Stronki na blogu

piątek, 27 maja 2011

"Coś" (1982)

W naukowej bazie na Antarktydzie mają miejsce dziwne wydarzenia. Otóż, badacze zmagają się z Obcym, który żeruje na ciałach zarówno zwierząt jak i ludzi. Dawniej zamrożony w lodach Antarktydy teraz zbudził się ze snu, a jego najważniejszym celem jest przetrwanie, które wymaga ofiar z ludzi.

Remake filmu z 1951 roku w reżyserii Johna Carpentera. Oryginału nie miałam okazji zobaczyć, ale jeśli chodzi o jego nową wersję to absolutnie nic nie można jej zarzucić. Najlepsza jest na pewno sceneria tego obrazu. Rozległe przestrzenie odizolowanej od społeczeństwa, skutej lodem
Antarktydy. Co ciekawe niektóre sceny kręcono w specjalnie udekorowanym studiu, gdzie na zewnątrz temperatura osiągała do 30 stopni Celsjusza. Ponadto warto również wiedzieć, że "Coś" było pierwszym wysokobudżetowym filmem, jaki nakręcił Carpenter - do tej pory reżyser miał do czynienia z niezależnymi producentami, natomiast ten obraz dał mu szansę zaszaleć za 15 milionów dolarów i równocześnie wybił jego nazwisko na wyżyny światka horrorów.

"Coś" jest klasycznym horrorem science-fiction , który na stałe wpisał się już do kanonu kultowych filmów grozy. Co ciekawe był nominowany do Złotej Maliny za muzykę, która nota bene przypadła do gustu fanom i była głównym elementem stopniującym niezwykłą atmosferę filmu. Jak to krytycy potrafią się poważnie pomylić:) Poza scenerią i muzyką na uwagę zasługuje również postać Obcego, która jest do tego stopnia odrażająca, że aż nie
dobrze się robi. Takie efekty bardzo rzadko udawało się osiągnąć twórcom w tamtych czasach, więc tym bardziej ten element zasługuje na naszą uwagę. Jeśli chodzi o bohaterów to najbardziej upodobałam sobie psa - uwielbiam rasę Husky, sama jestem w posiadaniu takiego psiaka, więc tym bardziej było mi go szkoda podczas seansu. Główną rolę ludzką odegrał Kurt Russell, gwiazda światowego formatu, od której możemy się spodziewać jedynie pełnej profeski - swoją drogą całkiem interesująco wyglądał w ocieplanej kurtce:)

Jak przystało na Carpentera nie obyło się również bez krwawych scen, których dość wielu tutaj uświadczymy, ale wydaje mi się, że reżyser nie chciał zbytnio epatować przemocą - zależało mu przede wszystkim na klimacie i poczuciu alienacji u bohaterów. Poza tym w filmie bardzo wielu dostrzega pewne aluzje do polityki, ale jeśli o mnie chodzi to takie interpretacje w ogóle mnie nie interesują. W przypadku tej produkcji liczyłam przede wszystkim na mocny, nastrojowy horror z elementami science-fiction i dokładnie to dostałam. Wszystkie podteksty prezentowanych tutaj wydarzeń to nie moja działka:) Każdy przeciętny widz bez wykształcenia w kierunku filmoznawstwa znajdzie tutaj znakomity film grozy, który słusznie zasłużył sobie na status kultowego - wszystko inne pozostawiam specjalistom, którzy czują wewnętrzną potrzebę, żeby rozbierać każdą produkcję na czynniki pierwsze i skrupulatnie analizować każdy szczególik. Ponadto myślę, że "Coś" jest doskonałym przykładem na to, że jeśli się chce to można zrobić przyzwoity remake. Carpenter postawił sobie wysoką poprzeczkę, z niczym nie szedł na łatwiznę i dzięki temu udowodnił tym wszystkim współczesnym twórcom remaków, że nie tak trudno jest nakręcić godną uwagi wersję filmu wzorowaną na pierwowzorze.

Jeśli ktoś szuka w horrorze intrygującego klimatu, świetnej muzyki i scenerii oraz profesjonalnej obsady to jest to pozycja w sam raz dla niego. Fabuła skonstruowana jest w taki
sposób, żeby nikt nie poczuł znużenia, atmosfera idealnie stopniowana, a wizerunek tytułowego Cosia dosłownie mrozi krew w żyłach. Absolutny klasyk gatunku!