piątek, 21 marca 2014

„Księga Wampirów” Praca zbiorowa

SYLWIA BŁACH, KAMIL CZEPIEL, KRZYSZTOF T. DĄBROWSKI, GRZEGORZ GAJEK, DAWID KAIN, MACIEJ KAŹMIERCZAK, ARTUR KUCHTA, PAULINA KUCHTA, KAZIMIERZ KYRCZ JR, PAWEŁ MATEJA, ARTUR OLCHOWY, MARCIN PĄGOWSKI, MARCIN PODLEWSKI, ŁUKASZ RADECKI, MARCIN ROJEK, ROBERT RUSIK, MARCIN RUSNAK, TOMASZ SIWIEC, MICHAŁ STONAWSKI, JULIUSZ WOJCIECHOWICZ

Zbiór opowiadań dwudziestu polskich autorów, zmęczonych współczesną modą na zakochane w śmiertelniczkach wampiry, które ani myślą krzywdzić ludzi. Pragnąc przywrócić dobrą reputację krwiopijcom nasi rodzimi pisarze w swoim wspólnym dziele przeniosą czytelników w złowrogie światy, zdominowane przez klasyczne sylwetki wampirów – bezwzględne kreatury, pałające nienawiścią do całej rasy ludzkiej. „Księgę Wampirów” wzbogacono mrocznymi grafikami autorów Anny Marii Faraś-Pągowskiej, krótkim wstępem Sylwii Błach o miernej kondycji dzisiejszej kinematografii i literatury wampirycznej oraz posłowiem Marcina Pągowskiego, pokrótce przytaczającym nam historię naszych wierzących w nieumartych przodków, praktykujących specjalne pochówki osób, co do których istniało podejrzenie, że po śmierci będą terroryzować żyjących (chłopak naprawdę zna się na temacie). Wydaniu naprawdę nie można niczego zarzucić – Studio Truso, mówiąc kolokwialnie, odwaliło kawał dobrej roboty, z myślą o czytelnikach-kolekcjonerach, ale czy równie dobrze wypadły same opowiadania? Moim zdaniem, jak najbardziej! Ukłon autorom należy się już za sam pomysł wskrzeszenia prawdziwych wampirów, ale samymi intencjami antologie nie żyją – liczy się też poziom tekstów, a ten biorąc pod uwagę inne antologie plasuje się naprawdę wysoko.

W całej antologii znalazłam aż siedem perełek, parę bardzo dobrych opowiadań grozy oraz kilka przeciętnych tekstów, które choć czyta się wyśmienicie są pozbawione charakterystycznych elementów, co to sprawiłyby, że na dłużej zostałyby w pamięci. Najlepiej zaprezentował się Marcin Pągowski. Jego „Casus de Strigis” zachwyca główną bohaterką z ciętym języczkiem, licznymi nawiązaniami do filmów grozy, klimatem rodem z „Drakuli” Brama Stokera (szczególnie w trakcie przytaczania fragmentów dziennika świadka przypadku wampiryzmu z przeszłości) oraz klasycznym, ale jakże wspaniale opisanym polowaniem na krwiopijcę. Kawał naprawdę świetnej prozy! Dawid Kain nie zostawał daleko w tyle. „Anna” to bardzo nietypowe spojrzenie na sylwetkę wampirzycy, wykańczającej swoje nastoletnie ofiary poprzez wymuszanie na nich utraty kilogramów, w iście sielskim klimacie przedmieścia. „Potrójne morderstwo Rozalii Wajs” Pawła Mateji początkowo przypomina odrobinę „Wywiad z wampirem” Anne Rice, ale potem… istne szaleństwo! Rzeczywistość miesza się z fikcją, w znaną nam materię wkrada się nieznane i robi się naprawdę dziwacznie. Artur Olchowy w swoim „Zrób to sam” prezentuje nam media przyszłości, zabawiające swoich widzów nabijaniem ludzi na pal, w celu konstrukcji lampy na przyjęcie. Opowiadanie równie krwawe, jak „Lustra” Pauliny Kuchty, której warsztat chyba nigdy mnie nie zawiedzie. Z jej tekstu bije prawdziwa miłość do makabry, ale nie rozczarowuje również oryginalna fabuła, skupiająca się na dziewczynie, która znalazła nietypowy sposób na pisanie bestsellerów. „Ruda” Artura Kuchty wręcz mnie zahipnotyzowała swoim nietuzinkowym pomysłem na fabułę – wredny pies wampir! Nie gorszy od swoich poprzedników był Tomasz Siwiec. Jego „Ewa” opowiada o wampirzycy energetycznej z cechami sukkuba, która wykańcza swoich wybranków podczas aktów płciowych. Czyta się jak marzenie – podobnie zresztą, jak wszystkie wyżej wymienione teksty.

Troszkę słabiej od wspomnianych autorów, ale na tyle dobrze, żeby nie mieć poczucia straconego czasu wypadają Sylwia Błach, która troszkę chyba inspirowała się „Underworld’em” (i dobrze, bo kocham ten film), Kamil Czepiel zachwycający gotyckim klimatem i dojrzałym stylem, ale troszkę męczący przez swoją niechęć do dialogów, Krzysztof T. Dąbrowski, który postawił na humor oraz Juliusz Wojciechowicz czerpiący pomysł ze „Stay Alive”. Spośród tych wszystkich dobrych, acz pozbawionych jakichś bardziej charakterystycznych akcentów opowiadań na czoło wysuwa się bardzo nastrojowy „Latarnik” Roberta Rusika, osadzony w jakże atrakcyjnej dla fanów horrorów scenerii – starej latarni morskiej, w której zagnieździło się zło. Niezgorzej wypadł też Łukasz Radecki. Jego „Ćma”, choć opowiedziana za pomocą drażniących mnie krótkich zdań intryguje konstrukcją - zderzeniem zapatrywań niczego nieświadomej ofiary i jej przyszłego oprawcy. Autor ubarwił swoją opowieść również trafnymi przemyśleniami na temat nastolatek zakochanych w pseudowampirach. Przewidywalna historia, ale tak właśnie miało być, o czym autor wspomina w finale, czym przy okazji kpi sobie z zadowolonego ze swej rzekomej błyskotliwości czytelnika (tak, tak ze mnie też). „Wampir” Grzegorza Gajka był troszkę przydługi, a co za tym idzie chwilami nużący. Ale za to poziom odrobinę zawyżył pomysł - wizja przyszłości z mieszaniem ras wampirów. Podobała mi się natomiast dowcipna osobowość „Srampira” Marcina Rojka, ze szczególnym wskazaniem na jego słuszną filozofię upadku mentalności ludzkości w XXI wieku, choć szczerze mówiąc slangowy język chwilami troszkę mnie męczył. Michał Stonawski również skrytykował współczesne ogłupiające mody, z tym, że on skupił się na zagrożeniach płynących z bezrefleksyjnego korzystania z portali społecznościowych i czatów. Jego „Wampir.pl” może i fabularnie jest konwencjonalny (krwiopijca wychodzi na żer), ale nie dość, że dobrze się go czyta to jeszcze zaskakuje zakończeniem.

Na koniec zostawiłam sobie kilka tekstów, które głównie ze względu na moje oczekiwania mrożącej krew w żyłach grozy mocno mnie zawiodły. „Veto” Macieja Kaźmierczaka ciekawie wtłacza postać wampira do polityki, ale równocześnie odniosłam wrażenie, że autor wzdragał się przed pójściem na całość, fabularnie troszkę się wycofał, w efekcie serwując mi historię z niewykorzystanym potencjałem (przy okazji nie wiedziałam, że ktoś jeszcze używa zwrotu „mimika twarzy”…). Ale pod kątem stylu śmiem twierdzić, że młody autor ma zadatki na naprawdę dobrego pisarza. Wyrobi się, na pewno. Zawiodły mnie również „Kły i kolczyki” Kazimierza Kyrcza Jr o mężczyźnie, który potrafi wyczuwać wampiry energetyczne, głównie przez wzgląd na brak mocniejszych, wbijających się w pamięć akcentów. Długi „Fort na wzgórzu” Marcina Rusnaka niezmiernie mnie znużył, ale tylko dlatego, że nie przepadam za konwencją fantasy, w której autor osadził swoją opowieść, co nie znaczy, że wielbicielom tego gatunku tekst również się nie spodoba. „Samotnie…” Marcina Podlewskiego odrzuciły mnie miłością wampirów oraz pozbawionym jakiejkolwiek grozy, konwencjonalnym polowaniem klanu wampirów na swojego niefrasobliwego bliźniego. Taka bardziej przygodówka, aniżeli horror, którego po tej antologii oczekiwałam.

Jak już wspomniałam wcześniej, pomimo kilku słabszych tekstów zamieszczonych w „Księdze Wampirów”, ogólny poziom antologii jest naprawdę zadowalający. Wizje okrutnych wampirów we współczesnym świecie gwałconym „zmierzchopodobnymi tworami” są jak najbardziej pożądane przez wielbicieli klasycznych, prawdziwych sylwetek krwiopijców. Za taką inicjatywę należą się autorom medale – wszystkim, zarówno tym, których opowiadania mnie zachwyciły, jak i tym, którym w moim mniemaniu poszło troszkę gorzej. Brawo Polska!

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

7 komentarzy:

  1. Ciekawe czy w EMPIKu książkę będzie można kupić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tylko online przez strone wydawnictwa.

      Usuń
  2. Na pewno zaopatrzę się w tę książkę, mimo że motyw wampiryzmu nie należy do moich ulubionych w literaturze grozy. Niemniej już samo to, że wampiry nie będą świecić i romansować ze śmiertelniczkami mnie zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczesna wizja wampirów zatruta zmierzchopodobną zarazą mi nie odpowiada, stąd chętnie sięgnę po ten zbiór, jak tylko trafi się okazja. Trzeba zażyć antybiotyk i się uodpornić na tę zarazę, a czytając recenzję widzę, że Księga Wampirów będzie najlepszym lekarstwem:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna recenzja Księgi wampirów potraktowana nieco pobieżnie, bez uwzględnienia kilku istotnych czynników, czasem wręcz krzywdząca co poniektórych autorów. Panowie, którzy napisali te niby "najsłabsze" teksty napisali tak naprawdę (w moim odczuciu) najlepsze, co doceni tylko wnikliwy znawca literatury. Gajek pięknie bawi się stylem powieściowym, nawiązując do nieco komiksowo przerysowanej konwencji; stawia na na formę przekazu, zręcznie operuje delikatnym "hard boiled", puszczając oko do wytrawnego czytelnika. Rusnak operuje świetnym warsztatem, klasyczno-powieściowym. Kyrcz stawia na przenośnię i rewelacyjnie opowiada historię energetycznego wampiryzmu, który otacza nas zewsząd. Wojciechowicz porwał się na coś naprawdę nowatorskiego - opowiedział historię, która toczy się (sorry, spoilerów nie da się uniknąć) w świecie mocno cybernetycznym, za to narrację prowadzi klasycznym językiem kryminałów, dodatkowo wplatając w rasowe hardboildowe zagrywki nieco poetyckich ozdobników, balansując na cienkiej granicy zamierzonego kiczu. Podlewski świetnie, zawodowo operuje piórem i tak naprawdę czytałem jego opowiadanie z dużą przyjemnością ze względu na sam styl pisania.
    Reasumując - ta antologia jest naprawdę "dla wszystkich". Znajdziemy w niej utwory, które zachwycą nastolatków, przestraszą gospodynie domowe, zostaną docenione przez wielbicieli groteski i drastycznej odmiany horroru, ale również perełki stricte literackie, o których wspomniałam wyżej. Studio Truso chyba strzeliło w dychę :)
    Zosia Samosia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Panowie, którzy napisali te niby "najsłabsze" teksty napisali tak naprawdę (w moim odczuciu) najlepsze, co doceni tylko wnikliwy znawca literatury."
      Może i tak. Ja tam znawcą nie jestem tylko zwykłą, szarą czytelniczką. Pisałam subiektywnie, co mi się nie podobało - kłamać nie zamierzam, żeby wszystkich zadowolić;) Ale nie mówię, że ktoś z doktoratem tych tekstów nie doceni.

      Usuń
  5. Cieszę się bardzo, że są w Polsce ludzie, którym się chce jeszcze działać w ten sposób, co ekipa odpowiedzialna za ten zbiorek. Z drugiej strony... jej, czemu ciągle te wampiry noooo? Nawet gore jestem w stanie przełknąć, jak w przypadku "Gorefikacji", ale ostatnio jak słyszę hasło "wampiry", to normalnie dostaję gęsiej skórki i to bynajmniej nie z powodu strachu przed krwiopijcami ;) Ok, fajnie że autorzy nie czerpią ze Stephenie Meyer, ale naprawdę ostatnio już za dużo jest tych wampirów jak dla mnie. Niestety tematyka skutecznie zniechęca mnie do tego, aby sięgnąć po ten zbiór. Poczekam na jakieś "ghosty", apokaliptyczne klimaty albo hmm... może ktoś wreszcie pokusi się o jakieś psychologiczne horrory z zaskakującym zakończeniem? :) Pomimo moich "gustów" kibicuję wszystkiemu, co ma ambicję wyrosnąć na polski rodzimy (dobry) horror.

    OdpowiedzUsuń