sobota, 18 października 2014

„The Canal” (2014)


David mieszka wraz z żoną i małym synkiem, a zawodowo zajmuje się archiwizowaniem filmów. Kiedy dostaje od policji materiał z miejsca zbrodni z 1902 roku, ku swojemu przerażeniu odkrywa, że wówczas w jego domu doszło do potwornego mordu. Mężczyzna zaszlachtował niewierną żonę, po czym utopił siebie i dwójkę swoich dzieci w pobliskim kanale. Kiedy żona Davida znika w tajemniczych okolicznościach mężczyzna zaczyna podejrzewać, że duch mordercy obrał sobie za cel jego rodzinę.

Irlandzki horror Ivana Kavanagha na podstawie jego własnego scenariusza. Reżyser najczęściej tworzy dramaty, ale w 2007 roku zdarzyło mu się nakręcić nieznanego szerszej grupie odbiorców straszaka, zatytułowanego „Tin Can Man”. Tym razem Kavanaghowi udało się stworzyć coś, co nie umknęło krytykom, zachwalającym jego najnowsze dzieło i zapewne równie mocno poruszy wielbicieli ghost stories.

Chociaż „The Canal” oglądałam wczoraj nadal nie mogę nadziwić się geniuszowi Kavanagha. Niełatwo jest opowiedzieć konwencjonalną historię w taki sposób, aby zaakcentować potencjał, który pomimo długiej eksploatacji tego nurtu nadal w nim tkwi. Aby go wydobyć wystarczy jedynie powierzyć taką problematykę twórcy, który czuje gatunek i potrafi przenieść swoją interpretację na ekran. „The Canal” oprócz krótkiego wstępu zapoznającego nas z bohaterami pozbawiony jest nużących przestojów w akcji. Właściwie przez cały czas coś się dzieje, ale bez popisywania się nowoczesnymi efektami komputerowymi. Po przedstawieniu archiwisty Davida (w tej roli całkiem niezły Rupert Evans) i jego rodziny przychodzi pora na bynajmniej nie subtelne nakreślenie tajemnicy. Po obejrzeniu w pracy nagrania ze zbrodni (ależ montażyści smacznie skompilowali tutaj czarno-białe makabryczne migawki, kolorując jedynie krew), jaka miała miejsce w jego domu w 1902 roku Davidowi śni się rzeź dokonana na niewiernej żonie. Efekty gore, co prawda pozostawiają sporo do życzenia, ponieważ barwa krwi jest zanadto metaliczna, ale już szybki montaż i mocna ścieżka dźwiękowa towarzyszące owej onirycznej wstawce sygnalizują nam, jak Kavanagh zdecydował się akcentować grozę. Te dwa dopracowane w najmniejszych szczegółach części składowe filmu będą obecne przez cały seans, wydobywając maksimum grozy z każdej stricte horrorowej sceny. A tych jest cale mnóstwo.

Noc, w trakcie, której David odkrywa, że żona go zdradza jest swego rodzaju katalizatorem dynamizującym fabułę i przy okazji wprowadzającym kolejną zagadkę. Widzimy głównego bohatera podglądającego stosunek płciowy małżonki z jej kochankiem i sięgającym po młotek leżący na podłodze. Następnie akcja przeskakuje o parę minut do przodu. David wychodzi z domu swojego konkurenta i zatrzymuje się w brudnej, pełnej graffiti toalecie przy kanale, o której krążą legendy, że jest nawiedzona. Kiedy kończy wymiotować uświadamia sobie, że ktoś stoi za drzwiami kabiny. Widzimy jedynie jego stopy i zakrwawione dłonie. Ale prawdziwa groza wybucha nam w twarz dopiero w momencie pojawienia się twarzy jakiejś zjawy tuż przy Davidzie i szepczącej mu do ucha niezrozumiałe dla niego słowa, iście demonicznym głosem. Po tym mistrzowsko zrealizowanym wydarzeniu David wychodzi z kabiny i zanim straci przytomność widzi na zewnątrz nieznajomego mężczyznę próbującego wrzucić jego żonę do kanału. Jak to wszystko potoczy się nazajutrz można się już łatwo domyślić. Ciało żony Davida zostaje odnalezione przez policję, a ten staje się głównym podejrzanym w dochodzeniu. Aby udowodnić swoją niewinność mężczyzna postanawia udokumentować obecność ducha mordercy w jego domu, w czym pomaga mu kamera, która również widzom dostarcza silnych wrażeń. Sceny, w trakcie których David ogląda nagrane przez siebie materiały wręcz wgniatają w fotel. Głównie dlatego, że Kavanagh unikał tanich jump scenowych chwytów, stawiając na szybko zagęszczającą się atmosferę. Tak, więc widzimy nagrane cienie i powoli wyrastającego za plecami jego synka, Billy’ego, rozmawiającego z ojcem przez Internet ducha mordercy i nie możemy pozbyć się adrenaliny, której poziom we krwi wzrasta z każdą kolejną sekundą. Wydawać by się mogło, że napięcie szybko wyparuje, ustępując miejsca nużącej schematyczności, ale co wydawało mi się niemożliwe im dalej tym jeszcze silniej wzrastało. Prawdziwe wyżyny klimatu twórcy osiągnęli w momencie filmowania wysokich traw przy kanale, kiedy to czarna sylwetka kobiety wyłoniła się spośród nich i zaczęła wolno zbliżać się do Davida. Ale to jeszcze nic. Druga bomba będzie miała miejsce nieco później, w trakcie oglądania nagranego materiału. Wówczas to duch kobiety, niczym w „The Ring” po maksymalnym zbliżeniu się do kadru wyłoni się zza ściany. A to wszystko, podobnie, jak pozostałe niepokojące wydarzenia, rozegra się w towarzystwie mistrzowskiego montażu, głośnej muzyki i niebywale mrocznego nastroju.

Taki scenariusz przewidywał tylko jeden zwrot akcji, który w dodatku tak często był poruszany w kinie grozy, że na pewno każdy wielbiciel horrorów przewidzi go już w pierwszej połowie seansu. Na szczęście reżyser chyba też zdawał sobie z tego sprawę, bo w samym finale obrał zupełnie inny tor, miażdżąc mnie daleko idącą bezkompromisowością. Kavanagh co prawda wcześniej otarł się o banał, ale epilogiem całkowicie się zrehabilitował i udowodnił, że ma jaja, tak potrzebne twórcom tego gatunku filmowego. I brawa za ten ohydny poród rodem z Davida Cronenberga - poziom masakry niebywały!

Polecam, polecam, polecam! Nie tylko fanom ghost stories, ale horrorów w ogóle, bo w moim mniemaniu to jeden z najlepszych straszaków ostatnich lat. Dynamiczny, klimatyczny, wciągający i przede wszystkim sprawnie wyważający wszystkie integralne części składowe horroru. Kavanagh zna się na gatunku, jak mało kto i pokładam nadzieję, że jego przygoda z nim nie skończy się na „The Canal”.    

8 komentarzy:

  1. Na Filmwebie aż cztery głosy i średnia 2,2/10... Uwielbiam odkrywać takie perełki - na pewno obejrzę, może jeszcze podczas trwającego obecnie weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też oglądałam ostatnio i bardzo mi się podobał. Naprawdę, w tym roku nic ciekawszego nie powstało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetnie się czyta i do tego taki film. Pozostaje tylko życzyć, abyś znajdowała takie perełki jak najczęściej. Scena gdy oglądają taśmę świetna i ją zapamiętam na długo. Kilka innych również bardzo dobrych i wszytko bez głupich jump scenek. Wielkie dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny horror! Ocena na filmwebie to jakas kpina. Film w stylu sinister

    OdpowiedzUsuń
  5. Obejrzałem. Zgadzam się z większością słów recenzji - bardzo dobry horror. I świetnie zmontowany, co też w fajny sposób podsyca uczucie grozy. Oglądałaś Babadook? Jeśli nie, polecam, bo to również mega pozytywne zaskoczenie w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam "Babadooka" i również uważam, że bardzo dobry.

      Usuń
  6. Gdybym sugerowała się ocenami na Filmwebie, to chyba bym olała tę produkcję, ale dzięki Twojej recenzji bez gadania wpada na moją listę :-) Niestety ostatnio nie miałam czasu na "nowości", w związku z tym trochę mi się nazbierało ;-)

    CAT
    http://catinthewell.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Widziałam ten film na maratonie horrorów, całkiem niezły, ale podczas tego seansu puszczono dwa ciekasze, także dla mnie dobry, ale tylko dobry.

    OdpowiedzUsuń