymywali, że jej mózg w najmniejszym stopniu nie przypominał ludzkiego. W „Świetle ducha” Machen równie zgrabnie dba o atmosferę wszechobecnej tajemniczości, co w „Wielkim Bogu Panu”, skutecznie angażując czytelnika w owiane nadprzyrodzoną aurą śledztwo Dysona i Salibury’ego.
W „Jaśniejącej Piramidzie” również głównym bohaterem jest Dyson, ale trudno orzec, czy jest to ta sama osoba, bowiem Machen często używa takich samych personaliów protagonistów. W każdym razie owo opowiadanie chyba najbardziej przystaje do uniwersum Lovecrafta. Jeśli coś z tego zbioru było bezpośrednią inspiracją Samotnika z Providence to na pewno nastrojowa „Jaśniejąca Piramida”, która w końcówce posiłkuje się maszkarami, łudząco podobnymi do tych spopularyzowanych przez HP.
Kolejnym mistrzowsko skonstruowanym opowiadaniem jest „Bystry malec”, traktujący o młodym nauczycielu, który podejmuje się prywatnych korepetycji na oko siedmioletniego chłopca, izolowanego przez rodziców od zgubnych wpływów cywilizacji. Po przyjeździe do odludnego domostwa swoich chlebodawców nauczyciel, ku swojemu zdumieniu odkrywa, że malec jest ponadprzeciętnie inteligentny, przez co idealnie mu się z nim pracuje. Z czasem w tę sielankę wkradnie się aspekt koszmaru. Kiedy pewna nastolatka zostaje zgwałcona główny bohater jest przekonany, że to dzieło jego pracodawcy, ale miażdżący finał pokaże o wiele bardziej zaskakujące i pomysłowe rozwiązanie tej mrocznej zagadki.
Króciutkie „Radosne dzieci” są pozbawione typowych dla twórczości Machena wątków kryminalnych, ale za to stanowią próbkę umiejętnego, klasycznego straszenia estetyką ghost stories. W zbliżonym dobrym stylu utrzymano fabułę „Drzewa życia”. Tekst traktuje o niepełnosprawnym dziedzicu wielkiej posiadłości i wioski, którą ze swojego pokoju w nowatorski sposób zarządza. Choć wstęp i rozwinięcie odrobinę nużą mnogością mało interesujących szczegółów zaskakująca końcówka znacząco podnosi poziom tego opowiadania.
Najmniej przypadły mi do gustu „Łucznicy”, będące takim swego rodzaju peanem pochwalnym dla angielskich żołnierzy walczących z Niemcami w trakcie I wojny światowej. Podobny spadek formy zauważyłam w tekstach uciekających w teologię. „Biały Lud” we wstępie stawia śmiałą tezę, że grzesznicy tak naprawdę nie istnieją, po czym przechodzi do celowo infantylnie opisanej historii pewnej dziewczyny, która nieopodal domu odkryła magiczny las. Jej przygody są czysto baśniowe, a dużą rolę odgrywa w tym wszystkim jej niegdysiejsza piastunka, zdająca się przynależeć do fantastycznego ludu zamieszkującego lasy (już wiem skąd czerpali inspirację scenarzyści filmu Williama Friedkina z 1990 roku, pt. „Opiekunka”). Same wydarzenia opisane z punktu widzenia dziewczyny, jeśli przyjąć, że bardziej przystają do fantasy, aniżeli horroru są całkiem zajmujące, ale finał nijak nie przystaje do postawionej w prologu tezy – zupełnie jakby Machen pogubił się w swoich teologicznych rozważaniach. Do religii odnosi się też „Wielki powrót”, który początkowo znakomicie odmalowuje sielską małomiasteczkową atmosferę, w której gdzieś w podtekście wyczuwalna jest ledwo uchwytna aura niezdefiniowanego zagrożenia. Niestety, z czasem opowieść staje się aż nazbyt chaotyczna, tak jakby Machen chciał upchnąć w tym jednym tekście mnogość religijnych odniesień (Raj, Święty Graal), bez należytego rozwinięcia tych wątków oraz konstruktywnego epilogu.

W ogólnym rozrachunku, pomimo kilku słabszych tekstów, „Inne światy” Arthura Machena są lekturą obowiązkową dla koneserów literatury grozy. Choćby po to, aby przekonać się, co inspirowało najpopularniejszych pisarzy horrorów, ale też aby na własnej skórze odczuć, jak powinny prezentować się mistrzowskie opowiadania, które przetrwały próbę czasu. W końcu ilu żyjących obecnie autorów nadprzyrodzonego horroru potrafi z taką lekkością tworzyć tak niepokojące, pełne tajemniczości i niezdefiniowanego zagrożenia klimaty, z wykorzystaniem tak pięknego warsztatu i innowacyjnych pomysłów? Już po tym jednym zbiorku wiem, że wyobraźnia Machena nie zna granic i pozostaję z nadzieją, że polscy czytelnicy doczekają się jego pozostałej twórczości.

3 komentarze:

  1. O, jak miło. Czytając podziękowania Stephena Kinga w Przebudzeniu zanotowałem sobie w głowie, by sprawdzić, czy coś Machena ukazało się niedawno w naszym kraju - zakup obowiązkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o tym autorze, ale jeszcze nie miałam przyjemności zapoznać się z jego książkami. Jak widzę dużo mnie ominęło. Zapisuję sobie do listy książek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moge prosic o recenzje Dark Touch ?

    OdpowiedzUsuń