Stronki na blogu

niedziela, 14 kwietnia 2013

Horror religijny (spoilery)

Głosowanie zakończone. Poniżej prezentuję krótką analizę, w której przewijają się typowane przez internautów horrory religijne.
Ze wszystkich religii świata największą popularnością wśród pisarzy i filmowców grozy cieszy się chrześcijaństwo. Trudno się temu dziwić, zważywszy na bezpardonowe okrucieństwo i zjawiska nadprzyrodzone, którymi nacechowano Pismo Święte – raczej nie zaskakuje fakt, że wyznanie oparte na utrzymywaniu wiernych w ciągłym strachu przed Ogniem Piekielnym stanowi inspirację dla twórców filmów grozy. Horror (czasem pomimo zjawisk paranormalnych klasyfikowany, jako thriller), nazwany umownie satanistycznym (lub satanicznym) na przestrzeni lat wykształcił trzy podstawowe motywy, które z lepszym bądź gorszym skutkiem starają się przede wszystkim przerazić widzów, również tych niewierzących. Oczywiście, od czasu do czasu twórcy odchodzą od utartych schematów, sięgając po inne wątki biblijne, jak na przykład: Apokalipsę („Siódmy znak”), stygmaty („Stygmaty”), demony („Constantine”), czy dziesięć plag egipskich („Plaga”). Jednakże od kilku dekad w horrorach satanistycznych przodują trzy motywy, inspirowane Pismem Świętym.
                             Szatan
Najsłynniejszym obrazem, przedstawiającym sylwetkę Szatana jest „Dziecko Rosemary” Romana Polańskiego – mimo, że film przede wszystkim traktuje o rychłych narodzinach Antychrysta (którego niedane nam będzie ujrzeć) to w trakcie jednej, prawdopodobnie najbardziej przerażającej sceny mamy szansę zobaczyć klasyczne wyobrażenie Lucyfera: bestię z rogami, ogonem i kopytami. W swojej reżyserskiej karierze Polański sięgnął jeszcze raz po podobną tematykę w „Dziewięciu wrotach”, gdzie przedstawił widzom całkowicie odmienną wizję Szatana – zielonooką, seksowną blondynkę, obdarzoną nadprzyrodzonymi zdolnościami. Zupełnie inaczej podeszli do sylwetki diabła Alan Parker („Harry Angel”) i Taylor Hackford („Adwokat diabła”) – ich Władcy Piekieł kreują się na dystyngowanych dżentelmenów, którzy do mamienia Bogu ducha winnych protagonistów wykorzystują siłę perswazji i swoją wrodzoną charyzmę, zamiast prymitywnej przemocy, co jest dobitnym dowodem na to, iż sylwetka Szatana w filmie nieustannie ewoluuje i jeszcze nie raz może nas zaskoczyć.
                          Antychryst
Apokalipsa św. Jana w wielkim skrócie mówi, że wkrótce ludzkość czeka nieuchronna zagłada, podczas której na Ziemię zstąpi między innymi Bestia, syn Lucyfera, poczęty z ludzką kobietą, zwany Antychrystem. Raczej nie dziwi fakt, że filmowcy czym prędzej starali się wykorzystać ten, jakże smaczny dla horroru motyw. Jak dotąd przoduje Richard Donner swoim ponadczasowym „Omenem”. Decydując się na kreację Bestii w ciele małego, słodkiego chłopca reżyser odnalazł klucz do wyobraźni widza – łącząc niewinność z wrodzonym złem, nie tylko wytworzył drażniący zmysły kontrast, ale również zwrócił uwagę publiczności na niebezpieczne stereotypy, głoszące, że dziecko niezależnie od swojej natury zawsze jest krystalicznie czyste. Po latach Stewart Hendler próbował osiągnąć podobny efekt, swoim „Zabójczym szeptem”, ale sukcesu „Omena” już nie powtórzył. Za to o wiele ciekawiej wypadł obraz Christiana Alvarta pt. „Przypadek 39”, który próbował zerwać z konwencją „Omena”, rolę Antychrysta powierzając dziewczynce.
                           Opętanie
Opętanie przez demony to najczęściej poruszana tematyka w horrorze satanistycznym. Bez wątpienia całą tę modę w kinematografii zapoczątkował ponadczasowy obraz Williama Friedkina pt. „Egzorcysta”, któremu sukces zapewniała przede wszystkim przerażająca charakterystyka opętanej dziewczynki nieprawdopodobnie wyginającej swoje ciało (obrót głowy o 180 stopni, „pajęczy” bieg po schodach) oraz wyczyniającej obrazoburcze rzeczy (masturbacja krucyfiksem połączona z błaganiem Chrystusa o „pieprzenie”). W XXI wieku twórcy horrorów o opętaniu postawili przede wszystkim na produkcje oparte na rzekomych faktach, ale tylko Scottowi Derricksonowi i jego „Egzorcyzmom Emily Rose” udało się odrobinę zbliżyć (tylko zbliżyć, ale nie dorównać) do sukcesu „Egzorcysty”, bo choć jego film nie jest tak odważny, jak dzieło Friedkina to bazuje na podobnych „akrobacjach” ciała, z pominięciem praw fizyki w wykonaniu opętanej dziewczyny. Ponadto z problematyką nawiedzenia przez demony możemy spotkać się między innymi w takich obrazach, jak „Demony”, „Ostatni egzorcyzm” i „Rytuał”, które z lepszym bądź gorszym skutkiem powielają fabułę „Egzorcysty”. Pewnym novum w owej tematyce jest głośny film Sama Raimi’ego „Wrota do piekieł”, który pomimo swojej komicznej wymowy przynajmniej nie powiela wypracowanego przez Friedkina schematu.
Powyższe motywy, oczywiście, nie są jedynymi, po które sięgają twórcy filmowego horroru. Lars von Trier na przykład postanowił troszkę poeksperymentować z interpretacją w swoim „Antychryście”, przeplatając psychologię z symbolami biblijnymi. Jedno jest pewne: Pismo Święte oferuje twórcom horrorów całą gamę przerażających pomysłów, nie tylko maksymalnie już wyeksploatowane motywy Szatana, Antychrysta i opętania. Kto wie, może filmowcy w końcu wykażą się odrobiną chęci stworzenia czegoś oryginalnego, dając wielbicielom grozy coś, czego podobnie, jak to ma miejsce w przypadku „Dziecka Rosemary”, „Omena” i „Egzorcysty” nigdy nie zapomną.