piątek, 21 stycznia 2022

Maxime Chattam „In(Sekt)a”

 

Los Angeles. Detektywi z wydziału zabójstw, Atticus Gore i jego partner Eli 'Hack' Hackenberg rozpoczynają śledztwo w sprawie zagadkowej śmierci mężczyzny. Na miejscu zbrodni znaleziono niezliczoną ilość różnych owadów, które zwykle nie mieszają się ze sobą. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że proces rozkładu zwłok przebiegł w błyskawicznym, niespotykanym w przyrodzie tempie. Śledczy zakładają, że sprawcą jest człowiek, który prawdopodobnie z jakiegoś sobie tylko znanego powodu wykorzystuje owady w swojej morderczej działalności. Hack ma wątpliwości, ale Atticus szybko nabiera przekonania, że ofiarą jest niezależny dziennikarz śledczy, Oscar Riotto, publikujący swoje demaskatorskie teksty w blogosferze. 
Nowy Jork. Prywatnej detektyw, Kathleen 'Kat' Kordell, przyjmuje zlecenie od niejakiej Annie Fowlings dotyczące zaginięcia jej dorosłej córki Leny. Kat ma dowiedzieć się, co przydarzyło się dziewczynie, która już po swoim zagadkowym zniknięciu wysłała matce zastanawiającą wiadomość tekstową, mogącą być wołaniem o pomoc. W mieszkaniu Leny Fowlings detektyw dokonuje makabrycznego odkrycia. To w połączeniu z innymi informacjami pozyskanymi przez Kat we wstępnej fazie śledztwa, każe jej sądzić, że dziewczyna wmieszała się w jakieś wyjątkowo ciemne sprawki.

In(Sekt)a” (oryg. „Un(e)secte”) to pierwotnie wydany w 2019 roku powieściowy technothriller pióra bestsellerowego francuskiego pisarza Maxime'a Chattama (pseudonim artystyczny Maxime'a Drouota), autora między innymi głośnej „Trylogii zła”, którą tworzą „Otchłań zła”, „W ciemnościach strachu” i „Diabelskie zaklęcia”. Absolwent Université de Paris XIII Paris-Nord - później przez rok studiował kryminologię na Université Paris-VIII – pisać zaczął w drugiej połowie lat 80-tych XX wieku podczas pobytu w tajlandzkiej dżungli: dziennik z wyprawy. Na początku kolejnej dekady pod natchnieniem twórczości Stephena Kinga, a szczególnie opartego na jego minipowieści pt. „Ciało” kultowego filmu „Stań przy mnie” w reżyserii Roba Reinera, zaczął pisać eseje. A w 2002 roku ukazała się jego pierwsza powieść, uhonorowana Prix Sang d'encre „L'Âme du mal” (pol. „Otchłań zła”).

Owady to dobra metafora społeczeństwa, w którym żyjemy”, zauważył Maxime Chattam, francuski pisarz znany między innymi ze swojego zainteresowania ludzkimi lękami. Entomofobia – paniczny strach przed insektami. Gwoli ścisłości w „In(Sekci)e” Chattam konfrontuje czytelnika również z małymi stworzonkami nieprzynależącymi do grupy owadów. Na przykład pająkami. „In(Sekt)a” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Maxime'a Chattama. Prawdę mówiąc lata temu obiecałam sobie czym prędzej sprawdzić tego autora. Jak postanowiłam, tak nie zrobiłam. Sama nie wiem dlaczego tak długo to odkładałam. Inni przecież rozpływali się w zachwytach, gorąco polecali jego dzieła miłośnikom nie tylko thrillerów/kryminałów, ale także horrorów. Bo, jak zresztą sama się przekonałam, Chattam z gracją porusza się w ramach wszystkich tych gatunków. W „In(Sekci)e” te granice się zacierają. Autor ze zdumiewającą swobodą, jakby automatycznie, bez wkładania w to choćby najmniejszego wysiłku, buduje coś w rodzaju terytorium wspólnego. Bujniejszego, niż mogłoby się wydawać. Animal attack, eko thriller, kryminał, opowieść spiskowa. Potencjalne science fiction, potencjalny horror, ewentualnie thriller sekciarski, potencjalny serial killer thriller. To w szczegółach, ale myślę, że spokojnie można przypiąć ten powieści etykietkę z napisem technothriller. Za jednego z ojców tego nurtu uważa się nieżyjącego już amerykańskiego pisarza Michaela Crichtona, którego duch w moim poczuciu w pewnym sensie wniknął do omawianej historii Chattama. Zamierzenie czy zupełnym przypadkiem Francuz stworzył opowieść nasyconą, mogłabym przysiąc, niepowtarzalnym aromatem. Nie do podrobienia. Pachnie Crichtonem. Tyle że... Pamiętając jego „Państwo strachu” aka „Korporację strachu” podejrzewam (pewności nie mam, bo jego poglądy na globalne ocieplenie to jedno, a szerzej ujęty wpływ człowieka na środowisko to drugie), że Michael Crichton nadałby tej historii zgoła inny wydźwięk. Inny przekaz takowej „rozprawy ekologicznej”. Wykładu na temat człowieka i świata, w którym żyje. „In(Sekt)a” to nie tylko pasjonujący, pomysłowy dreszczowiec o „zbuntowanych robalach”, domniemanym seryjnym mordercy grasującym w Los Angeles i zaginionej dziewczynie z Nowego Jorku, ale również – powiedziałabym nawet, że przede wszystkim – doskonały portret dzisiejszej rzeczywistości. To znaczy w mojej ocenie do bólu szczera opowieść o współczesnym... niewolnictwie. Uzależnieni od technologii, sznurków, za które pociągają samozwańczy bogowie, „władcy marionetek”. Zaprogramowani na gromadzenie dóbr, nabywanie coraz to nowych, często zupełnie niepotrzebnych rzeczy (konsumpcjonizm). Nieprzejmujący się losem przyszłych pokoleń, bez opamiętania czerpiący ze studni Matki Natury: nadmierna eksploatacja zasobów naturalnych. Zanieczyszczanie powietrza, eliminowanie wszystkich innych stworzeń, które nam przeszkadzają, zakłócają nasz spokój (trzeba dbać o wygodę) albo co można spieniężyć (mamona zawsze na pierwszym miejscu). Awatary, ochoczo zrzekające się prawa do prywatności, nietroszczący się o to, że wszelkie, choćby najbardziej niewinne dane, mogą zostać wykorzystane przeciwko nam. W tym świecie mało kto jest odporny na manipulację, marketing. A ci, którym udaje się nie wpaść w sidła tak zwanego postępu, muszą się liczyć z tym, że inni będą patrzeć na nich jak na szaleńców. Paranoików, nawiedzonych głosicieli wydumanych teorii. W „In(Sekci)e” Maxime Chattam konstruuje złożoną intrygę, którą rozwiązać mogą tylko paranoicy. W każdym razie nadmierna, wręcz szaleńcza podejrzliwość, otwartość także na pozornie niewiarygodne, niemożliwe teorie, są nie tyle wskazane, ile niezbędne. Jeśli poczujesz się jak paranoik, to będzie oznaczało, że jesteś na właściwej ścieżce. Takiego przekonania można nabrać już w prologu, podczas niemiłosiernie działającego na wyobraźnię (ciekawe i dość ekstremalne doznanie – gdybyście mnie wtedy zobaczyli, powiedzielibyście, że byłam swoistym odbiciem kobiety, której uważnie się przyglądałam) zakradania się maleńkich istot do „obozu nieprzyjaciela”. Dla takiej arachnofobiczki jak ja, przeżycie doprawdy straszne. A to dopiero początek. Maxime Chattam przygotował więcej takich i innych atrakcji dla wyjadaczy wywołujących dyskomfort, niewygodnych, obmierzłych historii. Makabrycznych momentów w gruncie rzeczy niewiele, ale za to kreatywne i śmiałe. Szczegółowe: gore w dużym zbliżeniu. I wszędzie te robale. Mnóstwo robali, które w każdej chwili mogą przypuścić atak. Latające, biegające, pełzające, mięsiste, włochate, oślizgłe maleńkie istotki, które mają liczebną przewagę nad dwunożnymi niszczycielami ich domu. Planety, o którą owady postanowiły zawalczyć? Wspólnie obalić nieudolną władzę Homo sapiens?

W „In(Sekci)e” Maxime'a Chattama mamy dwie, zdawać by się mogło, niepowiązane sprawy. Dwa niezależne śledztwa otwarte w różnych miastach i w innych punktach. Przypuszczam, że nikt nie będzie miał wątpliwości, że śledczy z Los Angeles i prywatna detektyw z Nowego Jorku gdzieś się w końcu spotkają, nawet jeśli przez długi czas jedyny, w dodatku niewiele mówiący związek, jaki można wypatrzyć to nietypowy stan zwłok mężczyzny i zwierzęcia. Atticus Gore (niewykluczone, że „ten aktor” jeszcze dla nas wystąpi, w innych „spektaklach” Maxime'a Chattama), homoseksualista, wielki miłośnik mocnych brzmień, zatwardziały kawaler, który zwykł płacić za łóżkowe przyjemności, detektyw z wydziału zabójstw w dystrykcie Hollywood, dbający o kondycję, lubiący eleganckie, przesadnie drogie ubrania, wreszcie ma okazję się wykazać, bo oto trafiła mu się sprawa, przy której może się przydać wykształcenie jakie odebrał. Atticus studiował entomologię na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davis i uzyskał dyplom z biologii, a wystarczy jeden rzut oka na miejsce zbrodni, żeby uznać, że owady odegrały jakąś rolę w tej tragicznej historii. W śmierci mężczyzny, którego Atticus szybko identyfikuje jako Oscara Riotto, niezależnego dziennikarza, blogera, którego najbardziej interesowały naprawdę grube sprawy. Zawodowy partner Atticusa, Eli 'Hack' Hackenberg, stanowiący jego zupełne przeciwieństwo - bezpośredni, może odrobinę grubiański, głośny, niedbający o wygląd, rosły glina uzależniony od jedzenia oraz kochający ojciec i mąż - nie jest przekonany, że to Oscar Riotto jest ich ofiarą. Skłania się ku temu, że dziennikarz gdzieś się ukrył. Może nastąpił na odciski nieodpowiednim ludziom, rekinom bardziej żarłocznym od tych, których niecne uczynki, brudnej sekrety wcześniej wydobywał na światło dzienne. Tymczasem w Nowym Jorku prywatna detektyw Kathleen 'Kat' Kordell, miłośniczka biegania, która z niepokojem wypatruje u siebie wszelkich oznak starzenia i stara się im jakoś zaradzić czy raczej sprawić, by stały się niewidoczne/mniej widoczne (staranny makijaż, botoks), a chandrę zwykle leczy alkoholem, rozpoczyna śledztwo w sprawie zaginięcia młodej kobiety, Leny Fowlings. Zlecenie dostaje od jej matki, zaniepokojonej dłuższym niż zwykle milczeniem córki. A także wiadomością tekstową niedawno wysłaną z jej telefonu. Biorąc pod uwagę charakter, ostatnie zainteresowania i najwyraźniej nie najlepszą relację z matką (toksyczną?), Kat nie może wykluczyć, że dziewczyna popełniła samobójstwo. Są jednak też okoliczności wskazujące na udział osób trzecich. Zabójstwo, porwanie albo dobrowolne porzucenie swojego dotychczasowego życia, ucieczka z miasta być może z typem spod ciemnej gwiazdy. Kto pierwszy dotrze do prawdy? Samotny, bo tak mu wygodnie śledczy z Los Angeles czy niezbyt dobrze radząca sobie bez miłości, ale bojąca się zaangażować prywatna detektyw z Nowego Jorku? Kto pierwszy zaakceptuje nie tak znowu nieprawdopodobne w tak postępowej epoce, jaka nastała na biednej, sponiewieranej, bestialsko okaleczonej Ziemi? Maxime Chattam z różnych, myślę, znanych miłośnikom horrorów i thrillerów motywów, zbudował mocno trzymającą w napięciu, niepokojącą, pełną niespodzianek, może nawet lekko wstrząsającą, ponurą historię pełną nagich, nieupiększonych prawd o człowieku i jego marnej, bezproduktywnej, egoistycznej egzystencji. Aż żałowałam, że nie potrafię czytać szybciej, takie to było dobre! Połknąć w całości, przy jednym podejściu. Nie rozstawać się z wiarygodnymi, niepowierzchownie wykreślonymi postaciami, które jak każdy mają swoje słabości, popełniają błędy, nie są wolne od wątpliwości, całkowicie odporne na pokusę pójścia drogą łatwą, miast słuszną (może poza jedną). To w moich oczach jedynie dodawało im uroku – pełnokrwiste jednostki, które łatwo zrozumieć, z którymi trudno się nie zaprzyjaźnić, a więc i nie przyjmować obojętnie niespodziewanych mocnych ciosów, jakie każdy z nich zbiera w tej nadzwyczaj trudnej, wyjątkowo wymagającej pogoni za prawdą, sprawiedliwością, wolnością i innym tego typu towarem deficytowym. Wymierającymi wartościami.

Idealista i pragmatyczka. Policjant i prywatna detektyw. Dwa śledztwa. Dwie oddzielne historie, które zdecydowanie mają się ku sobie. Prawdopodobnie w końcu dojdzie do przecięcia. Połączenia sił w walce... z robalami? Szeroko zakrojony spisek czy działalność jednej psychopatycznej jednostki? Seryjny morderca bądź duet oprawców z oryginalnym modus operandi? Sekta? A może tylko owady i inne małe stworzonka działające w porozumieniu? Misterna intryga, z pomyślunkiem, z imponującą zręcznością utkana z różnych sprawdzonych motywów. „In(sekt)a” Maxime'a Chattama całkowicie mnie pochłonęła. Donośnie przemawiająca do wyobraźni, skłaniająca do refleksji, mroczna, utrzymana w idealnym tempie (dużo się dzieje, ale opisy są na tyle długie, tak szczegółowe, że nie ma się wrażenia pędzenia na złamanie karku, niepotrzebnego popędzania tego konia), praktycznie nieprzerwanie trzymająca w napięciu opowieść także o słabowitej kondycji współczesnego świata. Kąsający technothriller na miarę naszych czasów!

Za książkę bardzo dziękuję księgarni internetowej

https://www.taniaksiazka.pl/

 Więcej nowości literackich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz