Stronki na blogu

niedziela, 18 grudnia 2011

"Postrach nocy" (2011)

Charlie Brewster nareszcie osiąga w życiu to, czego zawsze pragnął: staje się popularny w szkole, spotyka się z ładną dziewczyną. Jego życie zmienia się, kiedy do domu obok wprowadza się tajemniczy Jerry. Charlie zaczyna zauważać, że ludzie z jego otoczenia znikają, a Jerry coraz bardziej zaczyna się nim interesować. Chłopak próbuje ostrzec matkę i dziewczynę przed nowym sąsiadem, ale nikt mu nie wierzy - w końcu Charlie upiera się, że Jerry jest wampirem.

W 1985 roku Tom Holland zrobił kiczowaty horror komediowy, do którego po dziś dzień mam ogromny sentyment, zważywszy na fakt, że w dzieciństwie była to jedna z moich ulubionych pozycji filmowych. Raczej nikogo nie powinno zaskoczyć, że Hollywood zdecydowało się nakręcić remake "Postrachu nocy" Hollanda - nie dość, że teraz panuje moda na "odgrzewane kotlety" to na dodatek młodzi ludzie wykazują ogromne zainteresowanie wampiryzmem. Problem polega jednak na tym, że remake "Postrachu nocy" nie ma nic wspólnego z obecną modą na cukierkowatych krwiopijców, które przez większość seansu robią "maślane oczy" do jakiejś osobniczki rasy ludzkiej. Reżyser Craig Gillespie na szczęście oparł się pokusie kręcenia horroru wampirycznego dopasowanego do dzisiejszej mody, ale czy ten fakt wystarczy, aby sięgnąć po tę produkcję?

W XXI wieku ze świecą można szukać filmu, w którym wampiry są złe, ale nawet biorąc pod uwagę ten fakt jakoś nie mogłam zmusić się do entuzjazmu względem nowej wersji "Postrachu nocy" - podchodziłam do niej raczej sceptycznie, a po skończonym seansie pozostaje mi jedynie powiedzieć, że do arcydzieł na pewno ten obraz nie należy, ale jako zwykła rozrywka dla raczej młodych ludzi nadaje się idealnie. Pierwsza połowa jest zdecydowanie lepsza pod kątem grozy, choć oczywiście nie ma jej w tej produkcji za wiele. Na początku poznajemy Charliego, który żyje sobie z matką na amerykańskich przedmieściach, jest popularny i lubiany w szkole i umawia się z piękną dziewczyną. Następnie na scenę wkracza przystojny, nieco blady Jerry i w tym momencie żeńska część widowni powinna być zadowolona, gdyż w roli wampira zobaczymy nikogo innego, jak gwiazdę Hollywoodu, Colina Farrella. Miałam małe obawy, co do jego udziału w tej produkcji, ale muszę przyznać, że stanowi największą siłę obsady, o dziwo doskonale odnajduje się w roli wampira. Jerry jest przystojny, pomocny dla sąsiadów, do nastolatków zwraca się per "ziom" i w ogóle spoko z niego gość. Tyle, że Charlie mu nie ufa. Chłopak niczym Kale z "Niepokoju" (2007) zaczyna szpiegować nowego sąsiada, a w trakcie jednej nocy, gdy słyszy krzyk kobiety dobiegający z domu Jerry'ego wzywa policję. Oczywiście, gliniarze kupują jakąś bajeczkę sprzedaną im przez Jerry'ego i odjeżdżają, a Charlie postanawia sam uratować zniewoloną kobietę. Moment kiedy Chłopak wchodzi do domu nowego sąsiada, podobnie jak początkowa scena, w której wraz z kolegą przeszukuje dom jednej z zaginionych rodzin, zapewni widzom całkiem zgrabne budowanie napięcia. Połączenie mrocznej kolorystyki obrazu i nastrojowej ścieżki dźwiękowej skutecznie potęgują atmosferę, podczas wędrówki Charlie'ego po domostwie wampira. Kiedy już chłopak odnajduje dziewczynę i wychodzi z nią na zewnątrz dostajemy niespodziewaną scenę, podczas której przyznam się bez bicia, aż podskoczyłam:) Niestety, w tym momencie kończy się dbałość twórców o fabułę i klimat filmu, a na scenę wkracza efekciarstwo.

W drugiej połowie niestety nie zauważyłam zbyt wiele godnych uwagi elementów. Oczywiście, jeśli ktoś lubi efekty specjalne i całe mnóstwo wybuchów powinien być zadowolony, ale dla wielbicieli kina grozy jedyną ciekawą rzeczą jest tutaj zewnętrzna przemiana Jerry'ego (i nie tylko jego) w krwiożerczą bestię. Choć to również zawdzięczamy efektom komputerowym to muszę przyznać, że akurat w tym aspekcie spece postarali się - twarze wampirów sprawiają naprawdę demoniczne wrażenie. Pod koniec, na szczęście, klimat na chwilę wraca. UWAGA SPOILER Aczkolwiek unicestwienie Jerry'ego to już zwykła animacja - efekty specjalne osiągają tutaj maksimum kiczowatości KONIEC SPOILERA. Wytrwałym widzom radzę zajrzeć również na napisy końcowe - miła dla oka oprawa graficzna.

Remake "Postrachu nocy" nie posiada niestety zbyt wielu elementów horroru, twórcy stawiają raczej na jego oddźwięk komediowy, co akurat również nie wychodzi im zbyt dobrze - żarty bohaterów wydają się być do tego stopnia wymuszone i nieadekwatne do sytuacji, że jedyną reakcją jaką mogą osiągnąć u widzów to politowanie. Film posiada oczywiście kilka nastrojowych momentów w pierwszej połowie, dynamiczną akcję w drugiej oraz ciekawą kreację wampira, ale radzę nie traktować go jako czystego horroru. Fabularnie z oryginałem nie ma on zbyt wiele wspólnego, i całe szczęście, bo kolejnej kalki chyba bym nie zniosła, ale myślę, że mimo to można poświęcić na niego odrobinę swojego czasu. Traktowany jako niewymagająca myślenia rozrywka, z pogranicza przygodówki i dreszczowca całkowicie spełnia swoje zadanie. No i rzecz jasna nie nudzi, a to już spore osiągnięcie, jak na twór tego roku:)

1 komentarz:

  1. Myślalam że to kolejny twor że wampirki są dobre i te rzeczy ale pomyliłam się bo teraz to same super wampiry a tu zaskoczenie. Filmów z prawdziwymi wampirami ze świeczką szukać. Fajnie że recenzowałaś ten tekst

    OdpowiedzUsuń