
Film na podstawie opowiadania Stephena Kinga. Przyznam się bez bicia, że prozy nie czytałam, więc nie będzie żadnych porównań. Szczerze mówiąc nienawidzę filmów traktujących o wojnach z tego względu, że moje pacyfistyczne przekonania są silniejsze niż ciekawość na temat tego, co działo się podczas wojen i zwyczajnie nie mogę słuchać o tak wielkiej głupocie ludzkiej (wiem, jestem naiwna, ale jednak wolę żyć w słodkiej niewiedzy). Właśnie przede wszystkim dlatego film mnie nie zachwycił. Poza tym dwaj główni bohaterowie nie mieli moim zdaniem żadnych pozytywnych cech – nie można było polubić żadnego z nich, przez co identyfikacja z którymś z nich nie mogła być w moim przypadku w ogóle możliwa. Chociaż aktorzy odegrali znakomicie swoje role, a wśród nich znalazły się takie gwiazdy, jak np. Joshua Jackson, czy David Schwimmer, to po prostu żaden z bohaterów nie przypadł mi do gustu, na tyle, aby się z nim utożsamiać. Dodajmy do tego straszną monotonność – momenty, w których nic się nie działo zostały niemiłosiernie rozwleczone. Poza tym akcja także została ukazana w niesamowicie estetyczny sposób, co potęgowała dodatkowo muzyka. Nie mogę powiedzieć, że film jest tak do końca zły, bo to absolutna nieprawda. Powiem nawet, że jest cholernie ambitny. Dlaczego? Otóż, „Uczeń szatana” jest obrazem czysto psychologicznym, pozwalającym widzowi wniknąć w głąb chorych umysłów ludzi zafascynowanych zbrodnią.
Jeśli ktoś interesuje się taką tematyką to ten film będzie dla niego prawdziwą ucztą. Ja choć lubię psychologiczne produkcje nie potrafiłam wczuć się w ten obraz. Mnie nie przekonał, ale jestem pewna, że wielu widzów zachwyci.