Recenzja na życzenie (angusa)
Wyatt posiada niezwykłe zdolności, polegające na odbieraniu sygnałów wysyłanych przez kosmitów, ukrywających się na Ziemi. Gdy pewnej nocy jego znajomi przynoszą obezwładnionego, szkaradnego Obcego do jego garażu sprawy przybierają nieciekawy obrót – położone z dala od większych aglomeracji miejsce zamieszkania Wyatta staje się dla nich śmiertelną pułapką.
Eduardo Sanchez zasłynął w 1999 roku głośnym horrorem verite pt. „The Blair Witch Project”, od tego czasu niezmiennie tkwiąc w tym gatunku filmowym, czego dowodem są m.in. „Lovely Molly” i „S-VHS”. Wyreżyserowany przez Sancheza horror science fiction zatytułowany „Inny” jest swego rodzaju powrotem do starych, dobrych czasów, kiedy jeszcze twórcy zdawali sobie sprawę, że w tym gatunku efekty komputerowe są niepożądane, stawiając na kostiumy i fizycznie obecne na planie rekwizyty. Pod tym kątem „Inny” może poszczycić się szczyptą realizmu miejscami zgrabnie zmieszanej z subtelnym kiczem, tak uwielbianym w wielu kręgach koneserów kina grozy. Jednakże to dążenie do odtworzenia horrorowych realiów przeszłych lat, w których oprócz nadużywania ingerencji komputera królowała prostota fabularna nie pozwoliło mi należycie wciągnąć się w oś wydarzeń, niejednokrotnie niemiłosiernie nużąc mnie przydługimi, niewiele wnoszącymi dialogami i kilkoma pozbawionymi większego napięcia scenami akcji.
Jak już wspomniałam realizacja w kontekście horroru stoi na naprawdę wysokim poziomie, ponieważ należy pamiętać, że w tym gatunku to właśnie minimalizm najczęściej zdaje egzamin. Dla przykładu weźmy „gumowego” kosmitę, schwytanego przez naszych protagonistów – twórcy nie tylko należycie postarali się o jego wizualny realizm, ale również odstręczającą, oślizgłą prezencję. Co prawda nie jest to jeszcze kunszt na miarę Johna Carpentera i jego legendarnego „Cosia”, ale daleko mu do sztuczności popisowego CGI, którego mieliśmy nieszczęście widzieć w prequelu wspomnianego dzieła. Wyłupiaste oczy, pełna długich, spiczastych zębów paszcza i gruzowate ciało Obcego sprawia iście demoniczne wrażenie, a w połączeniu z jego nadnaturalnymi zdolnościami hipnotyzowania ludzi za pośrednictwem wzroku i zamieniania ich w rozpadające się kreatury okazało się strzałem w dziesiątkę – najlepszą częścią składową niniejszej produkcji. Drugim plusem są równie należycie zrealizowane sceny mordów, naznaczone lekką groteską, objawiającą się również w dialogach i mającą sugerować widzom, że Sanchez nie miał zamiaru stworzenia niczego poważnego, że jego film należy traktować z lekkim przymrużeniem oka, a niekontrolowane wybuchy śmiechu są jak najbardziej wskazane. Dla przykładu można tutaj przytoczyć jakże oryginalną, odstręczającą, ale równocześnie zabawną scenę przeciągania jelit jednego z bohaterów albo ciosy zadawane Wyatt’owi przez rozpadającego się przyjaciela, kiedy to każde uderzenie skutkuje złamaniem ręki. To zdecydowanie najmocniejsze sekwencje filmu w zestawieniu, z którymi banalny i pozbawiony jakiegokolwiek napięcia finał oraz wcześniejsze pełne wulgaryzmów i wymuszonych dowcipów dialogi wypadają nadzwyczaj blado. Nie wiem, dlaczego Sanchez natchnął „Innego” tak przeogromną dozą nierówności, która niejednokrotnie mocno mnie irytowała – moje zmieniające się, jak w kalejdoskopie nastroje (od niezmiernego zainteresowania przez humorystyczną oryginalność scen gore po zwyczajne znużenie) wybijały mnie z rytmu, nie pozwalając całkowicie zagłębić się w fabułę, w większości rozgrywającą się w jednym, zamkniętym pomieszczeniu. Poziom filmu znacznie zaniżyła również obsada z przesadzoną kreacją Adama Kaufmana na czele i jego przymuloną dziewczyną, Catherine Mangan w tle.
Szkoda, że Eduardo Sanchez nie pokusił się o większe rozbudowanie fabuły, osnutej mocniejszym potęgowaniem napięcia, ponieważ biorąc pod uwagę tak uwielbianą przeze mnie w horrorach minimalistyczną realizację „Inny” mógłby wówczas okazać się wielkim hitem (przynajmniej dla mnie), a tak niestety pozostał lekki niedosyt, każący mi sklasyfikować tę produkcję do pokaźnej rzeszy zwykłych średniawek kina grozy.