Gideon Crew w dzieciństwie był świadkiem zabicia ojca przez służby porządkowe. Od tego czasu żył napiętnowany przez społeczeństwo, przekonane, że jego ojciec zdradził swój kraj Sowietom. Osiem lat później umierająca matka wyznaje mu, że jego ojciec był kozłem ofiarnym, a on musi zemścić się na wysoko postawionej osobie, która zniszczyła ich rodzinę. Gideon opracowuje misterny plan, mający zdemaskować faktycznego winowajcę zbrodni sprzed lat i tym samym przywrócić dobre imię jego zamordowanemu ojcu. Kiedy już osiąga swój cel zwraca się do niego prywatna firma, pracująca dla rządu Stanów Zjednoczonych, zlecając mu przechwycenie tajnym planów nowoczesnej broni, które zostaną wniesione na teren kraju przez Azjatę, który uciekł z Chin, gdzie ścigał go płatny morderca. Gideon musi odnaleźć Azjatę i przechwycić plany, zanim dostaną się w niepowołane ręce. Przyjmując zlecenie Gideon nie zdaje sobie sprawy, na jakie kłopoty się naraził.
Nigdy nie przepadałam za powieściami duetu Preston-Child. Choć zasłynęli, jako autorzy thrillerów, osobiście w ich prozie dostrzegam więcej elementów typowych dla sensacji. Największą sławę przyniosła im seria o agencie Pendergaście, ale obaj panowie mają na koncie również inne książki. „Miecz Gideona” otwiera nową serię, opowiadającą o błyskotliwym ex złodzieju, który po pomszczeniu ojca decyduje się na pracę dla rządu Stanów Zjednoczonych. Preston i Child, jak zawsze zaserwują czytelnikom pełne niebezpiecznych przygód śledztwo, sensacyjne pościgi i karkołomne włamania z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy techniki. Oczywiście, w centrum tego wszystkiego znajdzie się nasz tytułowy bohater, któremu od czasu do czasu pomoże pewna agentka CIA.
Mamy intrygującego głównego bohatera oraz sensacyjną fabułę z naciskiem na śledztwo, mające doprowadzić Gideona do planów najnowszej generacji broni (która rzecz jasna MUSI dostać się w ręce rządu USA). Wielbicielom tego rodzaju powieści z pewnością więcej do szczęścia nie potrzeba. Jednak obawiam się, że pomijając zagorzałych fanów prozy Prestona i Childa tylko oni w pełni docenią „Miecz Gideona”. Warsztat pisarski autorów skierowany jest tylko i wyłącznie w stronę sensacyjnych wyczynów ich bohaterów z niemalże całkowitym pominięciem ich psychologicznych aspektów. Nie wiemy, co czuje Gideon w trakcie podnoszących adrenalinę akcji. Nie wiemy nawet, jakim tak naprawdę jest człowiekiem. Wiemy jedynie, że jest genialnym detektywem, mistrzem kamuflażu i włamywaczem, a to niestety nie wystarczy, aby tchnąć w niego, choćby minimalną dozę wiarygodności. Nie wspominając już o pozostałych postaciach, które w porównaniu z Gideonem są wręcz „papierowe”. Wymagający czytelnik, dla którego bohaterowie są najważniejsi z pewnością całkowicie się zawiedzie, a szkoda, bo sylwetka Gideona, aż prosiła się o większą głębię charakterologiczną.
Fabuła, choć gna do przodu w iście zawrotnym tempie, choć oferuje nam kilka intrygujących zwrotów akcji i zapierających dech w piersi sytuacji nie ustrzegła się również kilku momentów, w które czytelnikowi trudno będzie uwierzyć. Za przykład niech posłuży tutaj wątek, w którym Gideon przegląda nagranie z monitoringu na lotnisku. Choć przed nim widziała je rzesza najlepszych specjalistów CIA nie zauważyli tego, co akurat „wpadło w oko” naszemu bohaterowi. Moim zdaniem starając się przedstawić Gideona, jako bezdyskusyjnego geniusza autorów troszkę za bardzo poniosło. Jakoś nie sposób uwierzyć, żeby jeden człowiek zauważył coś (w trakcie jednego seansu taśmy), co przegapili najlepsi specjaliści w kraju, którzy z pewnością nie ograniczyli się do jednorazowej projekcji nagrania z monitoringu lotniska. Niestety, takich sytuacji jest tutaj całkiem sporo i choć z pewnością nie zrażą czytelników nastawionych tylko i wyłącznie na dobrą, niewymagającą myślenia rozrywkę, wymagających odbiorców mogą odrobinę zirytować.
Być może nie jestem w stanie przekonać się do „Mieczu Gideona” przez wzgląd na moją awersję do literatury Douglasa Prestona i Lincolna Childa, być może książka mimo mojej niepochlebnej opinii zdobędzie serca rzeszy polskich czytelników (istnieje na to spora szansa, zważywszy fakt, że to bestseller New York Timesa). Wielbiciele duetu Preston-Child oraz entuzjaści sensacyjnej prozy zapewne będą zadowoleni z lektury „Mieczu Gideona”. Pozostałym raczej odradzam.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Ja czytałam kiedyś "Granicę lodu" tego duetu i bardzo mi się podobała. Polecam. A po "Miecz Gideona" chyba raczej nie sięgnę, bo z Twojego opisu wnioskuję, że książka zawiera jakieś wątki polityczne, a tego bardzo nie lubię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń