piątek, 4 grudnia 2015

„Sinister 2” (2015)


Były zastępca szeryfa, So & So, przemierza kraj w poszukiwaniu domów, w których grasuje demon Bughuul. Śledztwo prowadzi go do wiejskiego gospodarstwa, w którym ukrywa się uciekająca przed brutalnym mężem Courtney Collins wraz ze swoimi synami, Dylanem i Zachiem. So &So podejrzewa, że będą oni kolejnymi ofiarami demona i postanawia zapobiec rychłemu terrorowi. Tymczasem Dylana w nocy nagabują duchy zabitych przez Bughuula dzieci, trzódka pozostająca na jego usługach, której zadaniem jest zapoczątkowanie krwawego rytuału. W tym celu zmuszają Dylana do nocnych seansów amatorskich filmików, na których w przeszłości zarejestrowali morderstwa rodzin. Zach jest zazdrosny o względy, jakimi dusze dzieci obdarzyły jego brata i próbuje skłonić ich do powierzenia tego zadania jemu. Tym bardziej, że Dylan jest oporny. Tymczasem ojciec chłopców, Clint, wykorzystując swoje liczne wpływy próbuje znaleźć sposób, aby zabrać rodzinę z powrotem do domu, czemu z kolei stanowczo sprzeciwia się So & So, zdający sobie sprawę, czym skutkuje przeprowadzka ludzi nawiedzanych przez Bughuula.

Kasowy sukces „Sinister”, horroru nastrojowego Scotta Derricksona, zachęcił filmowców do stworzenia jego kontynuacji. Tym razem na krześle reżyserskim zasiadł Ciaran Foy, który do tego momentu miał na koncie jedynie jeden pełnometrażowy film, „Citadel” z 2012 roku, w dodatku średnio przyjęty przez widzów. Za „Sinister 2” przemawiały natomiast nazwiska scenarzystów, Scotta Derricksona i C. Roberta Cargilla, którzy to odpowiadali za scenariusz części pierwszej. Jak to zwykle z sequelami mainstreamowych horrorów bywa zainwestowane pieniądze (10 milionów dolarów) szybko się zwróciły, a nawet przyniosły spory zysk, ale jednocześnie po raz kolejny sprawdziła się stara prawda o kontynuacjach – ludzie oblegają kina z potrzeby poznania ciągu dalszego lubianej historii, po czym wyrokują, że sequel nie zbliżył się do poziomu swojego poprzednika. Skrajne opinie prezentowali głównie krytycy, bezlitośnie punktujący wszystkie przywary „Sinister 2”, wielokrotnie zaznaczając, że to obraz nakręcony na fali popularności jedynki tylko z chęci zysku, niemotywowany potrzebą sprostania wysokim wymaganiom wielbicieli pierwszej odsłony. Masowi odbiorcy byli trochę łagodniejsi w swoich opiniach, również porównując kontynuację do jej poprzednika, oczywiście ze szkodą dla tej pierwszej, ale jednocześnie przyznając, że na miano całkowitej porażki dokonanie Foya sobie nie zasłużyło.

Wieść o powstaniu sequela „Sinister” przyjęłam z niejaką obojętnością. Wiedziałam, że film obejrzę ze zwykłej ciekawości, ale też nie spodziewałam się jakiegoś niezapomnianego hitu. Ot, nastawiałam się raczej na zwykły wypełniacz wolnego czasu, bez pretensji do czegoś wyróżniającego się na tle współczesnego kina grozy. I mniej więcej coś takiego dostałam, tyle że z drobnymi pozytywnie nastrajającymi smaczkami. Największą przyjemność sprawiły mi odniesienia do „Dzieci kukurydzy” Stephena Kinga, które to wedle słów twórców miały być hołdem złożonym tej znakomitej historii. Postać czarnowłosego, odświętnie ubranego Milo, zainspirowała osoba Issaca, przywódcy sekty złożonej z nieletnich oddających cześć bóstwu żerującemu na polu kukurydzy. Natomiast pogańskie bóstwo widmowych dzieci w „Sinister 2” pochodzi z czasów babilońskich, jest obecne w każdej kulturze (najprawdopodobniej to on jest tajemniczym Boogeymanem, przed którym drżą dzieci) i trudni się zawłaszczaniem dusz nieletnich, które go wzmacniają. Wszystkie te fakty wynikają ze śledztwa So & So (znany z jedynki, gdzie wcielał się w tę samą postać James Ransone). Scenarzyści bowiem w „Sinister 2” postanowili uchylić rąbka tajemnicy i znacząco rozbudować historię Bughuula (Bagula), tak enigmatycznie zarysowaną w jedynce. Rozwianie wszelkich wątpliwości, co do osoby demona w moim odczuciu zadziałało na niekorzyści filmu, oddzierając obraz z aury tajemnicy, tak mistrzowsko potęgowanej w „Sinister”. W dwójce niejako wszystko mamy wyciągnięte na wierzch, nie ma tutaj miejsca na domysły, czy wieloraką interpretację, co więcej sama historia nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych nastrojowych opowieści. Ot, kolejna rodzina prześladowana przez krwiożerczego demona i jego widmowych nieletnich wyznawców / ofiar. Scenarzyści nieco skomplikowali ich egzystencję wątkiem agresywnego ojca i męża, przed którym Courtney (przyzwoita kreacja Shannyn Sossamon) wraz z synami się ukrywa. Warstwa dramatyczna mnie osobiście znacząco umiliła ten w gruncie rzeczy liniowy seans, ale zapewne nie zelektryzuje optujących za innowacyjnymi rozwiązaniami, wymagających widzów. Choć z drugiej strony, jeśli już nie traumatyczna przeszłość Collinsów to może charakterystyka chłopców zyska uznanie również tej wspomnianej grupy odbiorców.

Dylan i Zach (bezbłędne kreacje Roberta Daniela i Dartaniana Sloanów) to całkowite przeciwieństwa. Podczas, gdy pierwszy, najczęściej padający ofiarą agresywnego ojca jest wyciszony i empatyczny, zupełnie jak matka to drugi stanowi raczej miniaturowe odbicie drugiego rodzica. Nadużywający przemocy fizycznej, egoistyczny i nieszanujący żadnych zasad Zach stanowi typowy obraz do szpiku zepsutego dzieciaka. Nic więc dziwnego, że kiedy pojawia się okazja udowodnienia swojej wyjątkowości, choćby nawet przed obliczem pradawnego demona chłopiec nie zamierza oddać palmy pierwszeństwa swojemu uczuciowemu bratu. Charakterystyka chłopców, choć mało odkrywcza, przez długi czas wręcz niesie fabułę „Sinister 2”, dodając jej odrobiny dramaturgii, napięcia wynikającego z reakcji wzbudzającego współczucie Dylana na widok nagrań, jakimi co noc raczą go demoniczne dzieciaki. Same taśmy, jak w wywiadach podkreślają twórcy, zawierają o wiele bardziej rozbudowane historie niż w jedynce, a i sposoby eliminacji ofiar zarejestrowane na nich nieco udziwniono. W jednym przypadku przekombinowano (zjadanie przez aligatory), ale pozostałe są na tyle ciekawe, żeby oglądało się to ze sporym zainteresowaniem. Zakopywanie rodziny w śniegu i pozostawienie jej, aby zamarzła, czy porażenie prądem same w sobie są całkiem udane, ale i tak najlepsze zostawiono na koniec – umiarkowanie krwawą torturę ze szczurami, której początek widziałam już w „Za szybkich, za wściekłych” i wówczas byłam zawiedziona, że twórcy nie odważyli się tego makabrycznie sfinalizować. Cóż, w „Sinister 2” się odważyli i to w wręcz mistrzowskim stylu. Atrakcyjności wszystkim nagraniom dodaje oprawa audio, mrożący krew w żyłach ciąg trzeszcząco-piszczących dźwięków skompilowanych z melancholijnymi dźwiękami, które robią tak piorunujące wrażenie i tak zagęszczają klimat grozy, że dźwiękowcom należą się duże brawa. Wszak można chyba wysnuć śmiałą tezę, że przynajmniej w tym jednym przypadku „Sinister 2” przebił swojego poprzednika. Ale niestety wydarzenia w czasie rzeczywistym na tle snuffów odrobinę rozczarowują. Jump scenek jest całkiem sporo, ale właściwie tylko jedna (i to w dodatku taka, którą widziałam już w zwiastunie) wyróżnia się większą pomysłowością. Mowa o So & So, który kilka razy oświetla latarką zniszczone pomieszczenie nie dostrzegając niczego w oddali, żeby nagle po którymś tam z kolei skierowaniu światła przed siebie, wyrosło przed nim demoniczne oblicze, Bughuula. Przyznaję, że w tym konkretnym momencie, pomimo, że sekwencja była już mi znana z trailera, lekko drgnęłam, ale właściwie tylko wtedy. Wykwitanie twarzy demona na monitorze laptopa, wyrastanie jego sylwetki nad śpiącym Dylanem i kilka innych równie szablonowych ujęć nie wywarły już na mnie większego wrażenia, a właściwie to żadnego. Pomimo starannego budowania klimatu niezdefiniowanego zagrożenia, do czego znacząco przyczyniła się sceneria wiejskiego gospodarstwa, a później pola kukurydzy oraz mroczne zdjęcia w chwilach szczytowej grozy. Dzięki oprawie audiowizualnej „Sinister 2” przyjmowało się z niejaką przyjemnością, bez zażenowania, nawet pod koniec w scenie żywcem wyjętej z „Dzieci kukurydzy”. Jakoś mnie w przeciwieństwie do większości widzów tak silna inspiracja w najmniejszym stopniu nie przeszkadzała, a nawet wywołała swego rodzaju poczucie nostalgii, choć już sam finał odrobinę rozczarowuje.

Do jedynki sequelowi daleko, ale tego spodziewał się chyba każdy jeszcze przed seansem filmu Ciarana Foya, dlatego to stwierdzenie dla nikogo odkrywcze nie będzie. Ale zaskoczyć ich może moja konkluzja, że w gruncie rzeczy, w oderwaniu od pierwszej odsłony, „Sinister 2” wypada całkiem zgrabnie. Oczywiście, sporo szczegółów można było poprawić, dłużej pomyśleć nad niektórymi rozwiązaniami fabularnymi i jump scenami, aby nieco wyróżnić się na tle innych horrorów nastrojowych, ale w takim kształcie przynajmniej nie jest nudno, czy żenująco, a to już coś jeśli mowa o tegorocznych straszakach.

8 komentarzy:

  1. O tak, w tym roku trafić na naprawdę dobry horror było mi bardzo ciężko, choć te kilka perełek zachęcało do dalszych poszukiwań. I fakt, po kontynuacji Sinistera nie wiadomo czego nie oczekuje. Obejrzę na pewno, licząc na podobne odczucia do Twoich :)

    OdpowiedzUsuń
  2. E tam te ciągłe narzekania, że w tym roku słabe horrory. Co roku to samo, a to po prostu nie jest prawda - tzn. może nie ogladmy raz w tygodniu dzieła które przejdze do historii, ala faktem jest że conajmniej kilkanaście pozycji było w 2015 bardzo udnych. Zresztą kiedy było lepiej? Te kilkadzsiesiąt żelaznych klasyk kina grozy, nie powstawało przecież w 1 rok, tyko było rozłożone na kilka dekad. Że teraz już nie kręci się w ogóle takich klasyk? A może to my się zmieniliśmy? Może inaczej patrzy się na filmy gdy jest się młodszym, gdy są to jedne z pierwszych horrorów które oglądamy, a inaczej gdy mamy ich na koncie setki? Nie jest tak, źle i ten rok myślę że można zapisać do naprawdę udanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no racja, żeby same gnioty wyszły w tym roku to nie. Sporo filmów obejrzałam, które oceniam na plus (tyle, że należy pamiętać, że co do współczesnych filmów mam mocno obniżone oczekiwania), ale w przypadku większości z nich nic ponadto. Tak żebym była zachwycona to na palcach jednej ręki mogę policzyć.
      Moim zdaniem dwa poprzednie lata dla filmowego horroru były lepsze, ale to tylko subiektywna opinia (no i jeszcze wszystko z 2015 roku nie przedostało się do Polski, więc to na razie taka opinia bazująca na tych dotychczas przeze mnie obejrzanych).

      "Zresztą kiedy było lepiej? Te kilkadzsiesiąt żelaznych klasyk kina grozy, nie powstawało przecież w 1 rok, tyko było rozłożone na kilka dekad."

      Ze starszych filmów nie oglądam tylko żelaznych klasyków, te mniej znane też i baaardzo rzadko coś mi się nie podoba (pomimo mojego wieku) z przynajmniej ostatnich czterech dekad XX wieku.

      Usuń
  3. Tak coś myślałem, że poziom będzie gorszy niż w oryginale... Powiem szczerze, że szkoda mi w tej chwili czasu na filmy średnie. Chyba sobie odpuszczę... Inna sprawa, że ostatnimi czasy lepiej mi się ogląda seriale niż filmy.

    OdpowiedzUsuń
  4. a gdzie oglądałaś? jakoś nigdzie nie mogę go znaleźć w wersji pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza część szalenie mi się spodobała, więc nc dziwnego, ze mam nieodpartą chęć obejrzeć jej kontycujację.
    Zapraszam:

    http://kruczegniazdo94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Beznadziejna była dla mnie jedynka, nie tykam się zatem nawet dwójki. W tym samym czasie pojawiła się "Obecność", która była świetna. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy "Sinister" uważam za jeden z najbardziej przereklamowanych horrorów ostatnich lat. Jasne, muzyka była rewelacyjna; jasne, pomysł z taśmami snuff mroził krew w żyłach - ale cała reszta to tanie jump scares i popisowo głupie zachowania dość nijakich bohaterów. Z Twojej recenzji wynika, że w dwójce nie ma niczego, czego nie pokazałby już trailer, trochę więc szkoda na to czasu, ale pewnie obejrzę to z moją przyjaciółką, która uważa jedynkę za bardzo przerażającą...

    OdpowiedzUsuń