Stronki na blogu

niedziela, 24 lipca 2011

"Chain Letter" (2010)

Grupka nastolatków dostaje tzw. "łańcuszki" - wiadomości z żądaniem, aby rozesłać tę wiadomość do pięciu innych osób, bo w przeciwnym razie zginą. Oczywiście, młodzi ludzie ignorują to, tym samym podpisując na siebie wyrok śmierci.

Nowa moda na tzw. "łańcuszki szczęścia" to kolejny dziwny twór dzisiejszej technologii - obok Naszej Klasy i Facebooka. Reżyser filmu, Deon Taylor, postanowił wykorzystać tą irytującą formę niepożądanej wiadomości na potrzeby okrutnego mordercy, który wykorzystuje "łańcuszki", jako kryteria doboru swoich ofiar. Oryginalne? Na pewno. W istocie pomysł na fabułę oraz imponujące sceny mordów są jedynymi plusami tej produkcji. Jak wiadomo oryginalny pomysł na scenariusz to nie wszystko - zostaje jeszcze jego wykonanie. A tutaj jest zdecydowanie kiepsko.

Zaczynają mnie już męczyć horrory typu: "Grupka tępych małolatów kontra bezwzględny morderca". Oczywiście, tutaj nie mamy do czynienia jedynie z nierozgarniętą młodzieżą, ale co gorsza również skretyniałym policjantem, który swoim zachowaniem, aż prosi się o śmierć. Cóż, fabuła oryginalna, ale niestety niedopracowana. Miałam wrażenie, że reżyser uparł się, aby skonstruować ją na samych nielogicznościach. Absurd goni absurd. A szkoda, ponieważ już sam pomysł doboru ofiar pozostawiał twórcom spore pole do popisu. Również na gruncie aktorskim "Chain Letter" zawiódł. Kiedy tylko zobaczyłam gwiazdę programu "ZigZap" Cody'ego Kascha zastanawiałam się, co on robi w horrorze - i niestety, moje obawy nie okazały się bezpodstawne, gdyż tak drętwego aktora w filmie grozy dawno nie było. Obok głównej bohaterki, wykreowanej przez Nikki Reed (gwiazdy niesławnego "Zmierzchu", co już powinno zniechęcić potencjalnych odbiorców tego filmu do oglądania) popisał się niebywałą wręcz amatorką. Pozostali członkowie obsady również niczym szczególnym się nie wyróżnili - może za wyjątkiem Betsy Russell, która jako jedyna chyba trzymała właściwy poziom, ale niestety nie dano jej zbyt dużego pola do popisu z jej małą rólką.

Przejdźmy do drugiego plusa tej produkcji. Krwawe sceny bardzo przypadły mi do gustu - podobał mi się szczególnie motyw miażdżenia twarzy za pomocą łańcucha. Na pewno nie można odmówić tym momentom oryginalności - zapewniam, że takiego sposobu uśmiercania ofiar nie widzieliście w żadnym innym horrorze. UWAGA SPOILER Na uwagę zasługuje również zarówno początkowa, jak i końcowa scena (ciekawy zabieg - początek filmu jest również jego finałem), kiedy to główna bohaterka zostaje rozerwana przez własnych rodziców KONIEC SPOILERA. Niestety, nawet owe efektowne sceny mordów nie rekompensują nam licznych potknięć fabularnych. To nie są jakieś drobne nielogiczności, na które można przymknąć oko - to poważne błędy, które skutecznie psują odbiór tego obrazu. Nie wiem, może reżyser myślał, że współcześni widzowie to kretyni...

"Chain Letter" posiada również niezbyt oryginalne przesłanie, które ma być pewną formą przestrogi przed nowoczesną technologią. Cóż, zamiar twórców może i był ambitny, ale to nie zmienia faktu, że wszystko to już było. Na koniec powiem tylko, że nie jestem w stanie polecić tego filmu absolutnie nikomu - nawet wielbicielom krwawych jatek, bo chyba nikt nie lubi, gdy robi się z niego debila tak wielkim nagromadzeniem bezsensownych scen...

1 komentarz:

  1. Czyli standardowo - nie widziałam jeszcze ani jednej pozytywnej opinii o tym filmie ^^
    Nie, na pewno po niego nie sięgnę. Jedyny zachęcający wątek to ten w spoilerze, ciągnie mnie do takich chwytów. Ale jeśli wierzyć opiniom, marna fabuła pociągnęła za sobą całą resztę, a nie chce powtórki z Jekyll+Hyde ;)
    Toż głupkowaty policjant w takich filmach jest standardem, zaraz obok głupkowatej młodzieży ^^ Tak jakby niektórzy reżyserzy/scenarzyści mieli listę postaci niezbędnych do odfajkowania.
    Mimo to recenzję czytało się przyjemnie i na pewno jest pomocna.

    OdpowiedzUsuń