poniedziałek, 20 czerwca 2016

„Obecność 2” (2016)


Rok 1977. Peggy Hodgson samotnie wychowuje czwórkę dzieci, Margaret, Janet, Johnny’ego i Billy’ego w północnym Londynie. Najpoważniejszym problemem rodziny jest bieda, ale to się zmienia, gdy jedenastoletnia Janet nawiązuje kontakt z duchem, który zagnieździł się w ich domu. Zachowanie i samopoczucie dziewczyny okresowo ulega drastycznej zmianie, ale jej matka początkowo nie dopatruje się w tym ingerencji sił nadprzyrodzonych. Dopiero samoistne przesuwanie się przedmiotów zmusza ją do szukania pomocy. Policja nie jest w stanie przeciwdziałać tym incydentom, więc Peggy zwraca się do przedstawicieli Kościoła, którzy z kolei przekazują sprawę badaczom zjawisk nadprzyrodzonych, Edowi i Lorraine Warrenom. Małżeństwo przybywa do Londynu, pomimo wątpliwości kobiety, która jakiś czas temu miała wizję śmierci męża. Po zapoznaniu się z sytuacją na miejscu Ed nawiązuje kontakt z bytem sporadycznie zawłaszczającym ciało Janet, który zdradza mu, że nazywa się Bill Wilkins i jest poprzednim lokatorem tego domu.

Po spektakularnym sukcesie „Obecności” Jamesa Wana tylko kwestią czasu było powstanie jej kontynuacji, obrazującej kolejną sprawę, którą niegdyś zajmowali się sławni badacze zjawisk nadprzyrodzonych Ed i Lorraine Warrenowie. Scenariusz ponowie opracowali Carey i Chad Hayesowie, ale tym razem wspierani przez Davida Lesliego Johnsona i Jamesa Wana. Rozpiska fabuły autorstwa tych czterech panów powstała na kanwie rzekomo prawdziwych wydarzeń mających miejsce w Enfield w Londynie pod koniec lat 70-tych XX wieku w domu komunalnym zajmowanym przez Peggy Hodgson i czwórkę jej dzieci. Reżyserii ponownie podjął się najbardziej doceniany w światku współczesnej filmowej grozy, James Wan, a role Eda i Lorraine Warrenów znowu powierzono Patrickowi Wilsonowi i Verze Farmidze. Szacuje się, że budżet „Obecności 2” opiewał na czterdzieści milionów dolarów, ale czas pokazał, że tak wygórowana inwestycja się opłaciła, bo wpływy z biletów już zaczęły się zbliżać do sumy dwustu milionów dolarów, a przecież film dopiero zaczął gościć na wielkich ekranach. W czym nie ma niczego zaskakującego, zważywszy na popularność, jaką cieszy się pierwsza odsłona „Obecności”.

Spotkałam się z opiniami głoszącymi, że „Obecność 2” przebiła swoją poprzedniczkę, ale nie jestem skłonna podpisać się pod tą konkluzją. Sequel, co prawda nie dzieli losu wielu kontynuacji znanych tytułów, ponieważ nie pozostaje daleko w tyle za pierwszą odsłoną, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że James Wan odrobinę „stępił pazur”, zwłaszcza w jump scenkach, choć zapewne osoby zmęczone wyświechtanymi motywami nastrojowych horrorów stwierdzą, że największym mankamentem „Obecności 2” jest brak świeżości. Istotnie, scenariusz drugiej części „Obecności” bazuje na szeroko wyeksploatowanych w kinie grozy wątkach, zresztą podobnie jak poprzednia odsłona. Mamy tutaj tak konwencjonalne motywy, jak kontaktowanie się z duchem za pośrednictwem tablicy ouija, opętanie nieletniej, klasyczne nawiedzenie domu oraz interwencję badaczy zjawisk paranormalnych i raczej nie można mówić o reinterpretacji owych wątków, prędzej już ich kalkowaniu. Czy to dobrze, czy źle zależy od indywidualnych zapatrywań każdego odbiorcy na nastrojowe kino grozy – jeśli ktoś ma serdecznie dość wałkowania tego samego powinien trzymać się od „Obecności 2” z daleka, ale fani rzeczonych uniwersalnych motywów, którzy tak jak ja nie wymagają od horroru przede wszystkim innowacyjności powinni idealnie odnaleźć się w warstwie fabularnej najnowszej propozycji Jamesa Wana. Podobnie, jak to miało miejsce w pierwszej odsłonie twórcy z dużą starannością podeszli do odwzorowania realiów lat 70-tych, zwracając uwagę na stroje z epoki, fryzury i wystroje wnętrz. Ponadto ze zdjęć obrazujących wydarzenia mające miejsce w Londynie przebija angielska surowość, kojarzona między innymi z brytyjskimi obrazami gotyckimi. Film rozpoczyna skrótowo wyłuszczona najgłośniejsza sprawa Eda i Lorraine Warrenów w Amityville, w którą zaangażowali się w 1976 roku. Zapewne mając na uwadze powstanie serii filmów w poprzednich latach w mniejszym lub większym stopniu zainspirowanych nadprzyrodzonymi incydentami, które rzekomo miały tam miejsce, scenarzyści nie poświęcili tym wydarzeniom wiele miejsca, ale zastanawiam się, czy kolejny horror o nawiedzeniu w Amityville w rękach Jamesa Wana, ujęty z perspektywy Warrenów pomimo wszystko by się nie opłacił. Wystarczy choćby spojrzeć na wstępne niesamowicie nastrojowe sekwencje, skupiające się na wizji Lorraine, w której na chwilę wciela się w postać Ronalda DeFeo Jr., zmontowane w typowy dla horrorów Wana dynamiczny, „poszarpany” sposób, dzięki któremu bez żadnego ostrzeżenia raczy się nas szybko po sobie następującymi makabryczno-nastrajowymi ujęciami.  Jednak (moim zdaniem niestety) najpopularniejszej sprawie Warrenów poświęcono jedynie krótki prolog, po nim przechodząc do właściwej akcji, tj. zmagań niepełnej rodziny Hodgsonów z siłami nadprzyrodzonymi w ich domu komunalnym w Enfield, co jakiś czas przybliżając również egzystencję znacznie oddalonych od nich Warrenów. Pierwsza mniej więcej godzina projekcji upływa pod znakiem dwutorowości, przy czym oba wątki silnie angażują. Ed i Lorraine, czyli niezastąpiona para badaczy zjawisk nadprzyrodzonych znana z części pierwszej, ponownie doskonale wykreowana przez Patricka Wilsona i Verę Farmigę to właściwie jedyny punkt spinający obie odsłony „Obecności”, bo dwójka koncentruje się na zupełnie innej sprawie. Podczas, gdy Warrenowie rozważają porzucenie swojego dotychczasowego zajęcia ze względu na złowieszczą wizję Lorraine i udzielają wywiadów w telewizji, gdzie są zmuszeni wdawać się w ostrą polemikę ze sceptykami, biorącymi ich za szarlatanów, żerujących na zabobonnej wierze niektórych jednostek w zjawiska nadprzyrodzone, Hodgsonowie w Londynie stykają się z wydarzeniami, których nie sposób racjonalnie wytłumaczyć. James Wan nieśpiesznie, stopniowo odkrywa przed widzami naturę zagrożenia czyhającego na pięcioosobową familię, początkowo budując całą intrygę głównie za pośrednictwem mrocznego klimatu niezdefiniowanego zagrożenia. Nocne wędrówki małego Billy’ego, podczas których zauważa, że coś zagnieździło się w jego namiocie (ten element nasuwał mi skojarzenia z „Szóstym zmysłem”) oraz osobliwe zachowanie jedenastoletniej Janet, która ku przerażeniu swojej starszej siostry Margaret, późną nocą konwersuje z niewidocznym bytem i okresowo zdaje się nie panować nad własnym ciałem, twórcy nacechowali dużą dawką podskórnego napięcia i pomimo, że wówczas jeszcze nie wpadali w dosłowność zdołali wprowadzić mnie w stan ciągłej gotowości na nieuniknione okropieństwa w dalszej części seansu.

Rzeczone okropieństwa mają zdecydowanie mniejszą siłę rażenia niż w jedynce. Być może w pewnych momentach zawiniła powszedniość obranych przez scenarzystów tematów (samoistnie przesuwające się przedmioty, z nagła wyrastające na ekranie widmowe twarze, Janet przemawiająca męskim, grubym głosem a la Regan MacNeil), ale bardziej opowiadałabym się za delikatniejszą koncepcją twórców. James Wan w „Obecności 2” o wiele oszczędniej szafował mocnymi jump scenkami, nie akcentując ich tak głośnymi dźwiękami, jakich wymagałabym od tej prymitywnej formy straszenia, aczkolwiek twórcy efektów specjalnych w większości przypadków idealnie wywiązali się ze swojej roli. Blade oblicze Billa Wilkinsa z nagła wyrastające w salonie Hodgsonów w pełnym świetle dziennym po uprzednich ciekawych zmaganiach Janet z „wędrującym pilotem”, czy upiorna facjata demona mogą się poszczycić wyważoną aparycją, złowieszczo się prezentującą głównie dzięki niepopadaniu w efekciarskie skrajności. Ze wszystkich manifestacji nieznanego wizualnie rozczarowuje jedynie sekwencja przemiany psa w pokrzywionego człowieczka, nazbyt efekciarska nawet jeśli widzimy głównie jego cień, posturą nieco zbliżony do Freddy’ego Kruegera. I jak już wspomniałam ścieżka audio mogłaby być bardziej wyrazista w kulminacjach grozy, bo pomysł na całkowitą rezygnację z muzyki w wielu nastrojowych sekwencjach wprowadzających widza w sytuację bezpośredniego zagrożenia wydawał się kluczem do wprawienia odbiorcy w stan wzmożonej czujności. Interesujące było również zderzenie wiary w zjawiska nadprzyrodzone z nauką – poświecenie trochę miejsca na zmagania Warrenów ze sceptykami, którzy mają ich za szarlatanów żerujących na ludzkiej naiwności, niepotrzebnie podtrzymujących w skrzywdzonych przez los jednostkach przekonanie, że padli ofiarami jakichś sił nieczystych. Scenarzyści gloryfikują postacie Eda i Lorraine, żeby dopasować ich do ram gatunku, całkowicie opowiadając się za ich sposobem patrzenia na świat i właściwie wykpiwając zamknięcie naukowców na ewentualność przenikania się dwóch światów (sfery duchowej i cielesnej). Przy okazji w oparciu o ten konflikt stwarzają całkiem zgrabny zwrot akcji, po którym jednak fabuła traci rozpęd – paradoksalnie, bo akcja przyśpiesza, ale ku mojemu ubolewaniu w wyjałowionym z niepokojącej atmosfery kierunku, oferującym szybko następujące po sobie dynamiczne wstawki, urozmaicane facjatą demona, ale bez uprzedniego mozolnego budowania odpowiedniej aury.

James Wan przyznaje, że istnieją już plany nakręcenia kolejnej części „Obecności” (dlaczego by nie skoro tytuł przynosi takie zyski), portretującej kolejną sprawę Eda i Lorraine Warrenów, ale nie jest jeszcze w stanie powiedzieć, czy podejmie się jej reżyserii, ze względu na inne zobowiązania. Gdyby Wan jednak wziął na siebie „Obecność 3” zapewne podeszłabym do niej z równym entuzjazmem, co do dwójki. Jak w tym przypadku nieco przytłumionym świadomością, że sequele w większości wypadają gorzej od poprzedników, ale bez przeczucia, że czas poświęcony na trójkę będzie czasem straconym. Bo choć „Obecność 2” moim zdaniem wypada nieco gorzej od swojej poprzedniczki to już biorąc pod uwagę średnią jakość współczesnego kina grozy, zapatrując się na nią w oderwaniu od pierwszej odsłony prezentuje się bardzo dobrze. Nie znakomicie, ale zważywszy na to, że mistrzostwa się nie spodziewałam w sumie byłam pozytywnie zaskoczona tą pozycją.

4 komentarze:

  1. czyli sequel w zasadzie taki sam jak dobrze sprzedana 'jedynka' ;< Nie rozumiałem wielkich zachwytów nad "Obecnością", ale 2 pewnie kiedyś jednak obejrzę, żeby przekonać się na własnej skórze, czy czas można uznać za zmarnowany ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza część była dla mnie najlepszym horrorem chyba od czasów Klątw i Ringów. Zobaczę 2 nawet mimo Twoich uwag, bo jestem ciekaw jak to wszystko wyszło twórcom i wierzę, że będzie dobrze. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W temacie Enfield polecam miniserial Enfield Haunting.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam na te wakacje postanowienie obejrzeć Obecność, bo mam już dosyć słuchania od moich gimnazjalistów, że to najstraszniejszy film, jaki oglądali. Czas wyrobić sobie własne zdanie. :)

    OdpowiedzUsuń