Zbliża się koniec szkoły. Mało popularny Will Kidman wreszcie zyskuje uwagę Eliany, która zawsze mu się podobała. Wkrótce Will odkryje również, że jest przeklęty piętnem wilkołaka. Będzie musiał dokonać wyboru pomiędzy dziewczyną a własną rasą.
W 1981 roku Joe Dante nakręcił film, który jak na razie doczekał się, aż ośmiu kontynuacji. "Skowyt: Odrodzenie" jest ostatnią częścią tego popularnego tytułu. Widzieliście może film "Krew jak czekolada"? Nie? W takim razie na pewno obejrzeliście "Zmierzch". Współczesne kino, traktujące o wampirach bądź wilkołakach chyba już doszczętnie pogrążyło się w otchłaniach absurdu. "Skowyt: Odrodzenie" jest tego kolejnym dowodem. Już od pierwszych minut filmu będziemy zdawać sobie sprawę, że mamy do czynienia z typowym teen-horrorem, przeznaczonym dla dzieci i młodzieży. Jest szkoła, jest typowy nieudacznik, który naraża się mięśniakom, przy okazji zdobywając dziewczynę swoich marzeń. I tak gdzieś do połowy. Natomiast odrobinę później mamy już grupkę groźnych wilkołaków, którzy za wszelką cenę pragną przeciągnąć Willa na swoją stronę, a gdy im się to nie udaje postanawiają go po prostu wyeliminować. I to tyle, jeśli chodzi o fabułę. Nic odkrywczego, zero oryginalności, wszystko to widzieliśmy już w niezliczonej ilości współczesnych filmów, profanujących tak postacie wilkołaków, jak i również wampirów. Aby całkowicie uspokoić swoje sumienie dodam jeszcze, że obsada w tym obrazie (poza Landonem Liboiron'em, który coś tam jeszcze potrafi) zwyczajnie leży i kwiczy - moje zmysły ledwo wytrzymały taką dawkę amatorszczyzny. Ja wiem, że jest to film stosunkowo niskobudżetowy, wypuszczony na rynek od razu w formie DVD, ale szczerze mówiąc w thrillerach emitowanych na TVP1 mamy do czynienia z większym profesjonalizmem, choć na pewno budżet wniesiony na realizację tych filmów był jeszcze mniejszy niż tutaj.
Realizację można by było streścić w trzech słowach: same efekty specjalne! Może dzisiejsza bijąca po oczach nowoczesna technologia podoba się niektórym młodym ludziom (ten film na pewno również przypadnie im do gustu), ale w horrorze niestety nie ma ona szans na przebicie. Efekty komputerowe oddzierają film z całego klimatu grozy pozostawiając nam jedynie zlepek mało interesujących wybuchów, czy sztucznych do granic możliwości sylwetek wilkołaków. Jeśli chodzi o efekty specjalne w produkcjach o wampirach, czy wilkołakach preferuję raczej coś w rodzaju "Underworld", który jest całkowicie pozbawiony tej cukierkowatej, młodzieżowej otoczki. "Skowyt: Odrodzenie" klimatem, niestety, do złudzenia przypomina "Zmierzch", a jeśli o mnie chodzi już sam ten fakt jest dla niego ogromną zniewagą.
"Skowyt: Odrodzenie" może spodobać się jedynie entuzjastom współczesnych produkcji o wampirach i wilkołakach. Osoby wypatrujące horrorów, które traktują te sylwetki nieco poważniej powinni raczej sięgnąć po coś starszego, bo w dzisiejszych czasach raczej trudno jest znaleźć tego typu godny uwagi film. Kolejna produkcja z 2011 roku, która okazała się całkowitą porażką... Zaczynam się zastanawiać, czy aby ten gatunek ma nam jeszcze coś ciekawego do zaoferowania...