poniedziałek, 21 marca 2011

"Psych:9" (2010)

Roslyn zostaje zatrudniona w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym do pracy papierkowej. Dziewczyna pracując nocami staje się świadkiem niecodziennych zdarzeń, które mają związek z popełnianymi nieopodal morderstwami kobiet. Postanawia rozwikłać zagadkę zarówno domniemanego nawiedzenia szpitala przez duchy jak i odkryć tożsamość zabójcy.

Film nieznanego reżysera Andrew Shortella. Po obejrzeniu tej pozycji byłam zdziwiona, że tak dobry horror wyszedł w tak kiepskim roku dla tego gatunku. Istnieje wiele sporów nad tym, czy "Psych:9" powinno się zaliczać do thrillerów, czy raczej horrorów. Myślę, że tych drugich, gdyż narracja filmu, jak i niewątpliwie klimat mają za zadanie przerazić widza, co niekoniecznie się udaje - w końcu to nowy film, a w tych czasach raczej nic nie może przestraszyć widza (może za wyjątkiem wiadomości). Na pewno jest to produkcja psychologiczna, często odrobinę zawiła fabularnie, ale koniec końców wszystko wyjaśnia się w jakże prosty, żeby nie rzec banalny sposób.

Zacznę od napisów początkowych. Wiem, że to głupota, ale tak mi się spodobały, że po prostu musiałam o nich wspomnieć:) Niewątpliwą zaletą, a nawet najmocniejszą stroną filmu jest klimat. Zdjęcia opuszczonego szpitala robią ogromne wrażenie, a reżyser dodatkowo bardzo umiejętnie stopniuje atmosferę, co daje widzowi poczucie niejakiej klaustrofobicznej, pełnej zagrożenia aury. Efekt piorunujący - dawno już nie czułam takiego napięcia podczas oglądania horroru, więc może nieznane nazwisko reżysera wcale nie przemawia na niekorzyść filmu. Na pewno trzeba tego pana obserwować. Chwilami film wywoływał wrażenie amatorskiej realizacji, ale myślę, że to tylko mu pomogło - łatwiej było wczuć się w klimat. Poza tym praca kamery przemykającej po kątach zapuszczonego szpitala psychiatrycznego przyciągała oko, a niejednokrotnie wywoływała nawet gęsią skórkę. Muzyka dosyć oszczędna, chwilami bardzo cicha, ale za to nad wyraz klimatyczna - udało jej się wprowadzić mnie w nastrój rozgrywających się wydarzeń i za to należą się brawa Jamesowi Barkerowi.

Akcja filmu rozgrywa się wokół głównej bohaterki odgrywanej przez Sarę Foster. Aktorka miała ciężki orzech do zgryzienia, jej rola bynajmniej do łatwych nie należała. I do jej gry nie mam absolutnie żadnych zarzutów - choć reszta aktorów mogła wypaść lepiej. Jedyny minus to makijaż pani Foster - zadecydowanie za dużo pudru:) Bardzo zainteresowała mnie tragiczna, chwytająca za serce historia dzieciństwa głównej bohaterki. Mimo tego, że temat ten był wałkowany w niezliczonej ilości innych tego typu filmach to reżyserowi udało się wzbudzić u mnie współczucie do Roslyn. Powiem tylko, że jej tragizm należy do tematów bardzo ciężkich i wątpię, żeby jakikolwiek widz przeszedł obojętnie nad tym, co usłyszy odnośnie jej bolesnego dzieciństwa.

Reżyser jak na horror nastrojowy przystało oferuje nam również kilka mrożących krew w żyłach scen. Najbardziej przypadły mi do gustu sny głównej bohaterki, a moment, kiedy ogląda ona nagranie z kamery, na której widzi przemykającą zjawę zrobił na mnie ogromne wrażenie - mimo tego, że od razu nasunęło mi się skojarzenie z amerykańską "Klątwą". Mamy też parę scen mordów, ale krwi naprawdę jest bardzo niewiele. To nie jest produkcja, która ma za zadanie epatować przemocą, więc przeciwnicy krwawych filmów powinni ten fakt docenić. Jedyny minus tej pozycji to niewątpliwie zakończenie, które niestety choć pewnie miało być zaskakujące to niestety okazało się, aż do bólu przewidywalne - po obejrzeniu finału wielu widzów na pewno stwierdzi, że to już było, że w niejednym horrorze widzieli niemal identyczne rozwiązanie fabularne.

Jeśli istnieją jeszcze widzowie, którzy cenią sobie współczesne horrory nastrojowe ze wskazaniem na akcent psychologiczny to "Psych:9" jest pozycją przeznaczoną właśnie dla nich. Myślę, że na tle innych klimatycznych filmów grozy XXI wieku ten wypada, aż nazbyt przyzwoicie. Mnie wciągnął i zaciekawił, choć osobiście wolę krwawe horrory, więc to już chyba o czymś świadczy:)

1 komentarz: