Stronki na blogu

niedziela, 4 stycznia 2015

Eve Silver „Gra. Tom 1. Impuls”


Szesnastoletnia Miki Jones pewnego dnia zostaje wciągnięta do alternatywnej rzeczywistości, w której zostaje zmuszona do walki z przybyszami z innej planety, zwanymi Drau. Stylizowane na grę komputerową realia, w których za wyeliminowanie wroga otrzymuje się punkty są niewidoczne dla zwykłych ludzi, a po każdej skończonej misji gracze powracają do zwykłego życia. Zdezorientowana początkowo Miki dowiaduje się od innych nastoletnich członków swojej drużyny, że podobnie jak oni jest przodkiem przybyłych przed laty na Ziemię niedobitków Drau. Teraz na jej pokoleniu ciąży obowiązek zapobieżenia inwazji Obcych. Rzeczywistość, do której sporadycznie są wrzucani młodzi ludzie, pomimo obiegowej nazwy nie ma nic wspólnego z fikcją, bowiem śmierć w starciu z Drau oznacza śmierć w naszym uniwersum. Z czasem Miki przyzwyczaja się do odpowiedzialności, jaka na niej ciąży, a pomaga jej w tym tajemniczy przewodnik drużyny, Jackson Tate.

Pierwszy tom młodzieżowej serii science fiction, autorstwa Eve Silver, pisarki, której twórczość doceniają recenzenci między innymi Publishers Weekly i Library Journal. Największe uznanie i poczytność, co zrozumiałe, „Impuls” zyskał w kręgach nastoletnich odbiorców rozmiłowanych w pewnych spopularyzowanych w ostatnich latach schematach, choć nowatorski wątek przewodni zwrócił również uwagę, co poniektórych dorosłych czytelników.

Interaktywna rzeczywistość, której jedynym elementem odróżniającym od naszych realiów jest obecność agresywnych przybyszów z innej planety i wymyślna broń nastoletnich śmiałków, stawiającym im czoła. Choć misje, powierzone graczom rozgrywają się na znanych im terenach, ludzie których mijają nie są w stanie ich dostrzec, ale podświadomie wyczuwają ich obecność. Zadaniem młodych ludzi, wrzucanych co jakiś czas do tego świata przez tajemniczy komitet, jest eliminowanie przybyszów z innych planet, Drau, których celem jest zniszczenie Ziemi. Za każdy sukces przyznawane są im punkty, a za uszczerbek na zdrowiu odejmowane. Po każdej skończonej misji gracze odsyłani są do naszych realiów, w dokładnie tej samej sekundzie, w której ich wyciągnięto. W ten sposób są zmuszeni do prowadzenia podwójnego życia, pilnując się, aby po powrocie z misji nie rozmawiać o niej, aby nie zaalarmować obserwujących rasę ludzką Drau z innego poziomu rzeczywistości. Przyznaję, że do lektury zachęcił mnie ten diablo intrygujący pomysł na fabułę, który w praktyce został niestety bardzo nierówno pociągnięty. Posiłkując się prostym, acz jak na literaturę młodzieżową niestroniącym od dłuższych opisów stylem, autorka w bardzo przekonujący sposób odmalowała w mojej wyobraźni dosyć innowacyjny świat, pełen jakże pomysłowych antagonistów. Bezpłciowych, niezwykle szybkich istot, zdolnych hipnotyzować swoje ofiary wzrokiem i porozumiewających się telepatycznie. Rozsmakowanych w ludzkim mięsie, szczególnie mózgach i zdeterminowanych, aby usunąć ze swojej drogi nieoczekiwaną przeszkodę w postaci walecznych nastolatków. I tutaj zaczynają się schody, bo już informacja zdradzona na początku powieści, że jakoby jedyną nadzieją ludzkości jest pokaźna grupa młodocianych mimowolnych wojowników jest mocno naciągana. Autorka chyba zdawała sobie z tego sprawę, ponieważ wtłoczyła w usta Miki kpiący komentarz na ten temat i starała się wyjaśnić to pod koniec książki, tyle, że jej tłumaczenia również nie wypadły przekonująco. Taki pomysł o wiele lepiej sprawdziłby się w dojrzalszym science fiction, z pełnoletnimi bohaterami, choć należy oddać Silver, że naprawdę starała się wykreować ciekawe postaci. I troszkę moralizować przyrównując Drau do rasy ludzkiej – niszczących jedną planetę, aby „przeskoczyć” na następną. Nie jest to żadnym novum, już dawno zauważyłam cechy ludzkości w kreacjach Obcych różnych twórców fantastyki naukowej (niszczymy Ziemię, więc zamiast ją ratować planujemy „przeprowadzkę” na Marsa…), ale zwykle są podtekstowe. Silver wyartykułowała je wprost, co niejednemu niezaznajomionemu z science fiction czytelnikowi zapewne da dużo do myślenia.

„Zabijamy jakieś dziwaczne stworzenia i ryzykujemy przy tym własne życie. Kimkolwiek był ten koleś, którego zastąpiłam, jedno jest pewne: on nie żyje. […] Nikt nam nie dał wyboru, nikt nas nie zapytał o zdanie.”

Do Miki Jones miałam ambiwalentny stosunek, bo i jej charakterologia była bardzo nierówna. Z jednej strony wzbudzała sympatię swoim pesymistycznym, uwarunkowanym stratą matki, spojrzeniem na świat, chłodną, wręcz kpiącą obserwacją trywialnych szkolnych realiów, ciętymi ripostami i nieprzejednaną, wyobcowaną postawą, mówiącą, że wszyscy są przeciwko niej i że sama musi radzić sobie z problemami. Miejscami jednak, szczególnie w kontaktach z Jacksonem pozwalała sobie na denerwująco infantylny sposób myślenia. Co gorsza, z czasem jej miłosna relacja z tajemniczym chłopakiem w okularach przeciwsłonecznych przysłoniła wszystko inne, a co za tym idzie z przyzwoitego science fiction zrobiło się mdlące romansidło. Notabene trzymające się znanego schematu literatury młodzieżowej – ot, tajemniczy, cieszący się sporym powodzeniem, emanujący niebezpieczeństwem chłopak i zapatrzona w niego, jak w obrazek główna bohaterka. Owy rozwleczony do granic możliwości romans znacznie obniża, żeby nie powiedzieć, że całkowicie podkopuje poziom drugiej połowy powieści, która odżywa tylko pod koniec, kiedy Miki dostanie wreszcie odpowiedzi na nurtujące ją pytania o jej przeznaczenie. Ostatnia misja jest już mocno chaotyczna, tak jakby Silver chciała jak najszybciej zamknąć tę historię, na szczęście serwując nam na deser mocno pesymistyczny, udany akcent, który podejrzewam, zostanie zaprzepaszczony w drugim tomie „Gry”.

Nastoletnim miłośnikom fantastycznych, lekkich powieści z elementami romansu „Impuls” mogę polecić z czystym sumieniem. Gorzej z miłośnikami bardziej ambitnego science fiction – powinni docenić pomysł na główny wątek, ale obawiam się, że te poboczne, ze szczególnym wskazaniem na młodzieńczą miłość mogą ich mocno zirytować. Tak więc, jeśli ktoś ma ochotę na coś lekkiego, czysto rozrywkowego, ale też niestroniącego od kilku nużących przestojów może śmiało po „Impuls” sięgnąć. Poszukiwacze mocnej fantastyki naukowej natomiast niech skierują swoje zainteresowanie w stronę innych pisarzy.

Za książkę bardzo dziękuję grupie wydawniczej

3 komentarze:

  1. Zapowiada się interesująco. Chętnie sięgnę po książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już druga pozytywna recenzja tej książki... Trzeba się rozejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z jednej strony ciekawi mnie ta historia, ale z drugiej odstrasza romans. Nie wiem jeszcze czy zdecyduję się czytać, czy jednak dam sobie spokój.

    OdpowiedzUsuń