niedziela, 20 marca 2016

„Tajemnica śmierci” (2007)


Przed sześcioma laty nastoletnia Christy prowadziła samochód, który po uderzeniu w przeszkodę stojącą na drodze wpadł w poślizg i eksplodował z jej starszą siostrą, Vanessą w środku. Poparzona kobieta żyła jeszcze pół roku, a Christy tymczasem walczyła z traumą, wywołaną tym wydarzeniem. Jako dwudziestolatka mieszkająca z dala od rodzinnego domu dziewczyna nadal zażywa leki psychotropowe i boryka się z halucynacjami, w trakcie których całkowicie traci kontakt z rzeczywistością. Kiedy mąż jej zmarłej siostry informuje ją o śmierci swojego dozorcy Christy decyduje się pojawić na pogrzebie i spędzić jakiś czas z rodziną – siostrzenicą Amy i szwagrem Johnem Lockem. Na miejscu okazuje się jednak, że musi poszukać innego lokum, bo matka Johna nie życzy sobie, żeby przebywała w ich okazałym domostwie. Tylko małą Amy raduje jej przyjazd, dziewczynka nareszcie może się komuś zwierzyć z zaobserwowanych niepokojących zjawisk w jej domu, świadczących o obecności kogoś nieproszonego. Christy z początku nie alarmują jej fantastyczne opowieści, dopóki nie zaczyna dostrzegać związku pomiędzy nimi i swoimi halucynacjami.

„Tajemnica śmierci” to wyprodukowany przez Paramount Classics i MTV Films horror nastrojowy, najwcześniej rozpowszechniany na DVD, a z czasem emitowany również w telewizji. Za reżyserię odpowiadał wówczas niedoświadczony w pełnym metrażu, Dagen Merrill, który pracował także nad scenariuszem wespół z Kevinem Burkem. Koncepcja obu panów zasadzała się na powszechnej w kinie grozy tematyce złowieszczych wizji oraz mrocznych rodzinnych tajemnicach, sukcesywnie odkrywanych przez główną bohaterkę. Innymi słowy scenarzyści postawili na znany schemat, pozbawiony wyrazistego klimatu niezdefiniowanego zagrożenia i choć zarzutów było więcej, głównie tym rozczarowali amerykańskich krytyków. Trudno się z ich spostrzeżeniami nie zgodzić, ale warto zauważyć, że dla grupy widzów o określonych preferencjach filmowych „Tajemnica śmierci” niekoniecznie musi być pozbawiona wszelkich wartości. Istnieje spora szansa, że niejeden widz odnajdzie w tej produkcji godne uwagi elementy, choć raczej nie w kontekście czystego horroru.

Prolog „Tajemnicy śmierci” jest bodaj najmocniejszą sceną w filmie, warunkującą ton scenariusza. Sekwencje zawiązujące akcję nie szafują śmiałą makabrą, ani nawet większą innowacyjnością – już raczej w prostym, minimalistycznym stylu obrazują ogrom tragedii, jaka przed sześcioma laty spotkała główną bohaterkę, Christy. Prowadząca samochód czternastolatka wpadła w poślizg, na skutek którego wyleciała z pojazdu na pobocze, skąd w następnych sekundach z przerażeniem obserwowała eksplozję auta z jej starszą siostrą w środku. To wydarzenie stało się wypadkową późniejszych problemów psychicznych Christy, trwających do dziś. Dziewczyna ewidentnie skończyła z nadszarpniętą psychiką, stając przed koniecznością tłumienia urojeń lekami psychotropowymi. W procesie leczenia bardzo pomocne okazało się sporządzanie szkiców, które jak z czasem się okaże są odbiciem przyszłych wydarzeń. Żeby było ciekawiej scenarzyści zdradzają również, że halucynacje Christy mogą być projekcją przeszłości Vanessy, którą to być może pochowano żywcem. Jak na tak sztampowy film postać głównej bohaterki wypada nadzwyczaj interesująco, nie tylko dlatego, że posiadła zdolność wejrzenia zarówno w przyszłość, jak i jakoby w przeszłość, ale również dzięki charyzmatycznej kreacji Nory Zehetner, która z urzekającą lekkością wcieliła się w niepozorną, acz stopniowo nabierającą zdecydowania, rozchwianą, przytłoczoną dawną tragedią młodą dziewczynę. Jej problemy psychiczne i dosyć duże skupienie twórców na jej osobowości wytworzyło całkiem przyjemną w odbiorze warstwę psychologiczną, choć bez większej głębi i skomplikowania. Merrill zauważalnie starał się zdezorientować odbiorców dosyć częstymi wizjami Christy, ale jak dla mnie zamysł nie został należycie wcielony w życie, gdyż absolutnie w żadnym przypadku nie miałam wrażenia, że zagrożenie w tym konkretnym momencie jest realne. Nawet nie dano mi możności rozsmakowania się w niniejszych sekwencjach, odnalezienia zapadających w pamięć, niepokojących kadrów, czy hipnotyzujących wrażeń wizualnych. Nie z powodu ich niewystarczającej długości tylko charakteru, bo jakoś nie potrafiłam odnaleźć niczego niepokojącego w migawkach członków rodziny Christy przypuszczających na nią atak, obrazu drapiącej w wieko trumny Vanessy, czy agresywnej blondynki z podkrążonymi oczyma. Równie rozczarowujące były fragmentaryczne sekwencje wijącej się na łóżku poparzonej starszej siostry głównej bohaterki, co tym bardziej mnie ubodło, bo przecież charakter tych ustępów pozostawiał ogromne pole do popuszczenia wodzów wyobraźni bądź skopiowania sprawdzonych pomysłów innych (przydałaby się na przykład powtórka ujęcia ze „Smętarza dla zwierzaków” – szybko zbliżającej się do kamery okaleczonej, powykręcanej postaci). Po zobaczeniu kilku takich nieudolnych prób straszenia zaczęłam szukać czegoś innego, na czym mogłabym bardziej się skupić i pomijając psychologię głównej bohaterki odnalazłam to w warstwie dramatycznej. Realizacja nie przedstawia co prawda większej wartości dla rasowego horroru, gdyż brakuje jej przede wszystkim zdecydowanego klimatu sukcesywnie zagęszczającej się grozy, ale z perspektywy dramatu jawi się całkiem przyzwoicie. Obraz jest stabilny i należycie skontrastowany, przez co główną oś fabularną, tj. zagłębianie się Christy w mroczne rodzinne tajemnice przyjmuje się całkowicie bezboleśnie. Nawet przewidywalność intrygi nie przeszkadzała mi w odbiorze poszczególnych perypetii Christy na jawie, czego oczywiście nie mogę powiedzieć o wyjałowionych ze złowieszczej atmosfery wizjach głównej bohaterki.

Spotkanie po latach z rodziną siostry już od pierwszej chwili jest nacechowane nutką tajemniczości i niepoddającego się racjonalizacji zagrożenia. Mała siostrzenica Christy zdradza jej, że w domu Locke’ów ukrywa się ktoś, jej zdaniem potwór, kto chce wyrządzić im krzywdę. Jej apodyktyczna babcia, całym swoim jestestwem krzycząca, że ma dużo wspólnego z demoniczną panią Danvers z „Rebeki” Daphne du Maurier, nawet nie ukrywa swojej niechęci do Christy. Jej syn i zarazem szwagier głównej bohaterki już tak, ale w przebłyskach i tak łatwo dostrzec jego niezadowolenie z przedłużającego się pobytu niestabilnej psychicznie dziewczyny. W sumie wystarczy połączyć te wszystkie, skrótowo przeze mnie przedstawione fakty, żeby ułożyć sobie w głowie właściwe zakończenie, a co za tym idzie odebrać sobie wiele radości ze śledzenia kolejnych posunięć Christy konsekwentnie goniącej za prawdą. Dziewczyna stara się dowiedzieć, czy jej wizje nie kłamią i czy rzeczywiście jej siostrę pochowano żywcem, ale niespodziewanie natrafia na ślad czegoś jeszcze, co notabene odkrywcze wcale nie jest, podobnie zresztą jak wprowadzenie UWAGA SPOILER wątku mentalnego połączenia sióstr, współodczuwania silnych emocji i okresowych równoczesnych podobnych zachowań KONIEC SPOILERA. Ale w zderzeniu z elementami typowymi dla horrorów przewidywalne, sztampowe dochodzenie głównej bohaterki wypada nieporównanie bardziej zajmująco, co wcale nie oznacza, że te wątki automatycznie windują „Tajemnicę śmierci” na wyżyny kinematografii. Stanowią raczej przyjemną odskocznię od nieudanych prób straszenia i chociaż nie wprawiają w zachwyt to przynajmniej poprzez przystępną, nieudziwnioną narrację pozwalają bezboleśnie dotrwać do końca seansu.

Odradzałabym poszukiwaczom rasowych straszaków sięgania po „Tajemnicę śmierci”. A przynajmniej nie wówczas, kiedy najdzie ich ochota na coś, co potrafi choćby na ułamek sekundy zaniepokoić większą części odbiorców. Po ten obraz można sięgnąć przede wszystkim wtedy, kiedy zapragnie się czegoś lżejszego, jedynie muskającego tematykę o podłożu paranormalnym, większy nacisk kładącego na warstwę dramatyczną i psychologiczną, w obu przypadkach bez większych fajerwerków. Jeśli nie oczekuje się zbyt wiele od kina grozy to można całkiem przyjemnie spędzić trochę czasu przed ekranem, nawet biorąc pod uwagę przewidywalny scenariusz i szablonowe rozwiązania fabularne.

2 komentarze:

  1. Zainteresowałaś mnie tym filmem. Nie widziałem go, ale wkrótce nadrobię zaległości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak powiedziałem tak zrobiłem. Film oglądało się dość przyjemnie. Jest to jednak bardziej dramat dziewczyny cierpiącej po stracie bliskiej osoby niż film grozy. Reżyser mógł się pokusić o więcej ciekawych scen wewnątrz budynku. Można było tam stworzyć świetny klimat. Taki typowy średniak.

      Usuń