czwartek, 9 lutego 2017

Peter Ackroyd „Alfred Hitchcock”

Peter Ackroyd to wielokrotnie nagradzany angielski biograf, prozaik i krytyk literacki. Napisał między innymi biografie Ezry Pounda, T.S. Eliota, Williama Blake'a, Edgara Allana Poego, Wilkiego Collinsa i Charlesa Dickensa. Ale oprócz licznych biografii różnego rodzaju znamienitych artystów ma na swoim koncie wiele docenianych powieści m.in. „Hawksmoor”, „The Last Testament of Oscar Wilde”, „Dom doktora Dee” i „Golema z Limehouse”, przeniesionego na ekran w 2016 roku. W swoich książkach Ackroyd często kreśli obraz rodzinnego Londynu, szczególne upodobanie znajdując w zestawianiu historycznego i teraźniejszego wyglądu miasta. Jego twórczość cieszy się dużym uznaniem zwłaszcza w rodzimej Wielkiej Brytanii. W 1984 roku Peter Ackroyd został członkiem Royal Society of Literature, a w 2003 otrzymał Order Imperium Brytyjskiego.

Biografia Alfreda Hitchcocka, jednego z najsławniejszych reżyserów w historii kina, autorstwa Petera Ackroyda pierwotnie ukazała się w 2015 roku, zbierając wiele pozytywnych recenzji, również od krytyków. W Polsce książka została opublikowana dwa lata później przez wydawnictwo Zysk i S-ka, które zadbało o piękne wydanie w twardej oprawie w starannym tłumaczeniu Jerzego Łozińskiego, który pokusił się również o kilka kosmetycznych poprawek w przypisach, aczkolwiek znalazłam jeden błąd, który mu umknął (nazwanie sequeli „Psychozy” remake'ami). Zaskoczyły mnie natomiast gabaryty utworu Ackroyda, wydawało mi się bowiem, że na trochę ponad trzystu stronicach nie sposób nakreślić szczegółowego obrazu życia i twórczości Alfreda Hitchcocka. Autor jednak szybko wyprowadził mnie z błędu, udowadniając, że opanował niełatwą sztukę przekazywania mnóstwa informacji za pośrednictwem krótkich, acz pobudzających wyobraźnię, doskonale skonstruowanych opisów. Ze zwięzłej relacji Petera Ackroyda wyłania się dogłębny rys psychologiczny skomplikowanego człowieka, który większość czasu spędzał na planie filmowym. Oczywiście na tym charakterologicznym portrecie autor biografii Alfreda Hitchcocka nie poprzestaje. Niemniej jest on zdecydowanie najsilniejszym elementem tej książki. 
 
Błyskotliwe studium złożonej psychiki jednego z najbardziej zasłużonych reżyserów przeplata się tutaj z emocjonującymi faktami z jego życia oraz niezwykle interesującymi i przydatnymi informacjami o jego filmach, przy czym to pierwsze niezmiennie wyróżnia się największą intensywnością przekazu. Głównie dlatego, że Alfred Hitchcock był postacią wielce skomplikowaną, budzącą zarówno lęk, jak i litość, pełną sprzeczności, które sprawiają, że nie sposób podsumować jego zachowań jednoznaczną oceną. Peter Ackroyd zdołał oddać tę ambiwalencję na kartach swojej biografii, niejednokrotnie wyciągając zmuszające do myślenia wnioski z niezliczonych obserwacji poczynionych głównie przez współpracowników Alfreda Hitchcocka. Z jego analizy psychiki osławionego reżysera specjalizującego się w melodramatach, dreszczowcach i filmach szpiegowskich wyłania się obraz zakompleksionego samotnika, trawionego strachem przed ludźmi, z którymi jednak potrafił tworzyć ponadczasowe produkcje cieszące się niesłabnącym zainteresowaniem kolejnych pokoleń widzów. Hipochondryka łaknącego uwagi, ale równocześnie stroniącego od ludzi, który paru swoim znajomym przywodził na myśl przerośniętego nastolatka, zafiksowanego na punkcie seksu, co przejawiało się w dosyć nietypowy sposób, głównie w sprośnych żarcikach, którymi raczył swoich słuchaczy, ale uwidaczniało się również w jego obsesjach na punkcie młodych aktorek. Peter Ackroyd sporo miejsca poświęca tym ostatnim, zwłaszcza kontrowersyjnej relacji z Tippi Hedren (zainteresowanych tym tematem odsyłam również do znakomitego filmu pod tytułem „Dziewczyna Hitchcocka”), odtwórczyni głównych ról w takich znakomitych obrazach Hitchcocka, jak „Ptaki” i „Marnie”, gdyż owe kontakty wydają się być swoistym apogeum niezdrowej obsesji utalentowanego reżysera, acz jak zauważa jego zachowanie można odczytywać również w inny sposób. Wcześniej jednak autor przeprowadza nas przez początkowe fazy z czasem rozkwitającej manii Hitchcocka, wspominając jego zainteresowanie między innymi Grace Kelly i Verą Miles, aczkolwiek zaznacza, że wówczas jeszcze udawało mu się tłumić swoje pragnienia, nie dopuszczać, aby wychodziły poza sferę wyobraźni. Ta zdaje się była główną płaszczyzną egzystowania Alfreda Hitchcocka – ze słów jego współpracowników można wnioskować, że reżyser głęboko tkwił w świecie fantazji, że głównie tam znajdował pociechę i sposób na nieskrępowane folgowanie swoim pragnieniom, tam ukrywał się przed światem, który napawał go moim zdaniem słusznym przerażeniem. Lękiem, którym nauczył się zarażać widownię – potrafił wszak tak zespolić się ze swoimi strachami, że nie miał żadnych problemów z przelewaniem ich na ekran. Żeby tego było mało, jak wprost mówi Ackroyd, opanował niełatwą sztukę wychwytywania i wykorzystywania lęków publiczności, w ten sposób robiąc z widzów swego rodzaju niewolników zafascynowanych konfrontacją z ich własnymi fobiami w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach sal kinowych. O „Psychozie” Hitchcock sam powiedział, że udało mu się w niej dokonać tego, co lubi najbardziej, czyli roztoczyć pełną kontrolę nad widownią – bez wątpienia był urzeczony możliwościami, jakie dawało kino, zainteresowany sposobnością sterowania widzem tak, aby osiągnąć zamierzony efekt, jednocześnie kradnąc całą jego uwagę. Innymi słowy czytając biografię Petera Ackroyda ma się wrażenie, że Alfred Hitchcock był zafascynowany tym, że za pośrednictwem filmu jest władny czynić z ludzi bezwolne marionetki - w czasie trwania seansu całkowicie podporządkowane jego woli, podatne na jego wpływy, które zapominając o otaczającym ich świecie poddają się dyktatowi reżysera. Jednocześnie jednak Hitchcock przy każdej nadarzającej się okazji przypominał, że to tylko kino, czysta rozrywka, do której nie należy podchodzić zbyt poważnie. Nie wstydził się przyznać, że tworzy filmy komercyjne, nie artystyczne, choć niektóre jego dzieła przez wielu krytyków za takowe były i są uważane, z czym z kolei łaknący poklasku Hitchcock nigdy nie starał się polemizować. Mówił, że „gówno go obchodzi, o czym jest ten film, bo trzeba go oglądać, a nie interpretować”, odważnie stwierdzał, że kręci dla „milionów matołów”, którzy nie oczekują głębokich treści poddających się niezliczonym interpretacjom, ale jednocześnie cieszyło go, ilekroć komuś udało się dostrzec w jego działach coś więcej niźli zwykłą rozrywkę dla mas. Rozbieżności w zapatrywaniach Hitchcocka na jego własną twórczość a poglądach innych Ackroyd idealnie ujął w jednym z wielu przytoczonych wydarzeń z życia reżysera, kiedy to wspomniał o wypracowaniu pisanym przez jego wnuczkę. Hitchcock pomagał jej w relacjonowaniu jednego z jego filmów, ale jak się okazało nie był w tym temacie tak zorientowany, jak jej nauczyciel, bo dziewczyna za swoją pracę otrzymała tylko trójkę... Innymi słowy ta anegdota tylko utwierdza mnie w dawno wyrobionym przekonaniu, że interpretowanie twórczości różnego rodzaju artystów w szkołach (sławetne „co autor miał na myśli?”) jest kompletnie bezcelowe, a ściślej zupełnie niezrozumiałe jest wystawianie za to ocen.

Hitchcock był znakomitym fantastą grozy. Niczym kamerton wychwytywał ukryte trwogi i niepokoje widowni, jako artysta znajdował dostęp do zbiorowej nieświadomości. Był w tak ścisłych związkach z własnymi strachami, że instynktownie potrafił dotykać lęków publiczności.”

Jak już wspomniałam biografia Alfreda Hitchcocka pióra Petera Ackroyda to nie tylko niezwykle błyskotliwy, zwięzły rys psychologiczny prawdziwego wirtuoza kinematografii. Choć autor zamknął swoją opowieść na zaledwie trzystu piętnastu stronach zdołał przybliżyć czytelnikom twórczość uzdolnionego reżysera, oferując coś na kształt przeglądu jego filmografii. Nie ograniczając się jedynie do skrótowych opisów fabuł, w wielu przypadkach dosyć szeroko omawiając proces tworzenia wzbogacony przemyśleniami samego Hitchcocka i członków jego ekipy, dodając oceny ówczesnej widowni i oczywiście swoje własne opinie. Jego subiektywnym recenzjom nie brak przenikliwości, aczkolwiek jak zawsze w takich przypadkach czasami można nie zgodzić się z jego ogólną oceną danego filmu Hitchcocka, przy czym doprawdy nie sposób się na niego gniewać. Bo potrafi tak przekonująco umotywować każdy swój pogląd, że nie ma się problemów ze zrozumieniem, czym konkretnie jest on spowodowany. I co równie ważne nie odnosi się wrażenia, że autor ze wszech miar pragnie przekonać odbiorcę do swoich racji – wręcz przeciwnie, zdaje się z szacunkiem podchodzić do gustów innych, nawet gdy diametralnie różnią się one od jego własnych zapatrywań. Taki pozbawiony autorytarności sposób przekazu znacząco umila lekturę, a mnogość obiektywnych faktów zawartych w krótkich opisach filmów Alfreda Hitchcocka sprawia, że jego przegląd staje się nieocenionym źródłem wiadomości zarówno dla osób dobrze zaznajomionych z twórczością Hitchcocka, jak i tych dopiero zaczynających przygodę z jego produkcjami (choć tych przestrzegam przed spoilerami). Peter Ackroyd opisuje melodramaty, dreszczowce i filmy szpiegowskie jednego z najpopularniejszych reżyserów w historii kina, przeprowadza nas przez proces ich powstawania i analizuje ich fenomen z urzekającą lekkością. Czyta się to wręcz jak powieść, z której tchnie swoista groźba w postaci eskalujących obsesji tytułowego bohatera, ale też czysty geniusz, tak wyraźnie przebijający z jego ponadczasowych dzieł. Osobliwe, czasami kontrowersyjne zachowania Alfreda Hitchcocka na planie, jego intrygująca relacja z Almą, która miała nieoceniony wkład w jego twórczość i oczywiście niepokojące uczucia, jakimi darzył niektóre z aktorek - to wszystko i wiele, wiele więcej sprawia, że biografii Alfreda Hitchcocka autorstwa Petera Ackroyda nie sposób odbierać, jako zbiór suchych faktów z życia sławnego reżysera. Beznamiętne przekazywanie informacji widać kompletnie nie interesowało tego utalentowanego pisarza, nacisk na emocjonalny aspekt książki jest bowiem tak silny, że chwilami można zapomnieć, iż czytamy biografię, a nie powieść z pogranicza dramatu i dreszczowca.

Nie pozostaje mi nic innego, jak zarekomendować biografię Alfreda Hitchcocka autorstwa angielskiego pisarza Petera Ackroyda każdemu miłośnikowi twórczości tego reżysera. Ale nie tylko, bowiem błyskotliwe studium skomplikowanej jednostki, jaką bez wątpienia był osławiony reżyser moim zdaniem powinno wprawić w niemały zachwyt również osoby wymagające od lektury przede wszystkim intrygującej warstwy psychologicznej, reprezentowanej przez bohatera, którego nie sposób poddać jednoznacznej ocenie. Namiętność, pasja, groza i oczywiście multum bezcennych faktów z życia i twórczości Alfreda Hitchcocka sprawiają, że obok tej pozycji nie sposób przejść obojętnie, nie docenić pracy wykonanej przez autora i rzecz jasna skłaniającego do myślenia podejścia do sfery stricte psychologicznej. Okraszonej iście złowieszczym klimatem może nie na miarę najlepszych dreszczowców Alfreda Hitchcocka, ale bez wątpienia wyraźnie przebijającym z opowieści o nim samym w wydaniu Petera Ackroyda.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz