Stronki na blogu

sobota, 19 czerwca 2010

„Upiorne urodziny” (1981) – nietypowy slasher

W pewnej ekskluzywnej szkole w niewyjaśnionych okolicznościach giną najbogatsi uczniowie. Policja podejrzewa, że osoby zaginione zostały zamordowane przez jakiegoś szaleńca, ale nadal nikt nie może odnaleźć ciał. Wszystko wyjaśnia się na przyjęciu urodzinowym głównej bohaterki, która chcąc nie chcąc cały czas znajdowała się w centrum makabrycznych wydarzeń

Jak ja uwielbiam stare slashery… Co je odróżnia od tych dzisiejszych? Na pewno klimat, muzyka i zdecydowanie ciekawsze sceny mordów. Ten film swego czasu posiadał bardzo chwytliwą reklamę – realizatorzy obiecywali widzom sześć najdziwniejszych morderstw, jakie kiedykolwiek mieli okazję zobaczyć w horrorze. Ale czy naprawdę było ich, aż sześć? Ja zauważyłam tylko trzy UWAGA SPOILER wkręcenie głowy w koło crossa, przygniecenie sztangą, wbicie szaszłyka do buzi KONIEC SPOILERA ale niewykluczone, że w tamtym okresie takie sceny, jak na przykład podrzynanie gardeł, czy zatłuczenie na śmierć pogrzebaczem były oryginalne – niestety nie wytrzymały one próby czasu i teraz już raczej nikogo nie powinny zainteresować. „Upiorne urodzony” jak to slasher nie oferuje nam wywołującej mdłości, czy obrzydzenia makabry – krew podawana nam jest w umiarkowanych dawkach. Co się zaś tyczy tożsamości mordercy to, aż do końca – do tytułowych urodzin – jej nie znamy. Choć wielu może się wydawać, że ten problem został już rozwiązany w połowie filmu, ale to tylko pozory. Reżyser przez cały seans podrzuca nam poszlaki, które mają nas naprowadzić na mordercę, aż w końcu, w połowie seansu, jednoznacznie daje nam do zrozumienia, kto nim jest – i tutaj znowu nas oszukuje, bo zakończenia naprawdę nie sposób jest przewidzieć. Dodam jeszcze, że jest ono trochę naciągane, przekombinowane, a i motywy sprawcy za bardzo mnie nie przekonały. Na dodatek film ten ma jeden poważny feler… otóż jest zdecydowanie za długi, przez większość seansu nie dzieje się nic ciekawego – tylko co jakiś czas mamy okazję być świadkami morderstwa, które niestety nie trwa długo. Jednak, muszę się przyznać, że obraz ten zmusza do myślenia – widz przez cały czas główkuje, kto stoi za tymi wszystkimi zabójstwami, co i tak jest bezcelowe, bo na 100% nikt do tego nie dojdzie:) „Upiorne urodziny” to przykład nietypowego slashera – na ogół w tego typu obrazach nie trudno jest zorientować się, kto jest sprawcą, takie filmy nie zmuszają do myślenia, nie są skomplikowane fabularnie i służą raczej czystej rozrywce niż przesilania mózgownicy, a tutaj… no cóż, tutaj komplikacja goni komplikację, fabuła jest tak zagmatwana, że widz w niejednym momencie myśli, iż to nie może się skończyć w logiczny sposób. I w pewnym stopniu może mieć rację, bo chociaż finał na pierwszy rzut oka trzyma się kupy, to i tak zdecydowanie jest mocno naciągany, a na dłuższą metę nawet mało prawdopodobny. Reżyser, po prostu, za wszelką cenę chciał zaskoczyć widza i bezsprzecznie mu się to udało, ale gdzieś po drodze zapomniał o realizmie, którego większość z nas oczekuje od filmowego horroru. Gra aktorska, jak przystało na stare produkcje, poraża amatorką. Bohaterowie są tak zdziecinniali i mało kumaci, że w żadnym wypadku nie da się ich lubić. Ale mimo wszystko, podobał mi się ten film – zdecydowanie jeden z najlepszych teen-slasherów lat 80-tych. Ponieważ wszystkie mankamenty rekompensowane są przez elektryzującą atmosferę grozy, przerażającą muzykę i w niektórych przypadkach genialne sceny mordów – a jak wiadomo w tym podgatunku chodzi przede wszystkim o to, żeby pokazać, jak najbardziej oryginalne zabójstwa, a w tej materii byłam nad wyraz zadowolona.

Jeśli ktoś lubi stare slashery, posiadające wszystkie elementy dobrego horroru, a przy tym nieschematyczne, nie podążające wydeptanym szlakiem tego podgatunku to jest to pozycja w sam raz dla niego. W końcu od czasu do czasu trzeba odetchnąć od tych wszystkich nowoczesnych horrorów naszpikowanych marnymi efektami specjalnymi, które fabularnie nie mają nam nic do zaoferowania i sięgnąć po coś oryginalnego, rzadko spotykanego i dającego do myślenia. Dziwi mnie tylko, że jeszcze nie nakręcili remaku tego horroru, bo wydaje mi się, że jest to idealny materiał na odświeżenie. Chociaż, z drugiej strony, na pewno niedługo ktoś na to wpadnie:)

3 komentarze:

  1. Dawne horrory coś w sobie mają, też lubię te z lat 90' 80'. Współczesne też co niektóre są ciekawe, ale niestety filmy typu "Piła" albo 'Nocny pociąg..." mnie przerażają - nie ich tematyka, która moim zdaniem przekracza granice, ale że coś takiego ludziom się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może nawet nie tyle mnie przerażają, co przerastają... Dlatego wolę takie tradycyjne tematy i chętnie obejrzę "Upiorne urodziny"

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też bardzo lubię te stare horrorki. Bo chociaż jest sporo nowych, interesujących slasherów i torture-porn (a te podgatunki uwielbiam) to moim zdaniem w dzisiejszych czasach realizatorzy zapomnieli o klimacie, który powinien być nieodłączną częścią filmowego horroru - kiedyś prawie każdy obraz grozy posiadał fajny nastrój, a teraz niestety, mało który go ma:(

    OdpowiedzUsuń