Leon dziedziczy duży dom po zmarłej matce, Rosalind Leigh, z którą od lat
się nie widywał. W dzieciństwie, po samobójczej śmierci ojca, Leon odsunął się
od matki ze względu na jej głęboką wiarę, którą starała się w nim zaszczepić.
Teraz, po przeprowadzce do jej domu, świadkuje dziwnym zjawiskom, sugerującym,
że jej duch nadal znajduje się w tym miejscu. Pytanie tylko, czy dom rzeczywiście
jest nawiedzony, czy Leon zwyczajnie boryka się z nawrotem choroby, którą przy
pomocy swojej terapeutki leczy od jakiegoś czasu.
Kanadyjski horror nastrojowy Rodrigo Gudino – pierwszy pełnometrażowy obraz
w jego karierze. Sam reżyser (i scenarzysta) utrzymuje, że „The Last Will and
Testament of Rosalind Leigh” jest odbiciem jego katolickiego wychowania, a
fabuła miała nade wszystko roztrząsać problem usilnego pragnienia połączenia
matki i syna dzięki mocy wiary, która jest w stanie pokonać nawet śmierć. I
rzeczywiście odniesień do religii jest tutaj całkiem sporo, chwilami wypiera
ona nawet elementy grozy, co zdecydowanie szkodzi tej produkcji. Co nie znaczy,
że Gudino poległ w absolutnie wszystkich aspektach.
Fabuła zawiązuje się na typowym dla ghost
stories motywie przeprowadzki do odziedziczonego po matce wielkiego
domostwa. Jego wystrój robi naprawdę mocne wrażenie – figurki Aniołów poustawiane
na wszystkich półkach, wypchane zwierzęta, zbroje, miecze i oczywiście
porozwieszane po ścianach sentencje, będące przestrogą dla niewierzących. Wszystko
to robi wrażenie jednej wielkiej graciarni, w której jednak tkwi jakaś trudna
do sprecyzowania groźba. Leon (przyzwoicie wykreowany przez Aarona Poole’a) też
to zauważa, ale przez wzgląd na swój twardy racjonalizm początkowo udaje mu się
odsuwać od siebie wszelkie skojarzenia z zaświatami. Obok scenerii błyszczy
kunszt operatora. Samy Inayeh pokazał jak powinno się kręcić rasowy horror
nastrojowy, aby wycisnąć z niego maksimum trzymającej w napięciu atmosfery. Nie
wiem, jak Gudino go odkrył, ale pewne jest jedno – cała pierwsza połowa filmu
należała do niego. Częste zbliżenia i oddalenia obrazu, powolne przemierzanie
wszystkich pomieszczeń w domu i przede wszystkim częste opuszczanie Leona na
potrzeby samotnej wędrówki operatora do miejsc, z których rozlegają się
tajemnicze odgłosy. Sprawiało to takie wrażenie, jakby autor zdjęć był drugim,
choć ukrytym bohaterem filmu, a przy okazji wyciskało maksimum klimatu grozy z
pozornie niegroźnych sytuacji. To duże osiągnięcie, jeśli weźmie się pod uwagę
minimum dosłowności w wizualizacji zagrożenia i bądź, co bądź miałką,
nieprzemyślaną fabułę.
Pierwsza połowa filmu, choć nie pokazuje absolutnie nic mrożącego krew
żyłach, skupiając się na ukrytych przed wzrokiem widza subtelnościach (na
przykład coś uderzającego w drzwiczki szafki od wewnątrz) przyciąga uwagę
niebywałą pracą kamery, która niestety gubi się w drugiej bardziej dosłownej,
acz mocno absurdalnej połowie seansu. Od pierwszych scen, co jakiś czas w domu
będzie rozlegał się niesłyszany przez Leona głos jego zmarłej matki, którego
użycza Vanessa Redgrave. Kobieta, zwracając się do swojego syna pokrótce
przybliży nam swoją trudną egzystencję, z dala od niego. Z wiarą, ale bez
nadziei na pojednanie Rosalind spędzała każdą chwilę w swoim wielkim domostwie
prawie zawsze w całkowitej samotności. Prawie, bo na jakimś etapie życia
zdecydowała się dołączyć do tajemniczego kultu czcicieli Aniołów, któremu przewodniczą
bracia bliźniacy (w podwójnej roli Julian Richings ze swoją wprost stworzoną do
horroru demoniczną aparycją). Przedstawiciel tego kultu odwiedza Leona,
starając się nakłonić go do wstąpienia w ich szeregi, ale na tej nieudanej próbie
zrzeszenia udział czcicieli Aniołów praktycznie dobiega końca (nie licząc
nagrania VHS, w którym widzimy jedno z ich spotkań, kiedy to na skutek ich
gorących modłów posąg Anioła niespodziewanie otwiera oczy). To niestety nie
jest jedyny aspekt filmu potraktowany przez twórców tak pobieżnie. Kolejnym
zaczętym, acz niewyjaśnionym motywem jest obecność dziwacznego zwierzęcia w
okolicach domu Leona, troszkę przypominającego wilkołaka bez sierści. Już pomijam
fakt, jak owe monstrum się prezentuje (jeden wielki, sztuczny efekt
komputerowy), najbardziej denerwuje, że Gudino podobnie jak z kultem czcicieli Aniołów
wtłoczył jego postać w scenariusz chyba tylko po to, aby jakoś urozmaicić
fabułę. Silił się na innowacyjność, ale nie miał pomysłu, jak wyjaśnić jego
przeznaczenie, pozostawiając to w gestii widzów. Tutaj oczywiście nie ma mowy o
chęci wprowadzenia wielorakiej interpretacji fabuły – myślę, że scenarzysta
zwyczajnie nie wiedział, co chciał przez to widzom przekazać. Mnogość interpretacyjna
pojawia się z chwilą ujawnienia problemów psychicznych Leona. Na skutek traumatycznego
dzieciństwa, w towarzystwie próbującej nawrócić go na wiarę matki, jako dorosły
mężczyzna boryka się z przywidzeniami, czym oczywiście twórcy starali się (choć
bez powodzenia) wprowadzić troszkę zamętu w fabułę. Sugerowali nam, że
nadprzyrodzone wydarzenia, którym świadkuje główny bohater w istocie mogą być
jedynie projekcją jego rozchwianego umysłu.
Nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić tego obrazu. Z jednej strony
pokazuje nam prawdziwy kunszt realizatorski, ale mnogość niedopowiedzeń,
szczątkowa fabuła i brak podnoszących napięcie jump scenek (poza ręką wychylającą się nagle z cienia i wskazującą
jedną z sentencji wiszących na ścianie) przesądzają o jego nijakości. Być może
film nie zasługuje na całkowitą dyskredytację, ale też przez te liczne
niedoróbki nie oferuje niczego, co na dłużej pozostałoby w pamięci widzów. Ot,
taka przeciętna rozrywka na jeden raz, bez pretensji do czegoś bardziej
charakterystycznego.
Słabe i pretensjonalne, przerost quasi artystowskich, do tego nie grzeszących jakimś polotem pasaży , przy braku prawdziwie zorganizowanej ( fabularnej, inscenizacyjnej ) formy całości ; taka rozwleczona etiuda.
OdpowiedzUsuńWidac tu jak na dłoni, że nawet zdolny operator bez dysponującego przemyślaną koncepcją reżysera nie gwarantuje niczego, ponad estetyczne ,,kaligrafowanie'' obrazu, co nie ma szans za długo udżwignąc pustej w gruncie rzeczy całości.
Gudinio , autor ponoc niezłych krótkich metraży i wydawca horrorowych magazynów, miał parę lat temu kręcic remake osławionego, hiszpańskiego splatter westernu ,, Cutthroats Nine '' 72' Joaquina Romero Marchenta , z Madsem Mikkelsenem i Harveyem Keitelem - ale projekt nie wypalił.
Buffy, Twój blog jest rewelacyjny. Bardzo dobrze operujesz słowem, sensownie argumentujesz i co najważniejsze, piszesz dużo. Najbardziej podoba mi się jednak to, że sięgasz po horrory nowe i mało znane, dzięki czemu zwykły widz ma szansę zapoznać się z czymś więcej niż kolejna część Piątku 13-tego czy Piły. Kariera murowana!
OdpowiedzUsuńCzym kierujesz się przy wyborze recenzowanych filmów? A może wolisz eksperymentować?
Czy lubisz oglądać animacje? Co sądzisz o tym? (trailer)
http://www.youtube.com/watch?v=f6-aCCqCc_0
Oglądałem już, mi się podobało:P Pozdrawiam, Francis V.
Dziękuję za miłe słowa - choć całkowicie niezasłużone.
UsuńCo do wyboru filmów to nie mam prawie żadnych kryteriów. Często przed seansem nie czytam nawet opisów ich fabuł. Oglądam wszystkie horrory, które wpadną mi w ręce w przedziale 1950-do dziś, oprócz azjatyckich i polskich. W niektórych przypadkach, jak np. "Paranormal Activity" nie oglądam sequeli, jeśli jedynka wybitnie mi się nie podobała, bo jak już pierwowzór mnie rozczarował to raczej mała szansa, że kolejne części mnie zadowolą (choć tutaj czasem robię wyjątki, jak mam dobry dzień).
Sprawdziłam trailer, który podrzuciłeś i raczej wątpię, żebym obejrzała ten film, bo nie lubię animacji (no, poza "Królem lwem"):/
Nie tak całkowicie. Robisz dobrą robotę, przewalając całą masę stosunkowo nowych produkcji i testując je, czym w znacznym stopniu wyręczasz kogoś ( jak ja ) , kto siedzi raczej w starszych klimatach ( mnie kręci głównie przedział 60-te - koniec 80-tych ). Ja pasjami szukam perełek grozy właśnie w tym okresie i często po prostu nie chce mi się sprawdzac w ciemno filmów z ostatniej piętnastolatki , gdzie przecież trafiają się rzeczy znakomite , a kompletnie nie znane.
OdpowiedzUsuńJako , że piszesz na ogół rzetelnie i Twoje recki umożliwiają mniej więcej trafny osąd ( nie pamiętam, żebyś jakiś badziew zachwalała, a niedocenienie czegoś, co np. mnie się podobało , zdarza Ci się w miarę rzadko ) - pozwala to uniknąc ładowania się w niesprawdzone gówno tracąc przy tym czas , jak też odkryc rzeczy zajebiste, na które się nie wpadło ( La Cara Occulta ) , czy po prostu niezłe ( Dark Skies, In Fear ) . No i , jak chodzi o nowsze kino, cenisz mrocznych , nastrojowych Hiszpanów - a to dobrze świadczy o Twoim guście.
Walk this way .
Cieszę się, że tak myślisz, ale jesteś w zdecydowanej mniejszości. Na ogół mam inny gust niż większość społeczeństwa, dlatego też zawsze przestrzegam, żeby nie sugerować się za bardzo moim często spaczonym spojrzeniem na filmy, czy książki;) Jak poszperasz troszkę to na sto procent znajdziesz filmy, które ocenisz zupełnie inaczej niż ja i zapewne to Twoje zdanie będzie bliższe prawdy, bo nie ukrywam, że w niektórych aspektach jestem rasową gustową dziwaczką.
Usuń"Robisz dobrą robotę, przewalając całą masę stosunkowo nowych produkcji i testując je, czym w znacznym stopniu wyręczasz kogoś ( jak ja ) , kto siedzi raczej w starszych klimatach ( mnie kręci głównie przedział 60-te - koniec 80-tych )"
Też wolę te starsze horrory od nowszych i ilekroć udaje mi się jakiś zdobyć (co często jest trudne, nad czym ubolewam) to w wolnej chwili oglądam, ale rzadko recenzuję, bo filmy, które były już wielokrotnie omawiane przez innych recenzentów nie interesują internautów w takim stopniu, jak te nowe, o których dopiero zaczyna się mówić. No i z jakiegoś masochistycznego zacięcia lubię być na bieżąco z kinem grozy - chociaż to ryzyko, bo jakieś 80% współczesnych horrorów to zwykły chłam:/
W tym wypadku chyba nie ma czegoś takiego, jak prawda :D
OdpowiedzUsuńNie obraż się, ale mam wrażenie, że Ty trochę na siłę chcesz byc postrzegana, jako ,,gustowy odmieniec''. Za bardzo to podkreślasz , jakbyś się gdzieś tam w duchu obawiała, żeby broń Boże nie postrzegano Cię jako ,,gustowego normalsa'' , poza tym masz na prawdę solidny respons czytelników, którzy nie sprawiają wrażenia ani znawców, ani koneserów , tylko przeciętnych fanów łykających głównie nowości ,, bo tak'' , dla których, czy Ci się podoba, czy nie, jesteś autorytetem, więc z tą ,,dziwaczką'' to nie tak do końca. Poza tym prawdziwy świr jest na 100% przekonany, że to on właśnie jest nieomylny w osądach, a cała reszta błądzi , nie podkreśla innosci własnej, a jeżeli już, to ,,innośc'' innych .
Ja tam stosunkowo niewiele z Twoich rekomendacji sprawdzałem, ale te, które wymieniłem ( decydując się je obejrzec , poczułem też własną intuicję ) , to pozycje bardzo udane , ale akurat wcale nie jakoś ,,spaczone'' ani nie nasięknięte szaleństwem, spokojnie zdolne dogodzic też i masowym gustom, co ich klasy wcale nie musi umniejszac.
Ma się przeważnie ochotę na taki seans, w zalezności, którą nogą wstaniesz z łóżka :D Horror, to potężna paleta rozmaitych propozycji i to jest piękne, bo zarówno masówka jak i elitarnośc są w stanie trafic w nastrój, właśnie w zależności od niego. Z resztą, co ja Ci będę banały prawił :D
Nie tam - ludzie zaglądają tutaj głównie w poszukiwaniu jakichś nowych tytułów, nie bacząc na moje zdanie (i bardzo dobrze, bo cenię u innych indywidualizm). I z tego się cieszę, bo tak śledząc różne fora odnoszę wrażenie, że wiele osób wypowiada się o filmach podkreślając, że są znawcami. Uważam, że nie trzeba być jakimś autorytetem, żeby oglądać i oceniać filmy. No i druga sprawa - jestem starej daty: moim zdaniem znawca, czy jeśli kto woli autorytet musi mieć jeszcze odpowiednie wykształcenie. Dlatego podkreślam swoją subiektywność i oderwanie od tej etykietki znawcy, bo naprawdę o kinie grozy nie wiem baaardzo wielu rzeczy (jeszcze się uczę), no i też nie widzę podstaw, żeby swoje zdanie cenić wyżej od zdania innego horrormaniaka. A inna sprawa, że gust ludzi z tytułami po prostu mniej cenię od gustów zwykłych, przeciętnych widzów.
UsuńA ostatnim akapitem trafiłeś w punkt - to nie banał. Również zauważyłam, że coś czego nie jestem w stanie obejrzeć w poniedziałek we wtorek już szalenie mi się podoba. Zawsze zwalałam to na stereotyp "kobieta zmienną jest", ale jak widzę facetom też się zdarza;)
Samo wykształcenie nie czyni nikogo autorytetem, a dziedzinie horroru szczególnie. Tu dochodzi jeszcze coś w rodzaju, ja wiem... talentu ? . Z akademikami, jest podobnie, jak z fanami - i tu i tam mamy prawdziwych znawców i gatunkowych eksplorerów na poziomie, jak i kompletnych debili . A obecnie, to właśnie ci obdarzeni potężną wiedzą i świadomością fani mają na temat tych bardziej niszowych gatunków kina bez porównania więcej ciekawego do powiedzenia, tak , jeśli chodzi o informację jak i analityczne ujęcia w rozmaitych kontekstach , niż akademicy, często na tym polu bezradni ( są wyjątki ) .
OdpowiedzUsuńJasne, oglądac i oceniac może sobie każdy na swoją miarę i nikt mu tego nie zabroni.
Skoro miłe słowa, tym lepiej się składa:) I na pewno zasłużone!
OdpowiedzUsuńDlaczego tak bardzo lubię Ciebie czytać? Ponieważ nawet wtedy, gdy
mam inne zdanie nt danego filmu, (The Orphan Killer i Devil's Due oceniam
zdecydowanie wyżej) potrafisz tak sensownie i czytelnie przedstawić swoje argumenty,
iż ja jako czytelnik i widz po prostu Ci wierzę.. na słowo. Mało tego, dzięki tak starannie wypunktowanym
zarzutom wracam myślami do seansu, by zastanowić się, czy dana pozycja rzeczywiście
zasłużyła w moim mniemaniu na tak wysoką ocenę. Właśnie w tym tkwi magia tych recenzji.
Swoją drogą, przekopujesz się przez stertę nowych filmów, a nie od dziś wiadomo, że coraz rzadziej
można trafić na dobry horror. Chapeau bas. Ostatnio też bawię się w "kompas i odkurzacz", więc jak obejrzę coś
naprawdę godnego uwagi, na pewno dam znać.
Pozdrawiam, Francis V.
Tak, Buffy : jesteś autorytetem , a o dziwaczce zapomnij. Przedmówca nie mógł tego lepiej ując. Musisz z tym życ...
OdpowiedzUsuńEhh, już się z Wami nie kłócę - nie zamierzam odmawiać Wam Waszego zdania, które mi schlebia i owszem, ale i tak mam zupełnie inne. Więc niech każdy myśli sobie, co chce w tym temacie - co nie znaczy, że nie jestem wdzięczna za te przecenianie mojej osoby;)
Usuń"Ostatnio też bawię się w "kompas i odkurzacz", więc jak obejrzę coś
naprawdę godnego uwagi, na pewno dam znać."
Hehe "kompas i odkurzacz", dobrze powiedziane;) No mam nadzieję, że podzielisz się tymi pozytywnymi wynikami swoich poszukiwań, bo jeśli natrafisz na coś godnego uwagi, czego nie widziałam zaoszczędzisz mi "krążenia we mgle" i odsiewania gniotów od perełek - póki, co we współczesnym kinie grozy zauważyłam, niestety, więcej tych pierwszych, ale może coś się w końcu ruszy...
Ok, w takim razie jeszcze w tym miesiącu podzielę się swoimi spostrzeżeniami.
OdpowiedzUsuńWypowiedź zamieszczę w dziale "Prośby". Skupię się zatem na nowszych produkcjach,
które nie znalazły się na Twojej liście obejrzanych horrorów. Krótko opiszę i wystawię notę:)
To do usły, miłego odkurzania!
Francis V.