Stronki na blogu

środa, 23 stycznia 2013

„Silent Hill: Apokalipsa” (2012)

Osiemnastoletnia Heather przeprowadza się wraz ze swoim ojcem do nowego miasta, co nie jest dla niej niczym nowym, bowiem przez całe życie często zmieniała miejsce zamieszkania. Dziewczynę nieustannie dręczą przerażające koszmary senne i wizje, w którym widzi dziwne stwory, zamieszkujące miejsce zwane Silent Hill. Kiedy jej ojciec zostaje porwany Heather wraz z nowo poznanym kolegą wyrusza do tajemniczego miasta, gdzie wkrótce odkryje swoje przeznaczenie.

Sequel znanego dzieła z 2006 roku, będący równocześnie (podobnie, jak filmowy pierwowzór) adaptacją popularnej gry komputerowej. Tym razem za reżyserię odpowiadał twórca „Doliny cieni” i „Wściekłości”, Michael J. Bassett. Nie jestem graczem, więc nie będzie tutaj porównań, choć mam powody podejrzewać, że „Silent Hill: Apokalipsa” powinna przypaść do gustu przede wszystkim wielbicielom gry oraz rzecz jasna koneserom maksymalnie efekciarskich „odgrzewanych kotletów” w 3D. Nie wiedziałam, że fani horrorów powinni trzymać się od tego obrazu z daleka, stąd też mój niemalże fizyczny ból w trakcie seansu.

Fabuła rozgrywa się kilka lat po wydarzeniach zaprezentowanych w jedynce. Sharon, która posługuje się teraz przybranym nazwiskiem, jest już dorosła. Dzięki swojej matce wydostała się z Silent Hill i teraz prowadzi smutną egzystencję ciągłej uciekinierki. Nie pamięta przeszłości, jeśli nie liczyć krótkich przebłysków, nawiedzających ją podczas snów. Tymczasem jej ojciec doskonale zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które nieustannie wisi nad nieszczęsną dziewczyną. Główna rola, niestety, nie przypadła w udziale Jodelle Ferland (zresztą nie dziwię się, że nie zagrała w tym czymś) tylko „drewnianej” Adelaide Clemens. Sean Bean, o dziwo, zgodził się ponownie pojawić w tej historii i równocześnie był najmocniejszym aktorskim akcentem, obok epizodycznej kreacji Radhy Mitchell. Całkiem przyzwoicie zaprezentował się również młody Kit Harington, czyli mówiąc w skrócie drugoplanowe postacie całkowicie zakasowały główną bohaterkę. Jeśli ktoś szuka jakiejś rozbudowanej, zaskakującej fabuły, osnutej niepokojącym klimatem, tak znanym z części pierwszej to podobnie jak ja mocno się zawiedzie. Naiwna fabułka, oparta na heroicznym ratowaniu porwanego ojca Heather jest tylko pretekstem do popisania się nowoczesną technologią 3D. Twórcy postanowili ponownie zaprezentować nam dziwacznych mieszkańców Silent Hill, tyle, że ich wejścia podobnie, jak wszystko inne całkowicie oddarto z klimatu, że już nie wspomnę o tym, iż jest ich zdecydowanie za dużo. Nowym potworkiem jest z pewnością marionetkowa pokraka, dzierżąca w łapach swoje głowy, która tak mocno ociera się o animację, że nie wyobrażam sobie, aby jakikolwiek widz powstrzymał się od wybuchu niekontrolowanego śmiechu. Ponadto zobaczymy latające kończyny i lejącą się posokę, a to wszystko rzecz jasna wygenerowane komputerowo – tym samym pozbawione jakiejkolwiek dozy realizmu. Pikselowa krew, maksymalne efekciarstwo, przysłaniające zarówno fabułę, jak i klimat to zdecydowanie nie jest preferowany przeze mnie przepis na horror – już bliżej mu do multipleksowej papki, aniżeli filmu grozy.

Twórcy chyba zauważyli, że gdzieś „uciekł im” klimat, więc poczuli się w obowiązku dodać znane z części pierwszej sceny wędrówki bohaterów po skąpanym w popiele mieście i te sceny zdecydowanie wybijają się ponad mierny poziom tego filmidła. I co z tego, że żywcem skopiowano je z jedynki? Ważne, że tylko tutaj przez chwilę dane mi było odczuć ułamek tego osobliwego klimatu, zapamiętanego z pierwszej wersji z 2006 roku. Tymczasem zakończenie, podobnie jak i inne wydarzenia, których byłam świadkiem podczas tej dłużącej się niemiłosiernie projekcji jest całkowicie przewidywalne, a co gorsza pozostawia furtkę do części trzeciej, której (jeśli takowa powstanie) po zapoznaniu się z sequelem z pewnością nie obejrzę.

Jesteś wielbicielem kultowych gier „Silent Hill”, albo cenisz sobie maksymalnie komercyjne, efekciarskie kino dla mas? W takim razie to obraz przeznaczony właśnie dla ciebie. Jeśli natomiast szukasz solidnego, klimatycznego i przede wszystkim realistycznego horroru to raczej sobie odpuść.

10 komentarzy:

  1. Straszny gniot z tego sajlenta. Zero klimatu, denne aktorstwo i żałosne sceny strasznia widza. Naprawdę nie polecam tego nikomu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem wielbicielką gier z serii "Silent Hill" a mimo wszystko uważam, że ten film to straszny syf.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszą wersję z 2006 roku pamiętam, jak przez mgłę, ale ogólnie chyba mi się podobała, ale co do tego filmu, to już zdecydowanie nie obejrzę. Po co się irytować taką marną produkcyjną podróbką, gdy w koło wiele innych ciekawych filmów grozy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem wielką fanką "Silent Hill" (w sensie gier) i muszę powiedzieć z ręką na sercu, że film mi się podobał. Jasne, jest efekciarski i przekombinowany, ale naprawdę bardzo wiernie ekranizuje grę, która również była nastawiona głownie na akcje, a mniej na fabułę. Nie czepiałabym się również głównej aktorki, moim zdaniem odnalazła się całkiem nieźle w zaplanowanej konwencji (nie to co *ekhem Kit Harrington). Broń Boże nie zamierzam tutaj udowadniać kwadratury kołai kogokolwiek do "Apokalipsy" przekonywać, ale na tle innych horrorów z 2012 ten film naprawdę nie jest aż tak zły :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę Buffy, że uczucia po seansie zbliżone do moich:) Ja o filmie wczoraj prawiłam u siebie.
    Ilsa

    OdpowiedzUsuń
  6. Si. Zgadzam się całkowicie. Najlepszym fragment filmu był chyba sam początek, nagle ten opadający popiół w 3D, chwila klimatu, a potem reszta ginie w... w sumie w dość zabawnych wydarzeniach. A całość skonstruowana w ten sposób, że za parę lat można spodziewać się kolejnej odsłony pod tym szyldem. A jakże.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bawiłem się w część pierwszą tejże gry już jakiś czas temu, co też miło wspominam, bo Silent Hill stawia raczej na gęstą atmosferę niepokoju, co tam w tej mgle się czai, zresztą zawsze będę uważał, że jeśli chodzi o grozę, gry sprawdzają się o wiele lepiej niż filmy. Poza tym ta seria ma wspaniały soundtrack, z Theme of Laura z drugiego Silent Hill na czele. Skuszę się na Apokalipsę, mimo wszystko, nie oczekując wiele.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszą część oglądałem i nawet mi się podobała. Drugiej jeszcze nie widziałem i z tego co czytam to nie warto.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie film dla fanów kultowej gry. Naprawdę mnie znudził. Historia "Silent Hill" jest naprawdę mroczna i wciągająca, ale ten film to przykład, że niektóre tematy powinny już sobie "odetchnąć"... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako kontynuacja pierwszej części wygląda słabo, jako adaptacja gry jeszcze gorzej. Nie pokazano pewnych charakterystycznych elementów serii (o ile część rzeczy można przebaczyć (*), tak nie usunięcie tajemnicy w warstwie fabularnej). I tak jest o niebo lepiej niż w komiksach na podstawie gry (chociaż Sinner's Reward i Past Life były wystarczająco dobre)

    Mimo wszystko sam film, jako oddzielne dzieło jest jak najbardziej w porządku. Nie kręci się wielu tak ciężkich klimatem filmów. Typowy film na raz.

    * w grach każda osoba przeżywała swój własny, indywidualny koszmar

    OdpowiedzUsuń