Stronki na blogu

piątek, 1 czerwca 2012

Najlepsi reżyserzy horrorów

Głosowanie na najlepszych reżyserów kina grozy dobiegło końca. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy oddali swoje głosy, zarówno w komentarzach, jak mailowo. Wyniki prezentuję poniżej.
1. Wes Craven
Liczba głosów: 26
Reżyser, producent, scenarzysta i aktor. W horrorze debiutował w 1972 roku brutalnym obrazem rape and revenge pt. „Ostatni dom po lewej”, którego był zarówno reżyserem, jak i scenarzystą. Ze względu na tematykę tabu, którą poruszała owa produkcja (gwałt i krwawa zemsta) Wielka Brytania wciągnęła ją na listę filmów zakazanych, na której pozostała przez 30 kolejnych lat. Dopiero pięć lat później Craven znów dał o sobie znać w światku horroru. Jego odpowiedź na „Teksańską masakrę piłą mechaniczną” Tobe’a Hoopera pt. „Wzgórza mają oczy” upewniła opinię publiczną, co do kierunku artystycznego, w jakim postanowił zmierzać Wes. Kolejne lata jednak nie przyniosły mu zbytniej popularności. Reżyserując kino klasy B i wypuszczając na rynek tak słabe obrazy, jak „Śmiertelne błogosławieństwo”, czy „Potwór z bagien” Craven utknął w martwym punkcie i zdawać by się mogło, że jego szumny debiut był pierwszym i ostatnim godnym uwagi obrazem w jego dorobku. Jednakże rok 1984 zmienił wszystko. Slasher „Koszmar z ulicy Wiązów” uratował podupadającą wytwórnię New Line Cinema; doczekał się licznych kontynuacji, z których tylko siódemka również była dziełem Wesa; postać mordercy, Freddy’ego Kruegera, wyniósł na wyżyny najpopularniejszych filmowych czarnych charakterów, a z Cravena uczynił jednego z najbardziej rozpoznawalnych twórców kina grozy. Sukces „Koszmaru z ulicy Wiązów” zapewnił Wesowi fundusze na kolejne, lepsze i gorsze, horrory, z których na uwagę zasługują: „Wąż i tęcza”, „Shocker” i „W mroku pod schodami”. Na 1996 rok reżyser przygotował kolejną „bombę” w postaci pierwszej części jednej z najsławniejszych trylogii kina grozy, zatytułowanej „Krzyk”. Film zapoczątkował nowy nurt w kinie grozy zwany teen-slasherem. W XXI wieku Craven dorobił się mocnego thrillera „Red Eye”, efekciarskiego obrazu o wilkołakach „Przeklęta” i średniego slashera „Zbaw mnie ode złego”. Dopiero powstała w 2011 roku czwarta część „Krzyku” ponownie zwróciła uwagę wielbicieli kina grozy na tego pana – i nic dziwnego, w końcu w najnowszej produkcji Wesa Cravena widać znaczący wzrost formy. Wygląda na to, że Craven nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, że nadal drzemie w nim spory potencjał, który miejmy nadzieję nagrodzi jego wiernych fanów jeszcze niejednym znakomitym filmem grozy.
2. John Carpenter
Liczba głosów: 18
John Carpenter swoją karierę reżyserską rozpoczął od filmów krótkometrażowych – pierwszy miał swoją premierę w 1962 roku. Prawdziwą sławę na polu filmowego horroru przyniósł mu dopiero rok 1978, kiedy to na ekrany kin trafił slasher Carpentera pt. „Halloween”, który w późniejszych latach doczekał się licznych kontynuacji, a postać mordercy, Michaela Myersa wyniósł do panteonu najsłynniejszych czarnych charakterów kina światowego. Później było już tylko z górki. Po sukcesie „Mgły” w 1980 roku Carpenter nakręcił swoje najsłynniejsze dzieło – horror science fiction pt. „Coś”, w którym udowodnił, że niski budżet nie jest dla niego żadną przeszkodą, a tym samym znalazł gatunek, w którym poczuł się, jak przysłowiowa „ryba w wodzie”. W 1983 roku zaprezentował światu całkiem udaną adaptację prozy Stephena Kinga pt. „Christine”, a kilka lat później znów przypomniał o sobie obrazem „Książę ciemności”.  W późniejszych latach skłonił się w stronę, preferowanego przez siebie, horroru science fiction – „Oni żyją” oraz remake znanej adaptacji książki Johna Wyndhama zatytułowany „Wioska przeklętych”. W 1995 roku przygotował dla wielbicieli horroru prawdziwą niespodziankę w postaci niezwykle nastrojowego, często przerażającego filmu „W paszczy szaleństwa”. W temacie wampiryzmu również miał swój udział, bowiem rok 1998 przyniósł nam jego lekko westernowy obraz pt. „Łowcy wampirów”. Początek XXI wieku nie był dla Johna Carpentera zbytnio udany. Znów skłaniając się w stronę horroru science fiction zaprezentował światu lekko kiczowate „Duchy Marsa, które nie zaskarbiły sobie uznania wśród entuzjastów kina grozy. Jednakże dziewięć lat później można zaobserwować powrót do formy – John Carpenter reżyseruje nastrojowy „Oddział”, schematyczny fabularnie, ale za to nacechowany jego niepowtarzalnym stylem, który daje nadzieję na kolejne interesujące horrory tego pana.
3. George A. Romero
Liczba głosów: 12
George Romero debiutował, podobnie jak Wes Craven, mocnym akcentem. Jego „Noc żywych trupów” w 1968 roku zaszokowała ówczesnych widzów, ale jednocześnie niezmiernie zafascynowała, co stało się niewątpliwą przepustką reżysera do wielkiego świata filmu. Dzisiaj znany jest, jako mistrz zombie movies, ale należy pamiętać, że we wczesnych latach swojej twórczości Romero w swoich filmach dotykał również innej tematyki. „Szaleńcy” z 1973 roku traktowały o tajnym eksperymencie rządowym, zamieniającym ludzi w maniaków, a „Martin” z 1977 roku to nietypowy obraz wampiryczny. W późniejszych latach Romero przede wszystkim poświęcił swój talent reżyserki tematyce żywych trupów. W ten sposób publiczność dostała tak kultowe obrazy, jak „Świt żywych trupów” i „Dzień żywych trupów”. W międzyczasie spod jego ręki wyszły również ekranizacje opowiadań Stephena Kinga, zebrane w jednym dziele filmowych, zatytułowanym „Koszmarne opowieści” oraz adaptacja powieści tego autora „Mroczna połowa”. Mniej znane dzieła Romero, jak „Małpia intryga” i „Oczy Szatana” nie przyczyniły się zanadto do zwiększenia jego popularności w światku horroru, aczkolwiek są kolejnym dowodem na to, że reżyser nie ograniczał się jedynie do oklepanego schematu horrorów o żywych trupach. W XXI wieku Romero na dobre wrócił do swojego ulubionego nurtu, prezentując światu „Ziemię żywych trupów”, „Kroniki żywych trupów” oraz „Survival of the Dead” – o wiele słabsze niż jego wcześniejsze zombie movies.
4. Alexandre Aja
Liczba głosów: 5
Współczesny reżyser, znany sympatykom grozy przede wszystkim, jako twórca remake’ów kultowych dzieł. Sławę przyniósł mu jednak oryginalny slasher „Blady strach” nakręcony w jego ojczystym kraju tj. Francji. Premiera w 2003 roku zwróciła uwagę wielbicieli horroru na tego pana, a nakręcony trzy lata później remake kultowego dzieła Wesa Cravena „Wzgórza mają oczy” według licznych opinii przebił sam oryginał. W 2007 roku Aja pokazał światu swoją wizję na thriller o psychopacie, średni obraz pt. „Poziom-2”, do którego napisał jedynie scenariusz, pozostawiając stołek reżyserski komu innemu, a rok później wrócił do horroru dzięki „Lustrom” – nastrojowo-krwawej produkcji, która udowodniła, że Aja nie ogranicza się jedynie do brutalnego nurtu współczesnego kina grozy. 2010 rok przyniósł nam efekciarski, krwawy, ale również mocno komediowy film Aja zatytułowany „Pirania 3D”, który zyskał tyle samo fanów, co antyfanów. Trudno przewidzieć, w jakim kierunku ostatecznie podąży Alexandre Aja – czy w całości poświęci się filmom gore, czy może skłoni się w stronę horrorów nastrojowych? A może jednak poświęci swoją karierę na rzecz odświeżania kultowych dzieł, dokładając swoją cegiełkę do denerwującej ostatnio mody na rozliczne remake’i? Pożyjemy, zobaczymy.
Pozostałe głosy:
Sam Raimi – 4 głosy
Tobe Hooper – 4 głosy
Rob Zombie – 2 głosy
Joel Schumacher – 2 głosy
Lucio Fulci – 2 głosy
Frank Darabont
Hideo Nakata
Roman Polański
Jorg Buttgereit
Koji Shiraishi
Juan Pequer Simón
Bruno Mattei
Nobuo Nakagawa
Banjong Pisanthanakun
James Wan
Roger Corman
David Cronenberg
Darren Lynn Bousman
Peter Jackson
Takashi Shimizu
Keenen Ivory Wayans
Robert Rodriguez
Clive Barker
Guillermo del Toro

7 komentarzy:

  1. A to ciekawe. Może by tak kilka osób uzasadniło wybór, czy po prostu wybiera się nazwisko, które pierwsze przychodzi na myśl.
    W mojej opinii Craven nakręcił tylko dwa niezłe filmy do których co jakiś czas wracam. Koszmar z ulicy wiązów i Krzyk. Resztę o kant stołu potłuc. Może jeszcze bym znalazł ze dwa średniaki, które chłamem nie są, ale też niczym się nie wyróżniają na tle setek produkcji.
    Dla mnie Craven przy Williamie Castle'u, Johnie Carpenterze czy Freddim Francisie nawet nie stał.
    dF

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam nie przesadzaj. Ja też z jego obrazów zapamiętałem Koszmar... i Krzyk ale za to jakie to były obrazy! Może na pierwszym miejscu też bym go nie wstawił ale na pierwszą piątkę Craven zasłużył pełnoprawnie, a to oznacza że jednak co najmniej stał obok:P

      Usuń
  2. No dokładnie, Craven to nie jest dla mnie najlepszy wybór. Oczywiście to czołówka ale chociażby przy Carpenterze to się chowa raczej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę ukrywał, że jestem trochę zawiedziony ostatecznymi wynikami głosowania, choć taki stan rzeczy można było przewidzieć. Przede wszystkim brakuje jakiejś większej różnorodności w doborze reżyserów, zarówno wiele (bardzo wiele) nazwisk znaczących dla gatunku, jak i twórców po prostu dobrych, z ciekawymi pozycjami na koncie, zostało całkowicie pominiętych. Odnośnie zwycięzców natomiast mam wrażenie, że to raczej ranking popularności, bo kto nie zna takich nazwisk jak Carpenter, Romero czy Craven, gdy przychodzi mu rozmawiać o horrorze? Te nazwiska najmocniej się z tym gatunkiem kojarzą i tyle. A co do jakości wielu filmów tych panów można mieć zastrzeżenia i to poważne. Zwłaszcza uwielbienie dla George'a Romero jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. W moich oczach (oczywiście) to człowiek jednego pomysłu, jednego wręcz filmu. Reszta jego dokonań to albo mocno przeciętne filmidła nic nie wnoszące do gatunku, albo wariacje na temat tego samego, tj. debiutanckiej Nocy żywych trupów i komentarza socjologicznego w niej zawartego. Czy miejsce zajmowane przez Alexandre Aja jest zasłużone dla niego to nie wiem, bo chłop jeszcze młody i przyszłość pokaże, na co go stać. O dziwo jednak, porównując jego dotychczasowy skromny dorobek ze staruszkami na podium, jawi mi się w miarę konsekwentny, równy reżyser, który tworzy na pewnym poziomie, poniżej którego jeszcze nie zszedł. Ba, według mnie wykazuje nawet tendencję zwyżkową w jakości swoich tworów, co napawa optymizmem na przyszłość. Jedyne czego mi u niego brakuje, to powiew świeżości, jakie niosłyby za sobą jego filmy, a czego nie można odmówić np. Koszmarowi z ulicy wiązów Cravena.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, to teraz ja:) Jeszcze do niedawna dwa pierwsze miejsca w moim rankingu zajmowali właśnie Craven i Carpenter, ale teraz na drugim miejscu zamieściłabym Fulci'ego, a Cravena na pierwszym oczywiście.
    dF myślę, że filmy Cravena zyskały tak wielką popularność z dwóch kluczowych powodów - klimat i prostota fabularna. Kręci filmy niezbyt skomplikowane, trafiające do szerokiego grona odbiorców. Czasem każdy lubi sięgnąć po coś lekkiego i przyjemnego:) Ja oprócz "Koszmaru z ul. Wiązów" i serii "Krzyk" lubię też jego mniej znane dzieła: "Pryjaźń na śmierć i życie", "Shocker", "Wąż i tęcza", "W mroku pod schodami", a nwet thriller "Red Eye". No i rzecz jasna, należę do tych wielbicieli "Koszmaru...", którzy z całej serii najbardziej cenią sobie jedynkę i siódemkę:)
    Nukie, ja również nie rozumiem zachwytu panem Romero, jak już wcześniej gdzieś tutaj wspominałam, dla mnie mistrzem zombie movies jest Fulci. No, ale są różne gusta i nie ma co z tym polemizować:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyłączam się do tego, co powiedział @Nukie - trzeba przyjąć, że głosowanie jest ekstra subiektywne i jego wyniki zależą w dużej mierze od upodobań (i wieku niestety) osób biorących udział. Ja sama zestawiłam sobie "starego wyjadacza" Carpentera z Nakatą, który zaczynał reżyserować w latach 90-tych i to w dodatku horrory azjatyckie (nijak nie porównywałabym ze sobą osiągnięć jednego i drugiego), no ale cóż - mamy różne gusta i preferencje i dlatego dla jednych Romero jest z jakichś tam względów naj, a dla innych nie... Tak na marginesie to również nie zgadzam się z pierwszym miejscem i aż takim wywyższeniem Romero, no ale to tylko moje subiektywne odczucia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę uwierzyć, że zabrakło miejsca dla jednego z moich ulubionych reżyserów - Stuarta Gordona...

    Pozdrawiam,

    Paweł G.

    OdpowiedzUsuń