Stronki na blogu

czwartek, 5 lipca 2012

„Czarna śmierć” (2008)

Archeolog, Anna, postanawia zbadać w nocy stary szpital, w którym w zamierzchłej przeszłości dżuma zdziesiątkowała społeczność. Do budynku dostaje się również grupka młodych ludzi. Wszyscy zostaną uwięzieni w murach, jak się z czasem okaże, nawiedzonego przez chorobę budynku. Czarna śmierć po latach znowu zacznie zbierać krwawe żniwo, zmuszając niewinnych ludzi do rozpaczliwej walki o przeżycie.
Brytyjski obraz Curtisa Radclyffe’a. Film obejrzałam ze względu na Ginę Philips, która swoją rolą w „Smakoszu” przekonała mnie do siebie na tyle, żebym specjalnie dla niej zdecydowała się na seans „Czarnej śmierci”, pomimo niepochlebnych opinii, jakie na temat tej produkcji krążą wśród widzów. Gina, oczywiście, mnie nie zawiodła, ale oświetleniowcy już tak. A ja narzekałam, że w „Zejściu” mało, co widać – okazuje się, że tutaj jest jeszcze gorzej:/ Oczywiście, brak dodatkowego oświetlenia, poza wchodzącego w skład scenerii, wzbogaca obraz Radclyffe’a realistyczną, mroczną kolorystyką, ale w zestawieniu z irytującą niemocą zobaczenia, co ważniejszych scen raczej pozostawia spory niedosyt u widza. Doszło nawet do tego, że cieszyłam się, mogąc obejrzeć niektóre wydarzenia za pośrednictwem kamery jednego z bohaterów (a nie przepadam za tzw. kręceniem z ręki), ponieważ przeważnie wtedy dane mi było wszystko dokładnie zarejestrować. Naprawdę szkoda, że twórcy nie zdecydowali się trochę bardziej pochwalić swoim obrazem, bo pomijając oświetlenie, od strony realizacyjnej „Czarna śmierć” wypada nad wyraz profesjonalnie, nie ma tutaj miejsca na żadną amatorkę. A więc, jeśli zdecydujecie się na seans tej produkcji nie rozjaśniajcie obrazu, bo to i tak na nic się nie zda – z waszym sprzętem wszystko jest w najlepszych porządku, zawiedli tylko oświetleniowcy.
Cała oś fabularna opiera się na spanikowanych ucieczkach protagonistów po budynku, które co jakiś czas przerywa ingerencja sił nadprzyrodzonych, zgrabnie zsynchronizowana z krwawymi scenami. Na pewno nie jest to jakieś ambitne dzieło, nie ma tutaj nic, czego byśmy nie widzieli w innych horrorach, ale całość ogląda się naprawdę bezboleśnie – taka lekka rozrywka, pozwalająca przyjemnie spędzić czas, bez potrzeby nadwyrężania procesów myślowych. Na szczególną uwagę zasługują sceny migawkowe, podczas których na szczęście wszystko jest idealnie widoczne, a przy tym nad wyraz klimatyczne. Ponadto temat przewodni tego obrazu ma szansę zdobyć sympatię, co poniektórych odbiorców. Swego czasu bardzo interesowała mnie dżuma (z uporem maniaka wyszukiwałam wszelkich informacji na jej temat), więc tym bardziej zaintrygowała mnie tematyka tej produkcji. I rzeczywiście krwawe żniwo, które zbiera choroba od strony realizacyjnej wypada, aż nazbyt przekonująco. Szczególnie przypadła mi do gustu scena z ciężarną dziewczyną w wannie – najpierw urzekła mnie ścieżka dźwiękowa, a z czasem doszły również wrażenia wizualne, kiedy kobieta zaczyna krwawić z pochwy i odkrywa, że kąpie się wśród niezidentyfikowanych stworzeń. Naprawdę znakomita scena! Ale „Czarna śmierć” nie epatuje tylko i wyłącznie przemocą. Naszym protagonistom zagrażają tajemnicze, niepokojące siły, których każdorazowe pojawienie się na ekranie znacznie potęguje i tak już mroczny klimat filmu, już nie wspominając o ich przerażających wizualizacjach. Owszem, twórcy troszkę posiłkują się efektami komputerowymi, ale ograniczają się do absolutnego minimum, dzięki czemu nie zaniedbują realizmu sytuacyjnego. Zakończenie również przypadło mi do gustu, szczególnie że takiego obrotu spraw w ogóle się nie spodziewałam – naprawdę, ciężko jest przewidzieć finalne uderzenie nieco wcześniej.
Wiem, że recenzja jest raczej pozytywna. Wiem, że jestem odosobniona w swoim dość pozytywnym odbiorze „Czarnej śmierci”, w końcu spora grupa widzów dosłownie zmieszała ten obraz z błotem. Kurczę, nic nie poradzę na to, że pomijając zaniedbane oświetlenie i brak oryginalności fabularnej film przypadł mi do gustu. Jeśli ktoś szuka czegoś lekkiego w sam raz na wakacyjny, leniwy wieczór i nie przeszkadza mu niemożność dokładnego obejrzenia każdej sekwencji filmu to „Czarna śmierć” powinna, chociaż częściowo go usatysfakcjonować. Koneserom ambitnych horrorów radzę trzymać się od tej pozycji z daleka.

6 komentarzy:

  1. Temat jak najbardziej do strawienia - niegłupi, więc można obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od jakiegoś czasu zabieram się do napisania komentarza na Twoim blogu, ale zawsze jakoś cierpię na brak czasu, swoją drogą najbardziej deficytowy towar w dzisiejszych czasach.
    Jednak w końcu muszę to napisać, jesteś po prostu genialna. Masz bardzo "lekkie pióro" przez co Twoje recenzje są naprawdę przystępne, wciągające, często bardzo zachęcające i przede wszystkim konkretne. Horrory, thrillery oglądam praktycznie od zawsze, ale dzięki Twojemu blogowi odkryłam sporo prawdziwych perełek. Dziękuję jeszcze raz i liczę, że będziesz prowadzić bloga dalej.pozdrawiam,
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że znalazłaś tutaj coś dla siebie i mam nadzieję, że w dalszym ciągu nie zawiodę Twoich oczekiwań.
      Pozdrawiam ciepło i dziękuję za częste odwiedziny!

      Usuń
  3. Nie widzialam niestety, ale brzmi dość interesująco pomimo tego, że jest taki "ciemny" :-) Postaram się go obejrzeć w wolnym czasie. Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  4. oglodalam to o 1 w nocy super film a i nie wspomniales ze to film z kluczykiem czyli tylko dle doroslych ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam .. Dziś OGlĄDAŁAM TEN FILM I NIE MOGĘ ZROZUMIEĆ ZAKOŃCZENIA...A mianowicie tego czy Anna przeżyła czy 'Czarna Śmierć' nadal zabija kolejną piątkę ludzi którzy wkroczą na teren szpitala..Tak prawdę mówiąc najmniej teraz wiem o Annie rysunki na ścianach mówiły że spłonie a ja tam widziałam kilka rzeczy;
    •Jak przejechał ją samochód
    •Jak spada z drabinki
    •Jak płonie
    I tym razem znów wraca dylemat czy Anna rzeczywiście spłonęła i w ogóle co miał znaczyć ten promień światła gdy ona krzyczała-DZIECKO-
    Gdyby ktoś mógł mi wytłumaczyć była bym wdzięczna.. Weronika <3

    OdpowiedzUsuń