wtorek, 12 maja 2015

„From the Dark” (2014)


Podczas podróży przed irlandzką wieś Markowi i Sarah psuje się samochód. Mężczyzna zostawia partnerkę w środku i rusza na poszukiwanie pomocy. Dociera do farmy, na której zastaje rannego właściciela. Opatruje go i wraca po Sarah, ale kiedy oboje przekraczają próg wiejskiego domu mężczyzna przypuszcza na nich atak. Para szybko odkrywa, że ranny mężczyzna zamienił się w krwiożerczego stwora, panicznie bojącego się światła.

Irlandczyk, Conor McMahon, ma już niejakie doświadczenie w pełnometrażowym kinie grozy – zrealizował „Martwe mięso” i „Strzeż się klauna”, oba na podstawie własnych scenariuszy, w przypadku tego drugiego spisanego wespół z Davidem O’Brienem. McMahon najwyraźniej uznał, że skoro już odniósł się do tak popularnych antybohaterów horrorów, jak żywe trupy i mordercze klauny przyszła pora na wampiry, czyli najbardziej wyeksploatowane (i sprofanowane) postaci kina grozy. 

Irlandczyk zapewne zdawał sobie sprawę, że archetyp krwiopijcy rozpropagowany przez amerykańską kinematografię wielu widzom już tak się opatrzył, że dobrze by było natchnąć swojego potwora, jakimiś nowymi cechami. I tak oto, wampir w wydaniu McMahona gnieździ się w bajorku na irlandzkim polu, czyhając na zbłąkane dusze. W prologu przypuszcza atak na mieszkającego nieopodal farmera. Jak to zwykle u wampirów bywa gryzie go w szyję, co skutkuje przemianą w krwiożerczą bestię. Ofiarami rolnika padają Sarah i Mark, przyzwoicie wykreowani przez Niamh Algar i Stephena Cromwella, którym zepsuł się samochód akurat w chwili, kiedy przejeżdżali przez te tereny. Warstwa fabularna ma doprawdy niewiele do zaoferowania (ot, kolejny film spod znaku „on ich goni, oni uciekają”) głównie za sprawą ograniczonej liczby protagonistów. Twórcy kina grozy dosyć często decydują się na dwójkę pozytywnych bohaterów, ale w takich przypadkach starają się wziąć poprawkę na intrygującą relację pomiędzy nimi. Najczęściej dotyczy ona problemów sercowych, które to McMahon również poruszył we „From the Dark”. Na początku Sarah i Mark dosyć długo rozwodzą się nad kwestią małżeństwa (ona chce ślubu, on nie), ale niestety tylko we wstępie. Kiedy już akcja się zawiązuje twórcy próbują drugiego chwytu mającego nieco skomplikować relacje pomiędzy nimi: równie ogranej w horrorach kłótni, którą sprowadzają do dosłownie kilku słów. W ten oto sposób lwia część filmu zamiast na interesującej interakcji pomiędzy protagonistami skupia się na ciągłych ucieczkach, podlanych odrobiną krwi. Sceny gore (rozpłatana noga Marka, obcięcie palca, przebicie stopy kołkiem) są dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, sprawiając bardzo realistyczne wrażenie, ale ze względu na ograniczoną liczbę bohaterów nieczęsto się pojawiają. Równie starannie McMahon podszedł do realizacji. Profesjonalna praca kamery, zachwycające zdjęcia irlandzkiej łąki (na początku i w finale) i przede wszystkim odpowiednie oświetlenie – na tyle oszczędne, żeby natchnąć całą środkową część filmu gęstą mrocznością, ale równocześnie niedopuszczające do ukrycia czegokolwiek przed wzrokiem widza. McMahon poeksperymentował troszkę z realizacją podczas subiektywnych wstawek, z punktu widzenia wampira. Kiedy dane mi było świadkować akcji z jego punktu widzenia kontury lekko się zacierały, strzelając we wszystkie strony świetlnymi promieniami. Ciekawy zabieg, znacząco podnoszący napięcie w scenach błyskawicznego zbliżania się potwora do przerażonych protagonistów, broniących się rażącym światłem elektrycznym (ten wampir nie wzdraga się jedynie przed promieniami ultrafioletowymi), ale jak wszystko, co udane we „From the Dark” ograniczony do kilku krótkich sekwencji. Całą resztę scenariusza zapełniono chaotycznymi, podanymi bez poszanowania większego napięcia sekwencjami ucieczek, które szczególnie nużyły w drugiej połowie, kiedy liczba protagonistów została zredukowana do jednego.

„From the Dark” to typowy przykład horroru mogącego poszczycić się dobrą robotą operatorską, ale niemający nic ciekawego do powiedzenia. Owszem, można przez chwilę z niejakim zainteresowaniem popatrzeć sobie na uwięzioną w domu dwójkę bohaterów, szukającą sposobu na wydostanie się z tego miejsca. Można zadowolić się mało wyszukanymi, acz urozmaicającymi akcję próbami wampira dążącego do wypędzenia protagonistów z „bezpiecznej przystani pod świetlną kopułą”. Można nawet zaakceptować liczne wstawki powolnego przekradania się Sarah przez poszczególne pomieszczenia. Ale do pewnego momentu. Jeśli traktuje się te elementy, jako dodatek do fabuły to może zdać egzamin, ale nie kiedy cały scenariusz się do tego sprowadza. Z czasem akcja się zapętla, oferując widzom w kółko to samo, z czego McMahon chyba zdawał sobie sprawę, bo w pewnym momencie rozpaczliwie próbował ich zaskoczyć dwoma zwrotami akcji (z marnym skutkiem, gdyż dosłownie wszystko, łącznie z finalnym ujęciem łatwo przewidzieć). Taka liniowość fabuły szybko sprawiła, że przestało mi zależeć na protagonistach, obserwując niekończące się wędrówki Sarah zaczęłam nawet oczekiwać jej rychłej śmierci, żeby to wszystko już się skończyło. Nienawidzę, kiedy twórcy zmuszają mnie do takich odczuć względem pozytywnych bohaterów, ale naprawdę w obliczu takiego marazmu fabularnego nie mogłam powstrzymać się od tak odrażających oczekiwań.

Naprawdę szkoda, że tak dobrą realizację zaprzepaszczono takim nudnym scenariuszem. Klimat, praca kamery, oświetlenie – to też jest ważne, ale kiedy towarzyszy miałkiej fabule szybko staje się niemalże niezauważalne. „From the Dark” niestety nie ma nic ciekawego do powiedzenia, ani w kontekście horrorów wampirycznych, ani w kinematografii w ogóle. Jeśli ktoś przepada za filmami opartymi niemalże tylko i wyłącznie na motywie „on ich goni, oni uciekają” może śmiało sięgnąć po propozycję McMahona. Pozostałym radzę trzymać się od tego tworu z daleka.

1 komentarz:

  1. Ostatnio coraz cześciej napotykam się na horrory, które pomimo dobrej koncepcji ostatecznie wychodza abrdzo słabo. Nie mam ochoty na kolejny tego typu film.

    OdpowiedzUsuń