Stronki na blogu

piątek, 15 lipca 2011

"The Possession of Emma Evans" (2010)

Nastoletnia dziewczyna Emma mieszka z nadopiekuńczymi rodzicami oraz młodszym bratem. Uczy się w domu. Przez cały czas czuje się zniewolona, rodzice na nic jej nie pozwalają. Pewnego dnia dziewczyna dostaje ataku padaczki. Lekarze nie potrafią powiedzieć, co było jej przyczyną. Z biegiem czasu Emma zaczyna się coraz dziwniej zachowywać - słyszy tajemnicze głosy, ma omamy wzrokowe, ale co gorsza zaczyna krzywdzić ludzi. Jej rodzice zwracają się o pomoc do księdza.

Horrory o egzorcyzmach nadal w modzie. Tym razem po tę tematykę sięgnęli Hiszpanie, co już powinno zainteresować wielbicieli gatunku - w końcu ten kraj ostatnimi czasy zasłynął z nastrojowego kina grozy. Niestety w przypadku tej produkcji radzę nie liczyć na jakiś nadzwyczajny klimat. Pierwsze, co rzuca się w oczy podczas seansu to bardzo kiepska realizacja - często miałam wrażenie, że oglądam amatorski film nakręcony przez grupę dzieciaków. Co gorsza, kiedy już zaczęło dziać się coś ciekawego następował przeskok scen, zupełnie jakbym miała do czynienia z produkcją dla młodzieży, ocenzurowaną do granic możliwości. Nie powiem, że film nie posiada paru ciekawych scen, szczególnie końcówka prezentuje jako taki poziom ze wskazaniem na przerażający głos opętanej Emmy. Jednakże główne egzorcyzmy zostały zaprezentowane widzowi w formie niezbyt widocznego nagrania na taśmie, w dodatku w dużym stopniu puszczonego na przewijaniu.

Fabuła w niewielkim stopniu czerpie z kultowego "Egzorcysty" Williama Friedkina - zabawa tabliczką Ouija, rezonans magnetyczny mózgu, rozmowa z psychologiem. Ale główna oś fabularna, o dziwo, wykazuje się sporą oryginalnością. Zdawać by się mogło, że temat egzorcyzmów jest już do tego stopnia oklepany, że twórcy nie są w stanie zaprezentować nam czegoś nowego. Jednakże tutaj mała niespodzianka. Opętanie Emmy przebiega nieco inaczej niż w innych horrorach tego typu - nie mamy groteskowego wyginania ciała, czy nieustannego wykrzywiania twarzy. Emma przez większą część seansu wygląda całkiem normalnie, z tym, że jej zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Na początku jest tylko niemiła, ale z biegiem czasu zaczyna mordować bliskich, czego po fakcie nawet nie pamięta. Tak więc, jeśli chodzi o fabułę to jestem jak najbardziej zadowolona, może nie straszyła, może pozbawiona była jakiegokolwiek klimatu grozy, ale za to nagrodziła mnie czymś nowym, a w przypadku zakończenia również zaskakującym. UWAGA SPOILER Bardzo podobał mi się pomysł zrobienia z księdza "tego złego". Powiedzmy sobie szczerze - tego na pewno jeszcze nie było! KONIEC SPOILERA. Chciałabym napisać, że poza fabułą również aktorstwo wypada bardzo dobrze, ale niestety jest ono równie amatorskie, jak sama realizacja. Wszyscy bohaterowie filmu zachowywali się do tego stopnia sztucznie, iż miejscami miałam wrażenie, że przetransportowano ich na plan prosto z ulicy.

"The Possession of Emma Evans" zdaje egzamin tylko i wyłącznie na gruncie fabularnym, wszystkie inne elementy tej produkcji to jedna wielka fuszerka. Aczkolwiek dla mnie fabuła zawsze jest najważniejsza, więc pewnie z tego powodu całkiem dobrze bawiłam się podczas seansu. Jednak odradzam sięganie po tę pozycję osobom wyczulonym na pozostałe aspekty filmowe.

3 komentarze:

  1. Szkoda, myślałam, że kolejny fajny horrorek o egzorcyzmach się nawinął :-( Ale mimo to postaram się zdobyć i obejrzeć. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się ten film nie podobał. Masz rację, fabuła oferuje nam coś nowego, ale patrząc na wspomnianą przez Ciebie realizcję to niestety jest kiepściutko...

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałem kawałek filmu na Vivie Tv i zastanawiam się czy obejrzeć go w całości

    OdpowiedzUsuń