Stronki na blogu

sobota, 12 września 2020

Camilla Läckberg „Srebrne skrzydła”

 

Recenzja przedpremierowa

Zawiera spoilery „Złotej klatki” Camilli Läckberg


Faye Adelheim szykuje się do wprowadzenia na rynek amerykański założonej przez siebie prosperującej firmy kosmetycznej o nazwie Revenge. Nieoczekiwanie dowiaduje się, że ktoś jest w trakcie przeprowadzania wrogiego przejęcia jej działalności gospodarczej. Nie wie, kto spiskuje przeciwko niej i dlaczego, ale wszystko wskazuje na to, że nie ma wiele czasu na przedsięwzięcie kroków, które zapobiegną utracie jej biznesowego dziecka. Ale to nie koniec jej problemów. Okazuje się bowiem, że policjantka ze Sztokholmu, Yvonne Ingvarsson, nie wierzy w wersję, którą Faye jakiś czas temu przedstawiła policji w sprawie rzekomej śmierci jej córki Julienne. Posiada też inne drażliwe informacje na jej temat i najwyraźniej szuka dowodów na poparcie swoich podejrzeń. Jeśli takowe znajdzie, Faye straci wszystko.

Srebrne skrzydła” (oryg. „Vingar av silver”) to druga odsłona cyklu pióra popularnej szwedzkiej pisarki, Camilli Läckberg, funkcjonującego pod nazwą „Faye” (oryg. „Fayes hämnd”), zapoczątkowanego w 2019 roku powieścią „Złota klatka”. Powieścią zemsty, która miała być hołdem dla szczególnie popularnej w latach 80-tych XX wieku literatury zwanej tantsnusk: utworów romantyczno-obyczajowych charakteryzujących się dość szczegółowymi opisami aktów miłosnych. Imię głównej bohaterki miało być ukłonem w stronę Fay Weldon, autorki między innymi feministycznej powieści „Diablica”, przeniesionej na ekran w 1989 roku przez Susan Seidelman. Książki, do której Läckberg nawiązuje w „Złotej klatce”. Planowo „Faye” miała być dylogią, ale finał „Srebrnych skrzydeł” - po raz pierwszy wydanych w 2020 roku – wskazuje na to, że Faye Adelheim jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.

Thriller psychologiczny z nurtu revenge, powieść feministyczna i historia miłosna w jednym. Taki jest dalszy ciąg opowieści o Faye Adelheim, kobiecie, która po latach piekła zgotowanego przez męża Jacka - bogatego finansistę, właściciela potężnej firmy i ojca ich kilkuletniej córeczki Julienne - wreszcie zaczęła oddychać pełną piersią. Jej misterny plan się powiódł: Jack trafił do więzienia za zbrodnię, której nie popełnił, a założona przez nią firma kosmetyczna odniosła ogromny sukces. Córka i matka są bezpieczne we Włoszech, a Faye koncentruje się na wprowadzeniu swojego biznesu na rynek amerykański. Wymaga to powrotu do Sztokholmu, gdzie znajduje się siedziba jej firmy. Firmy, którą założyła, i na czele zarządu której stoi. Nie ma jednak większości udziałów, bo wspaniałomyślnie obdzieliła nimi mnóstwo kobiet, którym zaufała. A teraz może tego gorzko pożałować, bo ktoś zaczął skupować całe pakiety udziałów firmy Revenge. Faye i jedyna jej pracownica wtajemniczona w jej mroczny sekret dotyczący Jacka, nie mają wątpliwości, że celem wroga jest przejęcie biznesu stworzonego od zera przez główną bohaterkę „Srebrnych skrzydeł”. Albo antybohaterkę, bo różnie można Faye, a wcześniej Matildę odbierać. W drugiej odsłonie swojego feministycznego cyklu literackiego Camilla Läckberg przybliża nam traumatyczne dzieciństwo czołowej postaci w miejscowości Fjällbacka, gdzie sama się wychowała i gdzie umieściła akcję swojej poczytnej powieściowej serii kryminalnej z Patrikiem Hedströmem i Ericą Falck. Od czasu do czasu przenosimy się w przeszłość, by dzielić smutki z małą dziewczynką wzrastającą w patologii. Nadużywający alkoholu ojciec od kiedy Matilda, później Faye, sięga pamięcią, maltretował jej ukochaną matkę. Mając trzynaście lat Matilda myślała, że poznała już wszystkie odcienie życia, że wejrzała już w taki mrok, z jakim zapewne już nigdy się nie zetknie. Ten rok pokaże jej jednak, zawsze może być gorzej. Tego roku przejdzie przez jeszcze większe męki niż dotychczas. Przeżyje koszmar, który w pewnym sensie ją ukształtuje. To w tej małej miejscowości, wiele lat wcześniej, w głównej bohaterce „Srebrnych skrzydeł” dokona się zmiana. Zostaną położone fundamenty, na których dużo później wyrośnie „szwedzka ikona feminizmu”. Najpierw, jak wiemy ze „Złotej klatki” Camilli Läckberg, Faye Adelheim przeżyje kolejne piekło zgotowane jej przez własnej męża, Jacka. Następnego mężczyznę w jej życiu, który osłabił jej wiarę w cały rodzaj męski. Ale teraz, gdy Jack na skutek jej odwetowych (i nielegalnych) działań siedzi w więzieniu, Faye dostaje wreszcie szansę na odzyskanie dawno utraconej wiary w mężczyzn. Nie wszystkich, to jasne, ale czołowa postać „Srebrnych skrzydeł” teraz może przynajmniej na własnej skórze przekonać się, że nie wszyscy faceci to despoci. Nowo poznany David Schiller zdaje się być zupełnym przeciwieństwem jej ojca i męża. Troskliwy, kochający człowiek, dla którego równość płci jest czymś zupełnie naturalnym, który nie potrafi sobie nawet wyobrazić, że mógłby patrzeć z góry na jakąkolwiek kobietę. Nic więc dziwnego, że Davidowi udaje się zdobyć serce tak okrutnie przecież doświadczonej przez paru mężczyzn kobiety. Zaprzysięgłej feministki, która nauczyła się, że aby przetrwać w męskim świecie, czasami trzeba działać wbrew prawu. W każdym razie w takim przekonaniu żyje ona: kobieta, która zapewniła swojemu mężowi odsiadkę, za zbrodnię, której nie popełnił. I bynajmniej nie było to największe przestępstwo w jej życiu. Co więcej, możliwe, że już wkrótce Faye będzie musiała znowu zaryzykować konflikt z wymiarem sprawiedliwości. Bo problemy się piętrzą i każdy kolejny jest większy od poprzedniego. Życie Faye trzęsie się w posadach i wystarczy najmniejszy błąd z jej strony, żeby stracić wszystko, na co tak ciężko pracowała. Firmę, bliskich i wolność.

Srebrne skrzydła” to kolejny, po „Złotej klatce”, donośny głos Camilla Läckberg w odwiecznej debacie na temat pozycji kobiet i mężczyzn w niby postępowym świecie. Kolejne zdecydowane wejście, w formie powieści, szwedzkiej pisarki w tak zwaną wojnę płci. Zajęcie jasnego stanowiska - oczywiście stanięcie po stronie kobiet. Kobiet niemiłosiernie krzywdzonych przez mężczyzn, którzy mają powody sądzić, że ujdzie im to na sucho. Bo system, jak wspomina Läckberg, jest niewydolny w kwestii przemocy mężczyzn wobec kobiet. Faye Adelheim w każdym razie żyje w takim przekonaniu właściwie od zawsze. Już w dzieciństwie bowiem miała okazję przekonać się, że społeczeństwo wyspecjalizowało się w odwracaniu wzroku od przemocy domowej. W tamtych czasach, w jej rodzinnej miejscowości, panowała właśnie taka znieczulica społeczna. Zmowa milczenia, która można spokojnie założyć, doprowadziła do eskalacji przemocy w rodzinie Faye. Wprawdzie przydałoby się rzecz pogłębić, zdecydowanie bardziej rozwinąć, ale muszę przyznać, że operującej prostym stylem Läckberg i tak udało się wykreślić wzruszający obraz nieletniej dziewczynki i jej ukochanej matki zamkniętych w spirali przemocy, z której zdaje się nikt z zewnątrz nie zechce ich wyrwać. Obraz społecznej znieczulicy, który w świecie przedstawionym w „Srebrnych skrzydłach” dotyczy przeszłości głównej postaci. Retrospekcje spisano w pierwszej osobie, z perspektywy tejże jeszcze dziewczynki, podczas gdy umowna rzeczywistość Faye została podana w trzeciej osobie. Wątków w omawianej publikacji jest dość sporo – od traumatycznego dzieciństwa Faye, przez obecnie przeprowadzane wrogie przejęcie jej firmy, które wraz ze swoimi sojuszniczkami stara się powstrzymać oraz jej romans z nowo poznanym Davidem Schillerem, po prywatne śledztwo policjantki ze Sztokholmu, która stara się znaleźć dowody na poparcie swoich, skądinąd słusznych, podejrzeń względem Faye oraz inne śmiertelnie groźne następstwa nielegalnych poczynań Faye kosztem między innymi Jacka. Nielegalnych, ale bez wątpienia rozgrzeszanych przez autorkę. To znaczy Läckberg stara się zmusić czytelnika do stanowczego opowiedzenia się po stronie pierwszoplanowej postaci. Kobiety wyzwolonej, która wreszcie trafiła na odpowiedniego mężczyznę. I choć David w niczym nie przypomina Jacka, Faye zaczyna przypominać dawną siebie. Kobietę bezgranicznie oddaną mężczyźnie, poświęcającą mu tyle uwagi, że być może nie starczy już jej na firmę, którą stworzyła od zera. Zamiast koncentrować się przede wszystkim na ratowaniu Revenge - jak chce jej najnowsza, dość niespodziewana sojuszniczka, nowa pracownica firmy, którą Faye możliwe, że niedługo straci - główna bohaterka „Srebrnych skrzydeł” coraz bardziej zatraca się w romansie z żonatym mężczyzną. Traci czujność, jej perspektywa coraz bardziej się zawęża i raczej trudno jej się dziwić, skoro po tylu latach wreszcie trafiła na odpowiedniego mężczyznę. Bratnią duszę. Człowieka, który myśli podobnie i jest w stanie zrobić wszystko dla swojej ukochanej. Czy Faye wyjawi mu swoje mroczne sekrety i czy wciągnie go w jakiś kolejny wielce ryzykowny plan? Bo niewykluczone, że jedynym wyjściem z podbramkowej sytuacji, wyjściem znajdującym się w polu widzenia Faye znowu będzie działalność z pogwałceniem prawa. Tak czy inaczej akcja „Srebrnych skrzydeł” toczy się w nader szybkim tempie. Jest dynamicznie i jak dla mnie trochę zbyt powierzchownie, aczkolwiek oszczędność w słowach moim zdaniem nie osłabia zbytnio dręczących przekazów tej publikacji, dotyczących społecznych i prawnych ułomności w kwestii przemocy względem kobiet i dzieci. Poważnych problemów, z którymi demokratyczne państwa co najwyżej tylko pozornie dobrze sobie radzą („Bo są sprawy, z którymi państwo prawa sobie nie radzi, chociaż politycy zawsze twierdzą, że tak”). Problemów ludzi, w imieniu których Faye lubi myśleć, że działa. Czy faktycznie tak jest, nie jestem przekonana, bo choć owszem prowadzi bezlitosną wendetę na oprawcach płci męskiej, to wbrew słowom Läckberg, jakoś nie zauważyłam, żeby z taką samą determinacją walczyła o dobro obcych, jak walczy o siebie i swoich najbliższych. Ludzi z nią spokrewnionych. Ale i tak podejrzewam, że gdyby na drodze Faye stanęła jakaś maltretowana kobieta, to bez namysłu przypuściłaby na jej oprawcę równie druzgocący atak, jak na mężczyzn, którzy ośmielili się skrzywdzić ją i najważniejsze osoby w jej doprawdy trudnym życiu. Bo taka właśnie jest ta nasza Faye, bynajmniej niesamotna mścicielka, której prawdziwą przyjemność sprawia udowadnianie zapatrzonym w siebie mężczyznom, że świat wcale nie jest ich wyłączną własnością. Że skończyła się już era ich niepodzielnej dominacji, nawet jeśli wielu z nich uparcie odrzuca od siebie tę prawdę. Camilla Läckberg pozwala sobie na dużą generalizację – wrzuca prawie wszystkich mężczyzn do jednego worka z napisem „tyran, osobnik z kompleksem Boga, uważający płeć przeciwną za niższą formę życia”, panie natomiast stawiając „po jasnej stronie mocy”. Faceci to ci źli, a kobiety to te dobre. Niesprawiedliwy to podział, ale to w końcu powieść feministyczna... I pamiętajmy o Davidzie Schillerze – promyku nadziei dla rodzaju męskiego w świecie Faye. Tak czy inaczej, mimo wszystko „Srebrne skrzydła” to godne przedłużenie „Złotej klatki”. Powieść zachowująca jakość swojej poprzedniczki. W mojej ocenie niezbyt wysoką, ale też nie mogę powiedzieć, że męczącą, nawet wziąwszy pod uwagę dużą przewidywalność. W miarę emocjonująca, w sumie dość odprężająca lektura, ukierunkowana głównie na panie pragnące w taki oto bezpieczny sposób wyładować swoją złość na panów. Ale mogąca też przemówić do tych panów, którzy są boleśnie świadomi dominacji mężczyzn, nierównomiernego rozkładu sił pod względem płci w tym niby oświeconych świecie, w którym tak naprawdę wszyscy żyjemy.

Kolejny feministyczny manifest szwedzkiej powieściopisarki Camilli Läckberg. Dalszy ciąg losów Faye Adelheim, kobiety, którą różnie można oceniać, ale na pewno nikt nie odmówi jej determinacji w realizowaniu swoich celów. Odważnego stawiania czoła problemom, jak się okazuje, w niezupełnie męskim świecie. Bo Faye udowadnia im, że w biznesie kobiety też doskonale się odnajdują. Są nawet bardziej skuteczne od wielu mężczyzn. „Srebrne skrzydła” odsłaniają przed nami zaledwie kawałek tego bezwzględnego światka, ale tyle w zupełności wystarczy, by naświetlić problemy wielu kobiet. W biznesie, ale i w życiu prywatnym, bo możecie być pewni, że w tej sferze kłopoty Faye jeszcze się nie skończyły. Bynajmniej. Powtórzę: moim zdaniem druga odsłona serii spod znaku „Faye” plasuje się na tym samym poziomie, co pierwsza. A przynajmniej mocno zbliżonym. Nie mam więc powodu, by nie polecać tej pozycji sympatykom „Złotej klatki” tej samej autorki. Pozostałych zainteresowanych namawiam natomiast do zachowania chronologii, bo bez znajomości pierwszej odsłony, w tejże można się trochę pogubić.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz