sobota, 28 lutego 2015

„GirlHouse” (2014)


Studentka, Kylie Atkins, po śmierci ojca pragnie pomóc finansowo swojej matce. W tym celu przyjmuje propozycję właściciela strony internetowej GirlHouse, na którą nieustannie przekazywany jest obraz z kamer, rozmieszczonych w domu pełnym dziewcząt, pokazujących użytkownikom swoje wdzięki. Kylie wprowadza się do strzeżonego domu, którego adres nawet przed nią utrzymywany jest w tajemnicy. Wkrótce potem nawiązuje kontakt przez czat z odwiedzającym GirlHouse podpisującym się nickiem „Kochaś”. Na co dzień nieradzący sobie z kobietami mężczyzna dostaje obsesji na punkcie Kylie, która zważywszy na jego zbrodniczą przeszłość jest śmiertelnie niebezpieczna zarówno dla niej, jak i dla jej współlokatorek.

Kanadyjski slasher początkującego reżysera Trevora Matthewsa. Pokaz premierowy odbył się w 2014 roku na International Film Festival w Ottawie, ale do szerokiego obiegu trafił dopiero w roku 2015. „GirlHouse” na podstawie scenariusza niedoświadczonego Nicka Gordona nie pozyskał zbyt dużych funduszy na realizację, ale Matthewsowi udało się to zręcznie ukryć profesjonalną, jak na tego typu obraz realizacją.

Kino grozy już nieraz poruszało tematykę reality show – wystarczy sobie przypomnieć chociażby „Kolobos”, „Morderstwo w sieci”, „Halloween: Powrót”, czy „Szkołę przetrwania”. Ale nie przypominam sobie slashera, który eksploatowałby motyw „Porno Big Brothera”. A biorąc pod uwagę fakt, że seks kamerki we współczesnych czasach są dochodowym biznesem i cieszą się sporym zainteresowaniem rzeszy poszukującej niezobowiązującego cyber stosunku, aż dziwi, że filmowcy jeszcze nie „rozłożyli na czynniki pierwsze” owej problematyki. W nurcie slash Matthews zrobił to jako pierwszy (chyba, że coś przegapiłam), a efekt był na tyle zadowalający, że podejrzewam, iż niedługo podobni mu twórcy podchwycą temat. Fabułę zawiązuje prolog z lat 80-tych XX wieku, w którym widzimy chłopca terroryzowanego przez narcystyczne rówieśniczki. Sekwencję kończy krwawy odwet na jednej z nich, po czym akcja przeskakuje do czasów współczesnych. Poznajemy studentkę Kylie Atkins (przyzwoita aktorsko Ali Cobrin), która z powodu kłopotów finansowych wprowadza się do monitorowanego domu pełnego dziewcząt. Jej zadaniem jest, co jakiś czas przeprowadzać rozbierane sesje przed swoim laptopem na użytek odwiedzających stronę GirlHouse, na którą nieustannie, w czasie rzeczywistym wysyłany jest sygnał z kamer, rozmieszczonych w całym domu. Pomysłodawca i właściciel tego biznesu nie wymaga od dziewcząt masturbacji, czy stosunków seksualnych, pozostawiając to w ich gestii. Współlokatorki Kylie nie mają oporów przed bardziej pikantnymi sesjami, ale nasza bohaterka, dopiero wchodząca w ten biznes ogranicza się jedynie do pozbywania się ubrania, co notabene ze względu na jej urok osobisty i tak gwarantuje jej największą oglądalność. Długi, pozbawiony mordów wstęp chcący bądź niechcący przekazuje widzom ważne treści. Rozpaczliwą sytuację finansową, zmuszającą niektóre dziewczęta do sprzedawania, choćby tylko wirtualnego, swojego ciała, lekceważący stosunek niektórych z nich do tego procederu i oczywiście problem dobrowolnego zrzeczenia się swojej prywatności. To ostatnie najlepiej obrazuje scena wejścia Kylie na wykład, kiedy kątem oka możemy zobaczyć posyłane jej lubieżne spojrzenia mężczyzn oraz jej związek ze znajomym z dzieciństwa, który właśnie za pośrednictwem GirlHouse ją odnajduje i wyraźnie nie czuje się najlepiej ze świadomością, że każdy może obejrzeć jego dziewczynę bez ubrania. Tymczasem sama Kylie szybko wyzbywa się początkowego wstydu. Obcując z bardziej wyzwolonymi kobietami dochodzi do wniosku, że w pokazywaniu każdemu zainteresowanemu swojego ciała nie ma nic złego, że przecież nic na tym nie traci – wręcz przeciwnie szybko się wzbogaca. Reżyser nie formułuje żadnych własnych wniosków z tych obserwacji niektórych kręgów młodych ludzi, pozostawiając to w gestii widzów. A do właściwej akcji filmu, czyli umiarkowanie krwawych mordów przechodzi dopiero w końcówce, wcześniej starając się, z miernym skutkiem, stopniować atmosferę sporadycznym obrazowaniem życia znanego nam z prologu, teraz dorosłego geniusza komputerowego, bojącego się płci pięknej.

Tożsamość sprawcy znamy od początku, więc w „GirlHouse” nie będzie żadnej zabawy ze zgadywaniem kto jest mordercą. Za to Matthews sporo uwagi poświecił innym typowym motywom slasherów. A więc mamy tu multum golizny, którą akurat w pełni uzasadnia scenariusz (choć Cobrin nie zdecydowała się zbyt wiele pokazać), nieprzemyślanych zachowań ofiar i scen ich eliminacji. Kiedy morderca, dzięki swoim informatycznym uzdolnieniom wchodzi do domu i przejmuje kontrolę nad systemem akcja gna do przodu w zawrotnym tempie. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy troszkę zagapili się podczas statecznej pierwszej połowy produkcji, a potem dążyli do jak najszybszego zamknięcia tej historii. Ale tylko pozornie, ponieważ scenariusz uniemożliwiał wcześniejszy atak zabójcy i systematyczne, rozciągnięte na cały seans zabijanie dziewcząt. W końcu monitoring szybko zdemaskowałby jego obecność. Tak, więc Gordon był zmuszony rozpisać właściwą akcję filmu na ostatnich stronach scenariusza. Ale choć na mordy trzeba długo czekać, wcześniejsza warstwa dramatyczna jest na tyle interesująca, że można całkiem bezboleśnie ją przyswajać. Same zabójstwa natomiast, jak na slasher przystało nie epatują zbyt wielkim rozlewem krwi i są całkiem pomysłowe. Miażdżenie głowy drzwiami, dildo w roli knebla i wreszcie najbardziej charakterystyczna scena „GirlHouse” z obcinaniem palców dziewczynie na wizji. Jej późniejsze próby wklepania na klawiaturze adresu miejsca, w którym przebywa również robiły spore wrażenie, przy okazji umiejętnie stopniując napięcie. Choć podczas pierwszej połowy seansu zabrakło klimatu drugą w miarę potęguje nie tylko rosły zamaskowany sprawca, który z determinacją pozbawia życia każdego, kto zastąpi mu drogę, ale również chłopak Kylie i jego współlokator. Tego drugiego, w przeciwieństwie do innych odwiedzających portal zaalarmowało okaleczenie blondynki na wizji i za namową swojego przyjaciela, pragnącego ratować ukochaną przystąpił do prób zdobycia adresu, w którym właśnie ma miejsce rzeź. Ciekawym wybiegiem było utrzymywanie w tajemnicy przez twórców strony lokalizacji monitorowanego przybytku, nawet przed Kylie, co uniemożliwiło zawiadomienie policji (o wiele bardziej pomysłowy akcent niż oklepany brak zasięgu). Chociaż pozostałe dziewczęta, a przynajmniej blondynka z obciętymi palcami już adres znały. W każdym razie rozpaczliwe próby ratowania Kylie przez jej chłopaka i jego przyjaciela w zadowalającym stopniu potęgują napięcie, a w końcówce dostarczają nawet trochę dowcipu – na widok finalnego mordu chłopak stwierdza, że już nigdy nie zajrzy na stronę porno;)

Choć „GirlHouse” nie udało się uniknąć kilku przestojów, a w pierwszej połowie seansu zdecydowanie zabrakło klimatu myślę, że to całkiem udana produkcja slash, w której odnajdą się przede wszystkim wielbiciele tego nurtu. Jeśli oczywiście nie będą porównywać jej do poziomu slasherów z lat 80-tych. Dobry pomysł na scenariusz, dająca się lubić główna bohaterka i kilka pomysłowych scen mordów gwarantują może nie niezapomniany, ale na pewno bezbolesny seans entuzjastom takich niewymagających myślenia rąbanek.  

5 komentarzy:

  1. Gdzieś chyba mi ten tytuł mignął przed oczami. Jestem ciekawa tej produkcji. Na pewno kiedyś obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Buffy, może napisałabyś post o horrorach z czarownicami/wiedźmami w roli głównej? Oprócz Blair Witch Project to mam wrażenie, że powstało mało takich filmów. W ogóle trudno jest chyba stworzyć scenariusz, że ta wiedźma była przerażająca, a fabuła nie kiczowata. No może jeszcze "The Wicked", ale to był dość kiepski film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mało takich filmów widziałam. Tak mało, że chyba nie da się z tego zrobić zestawienia. Jak nadrobię zaległości w tego rodzaju filmach to spróbuję coś sklecić, ale nie wiem, kiedy to nastąpi.

      Usuń
  3. Przymierzam się na ten film, bo na slasher zawsze jestem chętna, ale w kraju, gdzie mieszkam, zdobyć grozową nowość to impreza wymagająca niezgoła wysiłku :(

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny film, można pooglądać a i cycki pokazują

    OdpowiedzUsuń