środa, 11 marca 2015

„Grizzly” (2015)


Po wyjściu z więzienia Rowan wraca do swojego rodzinnego, górskiego miasteczka. Na miejscu spotyka się z bratem, policjantem Beckettem, który wypomina mu życiową drogę, jaką obrał. Tymczasem w lasach zaczynają ginąć ludzie, zaatakowani przez wielkiego niedźwiedzia grizzly. Zaniepokojony Beckett wraz ze znajomą, Kaley, rusza na poszukiwania swojej głuchoniemej żony, Michelle, biolog, zajmującą się obserwowaniem życia niedźwiedzi z wykorzystaniem technologii. W lesie dołącza do nich Rowan, poszukujący swojego przyjaciela oraz… grizzly, który uparcie podąża ich śladami.

Animal attack twórcy „Piły 5”, Davida Hackla, pierwotnie zatytułowany, jako „Red Machine”, ale przemianowany przez dystrybutora na „Grizzly”. Scenarzystów, J. R. Rehera i Guy’a Moshe’a zainspirował film dokumentalny Wernera Herzoga, pod tytułem „Grizzly Man” – biograficzna historia Timothy’ego Treadwella, który spędził trzynaście letnich sezonów w Parku Narodowym Katmai na Alasce obserwując życie niedźwiedzi grizzly w ich naturalnym środowisku. Mężczyzna był zagorzałym obrońcą tych zwierząt, stroniącym od ludzi. W 2003 roku wyruszył na swoją, jak się okazało ostatnią wyprawę, po czym słuch o nim zaginął. Odnaleziono jedynie szczątki jego przyjaciół oraz nagrania Treadwella, które świadczyły o jego śmierci. Herzog w swoim dokumencie przeplata własne nagrania z zapisami Tomothy’ego.

Jak to zwykle w animal attackach bywa „Grizzly” zachwyca scenerią – skąpane w słońcu lasy i góry, zapierające dech swoim bezkresem i dzikością. Jak można się tego domyślić owe naturalne piękno stanie się śmiertelną pułapką dla głównych bohaterów filmu. Hackl zgromadził na planie znane twarze (co nie jest typowe dla współczesnych obrazów z tego nurtu). Idealnie wcielających się w swoje role Jamesa Marsdena, Billy’ego Boba Thorntona, Thomasa Jane’a, Michaelę McManus i Piper Perabo, kreującą postać głuchoniemej biolog, co było dla mnie niezadowalających wybiegiem – aktorka posiada na tyle przyzwoity warsztat, że z powodzeniem można było pozwolić jej mówić;) Najważniejszym bohaterem pozostaje jednak tytułowy niedźwiedź, który staje w opozycji do lwiej części współczesnych animal attacków, ponieważ twórcy postawili na prawdziwe zwierzę, nie wygenerowaną komputerowo, wklejaną w ekran bestię. Ingerencję nowoczesnej technologii widać jedynie w scenach walki ze sztucznie powiększonym grizzly, ale w porównaniu do innych tworów z tego nurtu można powiedzieć o minimalnym, nierażącym zanadto posiłkowaniu się CGI.

Fabułę osadzono w survivalowej konwencji – bohaterowie próbują wydostać się z lasu, w którym grasuje wielki, agresywny niedźwiedź grizzly. Scenarzyści komplikują ich relacje kryminalną przeszłością Rowana oraz problematyką polowań. Delikatnie zainspirowana postacią Timothy’ego Treadwella Michelle jest zdecydowaną przeciwniczką polowań, poświęcając swoje życie obserwacjom zwierząt w ich naturalnym środowisku i obronie często padających ofiarą tutejszych myśliwych niedźwiedzi grizzly. Tymczasem Douglas, wykreowany przez Billy’ego Boba Thorntona wyznaje zgoła odmienne poglądy – nie waha się zmniejszać populacji niedźwiedzi, a już w szczególności tego jednego, nienaturalnie agresywnego. Mąż Michelle, choć podkreśla, że w samoobronie zabije ich prześladowcę na tyle przejął filozofię swojej ukochanej, że w chwilach ataków zwierzęcia nie jest w stanie oddać decydującego strzału. Tak więc oprócz, stricte survivalowych pościgów mamy dające do myślenia rozważania nad brutalnym traktowaniem fauny, ale też logiką poglądów ortodoksyjnych obrońców praw zwierząt, którzy gotowi są zaryzykować własnym życiem, byle tylko nie krzywdzić zwierzęcia. Scenarzyści nie stawiają się po żadnej ze stron, pozostawiając wyciąganie wniosków widzom, co znacząco podnosi poziom fabuły. Tymczasem oszczędne w epatowaniu makabrą sceny rozszarpywania ludzi przez wygłodniałe zwierzę już mocno rozczarowują – poza finalnym rozgryzieniem twarzy mężczyzny. Twórcy idą na całość jedynie w momencie przebicia nogi kobiety gałęzią – tylko wówczas kamera na dłużej zatrzymuje się na poszarpanej ranie. Abstrahując jednak od rozlewu krwi muszę przyznać, że jak na animal attack twórcy duży nacisk położyli na potęgowanie napięcia i budowanie aury wszechobecnego zagrożenia, nawet w pełnym świetle dziennym. Do wypracowania takiego efektu znacząco przyczynili się aktorzy, którym żadnych problemów nie nastręczało przekonujące oddanie paniki i paraliżującego strachu na widok szarżującego niedźwiedzia.

Nigdy nie podejrzewałabym, że współczesny animal attack dostarczyłby mi tylu pozytywnych wrażeń. Scenariusz, co prawda nie grzeszy jakąś większą oryginalnością, a krwawe sceny są mocno oszczędne, ale i tak przyjemnie oglądało mi się ten film. Jako czysta, niezobowiązująca rozrywka w moim przypadku zdał egzamin, choć nie gwarantuję, że bardziej wymagający widzowie równie entuzjastycznie przyjmą tę produkcję.

2 komentarze:

  1. oo super sprawa, dzięki Aniu za podsunięcie pierwszego animal atak od dawien dawna :) i proszę o więcej, w miare regularnie. tak na marginesie- czy ten powyższy Grizzly ma coś wspólnego z "oryginałem" z 1976 roku? tzn to jakiś remake? bo znam wersje z 76 i jak na swoje czasy jest całkiem niezła. również polecam choć oczywiście cudów się nie spodziewaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że opinia się przydała. "Grizzly" z 1976 roku jeszcze nie widziałam, ale jak film wpadnie mi w ręce to na pewno nadrobię zaległości. Znalazłam jedynie informację, że twórców tego nowego "Grizzly" zainspirował "Grizzly Man" Herzoga, ale nie natknęłam się na info, że to remake tej wersji z 1976 roku.

      Usuń