wtorek, 19 marca 2013

„Zabij dla mnie” (2013)

Współlokatorka studentki Amandy, Natalie, została oficjalnie uznana za zaginioną. Dziewczyna, mimo, że nadal nie pogodziła się z tą sytuacją postanawia wynająć wolny pokój nowopoznanej Hailey. Tymczasem Amandę prześladuje jej były chłopak, który coraz natarczywiej próbuje wymusić na niej posłuszeństwo. Podczas najścia z bronią na dom dziewczyn Hailey zabija go, po czym wraz z Amandą zakopuje ciało w lesie. Wkrótce morderczyni stawia koleżance niecodzienne ultimatum…
Kanadyjski niskobudżetowy thriller Michaela Greenspana, utrzymany w młodzieżowych klimatach. Ciężko jest jednoznacznie ocenić ten obraz, ponieważ zarówno scenariusz, jak i realizacja nieustannie oscylują pomiędzy wciągającą czystą rozrywką i naciąganymi, przewidywalnymi sytuacjami. Na początku poznamy przygnębioną zaginięciem współlokatorki Amandę. W tej roli dobrze odnajdująca się w kinie grozy, niefortunnie przefarbowana Katie Cassidy, którą miałam już przyjemność poznać przy okazji seansów „Krwawych świąt”, „Kiedy dzwoni nieznajomy” i remake’u „Koszmaru z ulicy Wiązów”. Partnerować jej będzie nowa współlokatorka, Hailey, średnio wykreowana przez Tracy Spiridakos, która ilekroć pojawiała się w kadrze w towarzystwie Cassidy nieodmiennie pozostawała w jej cieniu. A szkoda, bo charakterologicznie miała do pokazania o wiele ciekawszą bohaterkę niż jej koleżanka z planu. Dziewczynę, która z premedytacją zabiła byłego chłopaka Amandy, po czym przystąpiła do wciągania jej w misternie przemyślaną morderczą grę. Niestety, muszę z bólem stwierdzić, że od momentu pierwszego zabójstwa scenariusz nie był w stanie niczym mnie zaskoczyć – choć twórcy starali się wpleść w główną oś wydarzeń najdziwniejsze rozwiązania fabularne tak naprawdę nie tylko nie pokazali mi niczego, co na dłużej wbiłoby się w moją pamięć, ale również w wielu kluczowych kwestiach nie potrafili wyzbyć się daleko idącej przewidywalności.
„Ja zabiłam dla ciebie. Teraz ty zabij dla mnie.”
Choć obie główne bohaterki bardzo przypadły mi do gustu – zarówno mordercza intrygantka, która nie bacząc na konsekwencje pragnie osiągnąć swój cel oraz zastraszona, poddająca się jej woli Amanda, która z kolei próbuje jakoś wybrnąć z trudnej sytuacji, jak najmniejszym kosztem ze strony jej przyjaciół. O ile byłam w stanie zrozumieć wszystkie, nawet te z pozoru najbardziej irracjonalne posunięcia dziewczyn to nijak nie mogę pojąć wątku homoseksualnego, który po przytulankach współlokatorek pod prysznicem nagle się ucina, nie mając żadnego większego wpływu na dalszy rozwój wydarzeń. Ta niekonsekwencja twórców kazała mi sądzić, że owa scena pojawiła się w filmie tylko po to, aby urozmaicić seans męskiej części widowni, bez większego wkładu golizny oraz dopisać się do panującej ostatnimi czasy mody „obowiązkowego homoseksualizmu” w kinematografii. A szkoda, bo wydaje mi się, że skoro już twórcy uparli się na tego rodzaju intymny związek bohaterek to mogliby to w ciekawy sposób wykorzystać w trakcie dalszej części seansu, z czego zrezygnowali na rzecz psychicznego zastraszenia i najzwyklejszego szantażu. Realizacja, jak na niskobudżetową produkcję przystało miejscami jest mocno nierówna, odniosłam nawet wrażenie, że operator nie bardzo wiedział, gdzie skierować kamerę, aby wycisnąć maksimum napięcia z danej sceny. Czasami udawało mu się odrobinę podnieść mój poziom adrenaliny we krwi (nocna wycieczka Amandy po domu, zakończona w pokoju Hailey; śledzenie zastraszonej Amandy przez jej obsesyjną kochankę), ale na ogół poświęcał suspens na rzecz coraz to nowych, w zamierzeniu zaskakujących wątków, które tak na dobrą sprawę i tak łatwo było przewidzieć. Szczególnie zdenerwowało mnie naciągane zakończenie UWAGA SPOILER kiedy to Amanda odnalazła Natalie w szopie ojca Hailey. Jakoś nie jestem w stanie uwierzyć w tak daleko idący zbieg okoliczności – ze wszystkich ludzi w miasteczku akurat córka porywacza przyjaciółki Amandy została jej nową współlokatorką. Oczywiście, można domniemywać, że Hailey doskonale zdawała sobie sprawę z miejsca pobytu zaginionej, a jej przeprowadzka do jej dawnego pokoju była kolejnym etapem jej gry, aczkolwiek twórcy w najmniejszy sposób nam tego nie sygnalizują, więc myślę, że byłaby to już spora nadinterpretacja KONIEC SPOILERA.
Mam słabość do niskobudżetowych thrillerów, które skupiają się tylko i wyłącznie na fabule i nie próbują nachalnie odwrócić mojej uwagi od niedoróbek w scenariuszu tanim efekciarstwem. I chyba za to należą się twórcom „Zabij dla mnie” największe brawa, bowiem wszystkie niedociągnięcia fabularne podają nam na przysłowiowej tacy, nie próbując zmylić nas niepotrzebnymi efektami specjalnymi. Doceniam odwagę, aczkolwiek pomimo sporego potencjału, niestety, nie udało się im nakręcić, czegoś, co na dłużej wbiłoby się w moją pamięć. Choć ta produkcja charakteryzuje się daleko idącą przewidywalnością to i tak seans przeżyłam całkowicie bezboleśnie, nastawiając się na lekkie, niewymagające myślenia kino młodzieżowe i dokładnie to dostałam. Wielbicielom ambitniejszych obrazów, rzecz jasna, radzę trzymać się od tego dziełka z daleka, aczkolwiek myślę, że poszukiwacze naiwnych, czysto rozrywkowych teen-thrillerów nie powinni zanadto nudzić się w trakcie projekcji. Ot, taka typowa średniawka.

6 komentarzy:

  1. A mnie zaciekawiła ta produkcja. Ogólny zarys fabuły zabrzmiał bardzo niepokojąco i chce zobaczyć, jak dalej rozwinie się ta historia a że też mam słabość do niskobudżetowych thrillerów, to wydaje mi się, że „Zabij dla mnie” przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię od czasu do czasu obejrzeć niezłą rozwałkę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Film właśnie do mnie trafił,więc siłą rzeczy go obejrzę. Nastawię się na rozrywkę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Średniawki też są potrzebne, czasami pragnę typowego odmóżdżacza, ten film wydaje się idealny :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście mocno średni.

    OdpowiedzUsuń
  6. To mój pierwszy film z Katie Cassidy, ale bardzo przypadła mi do gustu, fajna aktorka, aż dziwne, że wcześniej nie oglądałam z nią żadnego filmu. :) Ogólnie film nie jest zły, po opiniach spodziewałam się czegoś dużo gorszego.

    OdpowiedzUsuń