sobota, 5 grudnia 2015

Guillermo del Toro, Chuck Hogan „Upadek”


Wirus wampiryzmu błyskawicznie rozprzestrzenia się po całym świecie. W Nowym Jorku, kilkoro zorientowanych w sytuacji osób próbuje powstrzymać wiekowego krwiopijcę, Mistrza, odpowiedzialnego za pandemię. Były pracownik CDC doktor Ephraim Goodweather, jego syn Zach i koleżanka z pracy Nora Martinez, szczurołap Wasilij Fet oraz stary antykwariusz, Abraham Setrakian, który większość życia poświęcił na tropienie i eliminowanie wampirów ukrywają się w antykwariacie tego ostatniego, starając się opracować plan zażegnania kryzysu. Tymczasem Pradawni, wiekowe wampiry, zajmujący w hierarchii tę samą rangę co Mistrz, niezadowoleni ze zdemaskowania ich natury i zaniepokojeni ewentualnością wyczerpania się pożywienia, werbują do walki z nim gangsterów. Jednak jedyną nadzieją dla ludzkości wydaje się być stara, oprawiona w srebro księga, „Occido Lumen”, zawierająca kompletny opis strzyg. Setrakian wierzy, że odnajdzie w niej wytyczne zgładzenia Mistrza.

Druga część wampirycznej trylogii autorstwa Guillermo del Toro, który wsławił się szczególnie w profesji reżysera i scenarzysty oraz powieściopisarza Chucka Hogana. Po spektakularnym sukcesie pierwszej odsłony zatytułowanej „Wirus” i serialu opartego na całej historii, notabene również będącego wynikiem współpracy obu panów, Polakom wreszcie umożliwiono zapoznanie się z drugą, środkową odsłoną ich osławionego literackiego dzieła. Książką, która została doceniona przez amerykańskich krytyków, choć nie w takim stopniu, co jej poprzedniczka, do czego po części przyczynił się brak efektu nowości, szczególnie w charakterystyce wampirów, będący jednym z najsilniejszych elementów „Wirusa”, ale również tak charakterystyczna dla środkowych odsłon trylogii, swego rodzaju przejściowa akcja.

Po nastrojowym, niezwykle sugestywnym i pomysłowym zawiązaniu oraz rozwinięciu akcji, zaprezentowanych w „Wirusie” przyszła kolej na swego rodzaju przerywnik, czyli sfinalizowanie niektórych wątków zarysowanych w jedynce i zawiązanie nowych, tyle że tych najciekawszych dopiero pod koniec powieści. Lwia część „Upadku” koncentruje się na kreowaniu podupadającego świata w ogóle, a Nowego Jorku w szczególe, co nie jest często spotykane w literaturze wampirycznej, ale w zalewających rynek powieściach o żywych trupach już tak. Zresztą w dziełach traktujących o różnego rodzaju zarazach również, a specyfika krwiopijców w wydaniu del Toro i Hogana zasadza się na tajemniczym wirusie przemieniającym ludzi w krwiożercze bestie, podporządkowane Mistrzowi. Tak więc, jeśli rozpatrywać główną oś fabularną „Upadku” przez pryzmat tego rodzaju apokaliptycznej literatury to o żadnym novum nie może być mowy. Co gorsza fabuła chwilami się zapętla, tak jakby autorzy nie mieli pomysłu na zdynamizowanie niektórych wątków bądź też naznaczenie ich jakimiś pobudzającymi wyobraźnię elementami. Liczne, pozbawione mocniejszych aspektów gore szturmy wampirów na spanikowanych mieszkańców Nowego Jorku oraz obszerne wątki eliminowania ich przez domorosłych łowców wampirów w większości są pozbawione polotu, widowiskowości, która tak porywała podczas lektury „Wirusa”. Te wątki, niestety wysuwające się na czoło akcji, w pewnym sensie będące główną formą jej intensyfikacji to właściwie jedyne uchybienia autorów „Upadku”, ale przez wzgląd na swoją mnogość znacząco obniżające poziom lektury. Zupełnie inaczej sprawa ma się z wątkami pobocznymi, wplecionymi w fabułę, celem jej skomplikowania, ale też nadania nowatorskiego wymiaru. Doskonałym pomysłem było wtłoczenie w akcję oprawionej w srebro przeklętej księgi, „Occido Lumen”, jakoby zawierającej tekst spisany ze starożytnych mezopotamskich glinianych tablic, szczegółowo przedstawiający obraz prawdziwych, nie wykreowanych przez kinematografię i literaturę, strzyg. Z interludiów, szczątkowo przybliżających przeszłość Abrahama Setrakiana, dowiadujemy się, że mężczyzna długo poszukiwał tej owianej złą sławą księgi, podobnie jak Mistrz, zdający sobie sprawę z tego, że jeśli trafi w ręce jakiegoś człowieka jego jestestwo będzie zagrożone. Drugim wątkiem pobocznym miejscami ożywiającym konwencjonalną problematykę „Upadku” jest charakter Pradawnych, zmuszonych do połączenia sił ze swoim zwyczajowym pożywieniem tj. ludźmi i opowiedzenia się przeciwko terrorowi najmłodszego z nich, Mistrza. Ustępy koncentrujące się na zupełnie niepatriotycznej postawie miliardera, Eldritcha Palmera, który w zamian za nieśmiertelność sprzedał ludzkość charakteryzują się odrobiną jego rozterek egzystencjalnych oraz mnogością aspektów politycznych, co również poczytywałam na plus, bowiem odrywało mnie na chwilę od zupełnie niezajmujących, wręcz sztampowych scenek dziesiątkowania naszej rasy. Ostatnią wartą wyróżnienia tematyką „Upadku” jest kuriozalny konflikt rodzinny. Dziwaczny, bo tutaj o prawa do dziecka, Zacha, walczy zdesperowany łowca wampirów i jego zarażona była żona, która nie spocznie dopóki nie zdobędzie swojego syna. Owe ustępy są przyczynkiem do kilku iście dramatycznych, zdawać by się mogło z góry skazanych na porażkę prób chronienia chłopca, który notabene nie potrafi przeciwstawić się uczuciom, jakie żywi do matki, pomimo jej potwornej aparycji.

„Dużą część historii poprzedniego wieku napisano krwią. Napisali ją ludzie, kierując się swoimi chorymi przekonaniami i demonami. […] Szaleństwo […] to teraz nasze życie. Nie jest już zaburzeniem, lecz rzeczywistością.”

Po „Upadek” nie należy sięgać nie znając „Wirusa”, ponieważ jego problematyka jest bezpośrednim przedłużeniem fabuły części pierwszej. I jeśli wziąć pod uwagę ten wyznacznik (że książkę skierowano do czytelników jedynki) kuriozalna charakterystyka wampirów dla nikogo nie będzie zaskoczeniem. Efekt nowości został wyczerpany w „Wirusie”, ale to wcale nie oznacza, że wizja del Toro i Hogana całkowicie traci na atrakcyjności. Wszak w zalewie tych wszystkich, obecnie głównie młodzieżowych, powieści o Wiecznie Żywych z długimi kłami, pomagającymi w wysysaniu ludzkiej krwi, krwiopijcy będący nosicielami nitkowatych pasożytów, nicieni kotłujących się wewnątrz ich ciał i przysysających się do ofiar długimi żądłami wypuszczanymi z ust mają w sobie ogromne pokłady hipnotyzującego potencjału. Wręcz wszelkie predyspozycje do tego, żeby na stałe wpisać się we współczesny trend wampiryzmu. Więc pomimo wyeksploatowania takiej charakterystyki bestii we wcześniejszym tomie del torowskie i hoganowskie wampiry nadal fascynują. Chociaż autorzy istotnie miejscami mogli pokusić się o większą drastyczność, bardziej obrazowo przytoczyć ustępy okaleczania i zabijania ludzi oraz o silniej przemawiający do wyobraźni, duszący klimat, którego przecież w nadmiarze dostarczyli nam w „Wirusie”. Na plus należy jeszcze odnotować błyskotliwe odniesienia do ludzkości. Ogólnikowy obraz naszej destrukcyjnej natury, konkluzje, że może nie zasługujemy na rangę przewodniej rasy ziemskiej, że być może doskonalsze od nas wampiry byłyby łaskawsze dla sponiewieranej planety.

Myślę, że gdyby popracować dłużej nad „Upadkiem”, książka podobnie jak „Wirus” wyróżniałaby się na tle literatury wampirycznej. Może i nie przebiłaby poprzedniczki, o to byłoby trudno, ale przynajmniej bardziej zbliżyła się do jej wysokiego poziomu. W takim kształcie, w jakim ostatecznie oddano dwójkę do druku książka ma swoje walory rozrywkowe, na tyle silne, aby doczytać powieść do końca, pomimo kilku mankamentów z oczywiście subiektywnego punktu widzenia. Jestem ciekawa, jak del Toro i Hogan to rozwiną w trójce, bo w finale „Upadku” wysoko ustawili sobie poprzeczkę. Akcja zapewne skręci w stronę postapokaliptycznych realiów, w jakich kilku niedobitkom przyjdzie zmierzyć się z hordą wygłodniałych wampirów. Mam tylko nadzieję, że szablon nie będzie tak uwypuklony, jak w dwójce, że poczucie zderzenia ze znaną konwencją nie będzie tak silne, bo zarówno del Toro, jak i Hogan są na tyle doświadczonymi artystami, aby ożywić ten znany motyw wbijającymi się w pamięć, nowatorskimi wątkami.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Cześć!
    Dzisiaj na blogu dyskusja MOLE CZYTAJĄ: Dlaczego czytamy/nie czytamy kryminały i thrillery? Z gościnnym udziałem REMIGIUSZA MROZA, Vega Czyta i Kasjeusza. Zapraszam do wypowiedzenia się!
    LINK: http://artemis-shelf.blogspot.com/2015/12/mole-czytaja-kryminay-i-thrillery-z.html

    Pozdrawiam,
    Artemis

    OdpowiedzUsuń