Stronki na blogu

wtorek, 5 lutego 2013

„Droga śmierci” (2003)

Recenzja na życzenie
Pewna rodzina zmierza na kolację wigilijną do swoich krewnych. Ojciec postanawia zjechać z autostrady i pojechać skrótem – szosą poprowadzoną w otoczeniu gęstego lasu. Wkrótce spotykają samotną kobietę z niemowlęciem, wędrującą wzdłuż drogi. Od tego momentu będą konfrontowani z coraz to dziwniejszymi wydarzeniami.
Koprodukcja francusko-amerykańska, wyreżyserowana przez Jeana-Baptiste Andrea i Fabrice Canepa, na podstawie ich wspólnego scenariusza. Pamiętam, że moje pierwsze spotkanie z tym obrazem okazało się mocno zaskakujące, bowiem rzadko, kiedy mam okazję natrafić na prawdziwie klimatyczny horror z intrygującym pomysłem. Film Andrea i Canepa wpisuje się w nurt tzw. produkcji drogi, co oznacza, że przez większą część seansu będziemy obserwować naszych protagonistów we wnętrzu samochodu, podróżujących przez niekończącą się, ciemną szosę, w samym środku lasu. Jednakże, co jakiś czas pięcioosobowa rodzinka będzie zmuszona opuszczać bezpieczne schronienie, jakim jest ich środek lokomocji – a to, aby pomóc zabłąkanej kobiecie z dzieckiem na ręku, a to aby przesunąć wózek, który jakimś cudem znalazł się na środku drogi. Powody są różne i jak można się domyślić niemalże każda wycieczka na zewnątrz zaowocuje jakimś zgonem. Analogiczna sytuacja miała miejsce w „Smakoszu” (2001) – tam również samochód do pewnego momentu był oazą spokoju, a jego każdorazowe opuszczenie owocowało konfrontacją z nieznanym.
Choć tak na dobrą sprawę fabuła w dużej mierze powiela znane schematy – podejrzany skrót, rozdzielanie się, czy opuszczanie samochodu, które okazuje się śmiertelne dla naszych protagonistów – to zostały one tak zgrabnie wplecione w główną oś fabularną, dając złudzenie jedynie mało istotnego dodatku, że zamiast razić tylko urozmaicają seans. Zdecydowanie najmocniejszym elementem tej produkcji jest muzyka, skomponowana przez Grega de Belles’a – to przede wszystkim ona ma decydujący wpływ na mroczny klimat, utrzymywany przez całą projekcję, działa na widza dobitniej niż złowieszcza sceneria. Można również śmiało orzec, że nasi protagoniści w żadnej mierze nie wpisują się w konwencjonalny rys psychologiczny bohaterów filmów grozy, a przynajmniej niektórzy. Najbarwniejszą postacią z pewnością jest matka, wykreowana przez Lil Shaye, już na początku lekko oderwana od rzeczywistości, aby wkrótce zamienić się w wesoło szczebioczącą wariatkę, której psychika przegrała w starciu z nieznanym. Ponadto mamy jej statecznego, mocno ironicznego męża – w tej roli Ray Wise; ich dzieci: nastoletniego, palącego zioło, słuchającego Marilyna Mansona oraz masturbującego się przed plakatem roznegliżowanej kobiety, Richarda oraz jego siostrę-psycholożkę wraz z jej chłopakiem. Autorzy scenariusza postanowili całkowicie odciąć się od oklepanych dialogów, wkładając w usta bohaterów filmu pełne ironicznego humoru, często mocno nieadekwatne do ich opłakanego położenia, teksty, tym samym sprawiając, że obok klimatycznej, zdecydowanie nastawionej na maksymalne przerażenie odbiorcy rozrywki dostajemy odrobinę czarnego humoru, znakomicie zrównoważonego z wszechobecną grozą.
Fabuła, oprócz kliku schematycznych motywów, oferuje widzom również pewną dozę oryginalności. Kiedy tylko feralna rodzinka wjeżdża na przeklętą drogę ich zegarki zatrzymują się; przez cały czas trwania jazdy nie mijają ani jednego samochodu, nie licząc zabytkowego wozu, który wkrótce zacznie eskortować kolejnych członków rodziny w miejsca ich zgonów. Ponadto twórcy odrobinę eksperymentują z prawami fizyki – kiedy ojciec i córka wchodzą w las z jednej strony, za chwilę wychodzą z drugiej, a po długiej jeździe w linii prostej, jakimś cudem znów trafiają do punktu wyjścia. To wszystko wyjaśni zaskakujące zakończenie (albo nie, w zależności od jego interpretacji). UWAGA SPOILER Jak się okazuje nasza familia miała wypadek przed wjazdem na przeklętą szosę. W tym momencie powstaje pytanie, czy wszystkie wydarzenia ukazane w filmie są swego rodzaju czyśćcem, czy zwidami jedynej ocalonej, psycholożki Marion. Sytuację znacznie komplikuje scena, pojawiająca się po kilku napisach końcowych, jasno sugerująca, że nasi protagoniści rzeczywiście mieli nieprzyjemność skonfrontować się z nieznanym, co zaowocowało ich niechybną śmiercią KONIEC SPOILERA.
Jeśli szukacie naprawę klimatycznego, lekko dowcipnego horroru z pomysłem to „Droga śmierci” jest produkcją właśnie dla was. W mojej opinii to jeden z najlepszych obrazów grozy XXI wieku – pełnokrwisty straszak, który intryguje od początku do końca, bez epatowania bezsensowną przemocą i przerysowanymi efektami specjalnymi.

16 komentarzy:

  1. Tytuł brzmi znajomo, ale fabuła jakoś nic mi nie mówi. Muszę poszukać w swojej kolekcji tego horroru (a mam ok. 80 filmów grozy), to może akurat będę go miała. Jak nie, to poszperam w sieci i go obejrzę, bo szalenie mnie zaintrygował.

    OdpowiedzUsuń
  2. W łeb zachodzę, czy przypadkiem nie oglądałam tego filmu. Jego fabuła wydaje mi się bardzo znajoma, ale może tylko dlatego, że motyw ze skrótem i ciemnym lasem często jest inspiracją filmowców :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie tez zaciekawiło, dzięki Aniu za recke..a widziałas może film Sauna? bo ktos ostatnio w komentarzach tez pozytywnie o nim pisał, i własnie sie szykuje równiez do Sauny. warto Twoim zdaniem? czego mam sie spodziewać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam http://horror-buffy1977.blogspot.com/2012/08/sauna-2008.html
      Ale niestety nie do końca zajarzyłam, o co w tym filmie chodzi:/ Cóż, blondynka...

      Usuń
    2. Ja polecam. Film jest świetny. Ma mocny, duszny klimat, dobrze dobraną muzykę i świetne zdjęcia. Niestety są tacy, których ten film mocno znużył, nie wiem jakim cudem.

      Usuń
  4. Bardzo lubię Twoje spoilery, bo już wtedy zasadniczo, mając zaspokojoną ciekawość, mogę nie oglądać. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Według mnie tematyka filmu świetnie nadaje się na całkiem niezłą książkę ;).

    Ale powiem szczerze, że zaciekawiłaś mnie tym filmem. Szukałem w internecie, żeby obejrzeć on-line, ale jak już zdążyłem zauważyć gów** z tego wyjdzie... No nic. Trza doładować konto na playtube.

    Miłego wieczoru!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
  6. Klimatyczny, dowcipny horror - muszę zapoznać się z tym filmem :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem największym fanem horrorów, rzadko oglądam. Ale na Dead End się chyba skuszę, bo właśnie zamiast czegoś nadętego i sztucznego w gruncie rzeczy wolę coś luźnego. A tu ma być dowcipnie? Ma być klimatycznie? To ja to oglądam.

    A od siebie polecam "Pontypool" - wyjątkowo pomysłowa i oryginalna rzecz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobry film to był. Lubię Ray'a Wise, nie tylko za Miasteczko Twin Peaks ;)

    Od siebie polecę "Chained", który dziś oglądałem. Całkiem porządny obraz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Za nic nie mogę sobie przypomnieć, czy go widziałam, hmm...

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny film, jeden z moich ulubionych horrorów, świetny klimat i ciekawa fabuła.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeden z lepszych filmów grozy jaki widziałem. Dobre połączenie grozy z czarnym humorem. Niezwykle klimatyczny. Oglądać koniecznie przy zgaszonym świetle :)

    OdpowiedzUsuń