
Film mojego dzieciństwa. Długo szukałam tego filmu, gdyż jedyne, co z niego pamiętałam to pamiętna scena, w której główny bohater wbija ołówek w rękę wampira. I nic więcej. Znalazłam go przypadkiem i z przyjemnością odświeżyłam sobie ten film. Oczywiście, już nie zapewnił mi tyle frajdy, co kiedyś, ale i tak świetnie się bawiłam podczas seansu. Atutem tego obrazu jest na pewno to, że został sfilmowany we wspanialych latach 80-tych. Ten fakt dużo może nam powiedzieć o konwencji tego horroru. W tamtych czasach w kinie grozy prym wiodła groteska, humor, kiczowatość, obrzydliwe sceny i zero efektów specjalnych. A wszystko to zawarte było w oryginalnej, choć miejscami mało logicznej fabule. I to było piękne. Wspaniale jest przenieść się za pomocą filmu do tamtego okresu, a "Postrach nocy" nam to wszystko umożliwia. Wampiry tutaj są naprawdę przerażające, budzą jedynie strach i obrzydzenie. Czego nie można powiedzieć o tych dzisiejszych wampirzych nastolatkach, na których widok dziewczyny, aż piszczą z zachwytu (czytaj "Zmierzch"). Aktorstwo nie jest może zachwycające, ale to kolejna cecha charakterystyczna tamtych lat, więc nie będę się czepiać, bo można przymknąć na to oko. Zakończenie bardzo przypadło mi do gustu - lubię takie "puszczanie oczka do widza", które jednoznacznie daje do zrozumienia, że to jeszcze nie koniec. "Postrach nocy" jest drugim po "Straconych chłopcach" horrorem wampirycznym, który idealnie oddaje klimat lat 80-tych. Bo właśnie atmosfera jest głównym atutem tych filmów i to ona nie pozwala na długo zapomnieć o tych obrazach, a już na pewno każe nam do nich jeszcze wielokrotnie wracać.
Myślę, że z tym filmem powinien zapoznać się każdy wielbiciel gatunku. Jednak, z drugiej strony, miłośnicy współczesnych horrorów mogą nie wytrzymać nawet pierwszych paru minut seansu, ponieważ tutaj nie chodzi o efekty specjalne i hektolitry krwi. Liczy się klimat i humorystyczny akcent.