Stronki na blogu

środa, 17 września 2014

Jorn Lier Horst „Jaskiniowiec”


W Larvik zostają odnalezione zwłoki mężczyzny, Viggo Hansena. Nic nie wskazuje na udział osób trzecich w jego zgonie. Według patomorfologa denat mniej więcej cztery miesiące temu zasiadł w fotelu przed telewizorem i w takiej pozycji umarł z przyczyn naturalnych. Sprawą zajmuje się zespół policjantów kierowany przez Williama Wistinga, który również nie widzi niczego podejrzanego w śmierci Hansena. Za to drugi trup znaleziony na plantacji choinek, również dopiero po kilku miesiącach, według śledczych padł ofiarą mordercy. Zespół Wistinga szybko odkrywa, że mężczyznę zabił zbiegły ze Stanów Zjednoczonych, poszukiwany przez FBI seryjny morderca, który grasuje na terenie krajów skandynawskich już od kilkudziesięciu lat. Norwescy policjanci łączą siły z agentami FBI, starając się natrafić na trop psychopaty zanim odkryje on zainteresowanie władz swoją osobą.
Tymczasem córka Wistinga, dziennikarka „VG” Line pracuje nad artykułem o Viggo Hansenie. Punktem wyjścia ma być znieczulica społeczna i dotkliwa samotność mężczyzny, ale żeby tekst był rzetelny kobieta musi dotrzeć do osób, które w jakimś momencie jego życia miały z nim styczność. Dziennikarskie śledztwo Line wkrótce zaowocuje niespodziewanymi zwrotami w dochodzeniu policji.

„W tej sprawie było coś przerażającego, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Coś, co sprawiało, że czuł się jak małe dziecko, które nie widzi nic w otaczającej je ciemności, a jednak wie, że w mroku czyha niebezpieczeństwo.”

Norweski pisarz, Jorn Lier Horst, w swoim państwie zasłynął kryminalną serią o policjancie z Larvik, Williamie Wistingu. Ósma jej odsłona została uhonorowana Nagrodą Rivertona, przyznawaną najlepszym kryminałom roku. „Jaskiniowiec” to dziewiąta część przygód Wistinga, której pełne zrozumienie nie wymaga znajomości poprzednich tomów. Horst w ciekawy sposób łączy tutaj estetykę klasycznych kryminałów z popularnym ostatnimi czasy skandynawskim klimatem, co z pewnością zadowoli spore grono czytelników, ale niewykluczone, że takie podejście do gatunku, który przecież zdążył ewoluować, rozczaruje, co poniektórych odbiorców jego prozy. W czasach, w których kryminał oprócz elektryzującego śledztwa skupia się również na życiu prywatnym bohaterów (co kiedyś było nie do zaakceptowania w tym gatunku) Horst pisze powieść praktycznie wyjałowioną ze stricte obyczajowych wątków. Ma to swoje plusy, bowiem uwaga czytelnika nie jest odwracana od głównej problematyki, a fabuła nie nudzi nudnawymi ustępami z szarej codzienności śledczych. Ale na takim zabiegu tracą bohaterowie. Jako, że akcja „Jaskiniowca” toczy się dwutorowo mamy dwie główne postaci – policjanta Williama Wistinga i jego córkę, dziennikarkę Line. Ale tak naprawdę wiemy o nich jedynie, że przed laty stracili żonę i matkę, że nie mieszkają razem i oczywiście poświęcają całą energię pracy. Oprócz sfery zawodowej Horst niemalże wcale nie poświęca im uwagi – tylko ogólnie zarysowuje ich aktualną sytuację życiową i co najbardziej bolesne unika zaglądania w ich psychikę. Ale dobra wiadomość jest taka, że ogólnikowe podejście do postaci powieści jest jedynym, choć dość istotnym mankamentem „Jaskiniowca”. Natomiast jego najważniejsze wątki, czyli policyjne i dziennikarskie dochodzenie autor skonstruował z poszanowaniem reguł gatunku i suspensu.

„Na nic zda się całe bogactwo tego świata, jeśli nie zaczniemy bardziej się o siebie troszczyć. W tym kraju ludzie cierpią na duchowy niedorozwój. Jesteśmy jak puste skorupy, zajęte zaspokajaniem wyłącznie własnych potrzeb.”

Po odnalezieniu ciała na plantacji choinek zespół kierowany przez Williama Wistinga nabiera pewności, że w Norwegii od kilkudziesięciu lat ukrywa się zbiegły ze Stanów Zjednoczonych seryjny morderca. Tak długą anonimową egzystencję umożliwiło mu osobliwe modus operandi. Nazywany Jaskiniowcem mężczyzna wyszukuje samotne jednostki w zbliżonym do niego wieku, po czym kradnie im tożsamość. Taki motyw nie jest niczym nowym, wystarczy sobie choćby przypomnieć filmowy thriller D.J. Caruso z 2004 roku, pt. „Złodziej życia”, aby odkryć domniemaną inspirację Horsta, ale brak większej oryginalności w sposobie działania sprawcy w najmniejszym stopniu nie wpływa na wysoki poziom wątków stricte kryminalnych. Po pierwsze, i moim zdaniem najważniejsze w tym gatunku literackim, Horst unika jakichkolwiek zbiegów okoliczności. Wszystkie posunięcia śledczych są uwarunkowane dowodami, nic nie dzieje się bez przyczyny, no może poza przygodnym romansem Line, ale ten wątek akurat nie odgrywa większej roli w dochodzeniu. Po drugie autor tak doskonale zna gatunek, w ramach którego się porusza, że nie ma tutaj miejsca dla bezsensownych zwrotów akcji tylko po to, aby zaskakiwać. Każda wolta fabuły nade wszystko trzyma się logiki sytuacyjnej i wcześniejszych tropów przemycanych przez Horsta. Autor od początku sygnalizuje nam, że śledztwo Line zazębi się z polowaniem policji na seryjnego mordercę, dlatego też niejako wymusza na nas uważne śledzenie jej wywiadów ze znajomymi zmarłego Viggo Hansena. I choć podrzuca kilka mylnych tropów daje też czytelnikowi szansę rozszyfrowania personaliów osoby, pod którą podszywa się Jaskiniowiec. Wystarczy jedynie uważnie śledzić dochodzenie Line, aby się tego domyślić. Ale Horst wykazuje też niezwykłą dbałość o zaskakujący wymiar końcówki powieści tyle, że dla uważnego czytelnika będą one skoncentrowane na innych elementach policyjnego dochodzenia, aniżeli prawdziwe oblicze mordercy. Oprócz dojrzałego podejścia do gatunku Horst raczy również odbiorców swojej prozy prawdziwe skandynawskim, zimowym klimatem, sporo miejsca poświęcając opisom śnieżnej scenerii, co nie tylko znakomicie współgra z fabułą, ale również wzmaga atmosferę wszechobecnego zagrożenia. Chyba tylko rodzimy Skandynaw potrafi tak znakomicie wykorzystać uroki i przekleństwa zimowej pory roku przy tworzeniu klimatu.

Abstrahując od ogólnikowych sylwetek bohaterów „Jaskiniowiec” to kryminał na naprawdę wysokim poziomie. Każdy wątek jest dokładnie przemyślany, wszystkie posunięcia śledczych są uwarunkowane interpretacją dowodów, zamiast bzdurnych zbiegów okoliczności. Znajomość gatunku Horsta jest właściwie gwarantem sukcesu „Jaskiniowca” również na polskim rynku i nie tylko wśród wielbicieli skandynawskich kryminałów, ale kryminałów w ogóle.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Zaciekawiło mnie to i to bardzo. Lubie takie klimaty i z chęcią sięgnę po tą książkę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń