
Najstarszy z nich, dziesięcioletni Jimmy robi wszystko, aby uratować swoje rodzeństwo.
Film ponoć zainspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami, a czytając liczne artykuły o syndromie Baby Blues, który jest dosyć powszechnym zjawiskiem u kobiet po porodzie jestem w stanie uwierzyć w większość fabuły filmu. Kiedy już myślę, że Amerykanie nie są w stanie nakręcić porządnej produkcji grozy pojawia się obraz taki jak ten i moje spojrzenie ulega diametralnej zmianie. "Baby Blues" jest thrillerem, ale gwarantuję, że szokuje o wiele bardziej niż niejeden horror. Ten film gra na emocjach widza, wprawia go w zdumienie i na pewno nie należy do przyjemnych w odbiorze - takiego dyskomfortu nie czułam od czasu pamiętnej "Dziewczyny z sąsiedztwa" na podstawie powieści Jacka Ketchuma.
Na początku seansu dominują pastelowe kolory - słoneczna pogoda, beztroskie zabawy dzieci i spokojna atmosfera. Ale to szybko się zmienia, gdyż niemalże cały film jest istnym koszmarem, koszmarem dzieci terroryzowanych przez własną matkę. Tan film jest do tego stopnia brutalny, że aż ciężko było mi na to patrzeć, ale błędem byłoby mylić brutalność z nagromadzeniem krwawych scen, gdyż nie ma ich tu znowu tak wiele. Twórcy postawili raczej na autentyczność rozgrywanych wydarzeń, przemoc oraz dramatyzm, a to wszystko przy wykorzystaniu minimum obrzydliwych scen. Ten obraz nie ma obrzydzać, ale szokować i na tej płaszczyźnie spisuje się znakomicie. Widz siłą rzeczy identyfikuje się z dziecięcymi bohaterami, dopinguje im i drży na myśl o krzywdzie, jaką może wyrządzić im matka. To co się dzieje podczas tego seansu to jedna wielka tragedia - wszystko rozgrywa się wbrew nadziejom widza. Tutaj nie ma szczęśliwych zwrotów akcji - jest tylko przemoc, współczucie dla tych biednych dzieci i rezygnacja względem tego, czego jesteśmy świadkami.


Mimo nieudanego zakończenia myślę, że "Baby Blues" jest jednym z najlepszych thrillerów, z jakimi miałam do czynienia. Szokujący, porażający, wzruszający i w okrutny sposób grający na skrajnych emocjach widza. Mało jest takich obrazów, więc tym bardziej zasługuje on na naszą uwagę. Jeśli ktoś jeszcze nie zaznajomił się z tą pozycją to dobrze radzę o nadrobienie zaległości. Ja żałuję tylko, że zapoznałam się z nią tak późno, bo takich wrażeń nie zaznałam już dawno podczas oglądania jakiegokolwiek filmu.